piątek, 14 października 2016

Potwór.

Hej :3
Nie wiem czemu, ale ostatnio wzięło mnie coś na miniaturki, szczególnie z Aomine w roli głównej ;P
Tak więc napisałam dziś kolejne krótkie coś ^^
Wiem, że liczyliście na coś innego, ale jakoś nie mogę się zabrać za te pozostałe opka :/ Jedyne, co mogę tu wstawić, to 1 rozdział ,,Głośnej miłości" xD I mam nadzieję, że wkrótce uda mi się skończyć MidoTakę... Cóż, trzymajcie kciuki! :D

A teraz zapraszam na ,,Potwora" ;P

________________________________________________________________________________



    Potwór.
 Nienawidzę tego słowa. Kiedyś było mi obojętne i kojarzyło się głównie z filmami, ale odkąd mnie zaczęto tak nazywać, nie toleruję go. Wprawdzie już się do niego przyzwyczaiłem, ale to i tak boli, kiedy ktoś skieruje do mnie to słowo.
 Niby jeden, krótki wyraz, a zadaje tyle bólu. Nigdy nie chciałem być potworem. Pragnąłem po prostu stawać się lepszy, by mierzyć się z coraz silniejszymi przeciwnikami. Zamiast tego ja jestem tym najsilniejszym, a innych pokonuję bez problemu. Koszykówka stała się dla mnie obojętna, jednak z jakiegoś powodu nie potrafię jej rzucić. Zastanawiałem się, czy nie dać sobie z tym spokoju, ale nie potrafiłem. Rzucenie czegoś, co się kochało tyle lat, wcale nie jest proste.
 Tylko czy ja nadal kocham kosza?
 Nie wyobrażam sobie życia bez niej, lecz wszystkie mecze mnie najzwyczajniej w świecie nudzą. Nie potrafię już znaleźć w grze przyjemności. Czuję się tak, jakbym był na treningu, tylko zamiast słupków na boisku rozstawieni są gracze z innych drużyn. To bez sensu. Męczę się z czymś, co nie sprawia mi już przyjemności. Gram, bo muszę grać. Kiedyś byłem na każdym treningu, a nawet zostawałem po godzinach, byleby tylko grać w kosza. Teraz tego żałuję. Może gdybym w gimnazjum spędzał mniej czasu na trenowaniu, to teraz byłoby inaczej? Może nadal kochałbym koszykówkę i grałbym w nią z przyjemnością?
 Za dużo tych ,,może”. Chciałbym, by było tak, jak kiedyś, ale wiem, że to nie jest możliwe. A przynajmniej nie w Japonii. Nie mówię, że chcę przegrać. Po prostu pragnę znów grać z pasją. Potrzebuję kogoś, kto będzie mi równy, z kim będę mógł zagrać na poważnie. Tylko gdzie szukać takiej osoby? Z Kise już wygrałem, z Tetsu i Kagamim też, nawet dwa razy, z Midorimą bym na stówę wygrał, pokonałem Murasakibarę… Został tylko Akashi. Mecz z nim mógłby być interesujący. Może to właśnie on jest osobą, która by mnie zabawiła?
 Kolejny kosz i kolejne punkty dla naszej drużyny. Wylądowałem na podłodze i spojrzałem z wyższością na chłopaka, który starał się mnie powstrzymać.
 - Dlaczego jesteś taki słaby? – Spytałem. – Ty i twoja drużyna to nic niewarte słabeusze. – Odwróciłem się i zacząłem iść w stronę środka boiska.
 Ranię innych, wiem. Ale ja tylko mówię prawdę, którą ktoś kiedyś i tak musiałby wypowiedzieć. Czemu każda drużyna, z którą się mierzę, to słabeusze?! Dlaczego tak trudno znaleźć wyzwanie?!
 Dostałem piłkę i mocno odbiłem ją od podłogi, chcąc chociaż w małym stopniu załagodzić swoją złość. Wszyscy spojrzeli na mnie z niezrozumieniem i ze strachem, a ja aż się w środku gotowałem. Nawet własna drużyna się mnie boi… Nawet oni uważają mnie za potwora.
 Uśmiechnąłem się pod nosem i zacisnąłem pięści. Słyszałem krzyki publiczności, ich brawa i gwizdanie. Dla nich to rozrywka. Nie zastanawiają się nad uczuciami graczy. Po prostu cieszą się, gdy drużyna, której kibicują, wygra. Chcecie potwora? Dobrze, pokażę wam, na co stać takie monstrum!
 Kolejny gwizdek sędziego oznaczający zdobyte przeze punkty. Piłka, którą wcześniej odbiłem od podłogi, wpadła do kosza. Nawet kiedy rzucam byle jak i od niechcenia, wygrywam. Poczułem na sobie wzrok przeciwników. Czułem ich strach, niepewność i bezradność. Gdy tylko dostałem piłkę do rąk, natychmiast ruszyłem pod przeciwny kosz, nie zatrzymując się nawet na chwilę. Nie musiałem oglądać się za siebie, by wiedzieć, że przeciwnicy nie ruszają się z miejsc, pogodzeni z przegraną. Słabe, nic niewarte kołki, uważające się za koszykarzy.
 Koniec meczu i nasza, a właściwie moja, kolejna wygrana. Nawet gdybym wyszedł na boisko sam, pokonałbym ich. I tak by się poddali. Jak większość. Nawet Kagami się poddał, gdy przegrywał ze mną w meczu na Winter Cup. Tetsu się załamał, gdy zatrzymałem jego podania, a reszta Seirin miała łzy w oczach, gdy schodziła z boiska. Murasakibara był dla mnie wyzwaniem, ale nawet jego pokonałem. Gdy upadł na podłogę, jego drużyna stała zszokowana i tylko patrzyła jak zdobywam zwycięski kosz. Gdzie tu jest przyjemność w takiej grze?
 Kiedy wychodziłem z hali sportowej, zobaczyłem smutne spojrzenie Tetsu i ludzi, którzy wskazywali moją osobę. Słyszałem ciche pomruki, ale jedno słowo byłem w stanie wyłapać.
 Potwór.
 Tak, ja, Aomine Daiki, jestem potworem. I już się z tym pogodziłem.

_________________________________________________________________________________

   


wtorek, 11 października 2016

Przymusowe czekanie

Ohayo :3

Dziś mam dla was małą miniaturkę ^^ Na ten pomysł wpadłam w szkole ;P
Właściwie to nie było pisane na żaden paring, ale możecie z tego zrobić AoKise :D
Może niedługo jeszcze coś się pojawi, ale nie obiecuję xD

Już mam 30000 wyświetleń bloga, za co serdecznie wam dziękuję!!! ^^ <3

Miłego dnia! :3 ;*

_________________________________________________________________________________



   Gapiłem się w ścianę od dobrych kilkunastu minut. Stukałem palcem w kolano i ze zniecierpliwienia zagryzałem wargi. Moja irytacja wzrastała z każdą sekundą, a ja czułem, że jeśli niedługo stąd nie wyjdę, to całe pomieszczenie wyleci w powietrze. Zaczynało mi się robić gorąco, pot pojawiał się na moich udach i czole, a temperatura panując w mieszkaniu wcale mi nie pomagała.
 Westchnąłem cicho, mając ochotę wyrwać sobie włosy z głowy. Kise miał tylko na chwilę pójść do sklepu, a minęło już prawie pół godziny! Ile można robić zakupy?!
 Z nudów zacząłem wspominać swój ostatni mecz z Seirin. Przyznaję przed samym sobą, że popełniłem błąd – nie doceniłem ich. Wprawdzie w jeden na jednego Kagami nie miałby ze mną najmniejszych szans, ale na Winter Cup nie grałem tak, jak powinienem. Oni grali drużynowo, a ja sam. Dopiero tak żenująca przegrana uświadomiła mi, że przez ten czas się myliłem – nie nienawidziłem kosza, tylko cały czas go kochałem. To uczucie było przyćmione bezradnością i pychą, a także nazywaniem siebie potworem.
 Potwór.
 Wszędzie słyszałem to słowo, nawet na lekcjach W-Fu w szkole. A o meczach ligi to już nie wspomnę – tam to określenie padało co najmniej kilka razy w ciągu czterech kwart. Miałem dość. Każdy by się po pewnym czasie poddał i stwierdził, że jest najlepszy, nie do pokonania…
 A jednak się pomyliłem. Nie pokonała mnie jedna osoba, ale cała drużyna. Myślałem, że Kagami będzie chciał się ze mną zmierzyć indywidualnie, a tymczasem on współpracował ze swoimi kolegami. Zrobił coś, co ja robiłem do drugiej gimnazjum. Później zacząłem być indywidualnym graczem, ale to i tak mnie nie zatrzymywało. Stawałem się coraz silniejszy, a przytłaczające uczucie pustki i bezradności wzrastało.
 Zacisnąłem pięść, przypominając sobie ostatnią sekundę meczu, kiedy Kagami złapał piłkę i wpakował ją do kosza. Że też wtedy tego nie złapałem! A mogłem! Ta czterobrwiowa małpa miała po prostu farta. Stanęła we właściwym miejscu i tyle.
 Nie powiem, że nie czułem się potem dziwnie. To było uczucie, którego nawet nie umiem opisać. Z jednej strony smutek i bezradność, ale z drugiej pewnego rodzaju ulga i motywacja. Teraz wiem, że muszę grać drużynowo, by pokonywać inne drużyny. I właśnie ta gra drużynowa da mi szczęście, które już jakiś czas temu zgubiłem.
 Uśmiechnąłem się do siebie lekko i rozluźniłem pięść. Tetsu, powinienem ci podziękować. Ty cholerny spryciarzu, osiągnąłeś swój cel. Nie dość, że wygrałeś ze mną, to i z resztą Pokolenia Cudów. Nawet Akashi nie dał ci rady. Kluczem waszego zwycięstwa nie była siła, ale współpraca, gra drużynowa oraz spryt.
 Ksk, zazdroszczę wam. Macie coś, czego mojej drużynie brakuje. Jednak jeśli zacznę z nimi grać, wszystko się może zmienić. Na następnych zawodach Touou pokaże swoją prawdziwą siłę! I siłę swojego asa! Wygramy.
 Już się nie mogę doczekać kolejnego pojedynku, Tetsu.
 Siedziałem tak ponad półgodziny, a ta ciota jeszcze nie zdążyła wrócić. Przysięgam, że go zabiję, jak tylko będę mógł wstać. Gdy tylko opuszczę to pomieszczenie, Kise poczuje mój gniew.
 Usłyszałem dźwięk przekręcanego klucza w drzwiach.
 - Jestem! – Krzyknął Ryouta.
 - Kurwa, ty się tak nie ciesz, tylko daj mi wreszcie ten papier toaletowy! – Walnąłem pięścią w drzwi łazienki.
 Nigdy więcej nie pójdę do kibla, nie upewniając się wcześniej, czy nie ma tam papieru. Nigdy.

 _________________________________________________________________________________


                      




piątek, 7 października 2016

Gomene ;_;

Hej...
Wiem, że długo tu już nic nie wstawiałam, ale ostatnio mam naprawdę mało czasu na pisanie :/ Też nad tym ubolewam :C
,,Kryminalistka" stoi...
,,Zemsta" stoi...
,,Gra" jedynie rozpoczęta..
,,Wariatkowo" nic..
MidoTaka jest  w trakcie pisania ;) Jedna z dwóch rzeczy, które chwilowo nie stoją w miejscu ;P
Tą drugą rzeczą jest to nowe opko, o którym kiedyś mówiłam - ,,Głośna miłość". Nie chciałam tego wstawiać, na razie są gotowe 3 rozdziały, ale jeśli chcecie chociaż to przeczytać, to powiedzcie, mogę wstawić ;)
Postaram się niedługo skończyć MidoTakę - może nawet w ten weekend, ale niczego nie obiecuję...
I ruszyć dalej ,,Grę" - przydałoby się to w końcu wstawić ;P
Nie wiem, kiedy wstawię ,,Wygraną" bądź ,,Kryminalistkę" :/ Sądząc po czasie, w jakim cokolwiek teraz piszę, to trochę długo mi się z tym zejdzie...

Naprawdę przepraszam ;_; Zwyczajnie się ze wszystkim nie wyrabiam. Jednak nie zamierzam odchodzić, spokojnie ;) Będę was jeszcze długo męczyć z tymi opowiadaniami ;P

A teraz życzę miłego weekendu!!! <3 ;*



A tutaj macie trochę śmieszniejszych obrazków w ramach przeprosin ^^" ;P