środa, 20 kwietnia 2016

Zemsta (cz.3)

Ohayo!!! :D

Wreszcie po egzaminach, mogę na chwilę odetchnąć :D Ogólnie myślę, że najłatwiejszy był polski oraz podstawa z angielskiego ;) Inne części chyba też dobrze mi poszły, ale wyniki będą dopiero w czerwcu, więc mam jeszcze do tego momentu trochę czasu ;)

Na razie przybyłam do was z trzecią częścią ,,Zemsty" :D Tia... Zakończyłam egzaminy, a tu od razu taka tematyka XD  Cóż, taka ma wola, więc na razie macie dwie opcje:

*czytacie to
*olewacie to i czekacie na inne opko :P

Mam nadzieję, że jednak większość z was wybierze opcję nr 1 ;) :P

Nie będę przedłużać, tylko zapraszam na ,,Zemstę. Cz.3"!!! :D :D
_________________________________________________________________________________

  Aomine siedział na kanapie w salonie i próbował zająć się oglądaniem telewizji.
 Próbował.
 Ale mu to nie wychodziło. Ciągle myślał o Kise i o tym, co on musiał przeżyć. Przecież gwałt zostawia po sobie ogromne ślady w psychice. A Kise nie jest aż tak silny i na pewno będzie miał po tym problemy. Każdy by miał. Pewnie nawet on, zajebisty koszykarz, ciężko by to przeżył. I oczywiście chciałby się zemścić na gnojku, który ośmieliłby się zrobić coś tak haniebnego. Teraz jednak ma zamiar zemścić się na Haizakim. Nikt, ale to nikt, nie ma prawa traktować tak jego przyjaciół! No chyba że Kagamiego, on jest wyjątkiem. Chociaż po namyśle... Nawet jemu nie życzyłby czegoś takiego.
 Aomine wziął kolejnego łyka coli i wytarł usta rękawem bluzy. Miał w domu Kise pełną swobodę; zdążył już poznać każdy zakamarek jego mieszkania. Ciekawe, czy Kise wiedział o tej pajęczynie, która była za drzwiami spiżarni?
 Cieszył się, że jego matka nie kazała mu wracać. Pytała tylko, dlaczego podjął tak nagłą decyzję, więc powiedział jej, że Kise ma problemy. Na szczęście pani Aomine nie wnikała w szczegóły, choć zaczynała się lekko niepokoić.
 Daiki wstał i poszedł do pokoju, który tymczasowo pełnił rolę jego sypialni. Ułożył się wygodnie na łóżku i przykrył swój tors kołdrą. Włożył ręce pod głowę i westchnął cicho. Zamknął oczy, a kilka minut później już spał.

  Obudził go krzyk. Zerwał się do pozycji siedzącej i przetarł leniwie oczy.  Na początku wydawało mu się, że ten wrzask mu się śnił, ale coś nakazało mu pójść do sypialni Kise. Kiedy udało mu się wstać i ruszyć swoje zgrabne cztery litery z łóżka, skierował się do sypialni przyjaciela. Ziewnął po drodze trzy razy, nawet nie kłopocząc się z zakrywaniem ust. Otworzył drzwi do jego pokoju, po czym wszedł do środka.
 - Oi, Kise, czemu tak wrzesz….? – Zaczął, ale gdy zobaczył płaczącego modela, który skulił się na łóżku i przytulił do poduszki, zamarł. – Kise, co ci? – Spytał, podchodząc do niego. Usiadł na materacu i dotknął jego pleców. Kise otworzył oczy i spojrzał na niego zapłakanym wzrokiem. – Co ci? – Powtórzył swoje pytanie, zaczynając się martwić o blondyna.
 - Aominecchi! – Krzyknął nagle model i wtulił się w tors swojego przyjaciela. Zignorował ból tyłka i wstyd; potrzebował bliskości drugiej osoby. Aomine spojrzał na niego zdziwiony. – Śniło mi się, ż-że… - Wyjąkał model, a z jego oczu popłynęła kolejka seria łez. – Haizaki tu przyszedł i kiedy ty wyszedłeś… On… Tu… I mnie…
 W Aomine znów się coś zagotowało. Naszła go nagła ochota przywalenia Haizakiemu.
 - Weź, idioto! – Położył ręce na jego ramionach. – Przecież nikt cię tu nie zgwałci! – Próbował go uspokoić. – Haizaki nie zna twojego adresu, poza tym cały czas z tobą siedzę, nie? A ze mną ci nic nie grozi.
Przez chwilę wpatrywali się w siebie w milczeniu. Dla Kise jego słowa były czymś wspaniałym. Cały Aomine. Niby nie mówi nic specjalnego, a jednak potrafi uspokoić i pocieszyć Ryoutę.
 - Aominecchi, jesteś kochany! – Wtulił się w przyjaciela, a na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
 - O-Oi, Kise! – Daiki zaczął lekko panikować. A co on jest, żeby tak się do niego tulić?! – Zabieraj łapska! Chcę stąd wyjść!
 Blondyn nic sobie nie robił z jego okrzyków pełnych pretensji. Mocniej go objął, nie przejmując się tym, że to mogło dziwnie wyglądać. Bardzo potrzebował bliskości Aomine.  Czuł, że bez tego będzie mu ciężej.
 - Aominecchi… - Szepnął, uwalniając go z uścisku. – Dziękuję.
 Aomine spojrzał na niego zdziwiony, ale po chwili uśmiechnął się lekko i poczochrał go po włosach.
 - Nie dziękuj mi, tylko idź się ogarnąć. Jak twój tyłek?
 - Lepiej. – Uśmiechnął się lekko. – Nadal boli, ale mniej niż wczoraj.
Nagle zapadła cisza. Daiki obrzucił swojego przyjaciela poważnym wzrokiem, na co ten się lekko wzdrygnął.
 - Kise – zaczął Aomine. – Nie możemy z tym zwlekać.
 - Ha? – Nie zrozumiał blondyn.
 - Zadzwonię dziś po policję, oni tu przyjadą i wszystko im powiesz, OK?
 - Jak mam niby o tym komukolwiek powiedzieć?! – Krzyknął, a na wspomnienie gwałtu zadrżał. – Aominecchi… To zbyt krępujące. – Spuścił wzrok. – Nie dam rady…
 - Musisz. – Ciemnoskóry położył mu rękę na ramieniu. – Dasz radę, wiem to. Cały czas będę przy tobie.
 - Ale…
 - Poza tym to policjanci. Nikt nie będzie się z ciebie śmiał, wysłuchają cię, a następnie aresztują tego skurwiela.
Kise spojrzał na swoje słonie, a następnie westchnął cicho. Po chwili pokiwał delikatnie głową.
 - Powiem im – szepnął.
 - Brawo. – Daiki poklepał go po plecach. – A teraz się ogarnij i zejdź na dół. Zrobię kanapki.
 Ciemnoskóry wyszedł z pokoju, a Ryouta podszedł do szafy i wyciągnął z niej bieliznę, niebieską koszulkę oraz szare dresy. Skierował się do łazienki, w której wziął szybki prysznic, ubrał się, a następnie zszedł do kuchni, gdzie Aomine pił sok jabłkowy. Usiadł naprzeciwko Daikiego i wziął do ręki jedną z przygotowanych przez niego kanapek.
 - Policja będzie za jakieś dwadzieścia minut – oznajmił Aomine, zerkając na Kise.
 Blondyn skinął głową, na znak, że zrozumiał, a następnie skończył kanapki. Umył po sobie talerz, napił się wody i usiadł z powrotem przy stole.
 - Aominecchi… - Zaczął, zaciskając dłonie w pięści. – Oni… Policja go złapie, prawda?
 - Pewnie, że tak! – Daiki spojrzał na niego lekko zdziwiony. – Przecież od tego są policjanci. Zamkną tego dupka w jakimś psychiatryku czy czymś, niech skurwiel odpokutuje.
 - Oglądałeś wiadomości? – Spytał nagle, wpatrując się w milczeniu w przyjaciela.
 - Tak, a co?
 - Jaki był wynik meczu?
 Aomine zamarł, trzymając w uniesionej dłoni szklankę z resztą soku. Milczał przez chwilę, po czym spojrzał na blondyna.
 - Przegraliście.
Model zgrzytnął zębami z niezadowolenia, a następnie spuścił wzrok.
 - Gdybym tylko mógł grać… - Zaczął.
 - Słuchaj, idioto! – Daiki gwałtownie wstał, wprawiając tym samym Kise w niemałe zdziwienie. – To, że Haizaki cię zgwałcił, nie jest twoją winą, więc jeśli jeszcze raz się obwinisz, to przysięgam, że ode mnie oberwiesz!
 Kise patrzył na twarz przyjaciela z mieszanką szoku, wdzięczności i szczęścia w jednym. Uśmiechnął się lekko i skinął potwierdzająco głową.
 - Od ciebie tym bardziej wolałbym nie obrywać – szepnął, po czym przeniósł swoje spojrzenie na podłogę.
 - Ha? – Aomine nie do końca zrozumiał. – Mógłbyś…?
 Nie dokończył, bo przerwał mu dzwonek do drzwi. Poszedł więc otworzyć, a po chwili przyprowadził za sobą dwóch policjantów – starszego i młodszego. Pierwszy miał już posiwiałe włosy, kilka zmarszczek przy oczach, lekką nadwagę oraz surowe spojrzenie. Drugi natomiast był całkiem wysokim rudzielcem o mądrych oczach i dość wysportowanej sylwetce.
 - Dzień dobry – odezwał się starszy, ściągając czapkę z głowy. – Kise Ryouta, zgadza się? – Spojrzał na modela, a ten przytaknął, przełykając nerwowo ślinę. – To co się stało? – Usiadł naprzeciwko niego, dokładnie w tym samym miejscu, na którym przed chwilą siedział Daiki.
 - Ja… - Blondyn zaczął wykręcać swoje palce, próbując się tym samym uspokoić. Posłał Aomine proszące spojrzenie, na co ciemnoskóry zachęcił go do mówienia zwykłym mrugnięciem oka. – Chciałbym zgłosić gwałt.
 - Rozumiem, że pan jest ofiarą? – Kise przytaknął, zastanawiając się w myślach, czemu policjant zadał tak głupie pytanie. – Kto cię zgwałcił?
 - Haizaki Shogou.
 - Ten zawodnik, z którym grałeś przedostatni mecz? – Blondyn skinął potwierdzająco głową. – Rozumiem. Kiedy do tego doszło?
 - Tuż po meczu. – Kise cały się spiął. – Podrzucił mi kartkę, na której… prosił o spotkanie. Myślałem, że to Aominecchi chce ze mną porozmawiać, bo na dole było jego nazwisko… - Model zacisnął pięści. – Poszedłem do toalety, a wtedy… Wtedy on się na mnie rzucił i… - Odwrócił głowę, po czym wziął głęboki wdech. – Najpierw związał mi nadgarstki, potem mnie zakneblował, a na koniec… Na koniec… Zaczął rozbierać. – Głos Kise zaczął niebezpiecznie drżeć. – Próbowałem mu się wyrwać, ale on mnie złapał i popchnął na podłogę… A potem…! Potem… - Po jego policzkach spłynęło kilka łez.
 - Rozumiem. – Starszy policjant kiwnął głową.
 - Znasz adres tego Haizakiego? – Odezwał się młodszy, wyjmując z kieszeni notatnik.
 - N-Nie…
 - Wiem, kto może wiedzieć – mruknął Aomine, po czym odblokował swoją komórkę. Chwilę coś w niej klikał, a następnie przyłożył ją do ucha. – Nijimura-senpai? – Spytał. – Tak, to ja. Dzwonię, bo mam pytanie. Pamiętasz jeszcze adres tego skur… Znaczy Haizkaiego? – Stał przez chwilę w milczeniu, a następnie podrapał się po karku. – A, bo widzisz… - mruknął, zerkając na Kise. – Jest z nim mały problem i policja potrzebuje adresu. – Spojrzał w sufit. – Nie mogę chwilowo powiedzieć. – Kilka sekund ciszy. - Dzięki. - Rozłączył się, a potem schował telefon do kieszeni. – Mam adres.
 Podyktował młodszemu policjantowi nazwę ulicy, a chwilę później obaj mundurowi skierowali się do wyjścia.
 - Na razie to wszystko. – Starszy założył czapkę na głowę. – W razie czego przyjedziemy.
 Wyszli z mieszkania Kise, a ten odetchnął głęboko, ciesząc się, że ma wszystko za sobą. Aomine poklepał go po ramieniu.
 - I widzisz? Nie bolało.
 - Fizycznie nie, ale psychicznie tak – mruknął model. Nagle drgnął, czując na ramieniu ciepłą dłoń przyjaciela.
 - Oglądamy coś? – Zaproponował Daiki, idąc do salonu. Blondyn nadal siedział na krześle i gapił się w podłogę.– Kise!
 Model spojrzał na niego lekko skołowany, po czym wstał i poszedł za nim. Usiedli na kanapie i włączyli telewizor.
 - Horror? – Zaproponował Aomine, dobrze wiedząc, jaka będzie reakcja Kise.
 - Aominecchi, chcesz mnie dobić?! – Krzyknął Ryouta. Nienawidził horrorów. Od zawsze bał się tych strasznych stworów, które zabijały ludzi, odgryzały ich kończyny, lub, co gorsza, zjadały wnętrzności. – Nie możemy włączyć jakiejś komedii?
 - Horror lepszy.
 - Ale ja chcę komedię! – Kise podniósł głos, co nieco zaskoczyło Aomine.
 - Skoro aż tak się boisz, to proszę bardzo.
 Włączyli film, ale zainteresowany był nim tylko Ryouta. Co jakiś czas komentował zachowanie głównego bohatera i wybuchał śmiechem, gdy zrobił on coś głupiego. Daiki za to wolał mu się dyskretnie poprzyglądać.
 Długie, jasne, zadbane włosy…
 Długie rzęsy, które idealnie pasują do pięknych oczu.
 Mały, słodki nos.
 Różowe usta posmarowane jakąś obleśną pomadką.
Gdyby nie to, byłyby całkiem ładne…
 Broda bez żadnego zarostu i lekko nadęte policzki…
 Idealny.
 Zjechał wzrokiem trochę niżej, na jego szyję. Jasna, długa, aż kusi, by zrobić na niej malinkę. Z czerwonymi plamkami wyglądałaby bardziej seksi.
 Tors modela – całkiem szeroki, trochę umięśniony, jasny i… Ciekawe, czy miękki?
 Pewnie się na nim wygodnie leży…
 Aomine uważnie obserwował mięśnie jego brzucha, które napinały się przy każdym napadzie śmiechu. Nawet nie zauważył, że Kise już od jakiegoś czasu mu się przygląda.
 - Em… Aominecchi? – Usłyszał nagle, co wyrwało go z transu.
 - Ech? – Spojrzał na modela, a gdy zobaczył na jego policzkach lekkie rumieńce, zdziwił się.
 Widział mnie? Myślałem, że był zajęty filmem.
 - Dlaczego tak mi się przyglądasz? Źle wyglądam?
 - N-Nie! Nie o to chodzi! – Aomine szybko zaprzeczył i poczuł, że zrobiło mu się gorąco. – Po prostu… Zastanawiałem się, kiedy znów będziesz mógł trenować.
 - Mam nadzieję, że jak najszybciej. – Westchnął i oparł się o kanapę. – Wprawdzie moja drużyna już odpadła, ale następnym razem zmiażdżę Seirin.
  Skądś znam to uczucie.
 Aomine skrzyżował ręce na klatce piersiowej i wpatrzył się w telewizor. Nie przepadał za komediami – zdecydowanie bardziej ciągnęło go w stronę horrorów. Uwielbiał takie klimaty – potwory i morderstwa należą do rzeczy, które są dla niego wyjątkowo ciekawe. Bo co fajnego jest w idiocie, który obrywa wężem ogrodowym albo niszczy pół domu, bo mu kosiarka uciekła?
 I nagle go olśniło.
 Więc to dlatego Kise tak uwielbia komedie! Sam zachowuje się jak ciota z takiego filmu, a mówi się, że swój do swego ciągnie. I tu to powiedzenie sprawdza się w stu procentach.
 - Aominecchi? – Kise spojrzał na swojego przyjaciela.
 - Co? – Mruknął, łaskawie na niego zerkając.
 - Myślisz, że Kasamatsu-senpai bardzo się na mnie wkurzy?
 - Jak mu o wszystkim powiesz, to na pewno zrozumie.
 - Mam mu powiedzieć?!
 - No a jak? – Spojrzał na niego zdziwiony. – Przesz to twój kapitan, nie? – Kise milczał. – Jak chcesz umrzeć, droga wolna. Znajdź jakąś marną wymówkę, typu ból brzucha, i licz na to, że nie skopie cię na śmierć.
 Kise zacisnął usta w wąską kreskę i lekko zadrżał. Często obrywał od swojego senpaia, ale nie wyobrażał sobie, co Kasamatsu może mu zrobić za nieobecność na ważnym meczu. Skopanie to pół biedy. Gorzej, jeśli wpadłby na pomysł wywiezienia go na Antarktydę i przywiązania do dryfującej kry lodowej.
 - Umrę w męczarniach… - Jęknął, zakrywając oczy dłońmi. – On mnie przecież zabije…
 - To mu to w jakiś prosty sposób wytłumacz.
 - Aominecchi, mówisz tak, jakby to było wyznanie oceny w szkole. – Model spojrzał na niego zrezygnowany. – Tu chodzi o gwałt! Zgwałcił mnie facet! Jak mam niby o tym spokojnie mówić?
 - To co zamierzasz mu powiedzieć? – Aomine spojrzał w jego załamane tęczówki.
 - Pojęcia nie mam! – Kise teatralnie uniósł ręce ku niebu. – Jeśli bogowie mnie choć trochę lubią, to…
  Nie dokończył, ponieważ w jego mieszkaniu dało się słyszeć głośne pukanie… walenie w drzwi.
 - Jezu, ale ktoś nerwowy – mruknął Daiki i wstał z kanapy.
 Ledwo co przeszedł dwa kroki, a obaj usłyszeli głośny krzyk.
 - KISE! Wiem, że tam jesteś! Otwieraj w tej chwili, albo cię zamorduję!
 Ryouta zbladł i wcisnął się w oparcie kanapy, za to Aomine patrzył na niego z niezrozumieniem.
 - Bogowie chyba mnie jednak nie lubią – szepnął blondyn i ścisnął w ręku poduszkę.
 Daiki kompletnie nie rozumiał jego zachowania. Po chwili jednak wszystko stało się dla niego jasne. Gdy otworzył drzwi, lekko zadrżał.

 - Gdzie on jest? – Wysyczał przybysz.
_________________________________________________________________________________

Ps. Zgadniecie, kto jest owym przybyszem? :P

_________________________________________________________________________________








czwartek, 14 kwietnia 2016

Info 2


Ohayo! :D

Ogłoszenia parafialne!

Po egzaminach (czyli już w przyszłym tygodniu... ;_;) planuję zacząć pisać nowe opowiadanie o Akinie. Oczywiście nie martwcie się, to aktualne też będę kontynuować! :D One-shoty i seria Czytelnik x Postać też nie zostaje zawieszona ;) 

Poniżej macie krótki opis tego nowego opka ;) Jeśli bylibyście zainteresowani czytaniem czegoś takiego, to zacznę pisać (kiedyś XD). Jeśli nie... Trudno ;P

Trzymajcie za mnie kciuki w poniedziałek, wtorek i środę! :**
_________________________________________________________________________________


 Akina Kagami ma starszego o rok brata – Taigę. Są bardzo zgranym i kochającym się rodzeństwem. Kiedy jednak chłopak zaczyna brać udział w nielegalnych wyścigach, dziewczyna poznaje jego największego rywala – porywczego, gwałtownego i zboczonego Aomine. Zaprzyjaźnia się też z jego przyjaciółką, Satsuki, a także z kolegami brata – Kise, Kuroko i Takao. Pozna prawdziwy świat nielegalnych wyścigów, ale czy jej się on spodoba? Od poznania Aomine wszystko się gwałtownie zmieni. Już nie będzie prowadziła spokojnego życia jako studentka angielskiego. 
 Czy nowy świat przypadnie jej do gustu?

_________________________________________________________________________________

Wiem, krótko, ale opis własnie taki ma być! :D Jeśli te kilka zdań was zainteresowało, to bądźcie pewni, że za jakiś czas 1 rozdział się pojawi XD

    

sobota, 9 kwietnia 2016

Akashi x Kimie

Ohaaayo! :D

 Przybyłam dziś do was z pierwszym opkiem z serii Czytelnik x Postać :D Ta część jest o Akashim i Kimie! ^^ Kimie, mam nadzieję, że cię tym nie zawiodę ;) :*

Do kolejnej części macie do wyboru:

* Kagamiego
* Himuro
* Kise

Jeśli ktoś jest chętny do wystąpienia w takim opku, piszcie w komentarzach ;)  Na razie zapraszam do czytania! :*

A, i dziękuję wszystkim za ponad 12000 wyświetleń bloga!! :D :D <3
_________________________________________________________________________________


  Kolejny raz w tym tygodniu przyszłam na trening drużyny koszykarskiej. Nie żebym specjalnie lubiła kosza… Po prostu jest ktoś, kto mi się bardzo podoba, a ta osoba należy do klubu koszykarskiego. I na dodatek jest jego kapitanem.
   Tak, mówię o Akashim Sejiuro – najlepszym uczniu gimnazjum Teiko, a także obiekcie moich westchnień. Ale jakie ja mam u niego szanse? Nasza drużyna koszykarska jest sławna w całym kraju, więc logiczne, że jej członkowie muszą mieć fanki. A to znaczy, że Akashiego też lubi wiele dziewczyn. Jednak ja się nie poddam i… i go zdobędę! Wprawdzie to chłopak powinien się starać o względy dziewczyny, ale mówimy tu o Akashim! Nie mogę go tak po prostu oddać w łapy innych przedstawicielek płci pięknej! On będzie mój i koniec!
  Właściwie to już dawno chciałam mu powiedzieć, co do niego czuję, ale zawsze brakowało mi odwagi. Aż dziwne, bo jestem znana ze swojego ciętego języka. Przy nim jednak staję się zupełnie inną osobą – cichą i nieśmiałą. Moja przyjaciółka, Mikko, powtarzała mi, że wyznanie uczuć to nic strasznego, jednak jakoś nie umiem się przemóc. Ona po prostu podeszła do chłopaka, w którym się zakochała, powiedziała mu to, co leżało jej na sercu, a on zaprosił ją na ciasteczko. Kilka dni później byli już parą. Słodko, prawda? Marzę o tym, by umawiać się z Akashim, ale jak pomyślę o tym, że mam do niego podejść, to przechodzą mnie ciarki. A co, jeśli bym trafiła na jego zły humor? Jemu już zdarzało się rzucać w graczy nożyczkami. Gdyby się na mnie zirytował, mogłabym tego nie przeżyć.
  Chcę mu wyznać swoje uczucia, ale nie mam pojęcia jak to zrobić. Przecież nie podejdę do niego, nie dam mu jakiś ciasteczek i nie powiem ,,Kocham cię”. W sumie mogłabym tak zrobić, ale Akashi jest wyjątkowy, więc wypadałoby dać mu coś wyjątkowego. Tylko co? Wiem, że lubi grać w shogi i kosza. Ja niestety nie umiem ani w to, ani w to. A w koszykówkę to już w ogóle. Kiedyś próbowałam, ale ten sport nie jest dla mnie. Uwielbiam za to biegać. Może by ,,przypadkiem” wpaść na Akashiego w parku? Przecież codziennie wieczorek biega…
 Tak, obserwuję go. Ćwiczy akurat wtedy, gdy ja wracam do domu po treningu. Wygląda wtedy tak pięknie… Nawet pot, który spływa po jego czole wygląda seksownie i pociągająco. Aż chciałoby się go zlizać… Tfu! Znaczy… Spocić z nim? Boże, co ja wygaduję?! Potrzebuję pomocy, bo za niedługo całkowicie zatracę się w tej miłości.
  Potrząsnęłam głową i westchnęłam cicho. Nawet jeśli staram się o nim zapomnieć, to on pojawia się w mojej głowie i nie daje mi spokoju. Wystarczy, że idzie korytarzem, a ja nie mogę oderwać od niego wzroku. A jak poprawia swoją grzywkę, o prawie dostaję krwotoku z nosa. Nie wiem, co zrobić, czy przestać się tak zachowywać. Nie potrafię na niego nie patrzeć, a na jego widok serce mi szybciej bije. Ewidentnie jestem zakochana i nie umiem sobie z tym poradzić.
  Wstałam, podniosłam z ziemi torbę i ostatni raz spojrzałam na swojego ukochanego. Wykonał podanie do jednego ze swoich kolegów z drużyny, a następnie coś komuś pokazał. On jest idealny… Potrafi zapanować nad całą drużyną, przymusić ich do ćwiczeń, uspokoić, a do tego jest szalenie inteligentny. I przystojny. Jego dwukolorowe tęczówki mnie strasznie przyciągają. Inni mówią, że są przerażające, ale ja myślę, że są słodkie i wyjątkowe. W końcu nie każdy takie ma. Tylko Akashi. I to jest piękne – jego wyjątkowość.
  Wyszłam z sali, poprawiając torbę na ramieniu. Nagle poczułam dość mocne uderzenie w głowę. Syknęłam cicho, a po chwili zobaczyłam toczącą się po ziemi piłkę do kosza.
 - Ty cioto! – Usłyszałam krzyk jakiegoś chłopaka. Odwróciłam się i zobaczyłam jak w moją stronę biegnie wysoki, granatowowłosy koszykarz. Tuż za nim przybiegł Kise Ryouta – najbardziej znany przedstawiciel płci brzydkiej w szkole. – Zobacz, jak podajesz! Przez ciebie ta dziewczyna dostała w głowę!
 - Aominecchi, przecież mogłeś to przyjąć – mruknął blondyn, ale zaraz podszedł do mnie. – Nic ci nie jest? – Spytał łagodnie, patrząc mi w oczy.
 - Nie – jęknęłam.
 - Daiki, Ryouta, wracajcie na trening. – Usłyszałam głos, który śni mi się po nocach od dawna. – Ja się nią zajmę.
 Chłopcy mruknęli coś niewyraźnie, ale po chwili wrócili na salę. Akashi podszedł do mnie i dotknął mojej głowy.
 - Boli cię?
 - Trochę…
 - Ryouta niedawno zaczął, więc nie do końca radzi sobie z podaniami. – Sejiuro spojrzał na mnie z… troską? Nie, wydawało mi się. Za dużo o nim myślę. – Chodź, powinnaś wziąć coś na ból głowy.
 - N-Naprawdę nie trze… - zaczęłam, ale on w ogóle się tym nie przejął. Złapał mnie za nadgarstek i pociągnął za sobą. Niby nie zrobił tego mocno, ale nawet taki delikatny chwyt wystarczył, bym poszła posłusznie za nim. Ach, więc to nazywają respektem…
 Nadal nie mogłam w to uwierzyć. Sławny model rzucił we mnie piłką, jego przyjaciel zaczął się na niego na moich oczach wydzierać, a Akashi ma zamiar mnie opatrzyć. Akashi, rozumiecie to?! Byłam tak szczęśliwa i skołowana jednocześnie, że nawet nie zauważyłam, kiedy weszliśmy do gabinetu medycznego. Chłopak posadził mnie na krześle, a sam wyjął z szafki apteczkę.
 - Co właściwie robiłaś na sali? – Spytał, biorąc do ręki tabletki przeciwbólowe.
 - Yyy… - Zaczęłam się jąkać. – Ja… Ten… - Naciągnęłam rękawy swetra na dłonie, a następnie spuściłam wzrok. – Interesuję się sportem – wypaliłam szybko. Kolejna szansa na wyznanie mu uczuć zmarnowana. Ile jeszcze będę to tak ciągnąć?! Muszę mu powiedzieć, najwyżej da mi kosza. Heh, głupio zabrzmiało… Koszykarz da mi kosza.
 - Czym konkretnie? – Podszedł do mnie i podał mi jedną tabletkę, którą szybko połknęłam. Na szczęście była mała, więc nie potrzebowałam wody do popicia.
 - B-Bieganiem, ale l-lubię patrzeć na koszykarzy. – Spuściłam wzrok. – Znaczy… Na piłkę, która wpada do kosza! – Poprawiłam się, czując na sobie jego wzrok.
 - Kimie Kikui, klasa trzecia C, racja? – Oparł się o biurko i skrzyżował ramiona na klatce piersiowej. Rany… Naprawdę wszystko wie. Przytaknęłam. – Ostatnio dość często widuję cię na sali. – Zauważył?! A starałam się być dyskretna… – Naprawdę aż tak lubisz koszykówkę?
 Przez chwilę milczałam. Akashi jest mądry, chytry, więc pewnie chce mnie teraz jakoś sprytnie podejść. O nie! Nie dam mu się. Nie mogę się teraz tak po prostu zdradzić.
 - Lubię.
 - W takim razie powiedz, co o niej wiesz.
 Zaniemówiłam. Mam tu teraz wymieniać wszystkie zasady, czy jak?!
 Westchnęłam cicho, ale zaczęłam mówić. Musiałam trochę poznać tę grę, skoro chciałam zwrócić na siebie jego uwagę. Kiedy jednak mam szansę z nim porozmawiać, on pyta akurat o to, co wiem o koszu.
 Powiedziałam o rodzajach rzutów, o obronie, blokadach, a nawet wymieniłam cały pierwszy skład naszej drużyny. Skinął lekko głową, a po chwili podszedł do mnie, patrząc na mnie z góry. Wstałam, by nie miał aż takiej satysfakcji, ale mimo to i tak byłam od niego niższa.
 - Widzę, że jednak sporo wiesz. W takim razie pójdziesz jutro ze mną na mecz między Liceum Shutoku a Liceum Kajio.
 Zamurowało mnie. Zaprasza mnie…? Wróć. Każe mi ze sobą iść na mecz koszykówki? Boże, może marzenia jednak się spełniają! Mimo tego, że byłam przeszczęśliwa, nie chciałam pokazać, że jestem słaba.
 - Zaraz, zaraz, a niby jakim prawem…?!
 - Bo tego chcę. – Przerwał mi, a potem zbliżył się do mnie jeszcze bardziej. – Skoro naprawdę lubisz kosza, to ci się ten mecz spodoba. – Skierował się w stronę drzwi. – Idziesz?
 Kiwnęłam lekko głową, a po chwili wyszłam z sali, czekając na swojego księcia z bajki. Zamknął za nami drzwi i spojrzał na mnie.
 - Dlaczego akurat koszykówka? – Spytał nagle.
 ,,Bo ty tam grasz.”
 - Bo… Bo wygląda interesująco. – Nie patrzyłam mu w oczy. – I podobają mi się te wszystkie ruchy.
 Cholera jasna, dlaczego tak bardzo boję się mu to powiedzieć?! Przecież to nie może być aż takie trudne. Wprawdzie mam twardy orzech do zgryzienia, bo jest nim sam Akashi Sejiuro, ale musi mi się w końcu udać. On będzie mój i koniec.
 Tylko jak mu to powiedzieć…?
                                                                   
                                                                       
                                                                                   ***
  Nadal nie mogę uwierzyć w to, że poznałam Akashiego i rozmawiałam z nim ze dwadzieścia minut. Pierwszy krok zrobiony, teraz tylko trzeba modlić się o odwagę, by wyznać mu swoje uczucia. Skoro zabiera mnie na mecz, to musi mieć w tym jakiś powód, nie? Z tego, co słyszałam, często podchodzi ludzi. Potrafi tak im namieszać w głowie, że już sami nie wiedzą, czemu zaczęli z nim gadać. Mnie też chce wykorzystać?
 Pokręciłam lekko głową i weszłam do klasy, siadając na swoim miejscu. Mikko siedziała ławkę przede mną, więc odwróciła się, by pogadać.
 - I jak po wczorajszym treningu? – Spytała, podpierając podbródek dłonią.
 - Eee… - Powiedzieć jej? Zaraz zrobi raban na całą szkołę i zacznie wymyślać, że jesteśmy parą lub coś… - Bo widzisz…
 Postanowiłam jej o wszystkim opowiedzieć. Prędzej czy później i tak by się dowiedziała, za to miałabym na mnie niezłego focha, że to przed nią ukryłam.
 Gdy otwierałam usta, by wypowiedzieć pierwsze słowo, drzwi do klasy otworzyły się i stanął w nich Kise. Chwilę później doszedł Aomine. Bardzo się zdziwiłam na ich widok, bo nie spodziewałam się, że jeszcze kiedykolwiek wymienię z nimi jakieś zdania.
 - Kimiecchi! – Blondyn pomachał radośnie na mój widok, po czym podszedł do mojej ławki. – Jak się czujesz? Naprawdę przepraszam za wczoraj! Nie chciałem cię trafić tą piłką, to był wypadek i…
 - Kise, naprawdę nic mi nie jest. – Uśmiechnęłam się lekko, widząc jego zaniepokojenie.
 - Akashicchi cię opatrzył?
 - Tak.
 - To masz farta, że jeszcze żyjesz – mruknął Aomine, opierając się prawą dłonią o blat mojej ławki. – Podejrzewam, że gdybyś była chłopakiem, to ten psychol zadźgałby cię nożyczkami.
 Cała klasa patrzyła na naszą trójkę w totalnym osłupieniu. Dziewczyny były zapatrzone w modela, co jakiś czas czułam na sobie ich mordercze spojrzenia. Pięknie… Zaraz się okaże, że zginę śmiercią męczeńską, bo zazdrosne fanki Kise rozszarpią mnie na strzępy. Jakoś mi taka przyszłość nie za bardzo pasuje. Muszę najpierw powiedzieć Akashiemu, co do niego czuję. Jak mnie wyśmieje, to pocałuję Kise, by jego wielbicielki zadeptały mnie na śmierć.
 Nagle, ku przerażeniu wszystkich, a zwłaszcza Aomine, usłyszeliśmy groźny głos Akashiego:
 - Daiki, kogo mam zadźgać nożyczkami? – Spytał, patrząc w jego oczy. – Ciebie?
 - Nie, obejdzie się! – Ciemnoskóry odsunął się od swojego kapitana, bacznie obserwując jego ruchy. Kto by pomyślał, że Aomine Daiki, który jest znany w szkole z niewyparzonego języka i zuchwałości, zlęknie się Akashiego? Chociaż w sumie to mu się nie dziwię. Sama bym chyba umarła ze strachu. – Jak już musisz kogoś dźgać, to zajmij się Kise.
 - Ha?! – Blondyn spojrzał na niego z zaskoczeniem. – Aominecchi, jesteś okropny!
 - Jeśli przeżyjesz, zagram dziś z tobą one-on-one.
 - Aominecchi, jesteś super! – Kise uczepił się jego ramienia i zaczął paplać o jakiś przejściach czy czymś… Dziewczyny z mojej klasy odprowadziły go wzrokiem, a ja spojrzałam na Akashiego.
 - Chciałeś czegoś? – Mruknęłam, starając się zapanować nad swoim głosem, co, o dziwo, mi wyszło.
 Widziałam, że Mikko przygląda nam się z niezrozumieniem, ale nie zwracałam na to zbytniej uwagi. Liczyło się to, że Akashi przy mnie stoi i ze mną rozmawia.
 - Przyjdę dziś po ciebie o siedemnastej – oznajmił. – I masz być gotowa.
Odwrócił się z zamiarem odejście, a wtedy coś sobie uświadomiłam.
 - Hej! – Krzyknęłam za nim, wstając. – Skąd znasz mój adres?!
 - Ja wiem wszystko. – Miałam wrażenie, że się lekko uśmiechnął, co kompletnie mnie zbiło z tropu. Świetnie… Zaraz się okaże, że zna moje ulubione potrawy albo co gorsza… rozmiar bielizny. Dobra, przesadzam. Czasem wprawdzie jestem zboczona, ale bez przesady.
 Kiedy za Akashim zamknęły się drzwi, cała klasa, na czele z Mikko, wpatrywała się we mnie ze zdziwieniem.
 - Gadaj. – Moja przyjaciółka wbiła we mnie swoje spojrzenie. – Co się wczoraj wydarzyło i gdzie Akashi cię zaprosił?
 Nie wiem, jak ona to robi, ale jej spojrzenie jest czasem tak przenikliwe i straszne, że momentami przypomina mi wzrok Akashiego. Chcąc nie chcąc musiałam jej o wszystkim opowiedzieć. Zaczęłam od tego, że Kise rzucił we mnie niechcący piłką, a skończyłam na tym, że Akashi powiedział, że idę dziś z nim na mecz.
 - Gratuluję! – Wykrzyknęła, łapiąc mnie za dłoń. – Może to będzie coś więcej, co? – Poruszyła zabawnie brwiami. – Tylko miej się na baczności, bo on jest podobno mega psycholem. Sama zresztą widziałaś, jak potraktował Aomine.
 - Spokojnie, będę ostrożna. – Zaśmiałam się. Najważniejsze, że idę właśnie z nim.
                                                                   
                                                                  
                                                                            ***
  
   Potraktowałam rzęsy odrobiną tuszu, a usta maznęłam delikatnym błyszczykiem. Poprawiłam swoje włosy, po czym schowałam telefon do torebki. Uśmiechnęłam się do swojego odbicia i prawie że w podskokach zeszłam na dół. Założyłam wygodne trampki, które idealnie pasowały do moich jeansów, po czym ostatni raz się przejrzałam.
 - Wychodzę! – Krzyknęłam.
 Zamknęłam za sobą drzwi i… zamurowało mnie. Akashi naprawdę na mnie czekał. Stał przed furtką z ciemnej koszuli i zwykłych, jasnych spodniach. Wyglądał bardzo seksownie i pociągająco. Do tego czarny zegarek na ręku i to spojrzenie… No normalnie tylko chwycić jego dłoń i nigdy nie puszczać.
 - Cześć. – Przywitał się.
 - Hej – odpowiedziałam, nadal lekko zszokowana. Wprawdzie spodziewałam się jego wizyty, ale nie myślałam, że naprawdę będzie czekał na mnie przed moim domem. – To skąd masz mój adres? – Spytałam, gdy zaczęliśmy iść.
 - Mówiłem ci już, że wszystko wiem. – Tym razem byłam pewna, że na jego ustach pojawił się nikły uśmiech.
 - Też mi wytłumaczenie – prychnęłam, odwracając lekko głowę.
 - Jesteś inna niż pozostałe dziewczyny – powiedział nagle, wprawiając mnie tym samym w zakłopotanie.
 - W-W jakim sensie? – Spojrzałam na niego lekko skołowana.
 - Gdy się do jakiejś odzywam, zawsze robi się taka grzeczna i spokojna. Ty się tak nie zachowujesz. Mimo rozmowy ze mną, nadal jesteś zadziorna i całkiem odważna. Przyjemna odmiana.
 - D-Dziękuję – szepnęłam, starając się ukryć swój rumieniec.
 Rozmawialiśmy praktycznie całą drogę na halę, w której miał się odbyć mecz. W między czasie pytałam go, co o mnie wie. Wiecie jak się zdziwiłam, gdy okazało się, że wie, iż mam jego zdjęcie w telefonie?! Byłam przekonana, że spalę się ze wstydu. Dawno się tak nie zaczerwieniłam.
 Podczas meczu w ogóle nie mogłam się skupić na grze, co nie umknęło uwadze Akashiego. Co jakiś czas na mnie zerkał, nawet pytał o to, jak mi się podobają podania zawodników.
 - Jesteś za Teiko czy Seirin? – Spytał nagle, co wyrwało mnie z zamyśleń.
 - Co…? – Spojrzałam na niego zdezorientowana. – Teiko wygrywa, tak?
 - Teiko tu w ogóle nie gra – odpowiedział, chyba lekko zirytowany. No to wpadłam. – Czy ty w ogóle interesujesz się koszem?
 - Tak, oczywiście, że tak! – Chyba za głośno to powiedziałam, bo kilka osób na nas syknęło. – Po prostu się zamyśliłam.
Akashi patrzył na mnie przez chwilę w milczeniu, a ja miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Nie dość, że się przed nim ośmieszyłam, to jeszcze wyszło na to, że go ignoruję… Oj, cos czuję, że to wcale nie będzie miłe wyjście. Ciekawe, czy się bardzo wkurzy? Może jednak uda mi się uniknąć nożyczek? A przynajmniej dziś, bo do kieszeni spodni ich na pewno nie włożył… prawda?
 Westchnęłam cicho i spojrzałam na tablicę wyników. Kajio wygrywało piętnastoma punktami. Spojrzałam na zawodników z niebieskimi koszulkami, którzy od początku wzbudzili we mnie sympatię. Sama nie wiem czemu… Może przez kolor ich ubrań? Tak, uwielbiam niebieski, ale kocham czerwony. To moja ulubiona barwa. Na dodatek kojarzy mi się z włosami Akashiego. I jego okiem. Nie, nie mam obsesji na jego punkcie.
 Kaijo wygrało. Właściwie to mieli przewagę od początku, ale przyjemnie się patrzyło na ich mecz. Jak się patrzy na takie podania z daleka, to czasem wydają się one bardzo szybkie. Muszę jednak przyznać, że Kuroko Tetsuyi z naszej drużyny nikt nie pobije. Widziałam jego zdolności… a właściwie próbowałam je zobaczyć, i byłam w szoku. Jak ktokolwiek może być tak niezauważalny?! Drużyna naszej szkoły ogólnie jest dziwna, ale przez to bardzo interesująca. Kapitan jest surowy, ale jednocześnie sprawiedliwy, choć czasem przypomina psychopatę. Midorima Shintarou rzuca niewyobrażalnie wysokie trójki, Kise potrafi kopiować ruchy przeciwnika, Aomine jest nieprawdopodobnie szybki i umie rzucać z każdej pozycji ciała, Murasakibara jest świetnym obrońcą, a Kuroko to mistrz podań. Ciekawe, co będzie, gdy pójdą do liceum? Nadal będą się trzymać razem, czy może…?
 - Kimie. – Głos Akashiego wyrwał mnie z rozmyśleń. Spojrzałam na niego, a gdy napotkałam jego przenikliwy wzrok, przeszły mnie ciarki. – Strasznie jesteś dziś zamyślona. O kim tak myślisz?
 Byłam pewna, że zna odpowiedź, ale czułam, że chce ją usłyszeć ode mnie. O nie! Nie podejdziesz mnie tak łatwo! To była idealnie szansa na wyznanie mu sowich uczuć, ale nie chciałam, by wyglądało to tak, jakby mnie to tego zachęcał. To ma być moja decyzja, i ja sama mam mu to powiedzieć.
 - Kapitan Kaijo jest strasznie przystojny, nieprawdaż? – Zaśmiałam się lekko, chcąc ukryć swoje zdenerwowanie.
 - Nie znam się na tym, ale to nie o nim przed chwilą myślałaś. – Stwierdził, ociupinę się do mnie zbliżając. Koleś, jest coś takiego jak przestrzeń osobista! Nie żeby mi to przeszkadzało, skądże, ale jak na naszą pierwszą… nasze pierwsze wspólne wyjście, trzyma się za blisko mnie. Chociaż gdyby mnie tak ujął za rękę…
 - Skąd wiesz? – Spojrzałam w jego oczy, a była w nich… zazdrość? Troska? Już sama nie wiem, co w nich zobaczyłam, ale nagle zrobiło mi się jakoś ciepło na sercu. Miałam ochotę rzucić się Akashiemu w ramiona i wyznać mu to, co do niego czuję. Już nawet robiłam krok w jego stronę, ale przerwał mi jego głos.
 - Jesteśmy.
 Dopiero po chwili zorientowałam się, że dotarliśmy pod mój dom. Tak szybko…? Przecież mu tego nie powiem tuż przy drzwiach!
 - To ten… - Odwróciłam się w jego stronę. – Dziękuje za mecz i w ogóle… Miło było. Do zobaczenia!
 Chciałam jak najszybciej odejść, by ukryć swoje rumieńce, ale poczułam, jak chwycił mnie za nadgarstek. Nie spojrzałam na niego, ale czułam na sobie jego wzrok.
 - To o mnie cały czas myślisz, mam rację? – Bardziej stwierdził niż spytał.
Milczałam. Tak bardzo chciałam mu powiedzieć: ,,Tak, myślę o tobie od kilku tygodni!”, ale nie potrafiłam otworzyć ust. Cała odwaga nagle ze mnie uleciała i czułam się jak nadmuchany balon. Niby napełniona powietrzem, ale jednak pusta. Serce biło jak oszalałe, a ja nie mogłam go uspokoić. Czułam, jak policzki nie piekły, co oznaczało, że się mocno zarumieniłam.
 - Ja… - szepnęłam.
 - Ach, Kimie! – Drzwi do domu otworzyły się i stanęła w nim moja mama. – To twój przyjaciel?
 Sparaliżowało mnie. Musiała wyjść akurat teraz?! Chyba wybrała sobie najgorszy możliwy moment.
 - Mamo, to jest Akashi Sejiuro i… - Zaczęłam, starając się zapanować nad drżącym głosem.
 - Jestem chłopakiem Kimie. – Dokończył kapitan Teiko, wprawiając mnie tym samym w osłupienie. – Miło mi panią poznać.
 - Och, jaki kulturalny! – Moja rodzicielka uśmiechnęła się szeroko. – Czemu nic nie mówiłaś o tym, że masz chłopaka?
,,Bo sama o się o tym przed chwilą dowiedziałam!”
Stałam między Akashim a swoją mamą i kompletnie nie wiedziałam, co się dzieje. Wydawało mi się, że Sejiuro nazwał się moim chłopakiem, ale może mi się wydawało? Tak, to pewnie jakieś omamy słuchowe.
 - Akashi, może wejdziesz do środka? – Zaproponowała mama.
 Nawet nie wiem, kiedy znaleźliśmy się w salonie, jedząc ciasto czekoladowe mojej babci. Siedziałam obok Akashiego i przez cały czas milczałam. To sen, tak? To się nie dzieje naprawdę, mam rację? Jeśli tak, to nie chcę się nigdy obudzić.
Drgnęłam, gdy poczułam, jak Akashi chwycił mnie delikatnie za dłoń.
 - Dziękujemy bardzo za posiłek – powiedział, wstając, lekko mnie przy tym ciągnąc. – Pozwoli pani, że udamy się do pokoju Kimie.
 Mama uśmiechnęła się miło, po czym skinęła głową. Jezus Maria, właśnie idę ze sowim ukochanym do mojego pokoju… Trzyma mnie za rękę… Ludzie, to musi być sen. Najpiękniejszy, jaki mi się do tej pory śnił.
 Usiedliśmy na łóżku, a on nagle objął mnie ramieniem. Niby delikatnie, ale jednak stanowczo. Spojrzałam na niego zaskoczona.
 - Czemu tak powiedziałeś? – Szepnęłam i spuściłam wzrok.
 - Przecież się we mnie zakochałaś, więc…
 - Wcale nie! – Przerwałam mu, natychmiast tego żałując.
 - Tak? – Zbliżył się do mnie. – A kto ciągle o mnie myśli, ma moje zdjęcia w telefonie, czerwieni się, gdy tylko do niego mówię, przychodzi ciągle na treningi naszej drużyny koszykarskiej albo próbuje mi powiedzieć, że mnie kocha?
 Nawet to wie?! Matko Święta, chyba nigdy już się od niego nie uwolnię…
 Spojrzałam w jego dwukolorowe tęczówki, a następnie chciałam szybko odwrócić wzrok, ale mi na to nie pozwolił. Chwycił delikatnie mój podbródek i ponownie się przybliżył, nie pozwalając mi się odsunąć. Byłam pewna, że serce wyskoczy mi z piersi.
 - Ale czemu tak powiedziałeś? – Wyszeptałam, czując na twarzy jego ciepły oddech. Boże, jak dobrze… Mógłby tak na mnie zipieć bez końca.
 - Jeszcze się nie domyśliłaś? – Spytał, przybliżając swoją twarz jeszcze bardziej, tak, że stykaliśmy się nosami. – Mówiłem ci już, że jesteś inna niż pozostałe dziewczyny. Wyjątkowa. Lubię nowości. Chcę, byś była moja. – Musnął delikatnie ustami moje wargi. – Tylko moja.
 Rumieniec na moich policzkach prawdopodobnie osiągnął poziom maksymalny, co jeszcze nigdy mi się nie zdarzyło i raczej prędko nie zdarzy. Miałam wrażenie, że moje serce eksploduje, a mózg się rozpuści.
 W pewnej chwili poczułam coś ciepłego i miękkiego na swoich ustach. Akashi mnie pocałował! Boże, to… To chyba najpiękniejszy moment w moim życiu! Zamknęłam oczy i nieśmiało odwzajemniłam pocałunek. Czułam się jak w niebie. Nie sądziłam, że on będzie aż tak dobrze całował.
 - Skąd wiedziałeś, że cię… - Zacięłam się, cały czas patrząc w jego oczy.
 - Powiedz to. – Złapał mnie za policzki. – Chcę usłyszeć te dwa słowa.
 - K-Kocham… cię – szepnęłam, ponownie się czerwieniąc. – To skąd…?
 - Mówiłem, że wiem wszystko. – Uśmiechnął się delikatnie i mnie przytulił.
Oparłam się policzkiem o jego tors, a prawą dłoń położyłam mu na plecach. Wdychałam jego zapach i nadal nie mogłam uwierzyć w to, że naprawdę jestem tak blisko niego. Mocniej mnie objął, a na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.


 Marzenia się jednak spełniają.
_________________________________________________________________________________