Oto przed wami kolejny rozdział ,,Życie czasem płata figle"! Zadowoleni? Szczerze mówiąc to ja jestem zadowolona, bo specjalnie dziś chciałam go wstawić ^^ Bałam się, że się nie wyrobię, bo niedługo mam gości (tak.. MAM DZIŚ URODZINY!! :D :D ), ale na szczęście się udało, z czego się bardzo cieszę :D
Planuję się zabrać za jakiegoś zacnego one-shota AoKise, więc za pewien czas nieokreślony możecie się go spodziewać ;) Dawno nie wstawiałam niczego z tą dwójką, więc czas najwyższy to zmienić!
Na razie zapraszam do czytania! A, ten rozdział jest ze specjalną dedykacją dla:
* Mine
* Sayuri
* Aiko
* Shiroi
Oraz dla wszystkich, którzy choć czasem to zaglądają! :)
DZIĘKUJĘ WAM <3
_________________________________________________________________________________
~Akina~
Rzuciłam na podłogę kolejną chusteczkę higieniczną, po
czym z głośnym westchnięciem opadłam na poduszkę. Oczywiście musiałam się
rozchorować. Jakże mogłoby być inaczej? Jęknęłam cicho, gdy znów zaczęła mnie
boleć głowa. Zamknęłam oczy i zaczęłam rozmasowywać obolałe skronie. Drugi
dzień z rzędu ponad trzydzieści osiem stopni… Oszaleć można. Wzięłam już
tabletki przeciwgorączkowe, ale jak na złość działają bardzo powoli. Na dodatek
cholernie się nudzę, bo Sayaka jest w
szkole, Kagami też, tak samo jak Aomine. Z nikim nie mogę pogadać, od
telewizora mnie oczy bolą… Nudno!
Po raz setny w ciągu dzisiejszego dnia
oczyściłam nos i złapałam się za głowę. Dopadła mnie jakaś paskudna franca i w
ogóle nie chce opuścić mojego organizmu. Dziadostwo! Daiki niedługo ma kolejny
mecz, a ja będę musiała oglądać go w telewizji! Skandal! Na dodatek za niecałe
dwa tygodnie Aomine i Kagami zmierzą się na boisku, a ja w tym tempie wyląduję
w szpitalu. Masakra.
Usłyszałam dzwonek do drzwi, więc niechętnie
zwlokłam się z łóżka, owinęłam swoje ciało kocem i skierowałam się do
przedpokoju.
- Idę już, idę – wychrypiałam.
Otworzyłam drzwi, po czym w ostatniej chwili
odwróciłam głowę, by nie nakichać na swojego gościa.
- Zdrówko – odezwał się Taiga.
- To nierozsądne, żebyś tu przychodził. –
Pociągnęłam nosem. – Masz teraz mecze, przeziębisz się.
- Nic mi nie będzie, mam wysoką odporność. –
Zdjął buty i skierował się do kuchni.
- Em, Taiga? – Poczłapałam za nim.
- Siadaj na kanapie, okryj się kocem, a ja ci
coś ugotuję.
- Ale…
- Żadnych ,,ale”! No już, na kanapę!
Westchnęłam cicho, ale posłusznie wykonałam
jego polecenie. Serio, czasem nadal go nie rozumiem. Jeśli chodzi o mnie lub o
Sayakę, to potrafi być łagodny jak baranek, za to na boisku staje się bestią.
Ech, jak widać nie tylko kobieta zmienną jest.
Podkuliłam nogi, a głowę oparłam o jedną z
poduszek. O, tak ciepło… Tak miło…
Spać… Zimno… Głowa mnie boli…
- Proszę bardzo, zupa jarzynowa – oznajmił
Taiga, stawiając przede mną miskę ciepłej cieczy.
- Nie chcę… - mruknęłam i szczelniej
opatuliłam się kocem.
- Oi, musisz coś zjeść! – Klęknął przy mnie. –
Inaczej nie wyzdrowiejesz.
- Taiga, naprawdę nie chcę…
Kagami na chwilę wyszedł z salonu, po czym
ponownie się w nim pojawił, niosąc w ręku termometr.
- Siostra, masz trzydzieści dziewięć! –
wykrzyknął.
- Nie krzycz, proszę… - Zmarszczyłam czoło,
czując narastający ból głowy.
- Tym bardziej musisz zjeść, bo się
przegłodzisz.
Wziął do ręki miskę oraz łyżkę i spojrzał na
mnie troskliwym, ale jednocześnie surowym wzrokiem.
- Powiedz ,,aaaa”.
Zerknęłam z niechęcią na przygotowany przez
niego pokarm, po czym otworzyła buzię, dając mu się nakarmić. Nawet na to nie
mam siły… Do niczego się dziś nie nadaję… Nie chce mi się krzyczeć, co w moim
przypadku oznacza naprawdę złe samopoczucie. Kto by pomyślał, że będzie ze mną
aż tak źle?
- Już nie mogę – powiedziałam, gdy zjadłam
prawie trzy czwarte zupy.
- I tak sporo zjadłaś. – Kagami odstawił
talerz na stół i ponownie zmierzył mi temperaturę. – Trzydzieści osiem i pół… -
mruknął. – Musisz teraz leżeć.
- A ty myślisz, że co ja cały dzień robię? –
burknęłam i zakryłam ramieniem oczy. – Taiga… Powodzenia na najbliższym meczu.
- Dzięki! – Uśmiechnął się. – A tobie jeszcze
raz zdrówka Muszę już lecieć na trening, więc do zobaczenia!
Minutę później słyszałam trzask zamykanych
drzwi. Westchnęłam cicho. Przynajmniej przez chwilę ktoś tu ze mną był…
~Aomine~
Jak jej powiem, że zerwałem się z ostatnich
dwóch lekcji specjalnie po to, by ją zobaczyć, to chyba mi wybaczy, nie? Pff,
też pytanie. Zawsze mi wybacza. W końcu jestem jej zajebistym chłopakiem.
Ziewnąłem przeciągle i rozmasowałem obolałe
ramię. Przecież w szkole na lekcji też się można nieźle zmęczyć. Coś w końcu
musi podpierać moją brodę!
Będę u niej za jakieś pięć minut. Pewnie się
na mój widok mega ucieszy. Jest jeszcze druga opcja, niestety równie
prawdopodobna co pierwsza – rzuci we mnie zasmarkanymi chusteczkami
higienicznymi. Ble…! Szczerze mówiąc, to wolałbym tego uniknąć. Jeszcze się
przeziębię… Chociaż są też plusy takiej choroby. Akina by się mną opiekowała,
przychodziłaby do mnie (o ile moja mama by jej na to pozwoliła), może nawet
założyłaby strój seksownej pielęgniarki…?
Uśmiechnąłem się do siebie, wyobrażając sobie
jej minę, gdybym jej takie coś zaproponował. Oj, wściekła by się. Podejrzewam,
że nawet mimo choroby znalazłaby w sobie siłę, by mi przywalić.
Kiedy zamierzałem skręcić, ktoś prawie na mnie
wbiegł. Na jego szczęście zahamował tuż przede mną, więc nie musiałem używać
siły do obrony.
- Sorry! – Rzucił wysoki, czerwonowłosy
chłopak na odchodnym, po czym znów zaczął biec. Co za… Zaraz, zaraz… Ja go już
gdzieś widziałem! To przecież ten zmutowany orangutan, który podaje się za
brata mojej dziewczyny! Gdyby mi się chciało, pewnie bym go gonił, ale że mi
się nie chce – odpuszczę mu.
Uśmiechnąłem się pod nosem. No, szympansie,
szykuj się. Zamierzam cię zmiażdżyć. O tak. Mam wielką ochotę na pokonanie cię.
Nawet nie wiesz, z jaką chęcią wgniótłbym cię w boisko. Jednak liczę na to, że
czymś mnie zaskoczysz i nie dasz się tak łatwo pokonać. Ile rozrywki jesteś mi
w stanie zapewnić? Jak długo ze mną wytrzymasz? Dziesięć minut? Jedną kwartę?
Dwie? Może nawet połowę meczu? Musisz zaspokoić moją ciekawość, Kagami Taiga. A
może zdarzy się cud i przerośniesz moje oczekiwania?
Dotarłem do mieszkania Akiny. Zapukałem do
drzwi, a ona otworzyła mi chwilę później.
- Cześć – wychrypiała.
- Yo. – Obrzuciłem ją spojrzeniem. – Ło matko!
Wyglądasz strasznie!
- Kobiecie się nie mówi takich rzeczy, idioto!
– Podniosła głos. Gdyby nie miała gorączki, moje życie już byłoby zagrożone. –
Poza tym wiem o tym, więc mnie przynajmniej nie dobijaj. – Złapała się za
głowę.
- Oi, usiądź lepiej, bo się zaraz przewrócisz.
– Zaprowadziłem ją do łóżka, po czym sam zająłem miejsce na brzegu materaca. –
Co tak ładnie pachnie?
- Taiga mi zupę ugotował. – Zakasłała.
- Aaa… Braciszek – dobrodziej, co?
- O co ci chodzi? – spytała zdziwiona.
- Przypadkiem prawie na mnie wpadł na ulicy. –
Wzruszyłem ramionami. – Jesteś pewna, że nie ukradłaś go z jakiegoś
laboratorium? Przecież jego brwi…
- Jeśli się zaraz nie zamkniesz, ty wylądujesz
w laboratorium, rozczłonkowany na milion kawałeczków!
- Spoko, spoko. – Uniosłem ręce w geście
kapitulacji. – Żartowałem tylko. Jak się czujesz?
- Źle – burknęła. – Poza tym strasznie się
nudzę.
- Posiedzę tu z tobą trochę. – Wygodniej usadowiłem
się na łóżku, kładąc głowę na jej nogach przykrytych kołdrą.
- Przeziębisz się – mruknęła, ale nawet mnie
nie szturchnęła.
- Nic mi nie będzie, mam wysoką odporność.
- Taiga powiedział dokładnie to samo…
- Ale ja jestem dodatkowo zajebisty. –
Uśmiechnąłem się triumfalnie.
- Powinieneś być w szkole.
- Przyszedłem tu specjalnie dla ciebie.
- A jak niby…
- Zamknij się i odpoczywaj. Masz wyzdrowieć,
bo chcę, żebyś była na meczu naszej szkoły z Seirin.
- Aż tak ci zależy? – Zdziwiła się.
- Pokonam go. Masz to jak w banku. Chcę
zobaczyć jego minę po przegranym meczu.
Akina tylko westchnęła cicho, po czym wzięła
do ręki paczkę chusteczek higienicznych. Nim się spostrzegłem, wylądowała ona
na mojej twarzy. Przynajmniej nie były zasmarkane…
Spojrzałem na nią zdziwiony, a ta tylko słabo
się uśmiechnęła.
- Kocham cię – wyszeptała.
- Ja też cię kocham.
Ułożyła
się wygodniej, a dwie minuty później wsłuchiwałem się w jej miarowy oddech.
Zasnęła. I dobrze. Niech sobie dziewczyna pośpi. Zasłużyła.
Pocałowałem ją w czoło i dotknąłem dłonią jej
policzka.
- Słodkich snów z zajebistym mną – szepnąłem,
po czym opuściłem jej pokój. Zanim zamknąłem za sobą drzwi, zobaczyłem na jej
twarzy delikatny uśmiech. To chyba będzie dla niej przyjemna drzemka.
Ubrałem się i wyszedłem z jej mieszkania.
Starałem się być przy tym cicho, by mogła spokojnie spać. Kiedy znalazłem się
na dworze, rozmasowałem kark dłonią i skierowałem się w stronę najbliższego
boiska. Sam nie wiem, po co tam poszedłem. Po prostu gapiłem się na kosz i
przypominałem sobie mecze z gimnazjum. Kiedyś… Kiedyś grałem z Tetsu w jednej
drużynie. Za kilkanaście dni staniemy na tym samym boisku, ale będziemy mieli
na sobie inne stroje. Kuroko… Jak bardzo się zmieniłeś? Czy twoja gra nadal
jest taka sama? Jak silne jest twoje nowe światło? Co mi pokażesz? Jakim
wyrazem twarzy mnie przywitasz?
Westchnąłem cicho i skierowałem się w stronę
domu. Przez sekundę wydawało mi się, że po drugiej stronie ulicy widziałem
niebieską czuprynę dawnego przyjaciela, ale zignorowałem to. Wzruszyłem
ramionami i poszedłem do swojego mieszkania. Po co miałbym zwracać uwagę na
Tetsu, skoro go już nie potrzebuję?
- Tsk. – Zgrzytnąłem zębami. – Totalny bezsens.
_________________________________________________________________________________