środa, 30 września 2015

Rozdział 12

 Na one-shoty musicie jeszcze poczekać. Nie mam pojęcia, kiedy sie pojawią, ale jeden już zaczęłam pisać ;) Na razie rozdział 12!!
____________________________________________________________________________________

 
~Aomine~

  Nadszedł ten dzień. Wyjeżdżamy dziś na obóz. Nie udało mi się rozchorować ani złamać ręki, więc niestety muszę jechać. Zignorowałem budzik i ponownie zamknąłem oczy. Mój spokój nie trwał długo, bo do mojego pokoju wtargnęła Akina i krzyknęła:

 - Wstawaj, leniu! Za godzinę zbiórka pod szkołą!

 Jeszcze jej mi tu brakowało. Będzie mi to zrzędzić nad uchem. Nie mam zamiaru opuścić swojego łóżka. Ten magnez jest zbyt silny. Oj, nie dam rady się podnieść. Nawet ja mam problemy z tak obezwładniającą siłą, jaką jest sen i kołdra.

 Mruknąłem coś pod nosem i przekręciłem się na drugi bok. Słyszałem jej kroki i czułem na sobie jej wściekłe spojrzenie. Po chwili poczułem ja szarpie moją kołdrę, ale byłem na to przygotowany. Pociągnąłem za pierzynę, ale chyba użyłem do tego zbyt dużo siły, bo natychmiast usłyszałem cichy pisk, a sekundę później poczułem na sobie ciężar Akiny. Ona ma chyba anoreksję! Niby na mnie padła, ale nie wydawała się być ciężka. Pewnie jest na jakiejś diecie i je jedynie zdrowe jogurciki i warzywa.

 Spojrzałem na nią nieco zdziwiony, a ona się lekko zarumieniła i spuściła wzrok. Jakie te dziewczyny potrafią być czasem wstydliwe.

 - Akina, już go obudziłaś?- niespodziewanie do pokoju weszła moja mama. Gdy nas zobaczyła, zamarła, a po chwili zachichotała.- Ups, chyba przyszłam nie w porę.

 Wyszła, chichocząc pod nosem. Hyuga momentalnie zerwała się z łóżka i wybiegła za moją rodzicielką krzycząc, że to był wypadek. Wcześniej jednak zrzuciła ze mnie kołdrę. Już chciałem się znów opatulić, ale ta wredota wróciła i rzuciła we mnie moimi spodniami, które wisiały sobie na krześle.

 - Ej!- zdjąłem je z twarzy i rzuciłem jej wściekłe spojrzenie.- Nie masz prawa rządzić się w moim pokoju!

 - To podnieś swoje tłuste cztery litery i się ubierz!

 Usiadłem na łóżku. Kobiety to jednak skomplikowane twory. Najpierw się rumienią i są nieśmiałe, a chwilę później wrzeszczą na ciebie i rzucają ci w twarz spodniami. A mówią, że to ja jestem potworem.

 - Jakie tłuste?- zrobiłem zdziwioną minę.- Są mega seksowne i zajebiste, jak cały ja.

 - I tłuste od nadmiaru ego.

 - A co? Chcesz popatrzeć?- zapytałem z wyzywającym uśmieszkiem.

  Momentalnie spaliła buraka. Ściągnąłem koszulkę od piżamy i rzuciłem ją niedbale na łóżko. Akina odwróciła się z zamiarem wyjścia z pokoju, ale uprzedziłem ją i zamknąłem jej drzwi przed nosem.

 - Co ty robisz, debilu?!- podniosła głos, ale najwyraźniej nie chciała, by moja mama ją usłyszała.

 - Myślałem, że chcesz popatrzeć na moje zajebiste ciało.- mrugnąłem do niej.

 - Ty lepiej używaj funkcji myślenia w szkole, bo jak widzę jest ona ograniczona- chciała wyjść, ale ponownie zamknąłem drzwi.- Odbiło ci?! Masz mnie natychmiast wypuścić!

 W odpowiedzi złapałem jej nadgarstki i przyłożyłem je do swojej klatki piersiowej. Wolałbym, by to ona przyłożyła moje dłonie do swoich cycków, ale cóż…

 Spojrzałem jej w oczy. Czasem chciałbym umieć czytać ludziom w myślach. W takich sytuacjach to mogłoby być bardzo przydatne. Cóż, widać moja zajebistość zajmuje za dużo miejsca.

 

 ~Akina~

  Stałam tak i patrzyłam się w jego oczy. Piękne, ciemnoniebieskie tęczówki… Boże, ja zawsze marzyłam o takich oczach! Kiedyś chciałam nawet nosić szkła, dzięki którym miałabym zmieniony kolor. Ale potem zmieniłam zdanie i cieszę się z tego.

 - Akina…- zaczął poważnie.- Muszę cię spytać o coś ważnego.- Czułam, jak serce zaczyna mi szybciej walić. O co on chce spytać? Może o to, bym była jego… dziewczyną? Ale ja nie jestem na to psychicznie gotowa! Nie miałam jeszcze chłopaka, mimo tego, że w Ameryce było sporo chętnych na to stanowisko. Zgodzić się? Wyśmiać go? Udawać, że to nie zrobiło na mnie żadnego wrażenia? Zapaść się pod ziemię? Zemdleć?- Czy zrobisz mi na śniadanie te pyszne tosty?- strzeliłam faceplama i podejrzewam, że moja szczęka sięgnęła podłogi. Chciał mnie zapytać o tosty? TOSTY?! A ja się psychicznie przygotowywałam na coś głębszego! Miałam ochotę mu przywalić. Kopnąć go w krocze z nadzieją, że się prędko nie pozbiera.

 - Tia…- mruknęłam.- Ale się pospiesz.

 Puścił moje nadgarstki i sięgnął po spodnie, którymi wcześniej w niego rzuciłam.

 Wyszłam z jego pokoju i skierowałam się do kuchni. Jego mama akurat wychodziła do pracy, więc się ze mną pożegnała. Sama nie wiem, co czułam. Rozczarowanie? Smutek? Ulgę? Czemu ten dureń tak na mnie działa?

 Kilka minut później śniadanie było gotowe, brakowało tylko tego zboczucha.

 - AOMINE!- krzyknęłam na cały dom. Teraz mnie już przed tym nic nie powstrzymywało.

 - No idę, przecież, idę- mruknął, schodząc z góry.

 Ciągnął za sobą torbę, do której się spakował, i plecak, który służył za bagaż podręczny. Postawił wszystko w holu tuż koło mojej walizki i sportowej torby. Ostentacyjnie ziewnął i usiadł łaskawie do stołu.

 - Musisz mi je częściej na śniadanie robić- powiedział, gdy skończył jeść.

 - A to twoja mama ci śniadań nie robi?- spytałam z przekąsem.

 - Robi, ale nie ma tam takich pysznych tostów.

 Kilka minut później szliśmy w kierunku szkoły. Daiki był nawet tak uczynny, że ciągnął moją walizkę przez całą drogę! Mówił coś o tym, że nas opóźniam i nie może tego dłużej znieść. Palant. Ale nawet czasem i on ma dobre dni i przejawy dżentelmeństwa. To pewnie po tych tostach.

 Doszliśmy ostatni. Zostało jeszcze pięć minut do 9:00, więc się nie spóźniliśmy.

 - Ten kretyn też jedzie?- spytał z irytacją Aomine, wskazując na Haizakiego, którego Murasakibara trzymał za ramię.

 - Tak.- przytaknęłam. Mi też ten pomysł się nie podoba, ale nic na to nie poradzę.- Akashi tak zdecydował.

 Prychnął, a po chwili zapakował nasze bagaże do bagażnika. Wsiedliśmy do autobusu i zajęliśmy miejsca. Na początku siedziałam sama przy oknie i słuchałam muzyki, ale po kilkudziesięciu minutach dosiadł się do mnie Haizaki. Spojrzałam na niego z wyraźną niechęcią, ale przecież w autokarze nic mi nie zrobi.

 - Hej, mała, może byśmy się lepiej poznali?- zagadał z obrzydliwym uśmiechem na twarzy.- Wiesz, wtedy nasze relacje byłyby bliższe i lepiej byśmy się dogadywali.

 - Po pierwsze- zaczęłam.- nie mów do mnie ,,mała”.- syknęłam.- Po drugie, nie mam zamiaru cię bardziej poznawać ani z tobą gadać.

 Odwróciłam głowę i zajęłam się patrzeniem na drzewa, które mijaliśmy. Ten idiota nie odszedł. Nadal siedział w tym samym miejscu i uważnie mi się przypatrywał.

 - Chcesz czegoś?- prawie warknęłam.

 - Tak…- zbliżył swoje usta do mojego ucha.- Ciebie, śliczna.

 - Jesteś obrzydliwy!- podniosłam głos.

 Natychmiastowo podbiegli do nas Kise i Aomine.

 - Odwal się od niej, dupku!- Daiki szarpnął go za koszulkę.

 - Oj, cukiereczku, nic jej przecież nie zrobiłem- uśmiechnął się kpiąco.- Aż tak na nią lecisz? Kto by pomyślał, że taki zarozumiały i zadufany w sobie gbur, obdarzy kogoś miłością? Albo raczej będzie kogoś tak pożądał?

 Gdyby nie silne ramiona Murasakibary, Haizaki leżałby już na ziemi, powalony silnym ciosem Daikiego.

 - Shogou- podszedł do nas Akashi.- Nie zaczynaj. I tak jestem już na ciebie zdenerwowany, więc radzę ci, nie pogarszać swojej sytuacji.

 - Trzeba mnie tu było nie zaciągać- mruknął szarowłosy.

 - Zrobisz dodatkowe dziesięć kilometrów, gdy zacznie się trening- kapitan wskazał na niego swoimi piekielnie czerwonymi nożyczkami.

 Haizaki odszedł wściekły na drugi koniec autobusu i wymamrotał pod nosem jakieś przekleństwa.

 Po krótkiej chwili zastanowienia Daiki przysiadł się do mnie, ale chciał siedzieć od okna. Nie miałam ochotę na kłótnie z nim, więc się przesunęłam. Zaczęliśmy rozmawiać, co o dziwo nam dobrze wychodziło. Nie spodziewałam się, że z nim można normalnie pogadać. Nawet się przy tym tak bardzo nie wyzywaliśmy! Potem pokazywał mi różne śmieszne zdjęcia, jakie miał na telefonie i co chwila wybuchaliśmy głośnym śmiechem. Kise od czasu do czasu podchodził i patrzył na te obrazki, narzekając, że był na znacznej większości.

  Pół godziny później zrobiłam się senna. Poczułam pod głową coś miękkiego i odpłynęłam w krainę snów.

 

 ~Aomine~

 Od kiedy to moje ramię służy za poduszkę? Zapatrzyłem się w okno, a tu nagle czuję, jak coś opiera się o moją rękę. Akina. Zasnęła, skubana. A o co ja, zajebisty Aomine Daiki, który chwilowo robi za oparcie, mam się oprzeć? Szyba jest niewygodna i zimna. Pozostało mi oparcie fotela. Westchnąłem. Coś mi się wydaje, że jestem dla tej dziewczyny za miękki. A przydałby się jej porządny trening ze mną.

 Obudziło mnie całkiem głośne ,,Aominecchi!”. Niechętnie otworzyłem oczy i spojrzałem w prawo. Zobaczyłem szeroko uśmiechniętego Kise. Po kiego grzyba ten kretyn obudził moją zacną i uwielbianą osobę? Już chciałem się gwałtownie podnieść i poczochrać jego włosy, ale poczułem na swoim torsie coś ciepłego i małego. Akina. Nadal spała. Musiałam mieć twardy sen, skoro nawet krzyki modela jej nie obudziły. Westchnąłem.

 - Akina, buraku, wstawaj- szturchnąłem ją w bok, ale w odpowiedzi mruknęła coś pod nosem i mocniej się we mnie wtuliła. Ja pierdolę, udusi mnie! Zginę w autokarze, przygnieciony jej ciałem.

 - Może Aki-chan jest zmęczona?- spytał Murasakibara, otwierając paczkę chipsów paprykowych.

 - Nie wpadłbym na to, Sherlocku- powiedziałem z sarkazmem.

 Zauważyłem zazdrosne i wściekłe spojrzenie Haizakiego. Pewnie chciałby być na moim miejscu. Chociaż nie. On wolałby, by Akina leżała na nim naga w sypialni. Albo bardziej pod nim.

 Ponownie dźgnąłem ją w bok, tym razem trochę mocniej. Drgnęła i otworzyła oczy.

 - Nie za wygodnie ci?- posłałem jej zwycięski uśmieszek.

 Zareagowała dopiero po chwili. Też tak czasem mam, że przez kilka sekund po pobudce nie dociera do mnie to, co się dzieje wokół. Wydała z siebie coś, co przypominało krzyk i pisk jednocześnie, po czym gwałtownie wstała i wręcz wybiegła z autokaru. Aż tak na nią działam? Ohoho, panie i panowie ( w szczególności jednak panie), przed wami łamacz kobiecych serc- zajebisty Aomine Daiki! Możecie bić brawo.

 

 Zabraliśmy swoje bagaże i skierowaliśmy się do swoich pokoi. Wylądowałem w jednym pomieszczeniu z Kise i Kuroko. Nienajgorzej. Gdybym musiał spędzić kilka nocy z Haizakim chrapiącym kilka łóżek dalej, to ten siwowłosy idiota nie wróciłby żywy do domu.  

 Modelowi tak bardzo podobało się chwilowe mieszkanko, że przez pierwsze pół godziny skakał po pokoju i co chwila zaglądał do łazienki, podniecając się pięknym sedesem i dużą kabiną prysznicową. Westchnąłem. Co ja mam z nimi za życie. Jestem otoczony przez idiotów, kretynów, ducha, podniecającym się byle czym boga nastolatek, psychola, wszystkożernego olbrzyma, buraczaną księżniczkę i glonowatego protista. Fajne towarzystwo, nie?

 Wszedłem na facebooka.

 35 nowych powiadomień

 4 nowe wiadomości

 2 zaproszenia do grona znajomych

 I to mi się podoba! Ciągle się coś dzieje. Pora sprawdzić, co tam ciekawego na świecie.
___________________________________________________________________________________








 

 

 

poniedziałek, 28 września 2015

Pytanie 2

Spośród poniższych par możecie wybrać jedną, z którą będzie najbliższy one-shot ;)

* AoKaga
* AoKise
* KagaKise
* KiseKuro
* MidoTaka

 Na razie takie pary przyszły mi na myśl, następnym razem to wy zaproponujecie to, co będziecie chcieli przeczytać ;)

niedziela, 27 września 2015

Rozdział 11


~Aomine~

 Miało być inaczej! Miałem ją pocałować! Czy ta wredna zrzęda musiała się wtrącić akurat wtedy?! Paskudne wyczucie czasu, a raczej jego brak. No kto to słyszał! Nawet dziewczyny nie mogę pocałować, bo mi ktoś przeszkadza!

 Krążyłem wściekły po pokoju. Gdybym tylko mógł, to bym babcię wywalił z domu i nigdy jej do niego nie wpuścił.

 Właściwie to czemu chciałem pocałować Akinę? Znamy się już dwa miesiące i jestem pewien, że nie jest mi obojętna. Lubię ją, nawet bardzo, ale czy to coś więcej? Może po prostu nie potrafię odróżnić uczuć? Może ten niedokończony pocałunek to była kolejna chwila słabości? Nie, to nie to. Widziałem, że się nie opierała. Jakby sama tego chciała. Ona też coś do mnie czuje? Kurwa, nigdy nie byłem zakochany. Nie wiem, jakie to uczucie. Mamy nie zapytam, bo zaraz wymyśli milion różnych scenariuszy ze mną i Akiną w roli głównej. Pozostają mi koledzy z drużyny. Kuroko? Kise? Glon? Nie, Midorima odpada. On w ogóle się nie zna na takich sprawach. Murasakibara? Jedyna miłość, jaką czuje ten wielkolud, to miłość to słodyczy. Akashi? Wolę zginąć niż pójść do niego po radę. Zwłaszcza taką, która dotyczy miłości. Jakby ten sadysta miał o tym cokolwiek wiedzieć. Zostali model i Tetsu. Jak oni mi nie doradzą, to sam będę zmuszony do znalezienia odpowiedzi w jakiś magiczny sposób. Mam nadzieję, że nie będę musiał oglądać lub czyta romansów. To byłby istny koszmar. No chyba, że byłyby tam jakieś sceny erotyczne, wtedy może bym przez to jakoś przebrnął.

 Ech, same problemy. Usiadłem na łóżku i zająłem się gapieniem w sufit. Ostatnio coś jest ze mną nie tak. Wyjąłem Horikitę Mai i zacząłem przeglądać jej strony. Zapatrzyłem się na jasnowłosą dziewczynę, która rękami zasłaniała swoje krągłe piersi. Aż mi ślina pociekła na jej widok. Inne modelki też były niczego sobie. Jednak gdy tak pomyślałem o Akinie, to nie chciałbym, by ona się znalazła w takim magazynie. Jeśli ktoś ma ją zobaczyć bez bielizny, to będę to ja (lub jej przyszły chłopak, ale to naprawdę ostateczna ostateczność).

 

 Wyszedłem z pokoju na palcach i podszedłem do schodów. Drzwi do pokoju babci były niedomknięte, więc musiałem zachować szczególną ostrożność. Dziś wstałem z łóżka równo z budzikiem. Jeszcze ta zrzęda zaczęłaby jęczeć i do końca dnia nie uwolniłbym się od jej pretensji dotyczących niewyłączonego budzika. Zszedłem po schodach. Zaskrzypiała jedna deska. Cholera, oby się tylko nie obudziła! Minąłem salon i znalazłem się w kuchni. Włączyłem światło i uśmiechnąłem się zwycięsko. Gdy zobaczyłem przed sobą nóż, zbladłem, a uśmiech momentalnie zniknął z mojej twarzy.

 - A, to tylko ty- powiedziała babcia i opuściła ostrze.

 Odetchnąłem. Jednak mój plan wyjścia z domu bez jej narzekania legł w gruzach. A tak się starałem jej nie spotkać! Zapakowałem drugie śniadanie do szkoły, a sam zabrałem się za jedzenie tego, co przygotowała mi mama. Wyszła dosłownie pięć minut temu, więc herbata była jeszcze ciepła. Usiadłem przy stole ( oczywiście jak najdalej od niej) i nie patrzyłem w jej stronę. Wyjątkowo spieszyło mi się do szkoły, byleby tylko nie przebywać w jej nieproszonym towarzystwie.

 - A co z tą dziewczyną?- spytała nagle.

 Jedzenie dosłownie stanęło mi w gardle. Ile ona będzie o tym pamiętać?! Odkaszlnąłem i spojrzałem na nią ze zrezygnowaniem.

 - A co ma być? Poszła do domu.

 - Zaraz, a ile wy w ogóle macie lat?

 - Piętnaście.

 - Ach, to wy jeszcze na stosunek za młodzi! Niepotrzebnie was podejrzewałam!

 No normalnie Amerykę odkryła! Szkoda tylko, że z lekkim opóźnieniem. Jeżeli przez nią Akina będzie obrażona, to normalnie nie wytrzymam. Dopiero co się z nią pogodziłem.

 Wyszedłem z domu i odetchnąłem. Kilka godzin bez niej. Gdyby tylko wyjechała, to spełniłoby się jedno z moich marzeń.

 Doszedłem do szkoły w kiepskim humorze. Zignorowałem zdziwione spojrzenia Akiny i Kise, gdy pięć minut przed dzwonkiem zająłem miejsce w swojej ławce. Czy to aż takie dziwne, że ktoś tak wspaniały jak ja od czasu do czasu przychodzi punktualnie? Moja zajebistość ze wszystkiego mnie usprawiedliwia.

 Oczywiście ten wredny babsztyl od matmy musiał mnie spytać z jakiś durnych ułamków. Po co komu te hieroglify? Matematyka to najgorszy ze wszystkich przedmiotów. Po jaką cholerę mam wiedzieć ile to jest pięćdziesiąt setnych podzielonych przez osiem drugich? Albo jakieś ułamki dziesiętne z cyframi po przecinku… Koszmar. I dostałem jeden. Czy nauczyciele nie widzą mojej zajebistości i potencjału do innych rzeczy? Jestem geniuszem w koszykówkę, a koszykówka to sport. Jednym słowem jestem stworzony do sportu ( do podrywania dziewczyn też, jakże mógłbym o tym zapomnieć), a mój zajebisty mózg po prostu za bardzo skupia się na grze, by potem myśleć na lekcjach. Logiczne wytłumaczenie, nie? Ale nauczyciele tego nie rozumieją i ciągle się mnie o coś czepiają. Powinni mi dziękować, że w ogóle przychodzę na ich ,,fascynujące” lekcje. Klasa też mi się powinna kłaniać, bo dzięki mej wspaniałej osobie zostało tylko dwadzieścia minut lekcji. Oni po prostu mnie nie doceniają, ignoranci jedni.

 - Jak z tą zrzędą?- spytała Akina, gdy wyszliśmy na korytarz.

 - Oświeciło ją, że niepotrzebnie nas oskarżyła o ten niby seks- włożyłem mały palec do ucha ni zacząłem w nim grzebać.- Rano to mnie prawie zabiła. Wchodzę se spokojnie do kuchni, a tu nagle widzę przed sobą nóż wymierzony w mą zacną osobę.

 - Szkoda, że nie przebił cię na wylot- szepnęła, ale usłyszałem to. Ma się ten słuch, co? No prawie jak u Akashiego.

 - Też się cieszę, że wciąż żyję. Tyle dziewczyn przede mną, jak mógłbym je zostawić?

 - Ty wciąż tylko o jednym! Zboczuch!

 Na treningu koszykówki zauważyłem pewną niepokojącą rzecz- Akina i Satsuki gadały o czymś z Akashim i pokazały mu kilka kartek. On się uśmiechnął i wziął papiery do swojego biura. Coś się szykuje! Coś grubego. Planują morderstwo? A może on je opętał?! Albo zmusił je do czegoś? Albo zatrudnił kosmitów, by przeprali im mózgi? I co miał znaczyć ten jego sadystyczny uśmiech? O losie, zginiemy marnie, w największych męczarniach i bólach, przykuci żelaznymi łańcuchami do ściany lochu… I nie obejrzę więcej Horikity Mai!

 - Zbierzcie się- powiedział psychol i stanął na środku sali. W ręku trzymał oczywiście swoje czerwone nożyczki.

 Kiedy wszyscy stanęliśmy przed nim, spojrzał na nas zwycięsko i zaczął swoją przemowę:

 - Poprosiłem Akinę i Satsuki, by znalazły nam jakieś dobre miejsce na obóz w górach- OBÓZ?! To będzie walka o przeżycie! Normalnie Igrzyska Śmierci w wersji Akashiego. Tyle tylko, że albo wszyscy wyjdziemy z tego cało, albo wszyscy wrócimy w kawałkach. Więc to o tym wtedy rozmawiał z Hyugą! Parszywiec jeden, ciekawe od kiedy to planował.- Wyjeżdżamy za tydzień. Mamy rezerwację na dziesięć dni. Od razu uprzedzam, że nie będzie litości. Do treningów będziecie się przykładać nawet trzy lub cztery razy ciężej niż zwykle.- pokazał nam swoje nożyczki, dla pewności, że nie żartuje. Właściwie to on nigdy nie żartuje, ale uwielbia straszyć ludzi. Jak kiedyś go za to do więzienia wtrącą, to się nie zdziwię.- Mam już wszystko zaplanowane…

 - Chcesz nas zamęczyć?- przerwałem mu, zanim zdążyłem się ugryźć w język.

 - Ciebie w pierwszej kolejności, Daiki- miałem wrażenie, że za chwilę porażą mnie pioruny z jego oczu. Cholera, następnym razem się powstrzymam, bo inaczej skończę jako pieczony Aomine.- Ktoś jeszcze ma coś do zarzucenia?- cisza. Nagle wszyscy odwrócili wzrok i udawali, że zapatrzyli się w ściany.- Dobrze, w takim razie szczegółów dowiecie się na miejscu. I każdy z was pojedzie, więc nie próbujcie żadnych sztuczek, jasne? A, i przekażcie Haizakiemu, że ma się do mnie jutro zgłosić.- dodał z uśmiechem mordercy.

  Nie żebym specjalnie żałował tego idioty, ale wolałbym, by nasz kapitan nie zrujnował sławy Pokolenia Cudów przez jedno morderstwo na kimś, kogo tu wcale nie chcemy. Wprawdzie można by zatrzeć ślady, ale byłoby z tym za dużo zamieszania. Jak dla mnie to ten kretyn mógłby w ogóle nie jechać, ale niestety nie ja o tym decyduję. Gdybym był kapitanem, to już dawno wywaliłbym go z drużyny.

 - I jak? Cieszysz się, że jedziemy na obóz?- spytała Akina, gdy skończyłem z nią trenować. Za dwa dni jest sprawdzian z kosza. Myślę, że się poprawiła, więc powinna zaliczyć ćwiczenia wuefisty.

 - Wręcz skaczę z radości po moście, na którym biega kolorowy jednorożec.- zakpiłem i poprawiłem torbę na ramieniu.

 - Oj, nie przesadzaj! Nie lubisz gór?

 - Ty nigdy nie byłaś na obozie z Akashim, więc nie rozumiesz, że to istne tortury. Góry same w sobie nie są złe, ale za wysokie.

 - I właśnie to jest ich urok!

 - Tak, tak, gadaj za siebie.

 - Ty byś pewnie wolał siedzieć w pokoju z tymi pornosami pod nosem.

 - A żebyś wiedziała.

 Gadaliśmy jeszcze chwilę, po czym poszedłem do domu. Od razu przywitał mnie zrzędliwy głos babki.

 - Daikuś, później to nie mogłeś wrócić?

 - Ciociu, on ma codziennie treningi koszykówki- westchnęła mama.

 - A po co komu koszykówka?- zdziwiła się zrzęda.- Kiedyś to się dzieci uczyły szyć na drutach, a teraz te wszystkie gry… Tylko im bieganie w głowie, zero nauki.

 Oddaliłem się bezszelestnie do swojego pokoju i zamknąłem za sobą drzwi,. Jeszcze tylko dwa dni z tą jędzą. Sam nie wiem, co jest gorsze: obóz śmierci z Akashim czy śmiercionośne zrzędzenie babki?

 Rzuciłem torbę w kąt pokoju i padłem na łóżko. Myślę, że Akashi powinien dać nam kilka dni wolnego przed wyjazdem, byśmy mogli zebrać siły na trenowanie w górach. Ale nie, ten bezlitosny diabeł prawdopodobnie nawet o tym nie pomyślał, bo nie wziął tego pod uwagę. Dla niego takie nieistotne szczegóły w ogóle nie istnieją.

 Westchnąłem i wziąłem do ręki Horikitę Mai. Mój relaks nie trwał długo, bo usłyszałem głos babki na schodach, więc wszystko wrzuciłem pod łóżko i zapatrzyłem się w sufit. Weszła do mojego pokoju, omiotła go wzrokiem, burknęła coś pod nosem i wyszła. Ludzie, nie można mieć już chwili prywatności i spokoju we własnym domu?!
___________________________________________________________________________________









 

 

 

 

sobota, 26 września 2015

Rozdział 10

Tak, jak obiecałam! Dziś już chya nie zdąże napisać 11, ale kto wie... :) sprężyłam się z tym i wyszło jak wyszło :P

____________________________________________________________________________________
 
 ~Akina~

  Jak mam się zachować? W ogóle nie znam tej kobiety. Szłam z Daikim do jego domu i muszę przyznać, że byłam trochę spięta. Chodziłam już w gości wiele razy, ale ten pierwszy raz, gdy się kogoś poznaje, jest najgorszy. Nigdy wtedy nie wiem, jak się zachować, co robić, co powiedzieć, na ile mogę sobie pozwolić…

 - Jaka jest twoja mama?- spytałam.

 - Wspaniała, aczkolwiek czasem straszna, gdy się mocno wkurzy. Ale spoko, to nie zdarza się często.

 Też mi odpowiedź. Chociaż w sumie czego się miałam po nim spodziewać? Że mi powie o jej charakterze? O przyzwyczajeniach? Nie, on taki nie jest. Należy do typu osób, które ciągle mówią ,,zobaczysz, to się przekonasz”.

 W końcu doszliśmy. Chłopak otworzył drzwi i przepuścił mnie pierwszą. Muszę zapisać ten dzień w kalendarzu. Taki przejaw dżentelmeństwa u Daikiego, to jak wybuch głośnego śmiechu u Akashiego. Skorzystałam z okazji i weszłam do przedpokoju. Zdjęłam buty, a po chwili z kuchni wyszła młodo wyglądająca kobieta, która była ode mnie wyższa ze trzy centymetry. Miło się uśmiechnęła. Wyglądała gdzieś tak na trzydzieści trzy lata, ale podejrzewam, że była nieco starsza.

 - Dzień dobry, nazywam się Akina Hyuga- powiedziałam, gdy pierwszy szok minął.

 - O, witaj!- jej uśmiech stał się jeszcze szerszy.- Miło mi cię poznać. Keiko Aomine. Zapraszam do stołu.

 Poszłam za nią do kuchni, a ona nakazała nam zająć miejsca przy stole. Daiki usiadł koło mnie, a kobieta zajęła się nakładaniem obiadu na talerze.

 - Może ja pomogę?- zaproponowałam.

 - Nie, nie trzeba- uśmiechnęła się ciepło.- Jesteś tu gościem.

Po chwili przed nami wylądowały talerze zupy pomidorowej z ryżem. Moja ulubiona! A jaka smaczna!

 - Bardzo dobra zupa- pochwaliłam panią domu. W końcu tak wypada.- Wszystko idealnie dobrane.

 - Cieszę się, że ci smakuje- kolejny uśmiech.- Znasz się na gotowaniu?

 - Trochę. Przyjaciel mnie w Ameryce uczył.

 - O, jesteś z Ameryki?

 - Urodziłam się w Japonii, ale potem przeprowadziłam się z rodziną do Nowego Jorku. Pod koniec wakacji wróciłam tu z przyjaciółką.

 - To wspaniale! A twoi rodzice?

 I uderzyła w mój czuły punkt. Natychmiast się spięłam, co nie umknęło jej uwadze.

 - Przepraszam, nie powinnam tak nagle o to pytać- odezwała się.

 - Nie, nic się nie stało.- sztucznie się uśmiechnęłam i dokończyłam zupę.

 - Masz jakiś poważny problem?- spytała z troską. Nie wiem czemu, ale poczułam, że mogę jej zaufać i nagle poczułam chęć powiedzenia jej o wszystkim.

 - Wie pani…- zaczęłam.- Kiedyś chodziłam na lekcje tańca. Głównie tańczyłam hip-hop, takie nieco ostrzejsze klimaty. Pewnego dnia miałam występ, na który zaprosiłam mamę. Z tatą od początku nie miałam dobrych kontaktów, prawie w ogóle z nim nie rozmawiałam.  I kiedy ona jechała na mój występ…- zacięłam się. Zacisnęła dłonie w pięści i kilka razy wzięłam głęboki wdech, by się trochę uspokoić.- Wjechał w nią rozpędzony kierowca tira. Zginęła na miejscu. Bardzo się zdziwiłam, gdy nie zobaczyłam jej na widowni, ale konkurs wygrałam. Przybiegłam do domu i tata mi o wszystkim powiedział. Nawet przy tym nie płakał, po prostu mi to oznajmił, jakby to było dla niego obojętne.- czułam, że nie wytrzymam i się popłaczę.- On nawet wyszedł w połowie pogrzebu, bo coś mu z pracy wypadło! On ją traktował jak służącą! Potem tylko narzekał, że nikt nie gotuje i nie sprząta. Wtedy Taiga pokazał mi jak zrobić kilka prostych i smacznych dań, a potem uczył coraz nowszych rzeczy. Tata kazał mi gotować i przestał zamawiać dania z restauracji, których miałam serdecznie dość.- pojedyncze łzy spłynęły mi po policzkach.- Nienawidzę go. Dla mnie mógłby w ogóle nie istnieć.- otarłam słone krople z twarzy.- Potem z Sayaką zdecydowałyśmy, że wrócimy do Tokio i tu zamieszkamy. Taiga i Himuro obiecali, że też przylecą.

 - Kim jest ten cały Taiga?- spytał Aomine.

 - Mój… właściwie brat. Nie jesteśmy spokrewnieni, ale ja, Sayaka, on i Himuro byliśmy tak jakby rodzeństwem. To właśnie oni byli moim wsparciem po śmierci mamy.

 Nastała chwila ciszy.

 - Lepiej się czujesz?- zapytała nagle pani Aomine.- Lżej ci na sercu? Wygadanie się komuś pomaga.

 - Tak, dziękuję, że mnie pani wysłuchałam.

 - A ja?!- przypomniał o sobie Daiki.

 - Ty nie- pokazałam mu język, a  on odwdzięczył się tym samym.- Wie pani…- uśmiechnęłam się blado.- Pani bardzo przypomina moją mamę. Ma pani bardzo podobny uśmiech i prawie identyczne oczy. Może właśnie dlatego o wszystkim powiedziałam. Proszę pani…

 - Ciociu- przerwała mi.

 - Hę?

 - Mów do mnie ,,ciociu”. ,,Pani” brzmi tak staro… Chyba mnie nie chcesz postarzać?

 - Nie, skądże!- zaprzeczyłam i po chwili usłyszałam jej śmiech. Naprawdę przypomina ten mamy.- Cieszę się, że ciocię poznałam.

 Na drugie danie był ryż, kotlet i surówka. Wszystko było pyszne. Pani Aomine ma talent do gotowania.

 - Nie jesz sałatki?- spytałam Daikiego, gdy zobaczyłam, że jego surówka jest nietknięta.

 - Nie lubię takiego zielska- burknął.- Jak wy w ogóle możecie to jeść? Każdy posiłek powinien się składać z mięsa i tylko mięsa!

 Mięsożerca jeden. Warzywa są przecież bardzo zdrowe! Zawierają witaminy i substancje odżywcze! Każdy sportowiec powinien je jeść!

 Kiedy był zajęty tłumaczeniem mi zalet jedzenia mięsa, skorzystałam z okazji i nabrałam na widelec porządną ilość sałatki, po czym wepchnęłam mu ją do ust. Jego mina była bezcenna! Nim zdążył wypluć przytrzymałam rękami jego twarz i zatkałam mu nos, tym samym zmuszając go do połknięcia.

 - FUJ!- złapał się za gardło, by porcja zieleniny znalazła się w jego żołądku.- Jak mogłaś?! Ty wredoto! Poczekaj no! Już jgd ci się odwdzięczę!

 Usłyszeliśmy głośny i perlisty śmiech jego mamy.

 - Brawo, Akina! Ja go nigdy nie mogę przekonać do zjedzenia sałatki!

 - I ty mamo?!- wskazał na nią oskarżycielsko palcem.- Trzymasz z tą trucicielką?!

 - Trochę warzyw ci nie zaszkodzi.

 Nagle zaczął dzwonić jej telefon, więc poszła odebrać. Wróciła z nieciekawą miną.

 - Coś się stało?- spytałam.

 - Ciotka Kumiko wprosiła się na trzy dni.- mruknęła z wyraźną niechęcią do owej osoby.- Przyjedzie za godzinę.

 - CO?!- krzyknął Daiki.- Zginiemy! Wiem! Zaryglujemy drzwi i okna, by nie mogła wejść do środka!

 - O co chodzi?- nie za bardzo rozumiałam.

 - Ciotka Kumiko jest najpaskudniejszą osobą na świecie! Bije nawet Akashiego! Zrzędzi na prawo i lewo, ciągle się wszystkiego czepia i ma obsesję ma punkcie oskarżania o seks.

 - O seks?

 - Tak. Wystarczy, że widzi na ulicy jakąś parę, która trzyma się za ręce, a już oznajmia, że wylądowali już w łóżku lub dopiero się tam znajdą. Gdyby mogła, to by wszystkie dziewice od tego uchroniła.

 Moja nowa ciocia opowiadała mi o swojej ciotce, a w tym samym czasie Daiki głośno lamentował. Ta jędza, jak to oboje ją nazwali, miała przyjść za kilka minut.

 - Akina!- Aomine złapał mnie za ramiona i trochę się przybliżył.- Mogę się do ciebie na te trzy dni wprowadzić?

 Spojrzałam na niego zdziwiona. Będzie aż tak źle?

 Dostał drewnianą łyżką w głowę.

 - Chcesz własną matkę zostawić na polu bitwy?!- krzyknęła jego mama i odłożyła narzędzie zbrodni na stół. Rozległo się pukanie do drzwi.- Idź jej lepiej otwórz.

 - Czemu ja?- jęknął.

 - Bo tak!

Gdy dochodził do drzwi wyglądał tak, jakby szedł na ścięcie. Wziął głęboki wdech, otworzył drzwi i natychmiastowo się cofnął. Moim oczom ukazała się starsza kobieta z siwymi włosami. Na nosie miała grube, czarne okulary, a na głowie nosiła różowy kapelusz. Jej figura była… okrągła. Od razu widać, że zrzęda.

 - Daiki!- podniosła głos i wymierzyła w biednego chłopaka parasolką, którą trzymała w lewym ręku.- Może byś pomógł mi z bagażami?

Aomine niechętnie się ruszył, wziął od niej walizkę i pospiesznie się oddalił.

 - Keiko, moje złotko!- ciotka podeszła do mamy Daikiego, która udawała zadowoloną z powodu jej ,,nagłej i niezapowiadanej” wizyty.

 - Ciociu, może ciocia rozgości się w salonie?- wysiliła się na uprzejmość.

 Kiedy już staruszka usiadła na wygodnej kanapie, zauważyła mnie.

 - A ty to kto, dziecko drogie?- spytała, patrząc na mnie podejrzliwie.

 - A-Akina Hyuga- powiedziałam nieśmiało.- Koleżanka Daikiego.

 - Ha!- krzyknęła triumfalnie, jakby odkryła jakąś starą tajemnicę.

 Stałam naprzeciwko niej i kompletnie nie wiedziałam, co mam zrobić. Co znaczyło to jej głośne ,,Ha!”? Może powinnam wrócić już do domu…? Niebieskowłosy zszedł akurat do salonu, a gdy mnie zobaczył, podszedł do mnie i posadził mnie na kanapie. Sam usiadł obok.

 - Kochana, myślę, że powinnaś się trzymać z dala od napalonych chłopców- zaczęła. W tym samym czasie do pomieszczenia weszła moja ciocia, niosąc dla gościa szklankę filiżanki.- Mam nadzieję, że nie uprawialiście jeszcze seksu?- o co ona w ogóle pyta?! Oczywiście, że nie, a nawet jeśli mielibyśmy to już za sobą, to i tak by były nasze prywatne sprawy! Poza tym nigdy nie dałbym mu się do mnie dobrać. Nie takiemu zboczuchowi.- Widzę, że jeszcze nie. W takim razie liczę na to, że tego przed ślubem nie zrobicie. Młoda damo, masz piękną figurę, krągłości masz idealne, ale nie pozwól, by Daiki cię tknął. Jestem pewna, że jest d tego chętny, więc się strzeż. Twoje piersi są całkiem spore. Chroń swoją intymność!

 Czułam, że się czerwienię. Spojrzałam na Aomine. Też był czerwony, ale raczej ze złości.

 - Ciociu!- krzyknęła nagle jego mama.- Niechże ciocia nie mówi takich rzeczy, a szczególnie przy koleżance Daikiego!

 - Akurat, koleżance.- mruknęła i upiła łyk swojej herbaty.- Raczej dziewczynie do towarzystwa.

 Pani Aomine dała nam dyskretny znak, byśmy poszli na górę, więc skorzystaliśmy z tej okazji i chwilę później byliśmy już w pokoju Daikiego. Wyglądał jak sypialnia zwyczajnego nastolatka. Łóżko, szafa, biurko, na którym stał laptop, fotel biurowy, ubrania na łóżku i częściowo też na podłodze… Bajzel, ale i tak wolę przebywać w takim pomieszczeniu niż z tą zrzędą na dole.

Aomine zgarnął ubrania do szafy i gestem wskazał mi wolne już łóżko. Usiadłam na nim, a on po chwili znalazł się koło mnie.

 - Sorry za nią- podrapał się w tył głowy.- Ona zawsze taka jest. Ja to się w miarę przyzwyczaiłem, ale ty… Musiało ci byś głupio, nie?

 - I to jak- potwierdziłam. Jeszcze nikt mnie tak nigdy nie zawstydził. Nikt!

 Gadaliśmy jeszcze przez godzinę, nadal siedząc na łóżku, a potem zaczęła się krótka bitwa na poduszki, którą niestety przegrałam. Plecami dotykałam ściany ( nie ma to jak wygodne oparcie… Serio, jeszcze trochę i się przyzwyczaję), a on zaczął się przybliżać. Był coraz bliżej i bliżej. Rozchylił lekko swoje usta. Jezu! On chce mnie pocałować?! POCAŁOWAĆ?! Co robić? Pozwolić mu? Uciekać? Nie, i tak nie dałabym rady. Poza tym nawet tego nie chcę. Zamknęłam oczy i pozwoliłam na to, by złapał mnie za dłoń. Nasze usta już się prawie stykały. Jeszcze tylko pięć centymetrów… trzy centymetry… centymetr…

 Drzwi do jego pokoju nagle się otworzyły, więc usiadł pospiesznie koło mnie i udawał, że się nic nie stało. W progu stanęła ciotka, a za nią weszła zrezygnowana matka Daikiego.

 - Co wy tu wyrabiacie?- zrzęda od razu obrzuciła nas oskarżycielskim spojrzeniem.

 - Tylko rozmawiamy- powiedział chłopak i wzruszył ramionami.

 - Już ja wiem, na czym ta wasza rozmowa się skończy. Jeżeli usłyszę z tego pokoju chociaż najcichszy jęk, dam wam niezłą lekcję!

 - Ciociu, proszę, daj im spokój.- pani Aomine wyprowadziła ją i zamknęła drzwi.

 Siedzieliśmy jeszcze w ciszy przez kilka minut. Ta jędza zepsuła taką ważną chwilę!

 - Wiesz…- zaczęłam.- Muszę już wracać.

 Odprowadził mnie do holu. Założyłam buty i pożegnałam się z jego mamą.

 - Bardzo dziękuję, to było naprawdę miłe popołudnie- uśmiechnęłam się.- Gdyby tylko ona się tak nie czepiała i nie oskarżała nas o uprawianie seksu, byłoby idealnie.

 - Wiem i dobrze cię rozumiem.- westchnęła.- Przechodziłam dokładnie przez to samo. I tak długo wytrzymałaś. Odwiedź nad jak wyjedzie.

 - Z przyjemnością.

 Skierowałam się w stronę domu. Gdy przypomniałam sobie usta Aomine tuż przy swoich wargach, serce zaczęło mi szybciej bić i poczułam, że się rumienię. Tak blisko! Prawie mnie pocałował! Czy to znaczy, że on coś do mnie czuje? A może chciał mnie tylko…? Nie, nie zrobiłby tego. Wprawdzie jest zboczeńcem, ale nawet on ma granice. Nie skrzywdziłby mnie. Skąd to wiem? Nie mam pojęcia. Po prostu to czuję.

 Ale najdziwniejsze jest to uczucie w klatce piersiowej, które pojawia się wtedy, gdy tylko o nim pomyślę.  

___________________________________________________________________________________






 

 

 

piątek, 25 września 2015

Rozdział 9

Była lekka przerwa między 8 a 9 rozdziałem, ale mam nadzieję, że się opłaciło ;) W ogóle to dziękuję WSZYSTKIM, którzy tego bloga czytają :D Szczególnie tym, którzy najczęściej komentują! Dla nich dedykuję te rozdział. To dla mnie wielkie wsparcie i cieszę sie, że to opowiadanie się Wam podoba :D :D :**** DZIĘKUJĘ :)
___________________________________________________________________________________
 
~Aomine~

  Wyszedłem z szatni. Nadal miałem przed oczami sytuację sprzed kilkunastu minut. Czemu to zrobiłem? Przy żadnej innej dziewczynie bym się tak nie zachował. Na żadną nigdy tak nie zareagowałem. Nawet na te z miseczką F. Ale ze mnie kretyn! Tak, sam się do tego przyznałem. Możecie zapisać ten dzień… Albo lepiej nie. Niech to nigdy nie wyjdzie na jaw.

 Nie zwracałem uwagi na krzyki Kise i narzekania Midorimy. Już zamierzałem wyjść poza teren szkoły, ale zobaczyłem ją przy bramie. Gadała z Sayaką. Śmiała się, założyła kosmyk włosów za ucho. Podejść czy nie? Spróbować z nią pogadać czy udać, że się nic nie stało? Zaryzykowałem i zacząłem iść w jej stronę. Gdy tylko mnie zobaczyła, wzięła zdziwioną przyjaciółkę pod rękę i pociągnęła ją w stronę centrum miasta. Oż ty, serio jest obrażona. A może się mnie boi? Albo uważa za jakiegoś gościa chorego na głowę?

 Ech, co ja narobiłem? Co ja mam jej właściwie powiedzieć? No przecież nie podejdę i nie powiem: ,,Hej, to przy łazience to były emocje. Zapomnijmy o tym”.

 - Co jej zrobiłeś?- koło mnie jak spod ziemi wyrósł Kuroko.

 - Oi, Tetsu, mógłbyś następnym razem człowieka uprzedzić- myślałem, że padnę trupem u jego stóp. Jeszcze ktoś przez niego kiedyś umrze na zawał!

 - Przepraszam, ale stałem tu od początku.

 No tak. Stoi obok ciebie od dobrych kilku minut, a ty i tak go nie zauważasz. Człowiek-duch.

 - To co jej zrobiłeś?- dopytywał dalej. Cały Kuroko. Nawet jeśli mu teraz nie powiem, to prędzej czy później się dowie.

 Westchnąłem. Zaczęliśmy iść wolnym krokiem w stronę jego domu. W międzyczasie opowiedziałem mu o całej sytuacji. Jego twarz jak zwykle nie wyrażała niczego. Nie wiem, czy przejął się tym, co usłyszał, ale trochę mi było głupio o tym mówić.

 - Musisz jej to wszystko wyjaśnić- odezwał się nagle. Prawie zapomniałem o jego istnieniu.

 - Niby jak? Nie chce ze mną gadać, na dodatek ucieka.

 - Nie dziwię jej się. Taki zboczeniec jak ty przyciąga ją do ściany i dziwnie się zachowuje. Pewnie pomyślała, że chciałeś ją zaciągnąć do łóżka i wcale bym się nie zdziwił, gdyby tak było.

 - Tetsu- syknąłem ostrzegawczo. Jak zawsze bezlitosny.- Jeszcze raz coś takiego powiesz, a przysięgam, że ci coś zrobię. Przejdę do rękoczynów!

  - Zaprzeczasz? Czyli nie chciałeś jej wykorzystać seksualnie? W takim razie tym bardziej powinieneś z nią porozmawiać. W najgorszym wypadku da ci porządnego kosza.

 Już chciałem mu odpowiedzieć, a nawet mocno go szturchnąć, ale zniknął. Rozejrzałem się, lecz nigdzie go nie dostrzegłem. Cholerny drań. Ta jego umiejętność znikania jest czasem mega wkurzająca.

 Westchnąłem. Skierowałem się w stronę domu. Po kilkunastu minutach byłem już w swoim pokoju. Mama wracała dopiero za trzy godziny, więc cały dom miałem dla siebie. W końcu praca pielęgniarki do czegoś zobowiązuje. Czasem musi brać nadgodziny i zostaje w pracy do późna. Za to gdy jestem chory, to męczy mnie różnymi świństwami. Wprawdzie choruję bardzo rzadko, bo w końcu moja zajebistość mi na to nie pozwala, ale jak już się coś takiego zdarzy, to zabrania mi wychodzić z łóżka. Nie żebym miał coś przeciwko. W końcu zostawanie w domu, pornosy, jedzenie, spanie do południa i obijanie się to nie jest taka zła wizja. Bardziej przerażają mnie ćwiczenia, które później da mi Akashi, by, jak on to zawsze ujmuje, rozgrzać moje mięśnie i przywrócić formę sprzed choroby. Po takim treningu czuję się tak, jakby miał ducha wyzionąć.

 Wyciągnąłem telefon, wcześniej rozwalając się na łóżku. Otworzyłem listę kontaktów i najechałem palcem na ,,Buraczaną księżniczkę” ( czyt. Akinę). Zadzwonić? Napisać? Olać to? Zadzwoniłem. A co mi tam. Najwyżej wbiję do jej mieszkania i nie wyjdę stamtąd, dopóki mnie nie wysłucha. W końcu nie będzie mnie do końca życia ignorować! Ja, zajebisty Aomine Daiki, miałbym zostać poniżony przez dziewczynę?! Ha, niedoczekanie!

 Nie odebrała. Wredna wredota. Chce mnie jeszcze bardziej wkurzyć? A niech próbuje, ale wątpię, by jej to wyszło na zdrowie. I znów odrzuciła moje połączenie! Jak w ogóle śmiała mnie tak potraktować! Takie zachowanie jest niewybaczalne!

 Zdecydowałem, że pogadam z nią następnego dnia. Byłem już zbyt zmęczony, a przecież muszę odpocząć. Znając Akashiego da nam jutro cięższy trening, ze względu na dzisiejsze wolne popołudnie. Psychol jeden, będzie męczył ludzi. Najpierw daje nam wolne, by później nas zamęczyć na śmierć. Pewnie chce, byśmy zginęli w męczarniach i z porozrywanymi mięśniami. On ma spore szanse na to, by zostać sadystą, mordercą, gwałcicielem, psychopatą i medium w jednym. Nic się przed nim nie ukryje. Przecież… Cholera! A jeśli on dowie się o tym zajściu z Akiną?! Przecież on może wyciągnąć wszystko od każdego członka Pokolenia Cudów! Wszystko! A Tetsu wie… Boże, oby tylko ten wredny karzeł się nie wygadał… Boże, spraw, by psychol się nie domyślił. Jeśli w jakiś magiczny sposób się dowie, mogę się pożegnać ze spokojem na co najmniej miesiąc, a najgorsze będzie to, że zabierze mi moje pornosy i ich nie odzyskam! O, to już by było dla mnie za wiele. Zniosę nawet potrojone treningi, ale co zrobię bez widoku tych pięknych cycków z miseczką F?! Umrę. Jak się będę dokształcał o kobiecym ciele i krągłościach bez tych pięknych modeleczek? Znaczy mogę iść na żywioł, ale to i tak nie zawsze się uda. Poza tym… Ostatnio kręci mnie tylko jedna, wyjątkowo wkurzająca dziewczyna. Nie żebym nie miał ochoty na inne cycate laski z naszej szkoły, ale żadna tak na mnie nie działa jak Akina. I to nie jest takie uczucie, że ją przelecę i będzie dobrze. Ja po prostu lubię jak jest obok i się ze mną przekomarza.

 Zwariowałem. Czas się zwolnić ze szkoły i iść do psychiatryka. W życiu bym nie podejrzewał, że będę się tam musiał znaleźć szybciej niż Akashi. Ach, życie… Niesprawiedliwe.

 

 Następnego dnia wstałem pół godziny wcześniej niż zwykle ( możecie już bić brawo i się przede mną kłaniać, nie mam nic przeciwko), czym bardzo zaskoczyłem matkę. Nawet sprawdziła, czy nie mam gorączki. Chociaż zawsze wtedy, gdy mam podwyższoną temperaturę, leżę prawie jak zabity i nie mam na nic ochoty.

 Zrobiła mi śniadanie i postawiła przede mną talerz z kilkoma kanapkami.

 - Czy ja o czymś nie wiem?- spytała podejrzliwie i usiadła koło mnie.

 - Hę?- nie zrozumiałem.

 - Z własnej woli wstałeś wcześniej niż zwykle- zaczęła.- Nawet przy tym nie marudziłeś. Coś się stało? Masz jakiś problem?

 - Nie… Mam tylo cos do zalatwinia- odpowiedziałem z pełną buzią.

 - Daiki, ile razy mam cię prosić, byś nie gadał z jedzeniem w buzi?!- podniosła głos.

Połknąłem wszystko i kontynuowałem:

 - Powiedziałem, że mam coś do załatwienia. Muszę z kimś pogadać.

 - Dziewczyna?- mrugnęła do mnie porozumiewawczo.

 - Nom…

 - Czyżbyś sobie wreszcie kogoś znalazł?- wyglądała na nieco podnieconą.- Musisz mi ją koniecznie przedstawić! Dziś kończę pracę wcześniej, więc ją przyprowadź po szkole do domu. Zrobię pyszny obiad!

 Czyli już sobie wszystko zaplanowała. Ma być Akina, ma być obiad, ma być milion pytań… Jak ona sobie coś zaplanuje, to nic nie zmusi ją do tego, by zmieniła plany.

 Wyszedłem z domu. Przed wyjściem usłyszałem jeszcze kilkanaście jej rad dotyczących tego, jak zaprosić Akinę do domu. Jezu, po prostu podejść, logicznie zacząć rozmowę i na końcu jej oznajmić, że jest dziś gościem w moim domu, bo moja rodzicielka tak sobie zażyczyła. Proste, nie? Więc po co dodawać jakieś uprzejmości typu: pięknie wyglądasz, chcesz zjeść z nami obiad?, do twarzy ci w tej bluzce… Tylko bym niepotrzebnie zmarnował czas.

 Stanąłem za drzewem i zerknąłem na wyświetlacz telefonu. Za kilka minut powinna tędy przechodzić Akina. Nie pomyliłem się. Szła w towarzystwie Sayaki. Czas rozpocząć misję!

 

 ~Akina~

  Wyszłyśmy z domu i zaczęłyśmy gadać o nauczycielu od japońskiego. Ostry, ale dobrze tłumaczy. Wprawdzie ma już swoje lata, ale jak mu nie podpadniesz, to jest przeważnie miły. Właśnie chciałam powiedzieć Sayace o ostatnim treningu Pokolenia Cudów, aż nagle usłyszałam znajomy głos:

 - Nadal mnie będziesz ignorować?

 Odwróciłam się błyskawicznie. Aomine. Czego ten kretyn znowu chce? Zapoznać mnie z kolejną ścianą? Zgwałcić?

 - Czego chcesz?- warknęłam.

 - Pogadać.- odpowiedział całkiem spokojnie, ale w jego głosie można było wyczuć lekkie poirytowanie.

 - Jestem zajęta rozmową z…

 - Spoko, pójdę przodem- odezwała się nagle Sayaka. ZDRAJCA! Zdradziła mnie! Zostawiła na pastwę tego zboczeńca! Jeśli przeżyję to spotkanie, to ją zabiję!

 Zaczęła iść w stronę szkoły, a wcześniej posłała mi pojrzenie, które mówiło samo za siebie: ,,Albo wszystko z nim wyjaśnisz, albo nie masz dziś gdzie spać.” Ostatnio wszyscy się na mnie uwzięli. Może jednak powinnam zacząć nosić ze sobą szczęśliwe przedmioty, które daje mi Midorima? Nie, aż tak zdesperowana jeszcze nie jestem.

 - O czym chcesz pogadać?- spytałam i skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej.

 - O Świętym Mikołaju, a o czym innym mógłbym z tobą gadać?- burknął.

 - To mów, chętnie posłucham.

  Wolnym krokiem zaczęliśmy iść w stronę szkoły. Przez chwilę panowała między nami cisza, której nie chciałam przerywać. W końcu odezwał się Aomine:

 - To wtedy…- zaciął się czy jak?- Sam nie wiem, dlaczego to wtedy zrobiłem. Jakoś tak samo wyszło… Nie wiem… Chwila słabości? Bardzo cię przestraszyłem?

 Prychnęłam.

 - Wcale mnie nie przestraszyłeś- skłamałam. Tak naprawdę to się bałam, ale nie chcę, by mnie uznał za słabeusza. Nie chcę wyjść przy nim na bezbronną nastolatkę, która się nie umie obronić. Właściwie czemu wtedy nic nie zrobiłam? Nie mogłam się ruszyć, nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Przy innym chłopaku, na przykład Haizakim, wierzgałabym nogami we wszystkie możliwe strony i wrzeszczałabym najgłośniej jak się dało.

 Serce mi wtedy mocno waliło, oddech miałam przyspieszony. Nigdy nie czułam czegoś takiego. Z jednej strony czułam się niepewnie, ale z drugiej… Taka bliskość mi pasowała. Nawet jej chciałam.

 - Kłamiesz- powiedział nagle.- Gdybyś się nie bała, to byś nie uciekła.

 - To były tylko chwilowe i niezrozumiałe dla mnie emocje!

 - Mogę powiedzieć dokładnie to samo. Skoro żadne z nas nie umie wytłumaczyć swojego zachowania, to może o tym zapomnimy?

 Nie odpowiedziałam mu od razu. Nie miałam lepszego pomysłu, ale co będzie, jeśli się takie coś powtórzy?

 - Dobra, ale spróbuj jeszcze raz zrobić coś takiego, a ci nogi z dupy powyrywam!- zagroziłam, na co się zaśmiał.

 - Tak, tak, już to widzę. Tak przy okazji, to moja mama zaprosiła cię dziś na obiad po szkole, więc idziesz do mnie.

 Nieco zesztywniałam.

 - Dziś?- powtórzyłam niepewnie.

 - Tak. Matka bardzo chce cię poznać.

 - Coś ty jej o mnie naopowiadał?

 - A nic ciekawego… Powiedziałem, że masz problem z nadwagą, że masz dysleksje, seplenisz, ciągle się rządzisz, masz zadatki na psychopatkę…

 Zatrzymałam się i miałam wrażenie, że pobladłam.

 - Kpisz sobie ze mnie- stwierdziłam po chwili.

 - Ale prawie się nabrałaś- wytknął na mnie palcem.- Żebyś widziała swoją minę!

 - Prawie to duża różnica- burknęłam i się lekko zarumieniłam. Odwróciłam głowę, a chwilę później doszliśmy do szkoły.

___________________________________________________________________________________