czwartek, 30 czerwca 2016

Niespodzianka yaoi!!!

Heeej!

Jak sam tytuł wskazuje, napisałam niespodziankę, której się (raczej) nie spodziewaliście :D  Aktualnie piszę też rozdział 44, ale nie wiem, kiedy się dokładnie pojawi ;) Oczywiście ,,Kryminalistka" i ,,Wygrana" też są w kontynuacji :D

Pewnie jesteście ciekawi, co to za niespodzianka? Otóż chciałbym powiedzieć, że AoKisy, ale dla odmiany Kise x Aomine!! *Ao mnie za to zabije ;_;* Tak, w ten pamiętny dzień, szanowny Kisiałek zdominował w tym opku mego zacnego, aczkolwiek pewnie teraz wkurzonego, męża... ;P  No cóż, jeśli Ao mnie nie zabije bądź mi nie zabierze laptopa, to za pewien czas nieokreślony na pewno coś dodam! :D

A jeszcze chciałam zaprosić na pierwszy rozdział, który pojawił się niedawno na drugim blogu ;) Tu macie link --->    Rozdział 1

Miłego czytania! :D
 _________________________________________________________________________________



                                                                  ,,OSOBOWOŚCI"


  Szedłem do domu Kise. Mówił, że ma jakiś problem, który tylko ja mogę rozwiązać. Jak zwykle pewnie przesadza, ale wolałem tam pójść, nim później przez miesiąc wysłuchiwać jego pretensji. Czego ta ciota może znów chcieć? Pomocy w dobraniu ładnego zapachu perfum? Rozczesania kołtuna we włosach? Zabicia pająka znajdującego się na ścianie? One-on-one? Jeśli będzie to któraś z takich błahostek, to go chyba zabiję i więcej mu nie pomogę.
 Zawsze myślałem, że to dziewczyny mają humorki, przez co często są wkurzające. Jednak jak poznałem Kise cały mój światopogląd diabli wzięli. Okazało się, że ta pedalsko blond ciota jest gorsza od wielu dziewczyn podczas okresu. Jak to możliwe? Też nie mam pojęcia. Zaskakujące jest również to, że jakimś cudem została moim chłopakiem. Czasem sam nie mogę w to uwierzyć, ale jak na razie wytrzymałem z nim cztery miesiące. Wiecie, co jest najlepsze? Jak ma chęć na seks, to jest naprawdę świetny w łóżku. Oczywiście ja jestem lepszy, nie przesadzajmy z tym chwaleniem go. Kise to urodzony uke. I niech tak pozostanie.
 Zapukałem do drzwi, które po chwili otworzył mi Ryouta. Zastanowiło mnie to, że jest jakiś dziwny. Wyglądał tak, jakby się miał zaraz rozpłakać. To niecodzienny widok, bo najczęściej ma na twarzy uśmiech, którego trudno w jakikolwiek sposób się pozbyć. No chyba że w grę wchodzą ubrania bądź jakaś krosta na jego czole – wtedy pogrąża się w głębokiej depresji, z której trudno go wyciągnąć.
 - Aominecchi! – Rzucił mi się na szyję, a ja musiałem ręką oprzeć się o drzwi, by nie wylądować na podłodze.
 - Jeśli mam ci pomóc wybrać jakąś cholerną bluzkę, to powiem na wstępie, że nie ma mowy. – Odkleiłem go od siebie.
 - A czy mi zawsze musi chodzić o bluzkę? – Usłyszałem obok siebie. Zaraz, skoro Kise siedział tuż przed moją twarzą, to kto się odezwał?
 Spojrzałem lekko w bok i mnie zamurowało. Obok wejścia do kuchni stał drugi Kise. Ten był jednak inny – wyraz twarzy miał taki, jakby był wszystkim znudzony. Ubrany był tak samo jak Ryouta Jeden, ale jego zachowanie kompletnie się różniło.
 - O co chodzi? – Wymamrotałem, gapiąc się to na jednego, to na drugiego.
 - Sam chciałbym wiedzieć. – Burknął Ryouta Dwa.
 - Wróciłem ze szkoły do domu i zobaczyłem jego. – Kise Jeden wskazał swojego klona. – Znaczy… siebie zobaczyłem. A właściwie to jego jako siebie.
 - Przestań dodatkowo mieszać! – Warknąłem, odklejając go od siebie. – Chciałeś, bym tu przyszedł, by pomóc wam to wyjaśnić? – Przytaknęli. – Rany… - jęknąłem. – Jak mam to niby zrobić? Co ja jestem, wszechwiedząca encyklopedia paranienormalnych przypadków?
 Zacząłem chodzić po przedpokoju i przeczesywać dłonią włosy. Na co oni liczą? Że w magiczny sposób ich połączę lub jednego się pozbędę? No sorry, ale żadnym czarodziejem nie jestem!
 I nagle mnie olśniło. Skoro jest teraz dwóch Kise, to znaczy, że będzie dwa razy więcej ruchanka! Najpierw seks z Ryoutą Jeden, potem z Ryoutą Dwa. E, może dwie blond cioty to nie takie złe rozwiązanie?
 - Pojęcia nie mam, co robić.
 Nagle obaj wstali i spojrzeli na siebie, kiwając lekko głowami. O co im chodzi? Podeszli do mnie i niebezpiecznie się zbliżyli.
 - Aominecchi, skoro na razie i tak nic na to nie poradzimy… - zaczął Kise Jeden i wsunął mi rękę pod koszulkę. No co to ma być?!
 - … to może zajmiemy się czymś przyjemnym? – Dokończył Kise Dwa, ściągając ze mnie bluzę.
 No nie wierzę! Przecież to ja miałem się zabrać za molestowanie ich! Wykorzystują przeciw mnie przewagę liczebną! I oni uważają się za facetów?! Baby i tyle!
 - Ani mi się waż! – Warknąłem, gdy Ryouta Dwa dobrał się do paska od moich spodni.
 - Najwyższa pora na jakąś zamianę, nie? – Spojrzał porozumiewawczo na Kise Jeden, a ten po chwili złapał mnie za nadgarstki.
 Jasna cholera, Kise mnie gwałcą! Koniec świata jest blisko. Ale zaraz, zaraz! Przecież nie mogę jeszcze umrzeć! W środę ma wyjść najnowszy magazyn ,,Horikity mai”! Jak ja mam bez niego pójść do grobu? Niewykonalne. Wychodzi na to, że muszę żyć. I być seme. Zawsze nim byłe i zawsze nim będę. Żadna taka ciota nie dobierze się do mojej seksownej dupy! Nie pozwalam!
 - Spróbuj tylko, a nabiję ci takiego siniaka, że żadna kosmetyczka nie da rady go zakryć nawet toną dziwnych mazideł!
 Kise Dwa przestał ściągać ze mnie spodnie i spojrzał na Kise Jeden. Na chwilę znieruchomieli, więc chciałem skorzystać z okazji i umknąć, ale gdy tylko się ruszyłem, Ryouta Pierwszy mocniej ścisnął moje nadgarstki, a Ryouta Drugi całkowicie pozbawił mnie jeansów.
 Wkurzyłem się. Bardzo się wkurzyłem. Normalnie czułem się jak wulkan tuż przed erekcją. Czy tam erupcją, nieważne. Byłem blisko wybuchu. Gdybym tylko umiał plunąć ogniem, z Kise zostałaby już warstwa popiołu. No właśnie. Ale nie umiem. Pozostała mi walka wręcz. A że jestem silny, jakoś muszę sobie poradzić. Zacząłem się szarpać, warczeć, nawet udało mi się kopnąć zaskoczonego Ryoutę Dwa. Odsunął się ode mnie, oszołomiony, a ja wykorzystałem okazję i wyszarpnąłem się z uścisku Kise Jeden. Moja wolność nie trwała jednak długo – ledwo zdążyłem się podnieść z podłogi, znów zostałem na nią powalony, a na swoim brzuchu i udach poczułem czyjś ciężar. Kise Dwa szybkim ruchem ściągnął ze mnie majtki, a Kise Jeden wpił się gwałtownie w moje usta.
 Cholera!
 Miałem zamiar zacząć się wyrywać, ale gdy poczułem, jak Ryouta Dwa bierze do buzi mojego penisa, dałem za wygraną. Niech się cieszą, dziady jedne. Raz im pozwolę na dominację. Niech znają moje dobre, łaskawe serce.
 Jęknąłem cicho, gdy poczułem, jak zbliża się moje spełnienie. Kise Jeden zaczął całować mnie po szyi i barkach, a Kise Dwa włożył we mnie dwa palce. Doszedłem, brudząc jego koszulkę. Nawet nie miałem siły się wyrywać. Boże, do czego to doszło? Żebym dał się zdominować dwóm ciotom? W dodatku nie wiadomo jak Kise się ,,podzielił”. Jeden wygląda na zawodowego płaczusia i mógłby robić za płaczkę na swoim pogrzebie, a drugi ma obojętną minę i … I jest dziwny. To są dwie osobowości Ryouty? I on niby ma w sobie na co dzień coś takiego? A ja o tym nie wiedziałem?! Serio, od tej strony go nie znałem… Co jeszcze przede mną ukrywał, dziad jeden?! Niech no ja się tylko dowiem…
 Kise Jeden zaczął lizać mnie po uchu, a w tym czasie Kise Dwa ścisnął mnie za uda i wszedł we mnie bez najmniejszego ostrzeżenia. Jęknąłem, gdy zaczął się we mnie poruszać. Za jakie grzechy wylądowałem na podłodze jako uke? Przecież to nawet łóżko nie jest! A wiadomo, że to ja powinienem dominować! Już ja im się za to odpłacę, przysięgam…
 Doszedłem, a on wyszedł ze mnie, za to na jego ustach pojawił się nikły uśmiech. Już chciałem wstać i ich ochrzanić, ale nagle zamienili się miejscami – Kise Jeden usadowił się między moimi nogami, a Kise Dwa mocniej przycisnął mnie do podłogi.
 - E-Ej! – Krzyknąłem. – Co to ma być?!
 - Chcemy się odwdzięczyć – powiedział Ryouta Dwa.
 - Odwdzięczyć? – Myślałem, że nie dosłyszałem.
 - Zawsze ty nas zaspokajałeś, więc pomyśleliśmy, że tym razem my zaspokoimy ciebie.
 - Ja się w zupełności zaspokajam będąc seme! – Warknąłem.
 - My też chcieliśmy raz poczuć, jak to jest być tym dominującym. – Kise siedzący na moim brzuchu pochylił się nade mną. – A poza tym nie jest ci źle, prawda? – Szepnął i przejechał swoim językiem po moich wargach.
 Jasna cholera, jak dobrze…
 Ale to i tak nie zmienia sytuacji, w jakiej się znajduję. Nie daruję im tego. Wkrótce któremuś się tak odwdzięczę, że nie będzie mógł siadać na dupie przez miesiąc. A najlepiej odwdzięczę się i jednemu, i drugiemu. Więcej przyjemności dla mnie, więcej kary dla nich.
 Skoro Kise mi się odwdzięcza (czy może odwdzięczają), to mam rozumieć, że czują dokładnie to samo, kiedy ja jestem seme. A nie, wróć. Ja jestem królem seksu, więc na sto procent robię to lepiej od nich. Chociaż Kise nie jest w tym taki zły…
 Ryouta Dwa wszedł we mnie bez żadnego ostrzeżenia, a Ryouta Jeden zaczął całować mnie po szyi. Podejrzewam, że będę miał tam masę malinek… Zabiję ich za to. Najpierw zgwałcę, potem zabiję. Nie obchodzi mnie, że mogę pójść za to do więzienia. Przynajmniej mi ulży i będę miał poczucie wymierzonej sprawiedliwości. Kise nigdy więcej nie dobierze się do mojego tyłka!
 Po raz kolejny doszedłem i poczułem w swoim odbycie spermę Ryouty. Spokojnie, Daiki, morderstwem zajmiesz się później. Najpierw trzeba ich związać, zgwałcić, a potem się wymyśli, w jaki sposób zginą.  
 - Podobało ci się? – Spytał Kise Jeden i zdjął koszulkę, na której były resztki mojego nasienia.
 Gdybym umiał strzelać piorunami z oczu, ta ciota już byłaby martwa. Właśnie leżałby przede mną resztki jej zwłok.
 - Zabiję… - mruknąłem, ale ostatecznie muszę stwierdzić, że było mi… przyjemnie. W życiu nie powiem tego na głos!
 - A my i tak wiemy, że ci się podobało! – Wykrzyknął Ryouta Dwa, a z jego twarzy zniknął na chwilę wyraz znudzenia. Cud prawdziwy.
 Ubrałem koszulkę i bokserki, po czym sięgnąłem po spodnie oraz buty.
 - Następnym razem nie waż się po mnie dzwonić – warknąłem.
 Dokończyłem ubieranie się i podszedłem do drzwi wyjściowych z zamiarem opuszczenia domu tego cholernego modela. Niech mnie teraz przeprasza. Oficjalnie oznajmiam, że mam focha. Musi mi to jakoś odpokutować.
 Kiedy otworzyłem drzwi, zamarłem. Przede mną stał kolejny Kise. Miał pewny siebie wyraz twarzy, a w jego oczach błyszczało czyste pożądanie. Chryste Panie, wpadłem. Mamo, ratuj! Chcę do domu!
 - Już wychodzisz? – Szepnął i polizał prowokująco swoje usta. – Aominecchi, zabawa jeszcze trwa. – Wpił się gwałtownie w moje usta i wepchnął mnie z powrotem do mieszkania, po czym zamknął drzwi na klucz. Ręce włożył pod moją koszulkę i popchnął mnie na kanapę.

  Coś czuję, że jednak prędko z tego mieszkania nie wyjdę…

________________________________________________________________________________

Krótkie, bo krótkie, ale jest! :D

  









poniedziałek, 27 czerwca 2016

INFOO!! NOWY BLOG!!

Jak sam tytuł posta wskazuje, założyłam nowego bloga :D Ale nie martwcie się, o starym nie zapomnę na pewno! ;) Prawdopodobnie i tak tu posty będę dodawać częściej, więc nie musicie się obawiać, że będę zaniedbywać to miejsce ;P
Ten drugi blog w ogóle nie dotyczy anime. Jest to fanfiction na podstawie filmów o Kapitanie Ameryce, które zresztą uwielbiam <3 Głównymi bohaterami będą m.in.: Bucky (kocham go! <3 *Ao mnie za to zabije ;P*), Steve Rogers wraz ze swoją drużyną, oraz pewna osoba, której imienia nie zdradzę :D Wredna ja xD

Jeśli ktoś jest chętny, to z chęcią zapraszam ^^ Będziecie tam mile widziani :D Ale jeśli nie jesteście zainteresowani, to spoko, zrozumiem ;)

A za ewentualne spojlery z góry przepraszam!!


A tu macie linka do nowego bloga ----->     Zapraszam ;)

Miłej nocki!! ;* 

Ps. Byłabym wdzięczna za jakieś wspomnienie znajomym o nowym blogu... ^^" 



piątek, 24 czerwca 2016

Kryminalistka (cz.4)

Witajcie! :D

Dziś zakończenie roku szkolnego!! :D :D Ostatni raz będę się widziała z moją obecną klasą i tylko tego żałuję :'( Bo naprawdę ją lubię, ciągle coś się z nią dzieje... No cóż, mam nadzieję, że nowa klasa też będzie fajna ;)
Jeśli przeżyję upał na sali, w której ma się odbyć zakończenie roku (mam dopiero na 12, więc się prawdopodobnie rozpuszczę), to za kilka dni coś powinno się tu pojawić ;P ;)

Z tej okazji rozpoczęcia wakacji, wstawiam nową część ,,Kryminalistki" :D Dzięki Bogu mam jeszcze neta, więc wstawiam póki mogę ;P

Wszystkim czytelnikom, nie tylko tym, którzy komentują, życzę: udanych, słonecznych wakacji, miłych wyjazdów, spotkań z przyjaciółmi, szaleństwa wakacyjnego, weny (jeśli piszecie oczywiście ;P) i żeby one szybko nie minęły!! :D

Gdzie w ogóle wyjeżdżacie? Morze? Góry? Za granicę? A może zostajecie w domu? :D

Miłego czytania!!! ;*



_________________________________________________________________________________


    Wszyscy siedzieliśmy w moim domu i jedliśmy ciasto przygotowane przez Akinę. Mówiąc ,,my” mam na myśli: Kagamiego, Harukę - jego narzeczoną, Kise wraz ze swoją dziewczyną, Akashiego z żoną, Midorimę z ogromną dmuchaną kaczką, która była jego szczęśliwym przedmiotem, Murasakibarę z pudłem ciastek oraz Kuroko z Momoi. I cała gromadka w komplecie. Jakoś się przy stole zmieściliśmy. Wszyscy polubili Akinę, choć Kise czasem się jej bał, gdy podnosiła głos, bądź brała do ręki przedmiot, który leżał pod ręką, by rzucić nim w osobę, która ją rozzłościła. Trzeci miesiąc ciąży jednak jest straszny. Zupełnie jak dwa poprzednie i pewnie sześć następnych. Jej kaprysy są straszne! Przynieś to. Odnieś na miejsce. Kup jogurt truskawkowy. Albo nie – wiśniowy. Najpierw płacze, później krzyczy, a na koniec śmieje się jak opętana. Te humorki są jeszcze gorsze niż podczas okresu. A ja myślałem, że dziewczyna z miesiączką to zapowiedź apokalipsy… Zmieniam zdanie! Akina w ciąży to prawdziwy koniec świata. Ona jest normalnie jak chodząca bomba – w każdej chwili może wybuchnąć, a ty nie wiesz, czego masz się po niej spodziewać. I jak się przed tym obronić? Nie ma wyjścia, trzeba to przetrwać.
 Niedawno Akina była na USG. Zdjęcie wykazało, że dziecko rozwija się prawidłowo, ale płeć jeszcze nie jest znana. Gdy Hyuga dała mi je do ręki, prawie skakała przy tym z radości. Ciągle tylko mówiła o małych nóżkach brzdąca, jego ślicznej główce i małych, ledwo widocznych rączkach. Dosyć często gładziła się po brzuchu, uśmiechając się przy tym. Piękny widok. Kupiła kilka książek dotyczących okresu ciąży a także porodu, dodatkowo przegląda różne strony internetowe z poradami dla przyszłych mam. Naprawdę jej zależy. Przygotowuje się do tego całym sercem i robi wszystko, by dziecko dobrze się rozwijało i było szczęśliwe. Ona będzie wspaniałą mamą, czuję to. Tylko czy ja będę dobrym tatą? Chcę to dziecko, jestem tego pewien. Ale czy jestem gotowy na przewijanie go? Na budzenie się w środku nocy, by go nakarmić? Czytałem o tym trochę i muszę przyznać, że to nie była przyjemna wizja. Ale czego się nie robi dla dobra dziecka?
 Objąłem Akinę ramieniem i przysłuchiwałem się temu, co żona Akashiego, Hinata, miała do powiedzenia o ciąży. Tak, Akashi został ojcem. Trzy miesiące temu urodziła im się córeczka, której dali na imię Kou. Pokazali jej zdjęcia, ale dla mnie wyglądała tak, jak każdy noworodek – mała, prawie łysa i miała zamknięte oczy. Jednak czuję, że nasze dziecko będzie najcudowniejsze i żaden inny bachor nie będzie mu dorównywał. Pewnie każdy rodzic myśli tak o swoim potomstwie, więc to zapewne normalne.
 - A czy poród naprawdę tak boli? – Spytała Akina.
 - Niestety tak. – Przytaknęła Hinata. – Ale za to później dużo większe jest szczęście, gdy pierwszy raz dostaniesz swoje dziecko do ręki. Gdy będziesz mogła zobaczyć jego twarz, przytulić je… I gdy zobaczysz minę swojego ukochanego, który patrzy na to dziecko z uwielbieniem! – Uśmiechnęła się i pogładziła Akashiego po policzku. – Bezcenny widok.
 - A w ogóle będziecie się chcieli pobrać? – Spytał Kagami, patrząc na nas uważnie.
 Już otwierałem usta, by coś powiedzieć, ale Akina mnie uprzedziła.
 - Nie planowaliśmy tego jeszcze. – Przytuliła się do mojego ramienia. – Jesteśmy parą dopiero od dwóch miesięcy. Ze ślubem na pewno trzeba poczekać.
 Ma rację. Ślub najwcześniej po narodzinach dziecka. Może się jej oświadczę za kilka miesięcy? Gdy jeszcze będzie w ciąży. A potem weźmiemy ślub i zamieszkamy razem jak prawdziwa rodzina. Jeśli Akina przyjmie moje oświadczyny.
 Kiwnąłem potwierdzająco głową i pocałowałem ją w czoło, na co lekko się uśmiechnęła. Momoi, która jest moją przyjaciółką od kilkunastu lat, spojrzała na nas ze szczerą radością. Gdy półtora miesiąca temu dowiedziała się, że Akina jest w ciąży, wyściskała najpierw ją, potem mnie, a na koniec ciągle mówiła o tym, że nasze dziecko będzie słodkie. Jakbym tego nie wiedział. Moje dziecko będzie najbardziej zajebistym brzdącem świata! W końcu ja jestem jego ojcem, a Akina mamą. Wspaniali rodzice muszą mieć wspaniałe dziecko. A jeśli to będą bliźniaki? Dwójka za jednym razem to też dobra wizja, jednak na początek wolałbym tylko jedno. Z jednym i tak będzie kupa roboty, a co dopiero z dwójką. Dwa razy więcej przewijania, karmienia, wstawania w nocy i ogólnego zmęczenia.
 Z całej naszej gromady tylko Akashi ma żonę. Pobrali się rok temu, są szczęśliwi i mają dziecko. Kagami planuje ślub z Haruką w przyszłym miesiącu, a Momoi jest dziewczyną Tetsu. Może i trochę głupio wyszło z tą naszą wpadką, ale jedno jest pewne – dziecka się nie pozbędę. Nie zostawię Akiny z naszym brzdącem. Nigdy bym sobie nie wybaczył, gdyby coś im się stało. Muszę być z nimi, by ich chronić. Muszę być dla nich podporą. Ich rycerzem. A kto nim będzie, jeśli nie ja? Nikt. I dlatego zostanę z nimi. Na zawsze.
 - Aki-chan, a kiedy będziesz czuła kopnięcia dziecka? – Spytała nagle Momoi i uśmiechnęła się.
 - Jeszcze trochę. – Akina odwzajemniła uśmiech. – Na razie jestem na kolejnym etapie mdłości i złego samopoczucia.
 - Niedługo brzuszek będzie widoczny. – Odezwała się Hinata. – A, i urosną ci piersi. – Mrugnęła do niej.
 Akina się lekko zaczerwieniła, a ja uśmiechnąłem się i ją do siebie przytuliłem. Rany, ale czad! Teraz ma spore cycki, a co będzie później? Chyba zwiększą się do rozmiaru F. Ale to by znaczyło, że będą większym obciążeniem dla jej kręgosłupa, więc częściej będzie odczuwała ból pleców. No ale od czego ma mnie? Umiem robić masaż, więc na pewno jej pomogę. Może jednak te piersi aż tak nie urosną? Wolałbym, by to brzuszek był już większy. Cycki i tak ma idealne, nie ma co ich zmieniać. Za kilka miesięcy pierwszy raz wezmę nasze dziecko na ręce. Zobaczę jego twarzyczkę, dotknę jego malutkich palców i nóżek. Akina będzie przeszczęśliwa.
 Mam nadzieję…
 - Wiem, czytałam o tym. – Akina upiła łyka herbaty i wzięła do buzi ciasteczko. – Rany, ostatnio jem jak wilk!
 - Teraz jesz za dwoje. – Hinata szeroko się uśmiechnęła. – Miałam dokładnie to samo. Akashi ciągle prosił szefa kuchni o nowe dania. Biedak ledwo wyrabiał… Za to później trochę trudno wrócić do figury sprzed ciąży. Trzeba ćwiczyć i mieć odpowiednią dietę. Ale też nie można się przemęczać.
 - No, to już wiem do kogo ewentualnie zgłosić się po radę! – Zaśmiała się moja dziewczyna.
 - Zawsze służę pomocą.
 Kiedy dziewczyny rozmawiały o zmianach nastrojów podczas ciąży, ja wyszedłem z Kagamim i Akashim na balkon. Przed oczami miałem obraz małego bobasa, który uśmiecha się, pokazując bezzębną buzię, oraz wyciąga do mnie ręce. Ciekawe, czy to będzie chłopiec, czy dziewczynka? Wiem jedno – to dziecko będzie moim najcenniejszym skarbem. Tak jak Akina.
 - Oj, Daiki, macie dziecko, a ledwo zostaliście parą. – Westchnął Akashi i oparł się o poręcz balkonu.
 - Czepiasz się. – Prychnąłem.
 - A gdyby Akina chciała je usunąć? Co byś zrobił?
 - To oczywiste, że bym jej na to nie pozwolił! – Oburzyłem się. O czym on w ogóle myśli? Czemu niby Akina miałaby chcieć dokonać aborcji?
 - Masz szczęście, że została twoją dziewczyną. Gdyby się tak nie stało, dziecko prawdopodobnie miało później spory problem.
 - Możesz już zmienić temat? – Syknąłem. – Mieliśmy wpadkę, ale to nie koniec świata. Zostanę z nią i pomogę jej wychować to dziecko.
 - Przynajmniej podchodzisz do sprawy odpowiedzialnie. To dobrze o tobie świadczy. – Popatrzył w niebo. – Jednak jeśli bylibyście naprawdę odpowiedzialni, to by do tego nie doszło.
 - Ale o co ci w ogóle chodzi?! – Nie wytrzymałem. – To nie jest twoje dziecko! Oboje chcemy je wychować, więc w czym masz problem?!
 Akashi w odpowiedzi pokręcił głową i westchnął cicho.
 - Do bycia rodzicem trzeba być odpowiedzialnym.
 - Chcę tego dziecka i koniec – warknąłem.
 - Ej, ej, uspokójcie się. – Kagami lekko mnie odsunął od Akashiego. – Myślę, że oni są na nie gotowi. Gdyby tak nie było, aż tak by się do tego nie przygotowywali.
 Kagami Taiga stanął po mojej stronie? Czy to aby na pewno ten sam Kagami, który zawsze się ze mną o wszystko kłóci? A może porwali go kosmici i zrobili mu pranie mózgu? No tak! To by wyjaśniało, jakim cudem znalazł sobie dziewczynę.
 Przypomniałem sobie jego reakcję, gdy pierwszy raz zobaczył Akinę. Dowiedział się przy tym, że jest w ciąży i mało nie zaliczył wtedy zgonu. Nie był wtedy zachwycony i też mruczał coś o odpowiedzialności, a tu proszę. Sam się za mną wstawił. Dobrowolnie. Dziś jest jakieś święto, o którym zapomniałem, czy on naprawdę tak uważa? Momoi też się ucieszyła, że Akina jest w ciąży. Od razu zaczęła piszczeć, że zostanie ciocią. Tetsu musiał ją uspokajać piętnaście minut, a i tak później nuciła coś pod nosem. Midorima od razu chciał zacząć prawić nam kazanie o prawdziwym związku, prezerwatywach i dzieciach, ale na szczęście Akashi go uciszył. Hinata szeroko się uśmiechnęła i zaczęła opowiadać o swojej córeczce, a Kise z Aidą już chcieli zamawiać jakieś ubranka dla dziecka. Murasakibara był wobec tego najbardziej obojętny, bo tylko powiedział, że nam gratuluje i że ostatnio zgubił paczkę czekoladowych pocky. I weź tu z takim gadaj. Ja o brzdącu, ten o słodyczach. A moi znajomi mówią, że to ja jestem dziwny…
 - Przesłyszałem się, czy naprawdę się za mną wstawiłeś? – Spojrzałem na niego z rozbawieniem.
 - Morda, drugi raz nie powtórzę! – Warknął, a jego twarz przybrała odcień lekkiej czerwieni.
 Uwielbiam go denerwować. Jego reakcje to bezcenny widok. A szczególnie rozdwojone brwi, które zabawnie się poruszają, gdy marszczy czoło. Uśmiać się można, mówię wam. Dlaczego  on nie został jakimś komikiem? Pewnie jedyną przeszkodą było to, że jego żarty wcale nie są śmieszne. Ale cóż, nikt nie jest idealny. Nikt, oprócz mnie. Zajebistość do czegoś zobowiązuje. A, i jeszcze Akina jest dziewczyną idealną. Nawet to jej wkurzanie się jest na swój sposób słodkie. I nasze dziecko też będzie wspaniałe. Nie wiem, czy będę miał córkę, czy syna, ale jednego jestem pewien – ten mały brzdąc stanie się moją dumą.
 Oparłem się plecami o barierkę i popatrzyłem na Akinę.
 Jest piękna.
 Każdy jej uśmiech jest najpiękniejszym uśmiechem na świecie. Każde jej skinienie głową jest delikatne, aczkolwiek czasem bywa stanowcze. Uwielbiam, gdy zakłada włosy za ucho i lekko spuszcza przy tym wzrok. Wygląda słodko. A ostatnio bardzo mi się spodobał jej nowy nawyk – gładzenie ręką brzucha. A do tego to szczęście na twarzy…
 Piękna.
 Ona jest najpiękniejszą dziewczyną, jaką kiedykolwiek widziałem. Nie dorówna jej żadna modelka z jakiegoś pieprzonego magazynu. Nieważne, ile tapety na nią nałożą, bądź jak przerobią jej zdjęcie. Akina zawsze pozostanie najładniejsza.
 Wróciłem do środka i wziąłem do ręki szklankę z sokiem. Moja dziewczyna jadła jabłko i uśmiechała się do Momoi. Satsuki chyba mówiła coś o jej ostatniej randce z Tetsu, który był zajęty ignorowaniem Kise, wciskającemu mu w twarz jakieś zdjęcie. Biedny Kuroko… Tyle musi znosić. Z jednej strony gadająca Satsu, której buzia prawie nigdy się nie zamyka, a z drugiej wiecznie wielbiący go Kise. Że też Aida, jego dziewczyna, nie jest o niego zazdrosna. Jakie ona musi mieć nerwy! Szacun. Wielki szacun. Ja bym nie wytrzymał, gdyby Akina ciągle się tak do kogoś kleiła. Facet, do którego by się tak przybliżała, byłby martwy w pięć sekund. No, może w trzy. Skróciłbym jego cierpienie.
 Usiadłem na kanapie obok Akiny, a ona splotła nasze dłonie. Czasem myślę, że to dziwne, że to właśnie to dziecko nas do siebie jeszcze bardziej zbliżyło. I tak chciałem, by została moją dziewczyną, ale dzięki temu maluchowi, który rozwija się w jej brzuchu, nasze relacje się polepszyły. Wprawdzie na początku było trochę ciężko, lecz dajemy radę. Kocham ją. Kocham ich. Dawno nie byłem tak pewny swoich uczuć.
 - Wiesz, Daiki, zastanawiam się, jakiej płci będzie to dziecko – powiedziała nagle Akina i przytuliła się do mojego ramienia.
 - Dowiesz się tego za kilka tygodni. – Objąłem ją, a ona lekko się uśmiechnęła.
 - Gdy szłam na badanie USG – zaczęła Hinata i odłożyła na stół swój kubek. – to założyłam się z Akashim o to, czy to będzie chłopiec, czy dziewczynka.
 - I? – Akina podniosła na nią wzrok.
 - Przegrałam.
 - Bo ja zawsze wygrywam, kochanie. – Sejiurou pocałował ją w czubek głowy i uśmiechnął się lekko.
 Hinata cicho się zaśmiała i pogłaskała go po dłoni. Wydają się być naprawdę szczęśliwym i kochającym się małżeństwem. Czy czeka mnie taka przyszłość z Akiną? Też będziemy tacy szczęśliwi? Możliwe, jeśli przyjmie moje oświadczyny. Ale to dopiero za kilka miesięcy.
 Godzinę później goście zaczęli się rozchodzić, wcześniej umawiając się na kolejne spotkanie. Oczywiście przed wyjściem został poruszony temat ślubu Kagamiego i Haruki. Ten debil nie wziął mnie na świadka! Mówił, że będzie nim jego ,,brat” Himuro, a świadkową Haruki zostanie jej siostra. Nawet nie będę gościem honorowym. Po co mam w ogóle iść na to wesele? Cóż, przynajmniej żarełko będzie dobre. I trochę potańczę. Wprawdzie nie przepadam za tańczeniem, ale jestem pewien, że Akina nie da mi spokoju, dopóki nie poproszę jej do tańca. A, no i z panną młodą wypada zatańczyć. Wychodzi na to, że i tak będę zmuszony, by tam pójść. Poza tym chcę zobaczyć, jak Kagami radzi sobie z tańcem. Oj, to będzie ,,piękny” widok!
 Akina zabrała się za zmywanie naczyń i spojrzała na mnie wymownie. Westchnąłem bezgłośnie i zająłem się zbieraniem talerzy i misek ze stołu. Ona je myła, ja wkładałem do szafki. W sumie to czuję się tak, jakby z nią mieszkał co najmniej od kilku lat, nie miesięcy. Dobrze się rozumiemy, niektóre czynności domowe wykonujemy wspólnie (choć do części z nich i tak jestem brutalnie zmuszany), więc może warto zamieszkać w jednym mieszkaniu? Akina sprzedałaby swoje, wprowadziłaby się do mnie na stałe i nie byłoby problemu z tym całym przenoszeniem swoich rzeczy raz do mnie, raz do niej. Idealny pomysł. Jestem zajebisty.
 Kiedy jej to zaproponowałem, spojrzała na mnie zdziwionym wzrokiem i zamilkła.
 - Naprawdę uważasz, że to dobry pomysł? – Mruknęła. – Jeśli rodzice będą chcieli mnie odwiedzić, gdy wrócą z Chin, i zobaczą, że moje mieszkanie jest puste…
 - To ich zawiadom o przeprowadzce.
 - Jakoś nie wiem, czy będą zachwyceni tym, że mieszkam z chłopakiem, z którym mam dziecko.
 - A co za problem? – Podszedłem do niej i objąłem ją od tyłu, a brodę oparłem na jej ramieniu. – Będzie nam wygodniej. Poza tym właściwie mieszkamy razem, tylko raz w moim mieszkaniu, raz w twoim. I obiecałem, że nie zostawię cię samej z dzieckiem.
 - Nie powinno się tak robić… - Miękła. Czułem to.
 - Jakoś o to nie dbałaś, gdy mnie uwiodłaś. – Pocałowałem ją w policzek. – I tak spodziewasz się dziecka. A gdyby coś ci się stało, na przykład dostałabyś nagłego skurczu lub bólów? Kobieta w ciąży nie powinna mieszkać sama.
 I tu trafiłem w dziesiątkę. Akina pogłaskała się odruchowo po brzuchu, a na jej buzi pojawił się lekki uśmiech. Mam cię, kotku!
 - W sumie z ty ostatnim argumentem masz rację… - szepnęła. – Rodzice są w Chinach, a koleżankom nie chcę się naprzykrzać, więc…
 - To kiedy masz zamiar się wprowadzić? – Uśmiechnąłem się łobuzersko i złożyłem na jej ustach namiętny, długi pocałunek.
 Akina w odpowiedzi posłała mi prowokujący uśmiech i pokazała  ulotkę firmy, która zajmuje się przeprowadzkami.
 Cała ona, nawet to już zaplanowała. Czyżby planowała wspólne mieszkanie już wcześniej?

_________________________________________________________________________________









niedziela, 19 czerwca 2016

Wygrana - Rozdział 5

Witam wszystkich!  :D

Mam dla was kolejny rozdział ,,Wygranej"! ,,Kryminalistka" jest też w toku, więc możliwe, że niedługo się tu pojawi ;) Jednak ,,niedługo" to czas nieokreślony, więc nie podam dokładnej daty :D Wredna ja XD ;P

Tak z czystej ciekawości... Wolicie ,Wygraną" czy ,,Kryminalistkę"? Odpowiadajcie śmiało, na nikogo się nie obrażę XD Jak pytałam koleżanek, które też to czytają, to mówią, że oba opowiadania świetne, ale ,,Kryminalistka" lepsza ;) Podzielacie ich zdanie? A może któreś opko wam się nie podoba? To też możecie mówić, nikogo za to nie zabiję ;) ;P

 Miłego czytania! ;*

_________________________________________________________________________________


 Siedziałam na krześle w uniwersyteckiej kawiarni i piłam shake’a waniliowego. Naprzeciwko mnie Eriko przeglądała magazyn o modzie i jadła sernik. Rozmyślałam o wszystkim i o niczym jednocześnie. Przypomniałam sobie siłownię, jazdę motorem, park linowy, a co ciekawe, zawsze w tych wspomnieniach pojawiał się Aomine. Nie widziałam się z nim dwa dni, a już nie mogę o nim zapomnieć. Co jest ze mną nie tak?
 Pokręciłam lekko głową i wzięłam kolejny łyk shake’a. Ostatnio stałam się na uczelni dość popularna – w końcu ktoś, po kogo sam Aomine Daiki podjechał pod szkołę, nie może być byle kim, prawda? Taki jest tok myślenia osób z mojego uniwersytetu. A przynajmniej znacznej większości. Ogólnie ludzie podzielili się na kilka grup: jednej to w ogóle nie obchodzi, druga, w skład której wchodzą wytapetowane dziewczyny, jest o mnie zazdrosna, trzecia sądzi, że się puszczam i zostanę wkrótce poszukiwaną kryminalistką, a czwarta nadal potrafi ze mną normalnie rozmawiać i nie przejmuje się różnymi głupimi plotkami na mój temat. Do tej ostatniej należą Eriko, Kiyoko, Makoto oraz kilku dobrych znajomych, z którymi dość często gadam. Ludzie często oceniają innych po wyglądzie czy plotkach i nie zwracają uwagi na to, że ktoś może przez to cierpieć. Mnie takie osoby wkurzają, ale postanowiłam ignorować to, co mówią o mnie inni. Skoro tak myślą – ich sprawa. Ja znam prawdę, co mi wystarczy. Chociaż czasem wolałabym, by moje przyjaciółki o wszystkim wiedziały. Nie chciałam ich jednak martwić, a poza tym Aomine i Taidze mogłoby się to nie spodobać.
 Westchnęłam cicho i odstawiłam na stół pusty już kartonik po swoim shake’u. Eriko oderwała się od swojego magazynu i spojrzała na mnie z zaciekawieniem.
 - O czym myślałaś? – Spytała, chowając gazetkę do torebki.
 - O tym i o tamtym – mruknęłam, przeczesując ręką włosy.
 - Czyli o Aomine.
 Posłałam jej zdziwione spojrzenie, na co puściła mi oczko.
 - Znam cię już kilka lat, więc potrafię rozpoznać niektóre twoje zachowania. – Nachyliła się nad stołem i kazała mi zrobić to samo. – Powiedz szczerze, podoba ci się? Bo nie zaprzeczysz, że jest przystojny.
 Zaniemówiłam. Z kim ja się przyjaźnię?
 - Jest przystojny, ale nic z tego nie będzie. – Starałam się nie odwrócić wzroku. – Poza tym…
 - Hej, Aki-chan, Eri-chan! – Usłyszałyśmy radony głos Kiyoko.
 Po chwili blondynka oparła się rękoma o blat stolika, przy którym siedziałyśmy, i szeroko się uśmiechnęła.
 - Za dwa tygodnie będzie bal dla wszystkich studentów! – Oznajmiła, prawie piszcząc przy tym ze szczęścia. – Można przyjść samemu bądź z kimś. Będzie DJ, jedzenie, tańce, jedzenie, jakiś konkurs, krótka przemowa dyrektora i jedzenie.
 - Powiedziałaś o jedzeniu trzy razy. – Zauważyła Eriko.
 - Serio? – Zdziwiła się Kiyoko. – Bo kocham jeść! – Zaśmiała się, po czym uważnie na mnie spojrzała. – Jak myślisz, Makoto cię zaprosi?
 - Może… - Wstałam i podeszłam do kosza, by wyrzucić kubek po shake’u.
  W sumie miło by było pójść z chłopakiem na bal. Chociaż znając życie, to i tak większość dyskoteki spędzę z przyjaciółkami. Albo będę jeść, albo tańczyć z nimi. Ewentualnie co jakiś czas któryś z chłopców poprosi mnie do tańca.
 Wróciłam do stolika, przy którym siedziałam, i popatrzyłam na Kiyoko paplającą o jakimś cieście. Eriko wydawała się być tym znudzona, więc posłała mi błagalne spojrzenie. Zrozumiałam.
 - Dziewczyny, może pójdziemy już pod klasę? – Zaproponował. I tak robiło się późno, więc trzeba było wracać na zajęcia.
 Kiyoko skończyła gadać, natomiast Eriko odetchnęła z ulgą. Uśmiechnęła się do mnie lekko i wyrzuciła do kosza zużytą serwetkę. Nie uszłyśmy kilkunastu metrów, a podszedł do mnie Makoto. Przywitał się z dziewczynami, a mnie poprosił na słówko.
 - Akina, chciałabyś może… - Zająkał się. – Pójść ze mną na ten bal?
 - Z przyjemnością. – Uśmiechnęłam się.
 - Ekstra! – Wyrwało mu się. Zaraz jednak zakrył usta ręką i rozejrzał się wokół. – Podjechać po ciebie czy…?
 - Dzięki, nie musisz. Sama przyjadę.
 - Dobra. – Spojrzał mi w oczy. – To ten… Dzięki i do zobaczenia!
 - Pa!
 Pomachałam mu na pożegnanie i podeszłam do przyjaciółek. Te pokiwały głowami i uśmiechnęły się zwycięsko.
 - Wiedziałam! – Wykrzyknęły jednocześnie. Spojrzały na siebie, po czym wybuchły głośnym śmiechem.
 - No, no, Aki-chan, masz powodzenie! – Kiyoko puściła mi oczko, a ja teatralnie westchnęłam i pociągnęłam za sobą chichoczące przyjaciółki.
 Boże, dlaczego ja się z nimi przyjaźnię?

                                                                      
                                                                              ***


 W ciągu ostatniego tygodnia Aomine w ogóle się nie odzywał. Pomyślałam nawet, że już się ode mnie odczepił, ale szybko pozbyłam się tej myśli. Takie osoby łatwo nie odpuszczają.
 Westchnęłam cicho i zarzuciłam torebkę na ramię. Wyszłam z pokoju i skierowałam się do kuchni, gdzie podkradłam Taidze jednego naleśnika. Spojrzał na mnie oburzony, a ja w odpowiedzi pokazałam mu język.
 - Wracam za czas nieokreślony. – Mrugnęłam do niego, kończąc placka.
 - Jak zawsze z zakupów. – Pokręcił głową, ale po chwili się uśmiechnął. – Obyś wybrała coś ładnego.
 - Mnie jest zawsze we wszystkim ładnie!
 - Zmykaj już. – Machnął łyżką w stronę drzwi i odwrócił się do mnie plecami.
 Pokręciłam lekko głową i poszłam do holu założyć trampki. Wyszłam z domu i poszłam w wyznaczone miejsce spotkania – do najbliższego centrum handlowego. Kiyoko już tam była i przeglądała coś w telefonie. Dyskretnie do niej podeszłam i zajrzałam jej przez ramię.
 - Jakie ciacho – powiedziałam, gdy zobaczyłam zdjęcie jakiegoś bruneta. – Kto to?
 Blondynka aż podskoczyła. Krzyknęła cicho i spojrzała na mnie zaskoczona.
 - Na miłość boską, Aki-chan, chcesz, żebym na zawał zeszła?! – Dotknęła teatralnie klatki piersiowej, a po chwili odgarnęła włosy z czoła. – Taki jeden… - Schowała telefon. – Ostatnio zaczął do mnie pisać.
 - Miłość kwitnie wokół nas – zanuciłam, szczerząc się przy tym jak głupia.
 - No chyba wokół ciebie! – Szturchnęła mnie w ramię. – Najpierw Aomine, potem Makoto… Mhmhm, prawdzie życie miłosne rozkwita!
 Pokręciłam lekko głową, nic nie mówiąc. Aomine wcale nie jest moją miłością, a Makoto… Znamy się od kilkunastu dni, więc nie traktuję go jak kogoś specjalnego. W sumie Daikiego też znam od zaledwie tygodnia, jednak on jest inny niż Ugiho. Którego bym prędzej wybrała? To dwa różne charaktery, więc wybór byłby bardzo trudny. Na razie to nie chcę się wiązać z żadnym z nich, więc problem z głowy.
 - Akina, Kiyoko! – Usłyszałyśmy znajomy głos, a chwilę później zobaczyłyśmy biegnącą ku nam brunetkę.
 Przywitałyśmy się całusem w policzek, po czym ruszyłyśmy do pierwszego sklepu z damską odzieżą. No i się zaczęło. Przebieranie się po kilka razy, polowanie na przeceny oraz poszukiwanie ładnych sukienek i butów uważam za rozpoczęte! Lubię babskie zakupy, ale po długim chodzeniu po sklepach robi się to uciążliwe. Do tej pory znalazłam piękne, czarne szpilki, wiszące kolczyki, komplet bielizny i jakieś krótkie spodenki, ale nie wypatrzyłam dla siebie żadnej sukienki. Eriko kupiła beżową z koronką, a Kiyoko błękitną z czarnym paskiem. Poszły więc do działu z koszulkami, a ja zostałam przy wieszakach z kieckami. Tyle ich tu było! I jak mam wybrać jakąś w ciągu jednego dnia? Dobrze, spokojnie, uspokój się. Dziewczyny potrafiły, to i ty sobie poradzisz.
 Wzięłam głęboki wdech i zaczęłam przeglądać wszystkie po kolei. W końcu w rękach zostały mi dwie – granatowa i czerwona. Obie były piękne i miały koronkę. Pierwsza była trochę dłuższa, ale za to miała dziurę na plecach, natomiast druga prawdopodobnie sięgałaby mi do połowy uda. Postanowiłam poradzić się przyjaciółek. Kiyoko znała się na doborze ciuchów, więc powinna mi coś doradzić. Kiedy zamierzałam do nich pójść, usłyszałam znajomy głos.
 - Czerwona ładniejsza.
 Błyskawicznie się odwróciłam i zobaczyłam Aomine. Był ubrany w białą podkoszulkę i ciemną, jeansową kurtkę, natomiast w ręku trzymał dwie reklamówki – jedną z jakimiś ubraniami, a drugą z butami.
 - Co ty tu robisz? – Zdziwiłam się.
 - Zakupy. Nie widać? – Pokazał mi torby.
 - Ale co TU robisz? – Wskazałam na dział z odzieżą damską.
 - Zobaczyłem cię i podszedłem.
 Przez chwilę staliśmy w totalnej ciszy. Zauważyłam zdziwione, ale jednocześnie przerażone spojrzenia ekspedientek, które zaczęły coś między sobą szeptać. Ludzie, wszędzie to samo… To zaczyna być irytujące.
 - Więc czerwona? – Spojrzałam na sukienkę trzymaną w lewym ręku.
 Kiwnął potwierdzająco, więc odwiesiłam granatową sukienkę i udałam się do przymierzalni. Nawet nie musiałam się odwracać, by wiedzieć, że polazł za mną. A niech tylko spróbuje mnie podglądać, a oberwie moimi nowymi szpilkami! Chociaż nie, szkoda butów.
 Zamknęłam za sobą drzwi i zdjęłam z siebie ubranie. Odłożyłam je na stołek stojący w przymierzalni, po czym założyłam sukienkę. Muszę przyznać, że była piękna i pasowała mi do figury – nie wyglądałam w niej grubo, za to ładnie podkreśliła biust. Koronkę miała w kształcie kwiatków, a na górze prześwitywała, przez co było widać część mojej klatki piersiowej. Idealna.
 Zdjęłam ją z siebie i założyłam swoje ubranie. Wyszłam z przymierzalni, niosąc w ręku sukienkę. Aomine, widząc mnie, schował telefon do kieszeni i zrobił w moją stronę kilka kroków.
 - Mogłaś mi się pokazać – mruknął. – I jak?
 - Możesz sobie tylko pomarzyć! – Prychnęłam. – Idealna.
 - Mówiłem?
 Wyminęłam go bez słowa i zaczęłam iść w stronę kasy. Nagle podbiegła do mnie Kiyoko i praktycznie wepchnęła mi w twarz jakiś materiał.
 - No popatrz, no! – Złapała mnie za ramię. – Jest piękna, nie sądzisz? Ale widzisz ją? Widzisz?
 - Jak mam ją zobaczyć, skoro wcisnęłaś mi ją w twarz? – Odezwałam się. Chwilę później ponownie zobaczyłam sklep, a przed moimi oczami pojawiła się czarna bluzka z białym napisem ,,Beautiful and sassy”. – Pasuje do ciebie.
 - No wiem. – Uśmiechnęła się.
 - Akina – szepnęła nagle stojąca nieopodal Eriko. Posłałam jej pytające spojrzenie, a ona dyskretnie wskazała oczami Aomine. No tak… Głupio wyszło.
 - Etto… - podrapałam się w czubek głowy. – Dziewczyny, to jest Aomine Daiki. – Wskazałam ciemnoskórego, który nadal za mną stał.
 Moje przyjaciółki zdębiały. Spojrzały na niego z niepewnością, po czym zerknęły na mnie pytająco.
 - No Jezu– Westchnęłam. – Spotkałam go przypadkiem. – Wywróciłam oczami. - Aomine, to Kiyoko i Eriko.
 Daiki spojrzał na nie i obrzucił je czujnym spojrzeniem, a ja miała wrażenie, że Eriko chce się zapaść pod ziemię. Coś czuję, że będzie miała ogromny problem z zaakceptowaniem Aomine.
 Pokręciłam lekko głową i westchnęłam cicho. Nagle Kiyoko do mnie podeszła, ciągnąc za sobą odrętwiałą Iwasaki, po czym mnie przytuliła i dała mi całusa w policzek.
 - Już ja znam to twoje ,,przypadkiem”. – Mrugnęła do mnie. – Do zobaczenia jutro!
 Pomachała mi i wyszła ze sklepu, wciąż wlokąc za sobą Eriko. Jak śmiały mnie zostawić?! Z kim ja się w ogóle przyjaźnię? I co ja mam niby teraz robić z Aomine?
 - Twoje przyjaciółki są dziwne. – Odezwał się nagle Aomine.
 - Swój do swego ciągnie, wiesz?
 Skierowałam się w stronę kasy i wyjęłam z torby portfel. Podałam ekspedientce sukienkę i poczekałam, aż mi ją zapakuje.
 - Ale ty jesteś inna. – Stanął obok mnie, zupełnie ignorując dziewczynę stojącą za ladą.
 - Jaka? Wkurzająca? – Zapłaciłam ekspedientce. – Złośliwa?
 - Nie boisz się mnie aż tak, jak inni.
 Na chwilę mnie zamurowało. Na co dzień się go nie boję, owszem, ale bywają takie momenty, że jestem wręcz przerażona jego zachowaniem. Na przykład wtedy, gdy pobił tych facetów na siłowni – myślałam, że ze złości ich zabije. Ogólnie to Aomine mnie często wkurza, ale są chwile, gdy nie chcę z nim przebywać. Wciąż go nie znam, więc nie wiem, jak zareaguje na coś, co mu powiem bądź zrobię. To jedna wielka niewiadoma, do której trudno znaleźć rozwiązanie, jeśli to w ogóle jest możliwe.
 Wyszłam ze sklepu, a on szedł obok mnie, trzymając jedną rękę w kieszeni. Wyjęłam z torebki telefon i spojrzałam na wyświetlacz. Między mną a Daikim panowała cisza. Nawet nie wiedziałam, jak powinnam zacząć rozmowę.
 - Idziesz na jakiś bal? – Spytał nagle, ratując mnie z niekomfortowej sytuacji.
 - Studencki – odparłam, poprawiając torbę na ramieniu. – Dyrektor go organizuje.
 - Z kim idziesz?
 - Z Makoto.
 - Z tą ciotą, która cię podrywa? – Syknął, a ja aż zadrżałam.
 - Lubię go, jest miły. – Siliłam się na spokój, ale czułam, że za chwilę mogę wybuchnąć. Za kogo on się uważa?! Sam mnie ciągle gdzieś zabiera, proponował mi seks, a teraz wkurza się, że jeden chłopak zaprosił mnie na tańce! – I nie masz prawa się w to wtrącać. Pójdę z nim i koniec.
 - A potem się okaże, że jest zboczeńcem.
 - Na pewno nie większym od ciebie. – Przyspieszyłam, ale zrównał ze mną kroku i złapał mnie za nadgarstek. – Czego ty znowu chcesz? – Syknęłam, patrząc na niego ze złością.
 Nie odpowiedział, tylko złączył nasze dłonie i pociągnął mnie w stronę parkingu. Chciałam mu się wyrwać, ale mi na to nie pozwolił. Mocniej ścisnął moją rękę, nawet na mnie nie spoglądając. Co mu znowu odbiło?! Najpierw się wkurza, a potem mnie gdzieś ciągnie. A może on ma jakieś rozdwojenie osobowości? Pierwszy on jest nawet miły i pomocny, za to drugi sprawia, że się wkurzam lub drżę się strachu. Nigdy wcześniej nie spotkałam takiej osoby.
 - Gdzie idziemy? – Spytałam.
 Nie odpowiedział. Po kilkunastu sekundach zatrzymał się przy pięknym, czarnym samochodzie. Zobaczyłam, że to jakiś rodzaj Toyoty. Nie znam się na markach, ale niektóre auta nawet ja potrafię rozpoznać. Muszę przyznać, że jego wóz jest śliczny – wyglądał jak nowy. A może był nowy? W końcu na wyścigach podobno nieźle się zarabia.
 - Odpowiesz mi?! – Chciałam mu się wyrwać, ale mocniej ścisnął moją dłoń.
 Otworzył przede mną drzwi i gestem ręki nakazał mi wsiąść. Przez chwilę stałam w bezruchu, ale gdy mnie lekko popchnął, prychnęłam i wsiadłam do środka, zamykając za sobą drzwi. Ucieczka i tak byłaby bezsensowna, bo dogoniłby mnie w dwie sekundy. A krzyczeć nie zamierzałam. Przecież mnie nie porywa. Poza tym nie chciałam mieć policji na karku. Najwyżej zadzwonię do Taigi.
 Kiedy mijaliśmy budynki i jakieś znaki, uświadomiłam sobie, że nie wiem, gdzie jesteśmy. Nigdy nie byłam w tej części miasta. Co tu się może znajdować? Prywatna strzelnica? Tor gokartowy? Luksusowe SPA? Gdzie on mnie zabiera?! A jeśli chce mnie wywieźć na odludzie, zabrać mi komórkę i trzymać w jakiejś piwnicy? Boże, za dużo się horrorów naoglądałam. Przecież on nie byłby zdolny do czegoś takiego… Prawda? Ściga się w nielegalnych wyścigach, ale to nie znaczy, że jest porywaczem, nie?
 Uspokój się, Akina, spokojnie. Wdech. Wydech. Wdech. Wydech.
 - Gdzie jedziemy? – Postanowiłam nie dawać za wygraną, jednak widząc jego pulsującą żyłkę na czole, nie drążyłam więcej tematu.
 Aomine jest naprawdę dziwny. On to może wkurzać wszystkich o każdej porze dnia i nocy, ale jak ktoś zdenerwuje jego, to obrywa. Mam szczęście, że nie będę mieć siniaka pod okiem. Chociaż byłby zdolny uderzyć słabszą od siebie dziewczynę? Nie wiem, i jakoś nie mam zamiaru przekonywać się o tym na własnej skórze. Wolę nie być jego królikiem doświadczalnym. Jeszcze by mu przyszły do głowy jakieś chore eksperymenty.
 Przez całą drogę milczeliśmy. Patrzyłam tylko za okno, totalnie go ignorując. Nie dość, że miałam ze sobą kilka toreb zakupów, to jeszcze byłam głodna. W końcu cztery godziny chodzenia po sklepach to jednak wysiłek. A już szczególnie z moimi przyjaciółkami, które latały od półki do półki i wyłapywały najciekawsze promocje. Oszaleć można. Nie żebym nie lubiła zakupów, ale zbyt długie łażenie po sklepach jest najzwyczajniej w świecie męczące.
 Mijaliśmy kolejne domy i różne budynki, aż nagle stwierdziłam, że mieszkania w tej części miasta są większe i mają spore działki. Gdzie on nas zabiera?! Spojrzałam na Aomine, ale on w ogóle nie zareagował. Jechał dalej, nawet nie wyglądając przez szybę. Zna te tereny. Musi je znać, skoro tak pewnie tu wjeżdża. Ma tu znajomego? Kogoś z rodziny? Zacisnęłam wargi, by po raz kolejny nie zapytać go o to, dokąd jedziemy. Tylko bardziej bym go wkurzyła, a i tak by mi nie odpowiedział. Postanowiłam więc, że będę milczała do końca podróży.
 - To tutaj – powiedział, po czym zaparkował samochód przed bramą pięknego, dużego domu.
 - Co tutaj? – Spytałam, podziwiając budynek. Ogromny. W życiu nie widziałam większego!
 - No tutaj chciałem cię zabrać.
 Spojrzałam na niego zszokowana. Kto mieszka w takiej willi? Aomine musi mieć naprawdę bogatych przyjaciół, skoro pozwalają sobie na takie luksusy. A do tej pory myślałam, że mój dom jest duży… Wprawdzie mieszkam w nim tylko z Taigą, więc dla dwójki rodzeństwa jest wystarczający. I tak w większości rodzice nam go utrzymują. Dobrze, że go kiedyś kupili, bo teraz musielibyśmy wynajmować mieszkania. A dzięki temu, że mieszkamy razem, mama i tata mogą nas częściej odwiedzać. I płacimy mniejszy czynsz. Same plusy. Chociaż czasem są też minusy – na przykład dziwni przyjaciele Taigi, na czele z Aomine. Gdyby nie to, prawdopodobnie nigdy nie poznałabym tego zboczeńca i miałabym spokój do końca życia. A tak to co? Muszę go znosić. I w dodatku ciągle chce mnie gdzieś zabierać, jakby nie rozumiał, że ja nie zawsze chcę z nim jeździć. Potrzebuję trochę prywatnego czasu, jak każda dziewczyna w moim wieku. A ostatnio w tym prywatnym czasie jest zdecydowanie za dużo Aomine. Jednak nie mam żadnego pomysłu, żeby się odczepił. Przecież nie powiem mu: ,,Spadaj, chcę być sama”. To spowoduje, że będzie przychodził jeszcze częściej, żeby mnie wkurzyć. Nie mam jak się go pozbyć – zna mój adres, moją szkołę, ma mój numer… Jestem na niego jak widać skazana. Powinnam zostać świętą, bo chyba niedługo umrę śmiercią męczeńską, zamęczona przez tego zboczucha.
 - Kto tu mieszka? – Spytałam, podziwiając drzewo w ogrodzie.
 - Ja z kilkorgiem przyjaciół.

Zdębiałam. Zabrał mnie do swojego domu? Coś czuję, że to się może źle skończyć…

________________________________________________________________________________







niedziela, 12 czerwca 2016

Kryminalistka (cz.3)

Heeeej~!! :D

Obiecałam komuś, że to dziś wstawię, więc zamierzam dotrzymać obietnicy! :D Pisanie ,,Kryminalistki" jakoś łatwo mi do tej pory idzie, więc mam nadzieję, że wam się ta część spodoba ;)

I ten.... Przydałoby się wstawić 44 rozdział, nie? ;P Wybaczcie, ale ostatnio ciągle była ,,Wygrana", ,,Kryminalistka" bądź ,,Zemsta" i jakoś nie mogłam się za ten rozdział zabrać, więc praktycznie jest jeszcze nierozpoczęty :/ Jeśli ktoś w ogóle na niego czeka...

Mniejsza z tym XD przed wami ,,Kryminalistka"!! :D

________________________________________________________________________________


  Przyzwyczaiłem się już do myśli, że poszukiwaną kryminalistkę traktuję jak swoją koleżankę. Z którą czasem się pieprzę, fakt. Na początku zastanawiałem się, czy jej nie wydać, ale ta ochota przeszła równie szybko, co się pojawiła. Nie potrafiłbym na nią patrzeć, gdyby siedziała w celi z jakimiś wytatuowanymi zbirami, którzy co rusz rzucaliby jej pożądliwe spojrzenia. Nie umiałbym się do niej odezwać. Czułbym się jak jakiś śmieć, który wykorzystał ją dla własnych przyjemności, a następnie porzucił, odsyłając ją do więzienia. Prawdopodobnie by mnie znienawidziła, do czego nie mam zamiaru dopuścić. Naprawdę chcę z nią normalnie rozmawiać, spotykać się z nią… Gdybyśmy zerwali ten kontakt, czułbym jakąś pustkę. Jestem tego pewien. I nie chodzi o brak dobrego seksu, ale o brak jej obecności. Niby znamy się od niecałego miesiąca, ale czuję, że jest dla mnie kimś więcej niż dobrą znajomą. I właśnie to mnie najbardziej przeraża – chyba zakochałem się w kryminalistce. Kryminalistce, która lubi moje towarzystwo, często się ze mną kłóci, lecz w większości dla żartu, robi mi dobre jedzenie, a nawet idzie ze mną do łóżka. Jednak najlepiej się czuję, gdy szczerze się do mnie uśmiechnie, przytuli się do mnie lub po prostu usiądzie obok i porozmawia ze mną. Dziwne, nie? Nawet kochanie się z nią nie jest tak przyjemne jak wspólne spędzanie czasu. Wpadłem po uszy – nie umiałbym jej teraz wydać w ręce policji. Wprawdzie poznała już Wakamatsu i Sakuraia, a nawet dyskretnie oddała większość skradzionych rzeczy, ale to nie znaczy, że policja przestanie szukać Ognistej. W końcu podejrzewają, że znów może zaatakować. Na szczęście ja wiem swoje i jestem przekonany, że Akina nie założy więcej czerwonej peruki i nie będzie okradała sklepów z biżuterią. Jest teraz normalną obywatelką Tokio, która chodzi codziennie do pracy, robi uczciwie zakupy, w wolne popołudnia mnie odwiedza (czasem też ja ją), a w nocy smacznie śpi, nie myśląc nawet o ponownych przebierankach.
 Uwielbiam patrzeć na nią, kiedy śpi – na jej spokojną twarz, lekki uśmiech, włosy porozrzucane na poduszce, a także na ręce, które często oplatają mój tors. Właściwie to można powiedzieć, że mamy dwa wspólne mieszkania – moje i jej. Ja mam u niej część swoich rzeczy, ona u mnie część swoich. I w ogóle nam to nie przeszkadza.
 I tu pojawia się mój problem – skoro jesteśmy już tak blisko, praktycznie mieszkamy razem, śpimy ze sobą, to czy nie czas na jakieś dalsze kroki? Jestem pewien, że nie jest mi obojętna, ale czy to uczucie mogę nazwać miłością? Nigdy nie byłem poważnie zakochany. Owszem, miałem kilka dziewczyn, ale nasze relacje skupiały się głównie na cielesnych przyjemnościach. To w ogóle nie była miłość. Więc jak rozpoznać, czy jestem naprawdę zakochany? Cóż, nie mam wyjścia – muszę poradzić się kogoś, kto dziewczynę już ma. Na moje nieszczęście do mojej głowy wpadła od razu jedna osoba – Kagami Taiga. Jasna cholera, żebym musiał do niego iść rozmawiać na takie tematy… W sumie mógłbym zapytać też Kise, gdyby tylko nie był właśnie we Francji. Tetsu wyjechał ze swoją żoną na miesiąc miodowy, więc też odpada, natomiast Akashi mieszka za daleko. Zostaje tylko na czterobrwiowa małpa. Ludzie, za jakie grzechy?
 Pokręciłem lekko głową, jadąc do mieszkania niczego niespodziewającego się kumpla. Okłamałbym sam siebie mówiąc, że Kagami nie jest moim przyjacielem. Wprawdzie działamy sobie często na nerwy, ale nawet najlepsi koledzy muszą się czasem pokłócić, nie? Znaczy… W naszym przypadku ,,czasem”, to mniej więcej kilka razy na tydzień, jeśli się rzadko widzimy. Bo będąc razem w jednym pomieszczeniu, sprzeczamy się co minutę o wszystko – począwszy od jedzenia, a kończąc na tym, że jestem zboczeńcem. Jakbym o tym nie wiedział…
 Zaparkowałem pod jego blokiem, po czym szybko poszedłem na drugie piętro, gdzie miał mieszkanie. Zapukałem do drzwi, a po chwili otworzył mi, nieco zaskoczony moją wizytą. Powinien się przede mną kłaniać, że zechciałem go odwiedzić! Kompletny brak szacunku. Żeby nie wiedzieć tak podstawowej rzeczy…
 - Ahomine? – Spytał, jakby nie wierząc w moje przyjście.
 - Nie, Akashi – burknąłem, wpychając mu się do mieszkania. Co z niego za gospodarz? Powinien mnie przepuścić w drzwiach, zapraszając do środka. A on co? Stał na środku holu jak słup soli i gapił się na mnie zdezorientowanym wzrokiem.
 - Skoro pofatygowałeś się tu osobiście, to musisz mieć ważną sprawę. – Kagami zamknął drzwi, po czym gestem ręki wskazał mi salon. Usiadłem na kanapie, a on poszedł do kuchni i zajął się robieniem herbaty. Po dłuższej chwili wrócił do pokoju dziennego i usiadł na przeciwko mnie, podając mi kubek z parującą jeszcze cieczą. – No, to co cię gryzie?
 - Jakie od razu ,,gryzie”? – Prychnąłem. Wziąłem do ręki naczynie i ostrożnie przyłożyłem je do ust. Napiłem się łyka herbaty, po czym odstawiłem ją z powrotem na stół. Widząc pytające spojrzenie Kagamiego, westchnąłem. – Chodzi o dziewczynę.
 Gdy wypowiedziałem ostatnie słowo, Taiga zakrztusił się herbatą i zaczął kaszleć, próbując się nie udusić. Gdyby jednak padł tu teraz martwy, jakoś nie spieszyłbym mu z pomocą. To aż takie dziwne, że ktoś mi się spodobał?! Bardziej niemożliwe jest to, że ta małpa znalazła sobie kogoś przede mną. Która dziewczyna była na tyle głupia, że zdecydowała się zostać jego narzeczoną? Musiał ją chyba z kosmosu wytrzasnąć. Chociaż nie powiem, że jest brzydka. Wręcz przeciwnie – ma ładną twarz, krągłości tam, gdzie trzeba, i całkiem znośny charakter. Jednak i tak nie dorównuje Akinie.
 Boże, znowu o niej pomyślałem. Czy ja nie jestem już przypadkiem uzależniony? A może jednak zakochany?
 - D-Dziewczynę? – Powtórzył, wciąż nie wierząc w moje słowa.
 - Nie, wiesz, o chłopaka – warknąłem, siląc się na spokój. Nie po to do niego przyszedłem, by gapić się na jego zdezorientowaną twarz!
Kagami wygodniej usadowił się na kanapie i potrząsnął lekko głową, po czym spojrzał na mnie uważnie, zachęcając mnie tym samym do mówienia.
 Tylko jak by tu zacząć…?
 - Niecały miesiąc temu poznałem pewną dziewczynę. – Wziąłem herbatę do ręki i napiłem się jej, dodając sobie tym samym otuchy. Nie wiem, w czym to mi miało niby pomóc, ale przynajmniej się tak nie stresowałem. – Ma dość wybuchowy charakter, śliczna jest, umie gotować… I do tego świetna w łóżku. – Kagami westchnął, kręcąc głową z politowaniem. – Co znowu?! – Warknąłem.
 - Dla ciebie tylko to się liczy? Seks?
 - No przecież mówię, że jest ładna, bystra, gotuje… - Zacząłem wyliczać, ale po chwili zmieniłem temat i zająłem się jej charakterem. – Dobrze mi się spędza z nią czas, mimo tego, że często się sprzeczamy. Tak po przyjacielsku oczywiście. – Spojrzałem w kubek, widząc w nim swoje rozmazane odbicie. – Lubię z nią przesiadywać, rozmawiać, chodzić na spacery… Raz jest wybuchowa i ostra jak pantera, innym razem łagodna niczym baranek. Często się uśmiecha i ogólnie ma dobry humor.
 - A w czym problem?
 - Nie wiem, czy jestem w niej zakochany – mruknąłem, ponownie spuszczając wzrok.
 - Nie wiesz? – Zdziwił się.
 - Nigdy nie byłem zakochany, więc nie wiem, jakie to uczucie!
Kagami odstawił swój kubek na stół i podparł ręką brodę. Przez chwilę gapił się w ścianę, po czym uśmiechnął się lekko, a jego wzrok wydawał się być… rozmarzony. Jakby był w innym świecie.
 - Czujesz ciepło w podbrzuszu, gdy jest blisko? I nie chodzi mi tu o podniecenie seksualne. – Kiwnąłem głową, podnosząc na niego wzrok. Za każdym razem, gdy Akina stała koło mnie, miałem ochotę ją objąć i nie puszczać. Nie chciałem jej zaciągać do łóżka – po prostu chciałem ją mieć przy sobie. – A często o niej myślisz?
 - Nie może mi wylecieć z głowy – przyznałem. Nawet w pracy mam ją w pamięci. Raz, jak wypełniałem papiery, przypadkowo wpisałem do nich jej imię. Na szczęście szybko zauważyłem błąd i wyrzuciłem kartkę do kosza, wcześniej drąc ją na kawałeczki.
 - Jesteś o nią zazdrosny?
 I to jak! Tydzień temu przyprowadziłem ją na komendę, by zobaczyła, jak pracuję. Od tamtej pory Wakamatsu ciągle pyta o moją ,,gołąbeczkę”, a ja za każdy razem mam ochotę mu przypierdolić. Ale nie mogę powiedzieć ,,Wara od mojej dziewczyny!” , bo Akina nią nie jest. I tu leży pies pogrzebany. Hyuga ma spore powodzenie u płci przeciwnej, a jeśli czegoś z tym nie zrobię, to ktoś może mi ją zabrać.
 - Tak – potwierdziłem.
 - Dobrze się czujesz w jej towarzystwie?
 - Świetnie.
 - A co czujesz, gdy nie jesteście razem?
 - Taką… pustkę. – Dziwnie się czułem, opowiadając o tym Kagamiemu. Miałem wrażenie, jakby był słaby, pozbawiony czegoś cennego, co mnie chroniło. – Brakuje mi rozmów z nią lub zwyczajnego droczenia się. Za to gdy się odwiedzamy, to mam ochotę ją objąć i nie puszczać.
 - A twoje serce?
 - Co moje serce? – Zdziwiłem się.
 - No… Bije szybciej, gdy ta dziewczyna jest w pobliżu? Robi ci się gorąco? I nie mam tu na myśli tego, czy chodzi w samej bieliźnie.
 Przez chwilę się nad tym zastanawiałem. Owszem, czuję się jej towarzystwie inaczej, a moje serce czasem szaleje. Przy niej częściej się uśmiecham, żartuję, pokazuję takiego siebie, o którym nie wiedzą wszyscy. Ale czy to znaczy, że jestem zakochany?
 - Tak – mruknąłem, czując, jak moje policzki zaczynają płonąć. Rumieniec? A tak dawno tego nie czułem…
 Kagami uśmiechnął się szeroko i poklepał mnie po ramieniu. 
 - Stary, miałem bardzo podobne objawy, wręcz identyczne! – Wykrzyknął, głośno się przy tym śmiejąc. – Na bank jesteś zakochany!
 Spojrzałem na niego ze zdziwieniem. Jest tego aż tak pewny? Nie myli się? Mogę mu zaufać? Wróć. Mogę w tej kwestii zaufać sobie?
 - Tylko że… - zacząłem, znów odwracając wzrok. – Ta dziewczyna jest inna, niż wszystkie pozostałe.
 - Dla każdego jego dziewczyna wydaje się być inna. Z Haruką jest tak samo – jest dla mnie kimś wyjątkowym.
 - Nie o to mi chodzi… - Westchnąłem. – Nie wiem, czy ona jest zakochana we mnie.
 - To wyznaj jej swoje uczucia i obserwuj jej reakcję.
 - A jak będzie gorzej? Jeśli mnie przez to znienawidzi, bo nie odwzajemni moich uczuć? Jeśli nasze relacje się pogorszą?
 Przez chwilę panowała między nami uciążliwa cisza. Kagami patrzył na mnie z powagą, a ja czułem się rozdarty, słaby.
 - Pytania, które przed chwilą zadałeś, świadczą o tym, że naprawdę ci na niej zależy – odezwał się. Jego głos był bardzo spokojny, opanowany. Bardzo różnił się od tego, którym mówił na co dzień. A może to ja już inaczej słyszałem? – Zastanów się. Chcesz cierpieć, mając ją przy sobie, ale jednocześnie nie mogąc jej mieć, użerając się z tym przez długi czas? Chcesz patrzeć, jak odchodzi z kimś innym? – Zaprzeczyłem. – To weź się w garść i powiedz, że ją kochasz! To wcale tak bardzo nie boli.
 - Mówisz tak, bo Haruce od początku się podobałeś – burknąłem.
 - Gdyby ta dziewczyna cię nie lubiła, nie wytrzymałaby z tobą tak długo. Powinieneś jej to powiedzieć. Najlepiej jak najwcześniej. Inaczej ci nie doradzę.
  Zacisnąłem ze zdenerwowania wargi i odwróciłem wzrok, chcąc ukryć zaczerwienione policzki. Cholera… Ta małpa miała rację. Miała cholerną rację! Tylko czy ja umiałem się z tym pogodzić?
 Wstałem z kanapy i mrucząc pod nosem ciche ,,Dzięki”, udałem się do wyjścia. Szybko założyłem buty, po czym wyszedłem z jego mieszkania, nawet się przy tym nie odwracając. Wsiadłem do swojego samochodu i uruchomiłem silnik. Ruszyłem przed siebie, w ogóle nie przejmując się korkami i deszcze, który powoli zaczynał padać. Przypominałem sobie pytania, które zadawał mi Kagami, i jeszcze raz na nie odpowiadałem. Skurczybyk jeden, dokładnie wiedział, o co zapytać! Nie spodziewałem się, że on może być taki mądry. Zaskoczył mnie, co mu się praktycznie nie zdarza.
 Kiedy stałem w korku na jednej z głównych ulic, wyobraziłem sobie Akinę, która ma palcu śliczny pierścionek, a na rękach trzyma małe dziecko. Nasze dziecko. Uśmiecha się, a bobas wyciąga do mnie malutką dłoń, jakby chciał, bym podszedł. Zrobiłem kilka kroków w przód, a wtedy usłyszałem głos Akiny: ,,Witaj w domu, kochanie”.

 K o c h a n i e.

Niby jedno, proste słowo, a ile znaczy. Usłyszeć je z ust drogiej ci osoby, to pewnie jedna z najcenniejszych rzeczy, jakie mogą się w życiu przydarzyć. I do tego dziecko. Małe, niewinne stworzenie, które ma być owocem miłości rodziców.

R o d z i c e.

 Oczywiście, że chcę kiedyś założyć rodzinę. Chcę być ojcem. Chcę mieć żonę. Chcę mieć syna. Bądź córkę, obojętne. Byleby Akina była szczęśliwa i…
 Pokręciłem głową, nie wierząc w to, co myślę. Nawet nie wyznałem jej jeszcze swoich uczuć, a już myślę o ślubie, dziecku… Naprawdę coś jest ze mną nie tak. Jednak jestem zakochany.
 No właśnie. Ja, Aomine Daiki, po raz pierwszy w życiu czuję, że jestem naprawdę zakochany. Ale co będzie, jeśli okaże się, że to uczucie jest tylko jednostronne? Że Akina mnie nie kocha i spędza ze mną czas tylko dla przyjemności?
 Nie umiem sobie tego nawet wyobrazić. To pewnie byłby duży ból. Ogólnie jestem twardy, ale nie wiem, co to za uczucie, gdy odrzuci cię osoba, na której ci zależy. I obym nie musiał się przekonywać. Oby chociaż dała mi szansę.
 A może z tym jednak trochę poczekać i poobserwować jej zachowanie? Może dzięki temu zauważyłbym jakieś znaki, które ewentualnie posyłałaby w moją stronę? Gdybym poczekał, mógłbym być pewniejszy swoich uczuć. Ale z drugiej strony ktoś może mi ją zabrać. Skąd ma wiedzieć, że ją kocham, skoro jej tego nie powiedziałem? Poza tym nie chcę cierpieć, wbijając sobie nóż w plecy. Akina niby jest blisko, ale jednocześnie tak daleko… Próbuję ją dosięgnąć, ale za każdym razem, gdy wydaje mi się, że ją mam, ona się odsuwa, posyłając mi jeden ze swoich uśmieszków.
Piękna.
 Ona zawsze jest piękna. I będzie. Nieważne, jak będzie wyglądała w wieku siedemdziesięciu czy osiemdziesięciu lat – i tak pozostanie piękna. I moja. Na zawsze.
 Tylko jak, do cholery jasnej, mam jej to powiedzieć?!
 Spokojnie, Daiki, zastanów się. Dziewczyny lubią błyskotki, kwiaty, ciuchy i buty. Ubrania i obuwie odpada, bo jeszcze by się obraziła, że wybrałem jej coś sprośnego bądź w złym kolorze. Pozostały kwiaty bądź biżuteria. A może kupić i jedno, i drugie? Tak, tak chyba będzie najbezpieczniej.
 Skręciłem do najbliższej kwiaciarni i kupiłem bukiet ślicznych róż. A niech się dziewczyna cieszy. Następnie podjechałem do sklepu z biżuterią i zacząłem się zastanawiać, co będzie najlepsze na taką okazję. Oświadczyny to nie są, więc pierścionek odpada. Może jakiś naszyjnik?
 - Dzień dobry, w czy mogę panu pomóc? – Kobieta, która stała za ladą, uśmiechnęła się miło i do mnie podeszła.
 - Szukam czegoś dla dziewczyny.
 - Oświadczyny? – Prawie że pisnęła.
 - Nie – mruknąłem. – Chcę ją poprosić, by została moją dziewczyną.
 - Ach, rozumiem. – Podeszła szybko do jakiejś szybki i wyciągnęła z niej delikatną bransoletkę z dwoma złączonymi serduszkami. Podała mi ją z uśmiechem. – Ta będzie idealna na taką okazję. Zobaczy pan, ona będzie zachwycona!
 Nie znałem się na tym, ale bransoletka mi się podobała, więc ją wziąłem. Całą drogę do jej mieszkania byłem spięty i nie mogłem się skupić na drodze. Co, jeśli mnie wyśmieje? Co, jeśli wywali za drzwi i więcej mnie do swojego mieszkania nie wpuści? A jeżeli mnie znienawidzi? Ale czemu miałaby to zrobić? Przecież sama często do mnie dzwoni i pyta, czy mam czas na spotkanie. To ona częściej wpada do mojego mieszkania i oznajmia, że znalazła nowy przepis, który musi wypróbować.
 Jednak obawa nadal pozostała. Bałem się. Pierwszy raz w życiu tak cholernie się bałem. Czego? Odrzucenia. Tego, że da mi kosza. Że mnie nie zechce. Że nasze relacje się skończą. Że mnie wyśmieje. Że zostanę sam, bez niej. To by była istna tragedia. Z kim bym się tak droczył? Z kim bym spędzał wolne popołudnia? Kogo bym przytulał podczas snu? Czyje obiady bym jadł? Jest jedna odpowiedź na wszystkie te pytania – Akina. Innej opcji nie ma. Skoro już jestem pewien, że się w niej zakochałem, tu muszę coś zrobić, byśmy zostali parą. Niby prosta rzecz, ale jednocześnie skomplikowana. Byle bym się tylko nie jąkał…

 Podjechałem pod jej blok i wysiadłem z samochodu, chowając bransoletkę do kieszeni bluzy. Kwiaty wziąłem do ręki i wziąłem głęboki wdech. Raz kozie śmierć. Trzeba się z tym wreszcie zmierzyć. Wszedłem do właściwej klatki, po czym podszedłem pod drzwi prowadzące do jej mieszkania. Zapukałem, ale odpowiedziała mi cisza. Nie ma jej? Nie, popołudnie ma praktycznie zawsze wolne. Spróbowałem ponownie i nacisnąłem klamkę. Ku mojemu zdumieniu drzwi były otwarte.
 - Akina? – Zawołałem, wchodząc do środka. Zamknąłem za sobą drzwi i zdjąłem buty. – Akina!
 Zajrzałem do jej sypialni i wtedy ją zobaczyłem – leżała na swoim łóżku, a twarz miała wciśniętą w poduszkę.
 Coś się stało.
 Wszedłem do pokoju, kładąc kwiaty na komodzie, po czym ostrożnie siadłem obok niej. Dotknąłem ręką jej pleców, ale gwałtownie się przekręciła, odtrącając mnie. Odwróciła się do mnie plecami i podwinęła lekko nogi. O co jej chodzi? Coś zrobiłem?
 - Akina? – Położyłem dłoń obok niej, ale nie raczyła się odwrócić. Po kilku sekundach najzwyczajniej w świecie przekręciłem ją na plecy i… zamarłem. Miała czerwone policzki i lekko spuchnięte oczy. Płakała? To przeze mnie? – Co się stało? – Chciałem ją przytulić, ale wyrwała mi się, przecierając wierzchem dłoni mokre jeszcze oczy.
 - To wszystko twoja wina, debilu! – Krzyknęła nagle, a ja zdębiałem. Co niby znowu zrobiłem?! – Tamten test musiał być zepsuty!
 - Jaki…? – Skończyłem w połowie zdania, gdy uświadomiłem sobie, co Akina ma na myśli. –Jesteś w ciąży? – Szepnąłem.
 - W pierwszym miesiącu… Byłam dziś u lekarza i wyszło, że spodziewam się dziecka. – Spojrzała na mnie ze strachem. – J-Ja nie jestem…! Nie mogę teraz…!
 - Ciii… - Przytuliłem ją do siebie.
 Najpierw się we mnie wtuliła, a po chwili walnęła mnie w klatę.
 - Gdybyś się wtedy zabezpieczył, nic by się nie stało! – Z jej oczu poleciało kilka łez, które natychmiast otarłem swoim kciukiem.
 - Oboje jesteśmy winni. – Dotknąłem jej policzków i lekko się uśmiechnąłem. – Nie martw się, to będzie najsłodsze dziecko świata.
 - Nie zostawisz mnie z tym? – Szepnęła, a w jej oczach była niema prośba o pomoc.
 - Oczywiście, że nie! W końcu jestem ojcem tego bachora, nie?
 Lekko się uśmiechnęła i oparła głowę o mój tors, a ja ją objąłem i zacząłem głaskać po plecach. Ale numer… Jednak zostanę tatą. Myślałem, że trochę z tym poczekam, a jednak za kilka miesięcy będę nosił tego brzdąca na rękach. Ciekawe, czy to będzie Daiki Junior, czy mała Akina? Rany, chciałbym je już zobaczyć!
 - Daiki… - Akina oderwała się od mojego torsu i popatrzyła na mnie z niepokojem. – My nawet nie jesteśmy parą… Jak mamy je niby wychowywać?
Przez chwilę patrzyłem na nią w milczeniu, po czym lekko się uśmiechnąłem i wyjąłem z kieszeni małe pudełeczko, w którym była bransoletka. Akina spojrzała na nie ze zdziwieniem, a gdy je otworzyłem, rozchyliła lekko usta.
 - Co to ma być? – Spytała, gapiąc się raz na mnie, raz na biżuterię.
 - Miałem o to spytać już wcześniej, ale jakoś się nie odważyłem… - Podrapałem się po karku. – Zostaniesz moją dziewczyną?
 Między nami zapanowała cisza. Akina wyglądała tak, jakby ją ktoś zamienił w kamień – nawet nie mrugnęła. Dopiero po kilku sekundach dotarł do niej sens moich słów. Szeroko się uśmiechnęła i zarzuciła mi ręce na szyję. Mocno ją do siebie przytuliłem, a po chwili złożyłem na jej ustach namiętny pocałunek. Pierwszy całus, który jest oznaką naszej miłości. Boże, jak to brzmi… Powinienem zostać jakimś poetą.
 - Te kwiaty też są dla ciebie. – Wskazałem na róże, które nadal leżały na szafce.
 - Boże, Daiki… - szepnęła, a w jej oczach pojawiło się prawdziwe szczęście. – Jesteś wspaniały!
 - Masz zajebistego chłopaka. – Uśmiechnąłem się zadziornie i założyłem jej na nadgarstek bransoletkę. Spojrzała na nią, a na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
 Po raz kolejny złączyła nasze usta w pocałunku i nie miała zamiaru tego przerywać. Ale mi się piękna kocica trafiła! Takie szczęście! Normalnie czułem się tak, jakbym był w raju. A co będzie, gdy przyjmie moje oświadczyny? Bo to, że się jej oświadczę, jest pewne.
 - Ale ja dla ciebie nic nie mam – szepnęła nagle, przerywając pocałunek.
 - Masz coś dużo cenniejszego od biżuterii. – Uśmiechnąłem się i dotknąłem ręką jej brzucha. To dziecko jest chyba najlepszą rzeczą, jaka mi się do tej pory przytrafiła.

_________________________________________________________________________________