czwartek, 22 czerwca 2017

Zawieszam ;_;

Moi drodzy! :D

Właściwie to chciałam dodać tego posta jakiś czas temu, ale nie dość, że Internet mi szwankował, to jeszcze zapomniałam xD Tak, tak, Pamicon się kłania...

Oficjalnie zawieszam ,,Życie czasem płata figle", a także ,,Zemstę", ,,Wygraną", ,,Kryminalistkę" oraz wszelkie opka czy one-shoty, które kiedyś obiecałam! No nie wyrobiłam się no ;_; Za mało czasu, za dużo nauki, wena też nie zawsze sprzyjała... I w końcu ten moment nastąpił.

Ale nie martwcie się, przecież bloga nie usuwam!

Jest jedno opko, które mimo wszystko chcę kontynuować - ,,Przeciwieństwo idealne". Od czasu do czasu POSTARAM SIĘ wstawiać jakiś rozdział, ale niestety nie obiecuję, że będą się one pojawiały często :C
Możliwe też, że do pozostałych opek też będę coś czasem dopisywać, ale na pewno przez długi żadne z nich się tu nie pojawi. Stąd też moja decyzja o oficjalnym zawieszeniu ich.

Jak mnie nawiedzi wena na jakiegoś krótkiego one-shota, to oczywiście, że go wstawię :D

Na chwilę obecną jestem w trakcie pisania opowiadania zupełnie niezwiązanego z KnB i zastanawiam się, czy nie stworzyć dla niego osobnego bloga albo nie zacząć za jakiś czas wstawiać go na Wattpada ;P
Opowiadanie to jest na podstawie książek oraz filmu z serii ,,Więzień labiryntu" <3 Jest ktoś, kto to czytał albo oglądał? Jeśli nie, to gorąco polecam! :D Ja osobiście to pokochałam <3
 Jakby ktoś chciał mnie na Wattpadzie znaleźć, to ta nazywam się tam AkinaKagami ;P Wprawdzie nie ma tam żadnych nowości, ale to nie znaczy, że one się tam nie będą pojawiać ;P 

Mam nadzieję, że mnie za to nie znienawidzicie. Będę czytać i starać się komentować inne opko, aczkolwiek nie zawsze szybko je przeczytam ;P albo mi net zwali, albo po prostu będę zajęta, albo wyjadę (w końcu są wakacje! :D )

To by było na tyle z mojej strony ^^" Proszę o zrozumienie xD
I dziękuję za wasze wsparcie i komentarze, bardzo mi pomagały, i dalej będę pomagać, przy dalszej pracy! ;* <3 *huuuug*





piątek, 14 kwietnia 2017

Przeciwieństwo Idealne - Rozdział 5

Heeej, moi mili! :D

Jeśli tu w ogóle ktoś jeszcze jest, to dziękuję za wytrwałość! :D ;P
Przepraszam, że znów była taka długa przerwa, ale nic na to nie poradzę :C Szkoła, oceny itd, itp... :/
Ale z okazji Wielkanocy postanowiłam wstawić 5 rozdział ,,Przeciwieństwa Idealnego"! :D Mam nadzieję, że jeszcze w miarę pamiętacie, o co tu chodziło... A jak nie, to zapraszam do poprzedniego posta xD

A teraz czas na życzenia świąteczne! :D

*dużo zdrówka
*szczęścia
*smacznego jajka ( hihi :D ;P )
*mokrego dyngusa ( ;P )
*świąt spędzonych w gronie rodziny
*miłości
*odpoczynku
*no i smacznego jedzonka :D

Zapraszam do czytania! ;*

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~



 

  Stanęłam przed salą gimnastyczną i zastanawiałam się, co powiedzieć, gdy już tam wejdę. Przecież reszta drużyny może mnie uznać za nieproszonego gościa i kazać mi wyjść. Cóż, przynajmniej wtedy nie będę musiała tam siedzieć. I patrzeć na Aomine.
 Westchnęłam cicho, po czym otworzyłam drzwi i wślizgnęłam się do środka, chcąc to zrobić bardzo dyskretnie. Niestety Kise praktycznie od razu mnie zobaczył. Dawałam mu dyskretne znaki, by był cicho, ale zamiast spełnić moją prośbę, zaczął do mnie machać i krzyknął moje imię. Wszystkie osoby znajdujące się na sali spojrzały na mnie, a ja miałam ochotę udusić blondyna, przy okazji zapadając się przy tym pod ziemię. Co za kretyn…
 - Widzę, że mamy gościa. – Akashi postąpił kilka kroków w moją stronę, a ja mimowolnie zadrżałam. Nie wiem czemu, ale kapitan Pokolenia Cudów potrafi być przerażający. Nie wygląda na psychola, ale podobno jest straszny, gdy się wkurzy. Cóż, o mnie też tak czasem mówili w Amercye…
 - Przegrała zakład ze mną, więc tu dziś zostanie. – Ramię Aomine objęło moją szyję, a ja zesztywniałam. Znowu jest za blisko!
 - Jeszcze raz się tak do mnie zbliżysz, a przysięgam, że cię pierdolnę! – Krzyknęłam, odsuwając się od niego.
 Mierzyliśmy się chwilę spojrzeniami, dopóki ciszy nie przerwał Akashi.
 - Kagami Akina, trzecia B – powiedział. Wmurowało mnie w podłogę. Spojrzałam na niego zaskoczona, nie wierząc w to, że wypowiedział przed chwilą moje nazwisko. Rzeczywiście dużo wie… - Biegasz z Daikim na zawodach. Jestem Akashi Seijurou, miło mi cię poznać.
 Podejrzewam, że wyszłam na niewychowaną idiotkę, która nie umie odpowiedzieć na kulturalne przywitanie. Nie wiem, jak długo tak stałam, ale w końcu oprzytomniałam i lekko się uśmiechnęłam, mając jeszcze większą ochotę zapaść się pod ziemię ze wstydu. Akashi tylko skinął głową, po czym wskazał mi ręką pobliską ławkę stojącą pod ścianą.
 - Tam możesz obserwować nasz trening – powiedział. – Tylko żadnego nagrywania.
 Kiwnęłam potwierdzająco, a następnie poszłam we wskazane miejsce. Swoją torbę położyłam na ziemi, podparłam brodę rękoma i zaczęłam uważnie obserwować członków Pokolenia Cudów. Dzięki Bogu, że mnie nie wywalił! Naprawdę zaczynałam się stresować.
 Akashi nie należy do osób wysokich i szczególnie umięśnionych, jednak musi być naprawdę dobrym zawodnikiem, skoro został kapitanem najlepszej drużyny gimnazjalnej w Tokio. Już kilkakrotnie przekonałam się, by nie oceniać ludzi po ich wyglądzie. Kiedyś spotkałam w Ameryce dziewczynę, która była strasznie drobna i wyglądała na słabą, ale jak zaserwowała piłkę, to kilku chłopaków aż gwizdnęło z podziwu. Spokojnie im dorównała siłą uderzenia, a niektórych to nawet przewyższyła.
 Midorima Shintarou jest jednym z najwyższych graczy naszej drużyny koszykarskiej. Ma zielone włosy i oczy, nosi okulary, które notorycznie poprawia, a do tego palce lewej ręki często obwiązuje taśmą klejącą. Nie rozumiem niektórych jego zachowań, ale nie mam zamiaru się do nich wtrącać. Nie moja sprawa. Mimo wszystko jednak w pewnym sensie go podziwiam, bo nigdy w życiu nie widziałam osoby, która potrafiłaby rzucać takie trójki jak on. Nie dziwię się, że jest nazywany świetnym strzelcem Pokolenia Cudów. Jego rzuty są tak wysokie, że praktycznie nikt nie może ich zatrzymać.
 Murasakibara Atsushi ma ponad dwa metry, co czyni go najwyższym koszykarzem Pokolenia Cudów. Nie wygląda na kogoś, kto jest zadowolony z gry, jednak na boisku naprawdę dużo robi. Z tego, co zaobserwowałam, jest świetny pod koszem. Przez to, że jest taki wysoki, inni gracze mają problemy z odebraniem mu piłki. Pod względem jedzenia, Murasakibara przypomina mi brata – też dużo je, ale jest szczupły i ma wysportowaną sylwetkę. Jak to się dzieje? Nie mam pojęcia.
 Kise Ryouta jest bardzo sympatyczny, aczkolwiek często wkurzający. Potrafi kopiować ruchy innych, dzięki czemu tak szybko dostał się do pierwszego składu. To bardzo popularny i rozchwytywany model. Owszem, jest przystojny, ale jak dla mnie przesadą jest piszczenie i mdlenie na sam jego widok, jak to robią prawie wszystkie jego fanki, przy okazji zabijając mnie wzrokiem. Ale mniejsza z tym.
 Kuroko Tetsuya nazywany jest Szóstym Graczem Widmo. Przez swoją nikłą osobowość jest praktycznie niezauważalny na boisku, co daje mu duże pole do popisu podczas podań. Z tego, co się dowiedziałam od Kise, wywnioskowałam, że jest cieniem Aomine. Wygląda na cichego i słabego gracza, ale tak naprawdę robi dla drużyny bardzo dużo.  Do tego jest skromny i da się go lubić.
 Aomine Daiki to najbardziej wkurzający chłopak, jakiego znam. Zarozumiały egoista, który myśli, że nikt go nie pokona. Muszę jednak przyznać, że ma dwa ogromne talenty: pierwszy do koszykówki, a drugo do wkurzania mnie. Nie mam pojęcia, czemu przyczepił się akurat do mojej osoby, ale w sumie już przyzwyczaiłam się do przekomarzania z nim. Aomine jest asem Pokolenia Cudów, a do tego na boisku strasznie szybko się porusza. Ze wszystkich zawodników szkolnej drużyny koszykarskiej jest najszybszy, a do tego umie strzelać z wielu pozycji ciała. I do tego trafiać. Gołym okiem widać, że koszykówka sprawia mu ogromną radość. Kiedy gra, bardzo przypomina mi brata. Taiga też zawsze się śmieje podczas treningów. Obaj są maniakami koszykówki, jednak gdy się na nich patrzy, uśmiech sam pojawia się na twarzy – ich entuzjazm jest tak ogromny, że potrafi porwać wszystkich wokół. Ciekawe co by było, gdyby kiedyś razem zagrali…
 Trening dobiegał końca, a ja wciąż nie mogłam oderwać wzroku od krótkiego meczu sparingowego. Aomine, Akashi i Kuroko kontra Kise, Midorima oraz Murasakibara. Wszyscy są świetni, jednak muszę przyznać, że gra Aomine zrobiła na mnie największe wrażenie. Jego ruchy są tak płynne i szybkie, że rywale mają problemy z zatrzymaniem go. Jedynie Murasakibarze czasem udaje się zatrzymać jego rzuty. W sumie to nie żałuję, że tu przyszłam. Miałam okazję zobaczyć trening Pokolenia Cudów i szczerze powiem, że zrobili na mnie wrażenie.
 Wstałam z ławki i skierowałam się do wyjścia, gdy zobaczyłam, że zawodnicy schodzą z boiska i idą w stronę szatni. Nie zaszłam jednak daleko, gdyż podbiegł do mnie uśmiechnięty Kise.
 - Akinacchi, zagraj z nami! – Wcisnął mi piłkę w ręce i jeszcze szerzej się wyszczerzył. – Z tobą będzie nas akurat czwórka! Zagramy dwa na dwa.
 - Ja nie umiem grać. – Oddałam mu piłkę i poprawiłam torbę, która zsunęła się z mojego ramienia.
 - Tamte dwa kosze, które widziałem, gdy cię poznałem, nie były przypadkiem – odezwał się Aomine, a ja zatrzymałam się w miejscu. – Przy rzucie miałaś całkiem ładną pozę. – Spojrzałam na niego nieco zaskoczona, a on zakręcił piłką na palcu. – Chodź, sprawdzisz się! – Uśmiechnął się.
 Nie wiem czemu, ale w okolicach serca poczułam dziwne ciepło. Znów przypomniał mi się brat i treningi z nim. W sumie mogłabym zagrać, ale…
 - Nie będziecie się śmiać? – Spytałam, odkładając torbę na ziemię.
 - Nie. Tetsu praktycznie ciągle nie trafia, a jakoś się z niego nie śmiejemy. – Po tych słowach Aomine syknął, gdyż Tetsuya dał mu całkiem mocną sójkę w bok. – Tetsuu! – Zawył Daiki, zginając się w pół. – Ty draniu!
 - Należało ci się, Aomine-kun – odpowiedział Kuroko, po czym wziął do ręki piłkę, którą upuścił ten idiota.
 - Nie śmiejecie się z niego, bo jest częścią waszej drużyny – burknęłam. – Poza tym ma unikalną zdolność i go doceniacie.
 - Akinacchi, zróbmy tak – dziś ty zagrasz z nami w kosza, a niedługo my zagramy z tobą w siatkę, ok? – Kise stanął obok mnie i uśmiechnął się zachęcająco.
 Westchnęłam. Rany, mimo wszystko czasem potrafi ludzi przekonać…
 - Zgoda.
 - Czyś ty oszalał? – Jęknął Aomine. – Przecież my nie umiemy w to grać! Ty skopiujesz wszystkie najlepsze ruchy w kilka minut, a my co?
 - Nauczycie się. – Pokazałam mu język, na co prychnął. Po chwili jednak na jego twarzy znów pojawił się uśmiech.
 - Jak się dzielimy? – Spytał.
 - Ja chcę być choć raz z Kurokocchim! – Krzyknął Kise i podbiegł do Tetsuyi, który w ogóle się tym nie przejął.
 Zaraz, zaraz… Ja mam być z tym murzyńskim idiotą?!
 Spojrzałam na Aomine z niechęcią, a gdy ten do mnie podszedł, wiedziałam, że już nie mogę się wycofać. Trzeba będzie to jakoś przeżyć. Skoro do tej pory go nie zabiłam, to prawdopodobnie przez ten mecz też uda mi się przebrnąć.
 Stanęliśmy na swoich połowach, wcześniej decydując o tym, kto zacznie. Wypadło na mnie i Daikiego, więc to my pierwsi wzięliśmy piłkę do ręki.
 - Ta drużyna, która pierwsza trafi do kosza dziesięć razy, wygrywa. – Poinstruował mnie Kise, a ja przytaknęłam. – To jazda!
 Podałam piłkę do Aomine, który w mgnieniu oka minął Ryoutę i zbliżał się pod właściwy kosz. Nie do końca wiedziałam, gdzie jest Kuroko, ale byłam tak zdziwiona szybką akcją tego kretyna, że kompletnie zapomniałam o kryciu Tetsuyi. Kiedy Daiki zdobył pierwszego kosza, podbiegł do mnie i wyciągnął do mnie rękę.
 - Piątka.
 Spojrzałam na niego zdziwiona, ale po chwili tę piątkę przybiłam. Ledwo się od siebie odsunęliśmy, a Kise już zaczął nacierać, biegnąc ku nam z ogromnym skupieniem na twarzy. Aomine stanął przed nim z rozłożonymi ramionami, przez co blondyn zatrzymał się, szukając najlepszego rozwiązania na wyjście z tej sytuacji. Podał szybko o Kuroko, który pchnął piłkę w stronę kosza. Kise i Aomine równocześnie zaczęli biec w jej kierunku, jednak po chwili zdobył ją Daiki. Podał mi ją, a ja zaczęłam biec w stronę kosza, starając się unikać rąk Tetsuyi, które chciały się mnie zatrzymać. Dość zgrabnie go wyminęłam, a następnie przyjęłam pozycję do oddania strzału. Już chciałam rzucić, ale nagle przede mną pojawił się Kise. Wiedziałam, że mi ją odbierze. Byłam pewna przegranej.
 - Podaj! – Krzyk Aomine spowodował, że się otrząsnęłam. Rzuciłam mu piłkę, a po chwili zdobyliśmy kolejnego kosza. – Całkiem nieźle! – Pochwalił mnie. – Ładne podanie!
 - Akinacchi! – Kise podbiegł do nas. – Kto cię tego nauczył?
 - Brat i jego mentorka. – Poprawiłam włosy.
 - Mentorka? – Powtórzył Daiki. – Kobieta?
 - Tak. – Spojrzałam groźnie w jego stronę. – Masz coś przeciwko kobietom?
 - Nie, nic takiego nie powiedziałem! – Podniósł ręce w geście obronnym. – Po prostu częściej mężczyźni są trenerami.
 - Kobiety też są w tym dobre – burknęłam. – Gramy dalej?
 - O, chyba cię to wciągnęło! – Aomine uśmiechnął się, a następnie wziął piłkę do ręki i podał ją Kuroko. – Wasza akcja.
 Graliśmy tak jeszcze przez jakiś kwadrans, kompletnie nie zwracając uwagi na to, że ja i Daiki wygraliśmy. Muszę przyznać, że naprawdę dobrze mi się grało. Sama nawet zdobyłam kilka punktów, jednak to nic w porównaniu do ilości koszy, jakie trafił Aomine. Od dawna lubiłam z bratem czasem pograć w koszykówkę, ale gra z członkami Pokolenia Cudów to zupełnie co innego. Tutaj wszystko było lepsze. Ataki Aomine, jego krycie, podania Tetsu, ruchy Kise… W Ameryce nigdy nie spotkałam się z takimi graczami. Nie mówię tego chętnie, ale oni są naprawdę niesamowici.
 Kiedy starłam pot z czoła, uświadomiłam sobie, że nie mam bluzki na przebranie. Przeklęłam pod nosem, wąchając dyskretnie swoją koszulkę. Kise to jednak zauważył i uśmiechnął się lekko.
 - Mam jedną czystą, pożyczę ci.
 Spojrzałam na niego zdziwiona, jednak po chwili przytaknęłam. Poszłam za nimi do szatni, a gdy blondyn podał mi jasnoniebieską koszulkę z deskorolką, skierowałam się w stronę damskiej toalety, gdzie szybko się przebrałam. Bluzka Kise wisiała na mnie. Zakrywała mi praktycznie całą spódniczkę, przez co mogłoby się wydawać, że jej w ogóle na sobie nie mam. Pachniała męskimi, bardzo dobrze dobranymi perfumami, więc nie mogłam się powstrzymać od powąchania ich. Ryouta ma naprawdę świetny gust… Zaczynam rozumieć, czemu tak wiele dziewczyn ma na jego punkcie takiego fioła.
 Wyszłam z łazienki, wcześniej poprawiając włosy, po czym skierowałam się do wyjścia głównego. Wyjęłam z torby telefon i zobaczyłam, że brat do mnie dzwonił. Uśmiechnęłam się lekko i oddzwoniłam, idąc w stronę bramy wyjściowej.
 - Hej – powiedziałam, gdy usłyszałam jego głos.
 Zaczął mi opowiadać o nowym koledze, który dołączył do ich drużyny, oraz o najbliższym meczu koleżeńskim. Niestety nie dane mi było wysłuchać do końca, bo usłyszałam dwa dobrze znane mi głosy.
 - Akinacchi! Powinnaś na nas poczekać!
 Westchnęłam, przeprosiłam brata i rozłączyłam się, posyłając nadchodzącej dwójce wściekłe spojrzenie.
 - Czego znowu? – Warknęłam. – Nawet w spokoju z bratem nie mogę pogadać.
 - Chcieliśmy cię zabrać na lody – oznajmił Aomine, poprawiając swoją torbę na ramieniu.
 - Dzięki, nie trzeba. – Chciałam odejść, ale złapał mnie za nadgarstek.
 - To taka nasza tradycja. – Uśmiechnął się lekko. – Byłaś ze mną w drużynie, grałaś z nami, więc teraz zabieramy cię na lody. Zostałaś przyjęta do naszego małego kółka treningowego, więc trzeba to uczcić!
 Że co, kurwa?! Jakiego znowu kółka treningowego?! Czy ten idiota kompletnie oszalał?!
 - Akinacchi, mnie też zabrali na lody, gdy do nich dołączyłem! – Na twarzy Kise pojawił się szeroki uśmiech. – Będzie fajnie, zobaczysz!
 - Skorzystaj, bo Aomine-kun stawia – odezwał się Tetsu, a my prawie zaliczyliśmy zgon.
 - Myślałem, że jesteś jeszcze w szatni! – Daiki dotknął miejsca, gdzie powinno być serce. – Zawału kiedyś przez ciebie dostanę – burknął. – Zaraz, czemu niby ja stawiam?!
 - Bo to był twój pomysł. – Kuroko patrzył na niego z grobową miną, aż w końcu Aomine westchnął.
 - Dobra, dobra, mogę stawiać. – Objął mnie ramieniem, więc natychmiastowo wbiłam my paznokcie w nadgarstek. – Ała!
 - Mówiłam, że masz się odsunąć. – Prychnęłam, idąc w stronę bramy. – Idziecie, czy mogę wracać do domu?
 Kise uśmiechnął się lekko i pokręcił głową, po czym podbiegł do mnie, ciągnąc za sobą Aomine i Kuroko. Szedł po mojej prawej, Daiki po lewej, a Tetsuya został zmuszony do tego, by iść obok Ryouty. Rozmowę podtrzymywał głównie blondyn. Co rusz gadał o swoich sesjach, koszykówce, Aomine, zdjęciach, klasie, klubie koszykówki bądź Kuroko. Część informacji kompletnie mi wyleciała z głowy, ale jeśli chodziło o Pokolenie Cudów, to słuchałam uważniej. Dowiedziałam się, że kilka dni temu szczęśliwym przedmiotem Midorimy były różowe skarpetki, a jednymi z ulubionych słodyczy Murasakibary są czekoladowe pocky. Jeszcze trochę a będę znała długość ich…
 Ekhm, nieważne.
  Zatrzymaliśmy się przy jakimś markecie, a po chwili Aomine wszedł do środka. Oparłam się o pobliski murek i westchnęłam cicho, wciąż zastanawiając się nad tym, czemu się tu dałam zaprosić. Wprawdzie zjadłabym coś słodkiego, ale niekoniecznie z nimi.
 - A może to wkrótce powtórzymy? – Zaproponował Kise, a ja już wiedziałam, o co mu chodzi.
 - Nie ma mowy. – Prychnęłam. – Zrobiłam ten jeden wyjątek i wystarczy.
 - Akinacchi, czemu jesteś taka oschła? – Blondyn zrobił minę zbitego psa. Czułam, że to jakaś jego pułapka, więc tylko zasłoniłam ręką jego twarz i wzruszyłam ramionami.
 - Taki mam charakter. Jestem miła na swój sposób.
 Kise odsunął się ode mnie i potarł obolały nos, spoglądając na mnie jakby z wyrzutem. Posłałam mu pytające spojrzenie, na co pokręcił tylko głową. Po chwili na jego twarzy znów panował uśmiech, czego nie mogłam zrozumieć. Jeszcze kilka sekund temu miał do mnie pretensje, a teraz co? Znów się szczerzy jak głupi? Chyba go nigdy nie zrozumiem.
 Aomine wyszedł ze sklepu po kilku dość długich minutach i każdemu z nas wręczył loda w kolorowej folijce. Jak się okazało, przysmak był koloru niebieskiego. Nie potrafię dokładnie określić jego smaku, ale było to coś pomiędzy wanilią a jagodą. Bardzo dobre połączenie.
 - Nie wiedziałam, że są tu takie lody – mruknęłam, liżąc go kolejny raz.
 - Możemy chodzić na nie częściej, ale musisz z nami od czasu do czasu grać. – Aomine mrugnął do mnie, zjadając połowę swojego loda.
 - Nie – burknęłam. – Przyjdę tu z Katsumi.
 - Raanyyy – jęknął Daiki. – Człowiek próbuje być miły, a ta co? Od razu albo się wścieka, albo obraża.
 Wzruszyłam tylko ramionami, kompletnie ignorując jego westchnięcie. Słońce już zachodziło, powoli zaczynało się robić ciemno. Skończyłam swojego loda, a gdy chciałam wyrzucić patyczek, coś zwróciło moją uwagę.
 - Wygrałam – mruknęłam, patrząc na napis ,,Zwycięzca”.
 - O, ma się tę rękę, nie? – Aomine chwycił mnie za nadgarstek i uśmiechnął się, gdy zobaczył, że nie kłamałam.
 - Phi. – Odwróciłam lekko głowę, czując na dłoni jego ciepłą skórę.
 - Akinacchi, ale fart! – Kise wyrzucił swój patyczek. – W tych lodach wygrana rzadko się zdarza.
 - Wymieniasz? – Spytał Aomine.
 - Nie dziś. – Schowałam mały kawałek drewna do kieszeni, a następnie ruszyłam przed siebie, w ogóle nie zwracając uwagi na pozostałą trójkę.
 - Jutro masz ze mną trening. – Daiki podbiegł do mnie i wsadził ręce do kieszeni.
 - Nie przypominaj mi – warknęłam.
 - Za trzy dni Dzień Sportu, trzeba dać z siebie wszystko. – Mrugnął do mnie, a ja w odpowiedzi pokazałam mu język.
 Aomine wkurza mnie naprawdę wieloma rzeczami – począwszy od szarpania moich włosów, a skończywszy na dziwnych minach. Nawet zwykła rozmowa z nim potrafi doprowadzić mnie do granic wytrzymałości. Cud, że jeszcze go nie zabiłam.
 Pierwszy odłączył się od nas Kise. Pomachał nam na pożegnanie, po czym skręcił w boczną uliczkę, przy okazji do kogoś dzwoniąc. Muszę przyznać, że mimo wszystko Ryouta jest całkiem sympatyczny i da się go lubić. Nie mówię, że stał się moim przyjacielem, ale jest mniej irytujący od Aomine, a to daje mu duży plus.
 Drugi, na moje nieszczęście, odłączył się Kuroko. Zostawił mnie samego z Daikim, czego bardzo chciałam uniknąć. Jego ględzenia wystarczy mi na co najmniej dwa tygodnie. A do końca roku jeszcze pięć miesięcy… jak ja go niby zniosę?
 - Mówiłaś, że twój brat gra w kosza – odezwał się nagle, a ja przytaknęłam. – Więc czemu ty wybrałaś siatkówkę?
 - Bo poczułam, że bardziej mnie do niej ciągnie. – Włożyłam ręce do kieszeni bluzy. – W kosza jednak też lubię czasem pograć. Co nie znaczy, że będę z wami jeszcze kiedykolwiek grała. – Rzuciłam mu stanowcze spojrzenie, a on tylko zaśmiał się pod nosem. – No co?
 - Zagrasz, jestem tego w stu procentach pewien. – Uśmiechnął się i spojrzał w niebo.
 - Nie zagram – odpowiedziałam.
 - Zakład? – Posłał mi pewny siebie uśmieszek.
 - Już mi jeden zakład z tobą wystarczył – mruknęłam. – Poza tym skąd ta pewność?
 - Bo jesteśmy Pokoleniem Cudów, geniuszami. Możemy cię podszkolić. – Mrugnął do mnie. – A poza tym… A właściwie przede wszystkim dlatego, że ci się podobało.
 -H-Ha?! – Wykrzyknęłam, patrząc na niego lekko zdziwiona.
 - Nie myśl sobie, że nie zauważyłem twojego uśmiechu bądź zaciętości. – Zaśmiał się, po czym westchnął cicho. – Jesteś uparta jak osioł.
 - I vice versa – burknęłam, odwracając głowę.
 W życiu nie powiem temu idiocie, że ma rację. Owszem, podobał mi się mecz z nimi, bo z takimi geniuszami naprawdę świetnie się gra, aczkolwiek to nie znaczy, że teraz będę codziennie do nich na trening przychodziła! Poza tym wkrótce oni pograją ze mną w siatkówkę. Jestem naprawdę bardzo ciekawa ich siatkarskich umiejętności.
 Rozmowa nam się nie kleiła. Każde z nas miało ręce w kieszeniach i wpatrywało się w jakiś odległy punkt. W pewnym momencie nawet zapomniałam o tym, że Aomine idzie obok mnie. Dopiero gdy zatrzymałam się przed swoim blokiem, wstukałam numer mieszkania i odpowiedni kod, a potem usłyszałam jego cichy śmiech, zrozumiałam, jak wielki błąd popełniłam.
 - No, to już mi nie musisz podawać swojego adresu. – Aomine oparł się o słupek i zwycięsko się uśmiechnął.
 Czułam się tak, jakbym zaraz miała wybuchnąć ze złości i własnej głupoty. Wiedziałam, że za tym ,,odprowadzeniem” coś się kryje! Ale się wpakowałam…
 - Wynocha! – Wskazałam mu palcem furtkę. – Już mnie wystarczająco wkurzyłeś. – Warknęłam.
 - Ja? – Udał zdziwionego. – Niby jak?
 - Swoją obecnością!
 - Czasem naprawdę łatwo cię zdenerwować.
 - Ty masz do tego wyjątkowy dar. – Odwróciłam się i chciałam zamknąć mu drzwi przed nosem, ale zdążył je złapać.
 - A gdzie całus na pożegnanie? – Uniósł teatralnie brew.
 - Mogę ci dać pożegnalnego kopniaka! – Weszłam na schody i skierowałam się do swojego mieszkania.
 Usłyszałam tylko jego cichy śmiech, a potem odgłos zamykanych drzwi.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~






 

piątek, 3 marca 2017

Przeciwieństwo Idealne - Rozdział 4

Heej :D

Dziś przychodzę do Was z nowym rozdziałem ,,Przeciwieństwa Idealnego"! :D Mam nadzieję, że się cieszycie ;P

Przepraszam, że do tej pory nie skończyłam żadnego z zaczętych kiedyś opek, ale naprawdę nie miałam ostatnio czasu na pisanie :/ Ogólnie mam go mało, a wena nie zawsze mi sprzyja :C Pamiętam o ,,Życie czasem..." i ,,Zemście", pamiętam o opkach z paringami, które wam kiedyś obiecałam.... Przepraszam, że tak długo się nie pojawiają >.< Mam nadzieję, że mi to wybaczycie? ^^"

Przepraszam też tych, którzy czekają na opowiadania Postać x Czytelnik... Wstyd się przyznać, ale nawet ich nie zaczęłam >.<" 

Ostatnio wpadłam za to na kilka nowych pomysłów, za które zabiorę się... nie mam pojęcia kiedy xD Jednym z nich jest AoKaga, której już nie tak dawno wstawiłam tu prolog ;) Tytuł to ,,Odzyskam cię" ;D Może choć część pamięta wstęp ;P Jeśli tak, to spodobało wam się? ^^

Inne opko to AoKise, które zaczęłam już powoli pisać, ale na razie nic nie będę z tego wstawiać. Mogę jedynie zdradzić tytuł - ,,Dług" ;) Nic więcej o tym na razie nie powiem xD

Mam jeszcze pomysł na kolejne opowiadanie, ale na razie w ogóle się za nie nie zabrałam xD Może kiedyś się uda ;P Jednak to opko nie będzie yaoi, a paring chłopak x dziewczyna ;)

Na razie to tyle z mojej strony :D teraz zapraszam na kolejny rozdział ,,Przeciwieństwa Idealnego"! :D
Podoba wam się w ogóle to opko? ^^


__________________________________________________________________________________



  

  Aomine spojrzał na nas ze zdziwieniem, a piłka, która przed chwilą wpadła do kosza, potoczyła się pod moje nogi. Wzięłam ją do rąk, po czym podniosłam głowę i obrzuciłam Daikiego zdziwionym spojrzeniem. Kise się nie odzywał, tylko patrzył na ciemnoskórego w milczeniu, a ja domyślałam się, po co Aomine tu przyszedł.
 - Trenujesz nawet na przerwach? – Nie kryłam niedowierzania.
 - Ta… - Podrapał się po głowie, jakby trochę zmieszany tym, że go tu zobaczyłam. – Na długich przerwach zawsze tu przesiaduję i rzucam do kosza.
 Patrzyłam na niego w milczeniu, a po chwili poczułam w sercu jakiś dziwny ucisk. Od razu przypomniał mi się mój brat, który praktycznie każdą wolną chwilę poświęca na graniu w koszykówkę. Potrafi biegać po boisku do wieczora, nie przejmując się nawet pracą domową na następny dzień. Obaj są ogromnymi maniakami kosza, więc jestem bardzo ciekawa, czy by się dogadali, czy wręcz przeciwnie. Chciałabym kiedyś zobaczyć ich pojedynek.
 Uśmiechnęłam się lekko, po czym zaczęłam iść w stronę Aomine. Trochę go to zdziwiło, bo spojrzał na mnie zaskoczony, jednak nie wykonał żadnego ruchu. Poczekał spokojnie, aż do niego podejdę, a gdy znalazłam się jakieś dwa metry przed nim, na jego ustach pojawił się zadziorny uśmieszek. Wcisnęłam mu do rąk piłkę, po czym skrzyżowałam ramiona pod biustem. Oczywiście Daiki cały czas gapił się przy tym na moje cycki, co naprawdę zaczynało mnie irytować.
 - Pokaż. – Zarządziłam.
 - He? – Nie zrozumiał.
 - Chcę zobaczy, jak grasz.
 - Idziesz dziś na trening naszej drużyny. – Pochylił się nade mną, a ja zacisnęłam wargi w irytacji, nie chcąc mu dawać przewagi. – Wszystko zobaczysz.
 - Chcę teraz.
 - A od kiedy to muszę spełniać twoje zachcianki? – Prychnął.
 - Od dziś.
 Starałam się zachować powagę, co całkiem dobrze mi wychodziło. Przez chwilę mierzyliśmy się spojrzeniami, aż w końcu Aomine zaśmiał się cicho i zaczął iść w stronę kosza, kręcąc przy tym piłką na palcu. Stanął na środku boiska i posłał mi pewny siebie uśmieszek. Cały czas uważnie go obserwowałam, więc nawet nie zauważyłam, kiedy Kise opuścił salę. Ruchy Daikiego były tak płynne i szybkie, że zdarzało mi się niektórych z nich nie dostrzegać. To, co pokazał mi na boisku, było niesamowite. W życiu bym nie pomyślała, że ktokolwiek może być taki szybki i precyzyjny zarazem.
Stałam z boku i przyglądałam mu się z zaciekawieniem i niedowierzaniem jednocześnie. Kiedy Aomine zrobił kolejny idealny wsad, podszedł do mnie ze zwycięskim uśmiechem.
 - I co się tak szczerzysz? – Prychnęłam. Nie chciałam dać po sobie poznać, że mnie zaskoczył.
 - Tylko mi nie mów, że nie jesteś w szoku. – Wziął do ręki butelkę wody, którą wcześniej musiał ze sobą przynieść, po czym upił od razu połowę znajdującego się w niej płynu. – Każdy jest, gdy widzi moją grę pierwszy raz.
 - Przestań mnie porównywać do każdego! – Położyłam ręce na biodrach. – Owszem, świetnie grasz, ale popracuj jeszcze nad swoją pychą, bo ona jest aż zbyt rozwinięta.
 - Chamska jak zawsze. – Zaśmiał się. – Za to cię lubię.
 - Bez wzajemności. – Prychnęłam.
 Aomine siedział przez chwilę w milczeniu, po czym wziął piłkę do ręki i podał mi ją. Spojrzałam na niego zdziwiona, a on wskazał ręką boisko.
 - Teraz ty.
 - Ja nie gram. – Chciałam wyjść z sali, ale złapał mnie za ramię.
 - Chcę zobaczyć, co umiesz.
 - Raczej chcesz się ze mnie pośmiać. Puść. –Szarpnęłam się. – Zaraz koniec przerwy.
 - Dobrze. – Puścił moje ramię i rzucił piłkę pod ławkę. – Pokażesz mi dziś na treningu.
 - Nie będę grała przy całej waszej drużynie! Nie mam zamiaru się ośmieszać!
 - To pograsz ze mną po treningu. – Mrugnął do mnie i zaczął się kierować w stronę drzwi.
 Przez chwilę stałam w totalnym bezruchu, ale zaraz do niego podbiegłam i zadarłam głowę do góry, by spojrzeć na jego twarz. To jeden z minusów bycia niską.
 - Po waszym treningu to ja natychmiast pójdę do domu – warknęłam, a on nawet na mnie nie spojrzał. Podrapał się po uchu i ziewnął szybko, nawet nie kłopocząc się z zakryciem buzi. Co za świnia!
 - Założymy się? – Posłał mi zadziorny uśmiech.
 - Spierdalaj – burknęłam, odwracając wzrok.
 - Już się wkurzasz? – Zaśmiał się, a ja miałam coraz większą ochotę na przywalenie mu.
 - Wkurza mnie twoja osobowość.
 - Złość piękności szkodzi, piękna. – Puścił mi oczko, a ja zamachnęłam się, by go kopnąć, jednak szybko się odsunął i złapał mnie za ramię, przyciągając tym samym do siebie. Przez chwilę byłam w takim szoku, że nie zdołałam wydusić z siebie ani słowa. Dopiero po kilku sekundach dotarło do mnie, co się stało. Aomine był zdecydowanie za blisko. – Puszczaj – warknęłam.
 Daiki przez chwilę patrzył mi w oczy, następnie na usta i cycki, za co znów chciałam go walnąć, po czym uśmiechnął się zadziornie i puścił mnie, niby przypadkiem zahaczając ręką o mój tyłek. Prosiak i zbok! W dodatku cham. Boże, dlaczego akurat do mnie musiał się przypałętać? Tyle jest w szkole dziewczyn, które by mogły na niego polecieć, a ten palant łazi akurat za mną. Gdzie tu jest sprawiedliwość?
 Weszłam do swojej klasy minutę przed dzwonkiem. Zauważyłam Kise, który nerwowo próbował uwolnić się od kilku swoich fanek, ale nie zwróciłam na to większej uwagi. Zajęłam swoje miejsce i zapatrzyłam się w okno, marząc o tym, by Akashi odwołał trening swojej drużynie. Przynajmniej bym się już dziś nie zobaczyła z Aomine, a to by było dla mnie zbawieniem.
 Zobaczyłam dwa ptaki na gałęzi drzewa, powiewające na wietrze liście, a także cienie gałęzi pobliskiego drzewa. Westchnęłam cicho, chcąc już opuścić budynek szkoły, po czym podparłam dłonią podbródek. Ignorowałam piski dziewczyn, które otoczyły nieumiejącego się od nich odgonić Kise, a także marudzenie niektórych chłopaków rozmawiających o jakiś brunetkach. Rany… Problemy co po niektórych osób są czasem naprawdę dziwaczne.
 Po raz kolejny tego dnia westchnęłam, chcąc pozbyć się całej irytacji i złości na Aomine. Wolę nie wybuchnąć widząc go na treningu. Jeśli by się do mnie choć słowem odezwał, a pewnie tak się stanie, prawdopodobnie trafiłby do szpitala z ostrym urazem mózgu bądź którejś kończyny. Dawno nie spotkałam osoby, która by mnie aż tak wkurzała. Nawet Kise nie jest tak irytujący. Aomine ma naprawdę wielki dar do wkurwiania mojej osoby. Pech i dla niego, i dla mnie.
 Zerknęłam na tablicę, z której przepisałam jakiś krótki przykład, po czym ziewnęłam dyskretnie, zakrywając dłonią usta. Po raz kolejny spojrzałam na drzewo rosnące za oknem, a po chwili przypomniała mi się Alice. Kiedy szłyśmy po szkole do domu, zawsze siadałyśmy w parku na naszej ulubionej ławeczce pod ogromnym bukiem i jadłyśmy zakupione po drodze żelki. Opowiadałyśmy sobie różne dowcipy, usłyszane historyjki, a także przypały z ostatnich lekcji.
 Uśmiechnęłam się na to wspomnienie. Czasem nadal brakuje mi Alice i pomimo tego, że rozmawiamy ze sobą prawie codziennie, mam wrażenie, że się od siebie trochę oddaliłyśmy. I nadal się oddalamy. Oby to było tylko moje dziwne uczucie.
 Kiedy zadzwonił dzwonek, spakowałam książki do torby i wsunęłam po sobie krzesło. Ledwo wyszłam z klasy, a poczułam czyjąś dłoń na ramieniu. Już chciałam opieprzyć Aomine za ciągłe nękanie mnie, ale w ostatniej chwili zobaczyłam kątem oka blond czuprynę. W sumie na Kise też bym mogła nawrzeszczeć. Może wtedy przynajmniej on by się ode mnie odczepił.
 - Czego ty znowu ode mnie chcesz? – Jęknęłam żałośnie, unikając łokcia jakieś fanki Ryouty, która chciała uderzyć mnie w biodro.
 - Rozmawiałaś z Aominecchim na sali? – Spytał, szczerząc się do mnie jak głupi. Jak można być ciągle takim roześmianym i pogodnym? Czy Kise choć raz miał smutną minę?
 - Można tak powiedzieć – burknęłam.
 - Nie spodziewałaś się tego, prawda? – Spytał nagle, a ja nie do końca wiedziałam, o co mu chodzi. Spojrzałam na niego zdziwiona, a on tylko uśmiechnął się lekko, sprawiając wrażenie osoby zamyślonej. – Tego, że będzie grał nawet na przerwach.
 - Nie. – Przytaknęłam po chwili ciszy.
 - Zacząłem grać w kosza właśnie dzięki Aominecchiemu.
 Po cholerę mi to mówi? Czy ja go o to prosiłam? W jakikolwiek sposób wyraziłam swoje zainteresowanie jego osobą? Nie.
 - Słyszałaś o moim talencie do kopiowania?
 Oho, zaraz się zaczną różnego rodzaju przechwałki, jaki to on jest wspaniały i zajebisty. Matko, uszy mi zwiędną.
 - Tia, obiło mi się o uszy. – Westchnęłam ciężko, układając w głowie jakąś wymówkę do zostawienia go samego.
 - Umiem skopiować wszystkich, ale nie Pokolenie Cudów. – Okej, przyznaję, że to zdanie mnie ociupinę bardziej zaciekawiło. Zaczęłam słuchać, co jakiś czas zerkając na Kise. – Raz przypadkiem podejrzałem trening pierwszego składu. Zobaczyłem Aominecchiego robiącego idealny wsad. – Uśmiechnął się lekko. – Od razu mi zaimponował. Postanowiłem, że będę taki jak on. Zapisałem się do drużyny, przyjęli mnie do pierwszego składu… I tak się zaczęła moja przygoda z koszykówką. – Włożył ręce do kieszeni. – Wszyscy z Pokolenia Cudów są świetni, ale to właśnie Aominecchi mi najbardziej zaimponował. Nie tylko grą, ale też miłością do koszykówki. Sama widziałaś, że ćwiczy praktycznie cały czas. I ciągle staje się lepszy, a ja nie mogę go dogonić. – Zaśmiał się, po czym spojrzał w okno. – Jak się go pozna bliżej, to wcale nie jest takim gburem i samolubem. Bardzo go lubię. I w jakimś stopniu jestem mu wdzięczny za to, że mnie zainspirował, ale też dodatkowo ze mną trenuje. – Zamknął oczy, rozkoszując się ciepłymi promieniami słońca, które padały na jego twarz przez czystą szybę.
 Spuściłam głowę, przywołując w pamięci obraz uśmiechniętego brata. Pod względem miłości do kosza Aomine jest do niego bardzo podobny. Taiga też spędza całe popołudnia na boisku. Jedynie choroba bądź zła pogoda skutecznie zatrzymują go w domu. To prawdziwy maniak koszykówki. Rozumiem go, bo sama kocham siatkówkę i nie wyobrażam sobie liceum bez treningów. Te wszystkie skoki, odbicia, obrona i zagrywki pomagają mi się odstresować, a także pozbyć się smutku i złości. Ogólnie wysiłek fizyczny jest dla czymś ważnym. Dlatego nie potrafię na razie zrezygnować z klubu.
 - A inne gry? – Spytałam nagle. – Mogłeś wybrać inny klub, więc czemu akurat koszykówka?
 - Inne gry mnie znudziły. – Wzruszył ramionami. – Zapisywałem się wcześniej do wszystkich klubów w naszej szkole, ale wszystko kopiowałem z łatwością. Dopiero Aominecchi mnie zainspirował! – Szeroko się uśmiechnął, a ja byłam pewna, że mówi o Daikim z dużym podziwem.
 Kise zatrzymał się przy najbliższym parapecie, po czym się o niego oparł, a ja stanęłam przy nim i zapatrzyłam się w niebo. Milczeliśmy kilka sekund, a gdy Ryouta chciał coś powiedzieć, podbiegły do niego cztery fanki i zaczęły trajkotać coś o jakimś pokazie, przy okazji obrzucając mnie morderczymi spojrzeniami. Coś mi się zdaje, że jestem coraz mniej lubiana przez inne dziewczyny w tej szkole… Cóż, uważają mnie za rywalkę w walce o względy Kise. Skoro tak myślą – ich sprawa. Ja o jego miłość i pieniądze nie będę się ubiegać.
 Westchnęłam cicho i odeszłam, ignorując przepraszające i nieco zmieszane spojrzenie blondyna. Niech tylko spróbuje mnie później przepraszać… Zatłukę, jeśli powie, że to nie była jego wina. Kiedy on się wreszcie nauczy mówić stanowcze ,,nie!” i odpychać swoje fanki? To aż takie trudne? Jeszcze trochę a ja się będę musiała ratować przed morderczyniami, które będą pragnęły mojej śmierci…
 Podeszłam do swojej szafki, a gdy ją otworzyłam, wypadła z niej niewielka karteczka. Tylko mi nie mówcie, że to kolejny list miłosny! Kto się bawi w takie gierki w dwudziestym pierwszym wieku?! W dodatku to nawet nie są Walentynki. Oby to nie był żart jakiegoś debila.
 
  Może i uznasz to za głupi sposób wyznawania uczuć, ale… Podobasz mi się już od jakiegoś czasu. Nie miałem okazji ci tego powiedzieć… Właściwie to miałem, ale stchórzyłem. Jakoś łatwiej było napisać. Jesteś naprawdę śliczna, w dodatku miła i pięknie się uśmiechasz. Bardzo podobają mi się twoje włosy ^^
 Na pewno mnie kojarzysz, ale jeszcze nie chcę się ujawniać. Daj mi czas, dobrze? Wkrótce na pewno wyznam ci uczucia prosto w twarz.
                                                                                   Kochający Cię Anonim <3

  Stałam przed szafką dobrych kilkanaście sekund, zanim zorientowałam się, że to naprawdę był liścik miłosny. I to w dodatku napisany przez tę samą osobę, o czym świadczył identyczny charakter pisma. Miałam ochotę go zmiąć i wrzucić do najbliższego śmietnika, bo naszły mnie pewne podejrzenia dotyczące chłopaka, który mógłby to napisać. Zamknęłam szybko szafkę i zaczęłam biec w stronę dachu szkolnego, gdzie Aomine dość często przesiadywał. Kise ostatnio sporo mi o nim opowiadał, więc część informacji udało mi się zapamiętać. Otworzyłam drzwiczki prowadzące na coś w rodzaju balkonu, a gdy się tam znalazłam, Daiki odwrócił leniwie głowę w moją stronę.
 - Ach, to ty. – Usiadł i przetarł ręką oczy. – Nie spodziewałem się twojej wizyty.
 - Po tym, co odwaliłeś?! – Czułam, jak złość we mnie rośnie.
 - Ha? – Zdziwił się. Teraz będzie przede mną głupka udawał?
 - Mówię o tym. – Wyciągnęłam przed siebie lekko już pomiętą karteczkę.
 Aomine zmrużył lekko oczy, próbując przeczytać znajdujące się tam słowa, aż nagle wstał, podszedł do mnie i przyjrzał się z bliska liścikowi. Jego tęczówki momentalnie się rozszerzyły, a ja zobaczyłam w nich… zazdrość? E, przewidziało mi się. 
 - Skąd to masz? – Spojrzał na mnie.
 - Myślałam, że od ciebie – mruknęłam, nie kryjąc zdziwienia.
 - Ja nie uznaję takich metod wyznawania uczuć – burknął, ponownie zerkając na karteczkę. – Poza tym mam inny charakter pisma.
 Zdębiałam. Skoro to nie Aomine wysłał mi ten liścik, to kto?
 Schowałam karteczkę do kieszeni i westchnęłam cicho, modląc się, by autor tego tekstu nie okazał się być jakimś grubasem śliniącym się na widok jakiejkolwiek kanapki. Czegoś takiego bym chyba nie przeżyła.
 - Co zamierzasz zrobić? – Pytanie Aomine wyrwało mnie z rozmyśleń.
 - Bo ja wiem? – Wzruszyłam ramionami. – Nie chcę czekać na kogoś, kto nie raczył się ujawnić.
 Między nami zapanowała niezręczna cisza.
  - Będę się zbierać – powiedziałam nagle, odwracając głowę.
 - Książę od liściku czeka. – Posłał mi szyderczy uśmiech.
 - Się nie doczeka – mruknęłam, odwracając się.
Podeszłam do drzwi, ignorując jego cichy śmiech.
 - A może podasz mi swój adres?
 - Może. – Otworzyłam drzwi. – A może sam będziesz musiał go zdobyć. – Pokazałam mu język i zeszłam z dachu, kierując się w stronę sali geograficznej.
 Uśmiechnęłam się do siebie lekko, czerpiąc z droczenia się z Aomine coraz większą radość. Oboje mamy dość specyficzne charaktery, a nasze kłótnie są już rutyną. Praktycznie w każdej rozmowie przezywamy się lub dokuczamy sobie. Inni już się do tego przyzwyczaili. Raz nawet słyszałam określenie ,,warczące gołąbki”, ale nie znalazłam osoby, która tak powiedziała. Na jej szczęście, bo gdybym dobrała się do jej skóry, już by była martwa. Albo chociaż zszyłabym jej usta.
 Spojrzałam na karteczkę, którą cały czas miałam w dłoni, a po chwili westchnęłam cicho, powoli tracąc nadzieję na odnalezienie autora tego liściku. To mógł być każdy. Mogę na razie wykluczyć kilka osób: Aomine, Akashiego, bo nie wydaje mi się, by osoba o takim charakterze byłaby zdolna do napisania czegoś takiego, i Midorimę. Szał po prostu. Wykreśliłam trzech na trzystu chłopaków. W takim tempie może do końca gimnazjum uda mi się odnaleźć tajemniczego Anonima.
 Weszłam do klasy, zajęłam swoje miejsce, a po chwili przy mojej ławce stanął uśmiechnięty Kise.
 - Coś się stało? – Spytał. – Jakaś nie w humorze jesteś.
 - To się stało. – Podsunęłam mu karteczkę pod nos, a on zaczął czytać. Kilka sekund później gwizdnął cicho, nerwowo drapiąc się po karku. – Jakiś kretyn mi to podrzucił, a ja nie mam pojęcia, kto to może być. – Spojrzałam na niego czujnie. – To nie ty, prawda?
 - Nie, skądże! – Machnął ręką. – Wolę mówić o takich rzeczach wprost… - Zaśmiał się nerwowo.
 - Czyli jesteś czwartą osobą, którą mogę wykluczyć. – Westchnęłam, kładąc głowę na ławce.
 - A kogo jeszcze wyrzuciłaś z listy podejrzanych?
 - Aomine, Akashiego i Midorimę.
 - Dorzuć Kurokocchiego i Murasakibaracchiego. – Uśmiechnął się. – Kurokocchi nie robi takich rzeczy, a Murasakibaracchi… Cóż, on interesuje się głównie jedzeniem.
 Świetnie. Wykreśliłam całe Pokolenie Cudów. Zawsze jakiś postęp. Przynajmniej mam pewność, że żaden z tych tęczowych zjebów nie jest moim adoratorem. Ulżyło mi.
 Ten tydzień będzie naprawdę fatalny…

__________________________________________________________________________________