Ohayo!!! :D
Wreszcie po egzaminach, mogę na chwilę odetchnąć :D Ogólnie myślę, że najłatwiejszy był polski oraz podstawa z angielskiego ;) Inne części chyba też dobrze mi poszły, ale wyniki będą dopiero w czerwcu, więc mam jeszcze do tego momentu trochę czasu ;)
Na razie przybyłam do was z trzecią częścią ,,Zemsty" :D Tia... Zakończyłam egzaminy, a tu od razu taka tematyka XD Cóż, taka ma wola, więc na razie macie dwie opcje:
*czytacie to
*olewacie to i czekacie na inne opko :P
Mam nadzieję, że jednak większość z was wybierze opcję nr 1 ;) :P
Nie będę przedłużać, tylko zapraszam na ,,Zemstę. Cz.3"!!! :D :D
_________________________________________________________________________________
Wreszcie po egzaminach, mogę na chwilę odetchnąć :D Ogólnie myślę, że najłatwiejszy był polski oraz podstawa z angielskiego ;) Inne części chyba też dobrze mi poszły, ale wyniki będą dopiero w czerwcu, więc mam jeszcze do tego momentu trochę czasu ;)
Na razie przybyłam do was z trzecią częścią ,,Zemsty" :D Tia... Zakończyłam egzaminy, a tu od razu taka tematyka XD Cóż, taka ma wola, więc na razie macie dwie opcje:
*czytacie to
*olewacie to i czekacie na inne opko :P
Mam nadzieję, że jednak większość z was wybierze opcję nr 1 ;) :P
Nie będę przedłużać, tylko zapraszam na ,,Zemstę. Cz.3"!!! :D :D
_________________________________________________________________________________
Aomine
siedział na kanapie w salonie i próbował zająć się oglądaniem telewizji.
Próbował.
Ale mu to nie wychodziło. Ciągle myślał o Kise
i o tym, co on musiał przeżyć. Przecież gwałt zostawia po sobie ogromne ślady w
psychice. A Kise nie jest aż tak silny i na pewno będzie miał po tym problemy. Każdy
by miał. Pewnie nawet on, zajebisty koszykarz, ciężko by to przeżył. I
oczywiście chciałby się zemścić na gnojku, który ośmieliłby się zrobić coś tak
haniebnego. Teraz jednak ma zamiar zemścić się na Haizakim. Nikt, ale to nikt,
nie ma prawa traktować tak jego przyjaciół! No chyba że Kagamiego, on jest
wyjątkiem. Chociaż po namyśle... Nawet jemu nie życzyłby czegoś takiego.
Aomine wziął kolejnego łyka coli i wytarł usta
rękawem bluzy. Miał w domu Kise pełną swobodę; zdążył już poznać każdy
zakamarek jego mieszkania. Ciekawe, czy Kise wiedział o tej pajęczynie, która
była za drzwiami spiżarni?
Cieszył się, że jego matka nie kazała mu
wracać. Pytała tylko, dlaczego podjął tak nagłą decyzję, więc powiedział jej,
że Kise ma problemy. Na szczęście pani Aomine nie wnikała w szczegóły, choć
zaczynała się lekko niepokoić.
Daiki wstał i poszedł do pokoju, który
tymczasowo pełnił rolę jego sypialni. Ułożył się wygodnie na łóżku i przykrył
swój tors kołdrą. Włożył ręce pod głowę i westchnął cicho. Zamknął oczy, a
kilka minut później już spał.
Obudził go krzyk. Zerwał się do pozycji
siedzącej i przetarł leniwie oczy. Na
początku wydawało mu się, że ten wrzask mu się śnił, ale coś nakazało mu pójść
do sypialni Kise. Kiedy udało mu się wstać i ruszyć swoje zgrabne cztery litery
z łóżka, skierował się do sypialni przyjaciela. Ziewnął po drodze trzy razy,
nawet nie kłopocząc się z zakrywaniem ust. Otworzył drzwi do jego pokoju, po
czym wszedł do środka.
- Oi, Kise, czemu tak wrzesz….? – Zaczął, ale
gdy zobaczył płaczącego modela, który skulił się na łóżku i przytulił do
poduszki, zamarł. – Kise, co ci? – Spytał, podchodząc do niego. Usiadł na
materacu i dotknął jego pleców. Kise otworzył oczy i spojrzał na niego
zapłakanym wzrokiem. – Co ci? – Powtórzył swoje pytanie, zaczynając się martwić
o blondyna.
- Aominecchi! – Krzyknął nagle model i wtulił
się w tors swojego przyjaciela. Zignorował ból tyłka i wstyd; potrzebował
bliskości drugiej osoby. Aomine spojrzał na niego zdziwiony. – Śniło mi się,
ż-że… - Wyjąkał model, a z jego oczu popłynęła kolejka seria łez. – Haizaki tu
przyszedł i kiedy ty wyszedłeś… On… Tu… I mnie…
W Aomine znów się coś zagotowało. Naszła go
nagła ochota przywalenia Haizakiemu.
- Weź, idioto! – Położył ręce na jego
ramionach. – Przecież nikt cię tu nie zgwałci! – Próbował go uspokoić. –
Haizaki nie zna twojego adresu, poza tym cały czas z tobą siedzę, nie? A ze mną
ci nic nie grozi.
Przez chwilę
wpatrywali się w siebie w milczeniu. Dla Kise jego słowa były czymś wspaniałym.
Cały Aomine. Niby nie mówi nic specjalnego, a jednak potrafi uspokoić i
pocieszyć Ryoutę.
- Aominecchi, jesteś kochany! – Wtulił się w
przyjaciela, a na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
- O-Oi, Kise! – Daiki zaczął lekko panikować.
A co on jest, żeby tak się do niego tulić?! – Zabieraj łapska! Chcę stąd wyjść!
Blondyn nic sobie nie robił z jego okrzyków
pełnych pretensji. Mocniej go objął, nie przejmując się tym, że to mogło
dziwnie wyglądać. Bardzo potrzebował bliskości Aomine. Czuł, że bez tego będzie mu ciężej.
- Aominecchi… - Szepnął, uwalniając go z
uścisku. – Dziękuję.
Aomine spojrzał na niego zdziwiony, ale po
chwili uśmiechnął się lekko i poczochrał go po włosach.
- Nie dziękuj mi, tylko idź się ogarnąć. Jak
twój tyłek?
- Lepiej. – Uśmiechnął się lekko. – Nadal
boli, ale mniej niż wczoraj.
Nagle
zapadła cisza. Daiki obrzucił swojego przyjaciela poważnym wzrokiem, na co ten
się lekko wzdrygnął.
- Kise – zaczął Aomine. – Nie możemy z tym
zwlekać.
- Ha? – Nie zrozumiał blondyn.
- Zadzwonię dziś po policję, oni tu przyjadą i
wszystko im powiesz, OK?
- Jak mam niby o tym komukolwiek powiedzieć?!
– Krzyknął, a na wspomnienie gwałtu zadrżał. – Aominecchi… To zbyt krępujące. –
Spuścił wzrok. – Nie dam rady…
- Musisz. – Ciemnoskóry położył mu rękę na
ramieniu. – Dasz radę, wiem to. Cały czas będę przy tobie.
- Ale…
- Poza tym to policjanci. Nikt nie będzie się
z ciebie śmiał, wysłuchają cię, a następnie aresztują tego skurwiela.
Kise
spojrzał na swoje słonie, a następnie westchnął cicho. Po chwili pokiwał
delikatnie głową.
- Powiem im – szepnął.
- Brawo. – Daiki poklepał go po plecach. – A
teraz się ogarnij i zejdź na dół. Zrobię kanapki.
Ciemnoskóry wyszedł z pokoju, a Ryouta
podszedł do szafy i wyciągnął z niej bieliznę, niebieską koszulkę oraz szare
dresy. Skierował się do łazienki, w której wziął szybki prysznic, ubrał się, a
następnie zszedł do kuchni, gdzie Aomine pił sok jabłkowy. Usiadł naprzeciwko Daikiego
i wziął do ręki jedną z przygotowanych przez niego kanapek.
- Policja będzie za jakieś dwadzieścia minut –
oznajmił Aomine, zerkając na Kise.
Blondyn skinął głową, na znak, że zrozumiał, a
następnie skończył kanapki. Umył po sobie talerz, napił się wody i usiadł z
powrotem przy stole.
- Aominecchi… - Zaczął, zaciskając dłonie w
pięści. – Oni… Policja go złapie, prawda?
- Pewnie, że tak! – Daiki spojrzał na niego
lekko zdziwiony. – Przecież od tego są policjanci. Zamkną tego dupka w jakimś
psychiatryku czy czymś, niech skurwiel odpokutuje.
- Oglądałeś wiadomości? – Spytał nagle,
wpatrując się w milczeniu w przyjaciela.
- Tak, a co?
- Jaki był wynik meczu?
Aomine zamarł, trzymając w uniesionej dłoni
szklankę z resztą soku. Milczał przez chwilę, po czym spojrzał na blondyna.
- Przegraliście.
Model
zgrzytnął zębami z niezadowolenia, a następnie spuścił wzrok.
- Gdybym tylko mógł grać… - Zaczął.
- Słuchaj, idioto! – Daiki gwałtownie wstał,
wprawiając tym samym Kise w niemałe zdziwienie. – To, że Haizaki cię zgwałcił,
nie jest twoją winą, więc jeśli jeszcze raz się obwinisz, to przysięgam, że ode
mnie oberwiesz!
Kise patrzył na twarz przyjaciela z mieszanką
szoku, wdzięczności i szczęścia w jednym. Uśmiechnął się lekko i skinął
potwierdzająco głową.
- Od ciebie tym bardziej wolałbym nie obrywać
– szepnął, po czym przeniósł swoje spojrzenie na podłogę.
- Ha? – Aomine nie do końca zrozumiał. –
Mógłbyś…?
Nie dokończył, bo przerwał mu dzwonek do
drzwi. Poszedł więc otworzyć, a po chwili przyprowadził za sobą dwóch
policjantów – starszego i młodszego. Pierwszy miał już posiwiałe włosy, kilka
zmarszczek przy oczach, lekką nadwagę oraz surowe spojrzenie. Drugi natomiast
był całkiem wysokim rudzielcem o mądrych oczach i dość wysportowanej sylwetce.
- Dzień dobry – odezwał się starszy, ściągając
czapkę z głowy. – Kise Ryouta, zgadza się? – Spojrzał na modela, a ten
przytaknął, przełykając nerwowo ślinę. – To co się stało? – Usiadł naprzeciwko
niego, dokładnie w tym samym miejscu, na którym przed chwilą siedział Daiki.
- Ja… - Blondyn zaczął wykręcać swoje palce,
próbując się tym samym uspokoić. Posłał Aomine proszące spojrzenie, na co
ciemnoskóry zachęcił go do mówienia zwykłym mrugnięciem oka. – Chciałbym
zgłosić gwałt.
- Rozumiem, że pan jest ofiarą? – Kise
przytaknął, zastanawiając się w myślach, czemu policjant zadał tak głupie
pytanie. – Kto cię zgwałcił?
- Haizaki Shogou.
- Ten zawodnik, z którym grałeś przedostatni
mecz? – Blondyn skinął potwierdzająco głową. – Rozumiem. Kiedy do tego doszło?
- Tuż po meczu. – Kise cały się spiął. –
Podrzucił mi kartkę, na której… prosił o spotkanie. Myślałem, że to Aominecchi
chce ze mną porozmawiać, bo na dole było jego nazwisko… - Model zacisnął
pięści. – Poszedłem do toalety, a wtedy… Wtedy on się na mnie rzucił i… -
Odwrócił głowę, po czym wziął głęboki wdech. – Najpierw związał mi nadgarstki,
potem mnie zakneblował, a na koniec… Na koniec… Zaczął rozbierać. – Głos Kise
zaczął niebezpiecznie drżeć. – Próbowałem mu się wyrwać, ale on mnie złapał i
popchnął na podłogę… A potem…! Potem… - Po jego policzkach spłynęło kilka łez.
- Rozumiem. – Starszy policjant kiwnął głową.
- Znasz adres tego Haizakiego? – Odezwał się
młodszy, wyjmując z kieszeni notatnik.
- N-Nie…
- Wiem, kto może wiedzieć – mruknął Aomine, po
czym odblokował swoją komórkę. Chwilę coś w niej klikał, a następnie przyłożył
ją do ucha. – Nijimura-senpai? – Spytał. – Tak, to ja. Dzwonię, bo mam pytanie.
Pamiętasz jeszcze adres tego skur… Znaczy Haizkaiego? – Stał przez chwilę w
milczeniu, a następnie podrapał się po karku. – A, bo widzisz… - mruknął,
zerkając na Kise. – Jest z nim mały problem i policja potrzebuje adresu. –
Spojrzał w sufit. – Nie mogę chwilowo powiedzieć. – Kilka sekund ciszy. - Dzięki.
- Rozłączył się, a potem schował telefon do kieszeni. – Mam adres.
Podyktował młodszemu policjantowi nazwę ulicy,
a chwilę później obaj mundurowi skierowali się do wyjścia.
- Na razie to wszystko. – Starszy założył
czapkę na głowę. – W razie czego przyjedziemy.
Wyszli z mieszkania Kise, a ten odetchnął
głęboko, ciesząc się, że ma wszystko za sobą. Aomine poklepał go po ramieniu.
- I widzisz? Nie bolało.
- Fizycznie nie, ale psychicznie tak – mruknął
model. Nagle drgnął, czując na ramieniu ciepłą dłoń przyjaciela.
- Oglądamy coś? – Zaproponował Daiki, idąc do
salonu. Blondyn nadal siedział na krześle i gapił się w podłogę.– Kise!
Model spojrzał na niego lekko skołowany, po
czym wstał i poszedł za nim. Usiedli na kanapie i włączyli telewizor.
- Horror? – Zaproponował Aomine, dobrze
wiedząc, jaka będzie reakcja Kise.
- Aominecchi, chcesz mnie dobić?! – Krzyknął
Ryouta. Nienawidził horrorów. Od zawsze bał się tych strasznych stworów, które
zabijały ludzi, odgryzały ich kończyny, lub, co gorsza, zjadały wnętrzności. –
Nie możemy włączyć jakiejś komedii?
- Horror lepszy.
- Ale ja chcę komedię! – Kise podniósł głos,
co nieco zaskoczyło Aomine.
- Skoro aż tak się boisz, to proszę bardzo.
Włączyli film, ale zainteresowany był nim
tylko Ryouta. Co jakiś czas komentował zachowanie głównego bohatera i wybuchał
śmiechem, gdy zrobił on coś głupiego. Daiki za to wolał mu się dyskretnie
poprzyglądać.
Długie, jasne, zadbane włosy…
Długie rzęsy, które idealnie pasują do
pięknych oczu.
Mały, słodki nos.
Różowe usta posmarowane jakąś obleśną pomadką.
Gdyby nie to, byłyby całkiem ładne…
Broda bez żadnego zarostu i lekko nadęte
policzki…
Idealny.
Zjechał wzrokiem trochę niżej, na jego szyję. Jasna,
długa, aż kusi, by zrobić na niej malinkę. Z
czerwonymi plamkami wyglądałaby bardziej seksi.
Tors modela – całkiem szeroki, trochę umięśniony, jasny i…
Ciekawe, czy miękki?
Pewnie
się na nim wygodnie leży…
Aomine uważnie obserwował mięśnie jego
brzucha, które napinały się przy każdym napadzie śmiechu. Nawet nie zauważył,
że Kise już od jakiegoś czasu mu się przygląda.
- Em… Aominecchi? – Usłyszał nagle, co wyrwało
go z transu.
- Ech? – Spojrzał na modela, a gdy zobaczył na
jego policzkach lekkie rumieńce, zdziwił się.
Widział
mnie? Myślałem, że był zajęty filmem.
- Dlaczego tak mi się przyglądasz? Źle wyglądam?
- N-Nie! Nie o to chodzi! – Aomine szybko zaprzeczył
i poczuł, że zrobiło mu się gorąco. – Po prostu… Zastanawiałem się, kiedy znów
będziesz mógł trenować.
- Mam nadzieję, że jak najszybciej. –
Westchnął i oparł się o kanapę. – Wprawdzie moja drużyna już odpadła, ale
następnym razem zmiażdżę Seirin.
Skądś znam to uczucie.
Aomine skrzyżował ręce na klatce piersiowej i wpatrzył się w
telewizor. Nie przepadał za komediami – zdecydowanie bardziej ciągnęło go w
stronę horrorów. Uwielbiał takie klimaty – potwory i morderstwa należą do
rzeczy, które są dla niego wyjątkowo ciekawe. Bo co fajnego jest w idiocie,
który obrywa wężem ogrodowym albo niszczy pół domu, bo mu kosiarka uciekła?
I nagle go olśniło.
Więc to dlatego Kise tak uwielbia komedie! Sam
zachowuje się jak ciota z takiego filmu, a mówi się, że swój do swego ciągnie. I
tu to powiedzenie sprawdza się w stu procentach.
- Aominecchi? – Kise spojrzał na swojego
przyjaciela.
- Co? – Mruknął, łaskawie na niego zerkając.
- Myślisz, że Kasamatsu-senpai bardzo się na
mnie wkurzy?
- Jak mu o wszystkim powiesz, to na pewno
zrozumie.
- Mam mu powiedzieć?!
- No a jak? – Spojrzał na niego zdziwiony. –
Przesz to twój kapitan, nie? – Kise milczał. – Jak chcesz umrzeć, droga wolna.
Znajdź jakąś marną wymówkę, typu ból brzucha, i licz na to, że nie skopie cię
na śmierć.
Kise zacisnął usta w wąską kreskę i lekko
zadrżał. Często obrywał od swojego senpaia, ale nie wyobrażał sobie, co
Kasamatsu może mu zrobić za nieobecność na ważnym meczu. Skopanie to pół biedy.
Gorzej, jeśli wpadłby na pomysł wywiezienia go na Antarktydę i przywiązania do
dryfującej kry lodowej.
- Umrę w męczarniach… - Jęknął, zakrywając
oczy dłońmi. – On mnie przecież zabije…
- To mu to w jakiś prosty sposób wytłumacz.
- Aominecchi, mówisz tak, jakby to było
wyznanie oceny w szkole. – Model spojrzał na niego zrezygnowany. – Tu chodzi o
gwałt! Zgwałcił mnie facet! Jak mam niby o tym spokojnie mówić?
- To co zamierzasz mu powiedzieć? – Aomine spojrzał
w jego załamane tęczówki.
- Pojęcia nie mam! – Kise teatralnie uniósł
ręce ku niebu. – Jeśli bogowie mnie choć trochę lubią, to…
Nie
dokończył, ponieważ w jego mieszkaniu dało się słyszeć głośne pukanie… walenie
w drzwi.
- Jezu, ale ktoś nerwowy – mruknął Daiki i
wstał z kanapy.
Ledwo co przeszedł dwa kroki, a obaj usłyszeli
głośny krzyk.
- KISE! Wiem, że tam jesteś! Otwieraj w tej
chwili, albo cię zamorduję!
Ryouta zbladł i wcisnął się w oparcie kanapy,
za to Aomine patrzył na niego z niezrozumieniem.
- Bogowie chyba mnie jednak nie lubią –
szepnął blondyn i ścisnął w ręku poduszkę.
Daiki kompletnie nie rozumiał jego zachowania.
Po chwili jednak wszystko stało się dla niego jasne. Gdy otworzył drzwi, lekko
zadrżał.
- Gdzie on jest? – Wysyczał przybysz.
_________________________________________________________________________________
Ps. Zgadniecie, kto jest owym przybyszem? :P
_________________________________________________________________________________