Yo, moi mili! :D
Jako że dziś odpoczywałam po balu, napisałam 4 rozdział ,,Wygranej" :D Ostatnio mam jakoś wenę na to opko, więc korzystam, póki mogę ;P Może w tę 3-dniową przerwę uda mi się jeszcze coś napisać, ale niczego nie obiecuję!
Późno już, więc nie będę przedłużać, tylko od razu zachęcam do przeczytania tekstu poniżej! :D
_________________________________________________________________________________
Jako że dziś odpoczywałam po balu, napisałam 4 rozdział ,,Wygranej" :D Ostatnio mam jakoś wenę na to opko, więc korzystam, póki mogę ;P Może w tę 3-dniową przerwę uda mi się jeszcze coś napisać, ale niczego nie obiecuję!
Późno już, więc nie będę przedłużać, tylko od razu zachęcam do przeczytania tekstu poniżej! :D
_________________________________________________________________________________
Dyskretnie wyszłam tylnym wyjściem, by mnie nie zobaczył.
Przyjaciółkom powiedziałam, że muszę skorzystać z toalety, więc nie czekały na
mnie i poszły do domu. Normalnie czułam się jak James Bond – dyskrecja i wypatrywanie
nieprzyjaciela mogłabym opanować do perfekcji. W życiu nie czułam się tak
zagrożona. Uważnie rozglądałam się wokół, by przypadkiem Aomine nie wyskoczył
zza żadnego krzaka. Aż zadrżałam, gdy wyobraziłam sobie jego zirytowaną i
wściekłą twarz. Niech się dupek uczy, ja nie mam zamiaru go słuchać. Kto
powiedział, że zawsze jestem posłuszną dziewczyną? Nikt. I Taiga dobrze o tym
wie. Aomine też się przekona. Może dzięki temu się ode mnie odczepi. Chociaż
podświadomie miałam dziwne wrażenie, że będzie na odwrót. Obym się myliła.
Usłyszałam dzwonek
swojego telefonu. Kto dzwonił? Oczywiście ten zboczeniec. Wyszłam za furtkę
wpatrzona w ekran, po czym westchnęłam z irytacją i odrzuciłam połączenie.
- Mnie się nie
ignoruje, mała. – Usłyszałam obok siebie.
Podskoczyłam, czując
jego rękę na swoim ramieniu. Kurwa, co zrobiłam nie tak? Dlaczego wpadłam? Bond
nie dałby się złapać. Chyba mu jednak nie dorównuję. Jeszcze. Muszę częściej
ćwiczyć.
- A mi się nie wtrąca
w życie prywatne. – Warknęłam i chciałam odejść, ale mi nie pozwolił.
Złapał mnie szybko za
przedramię i przyciągnął do siebie tak, że stykałam się twarzą z jego torsem.
Na moment zamarłam, ale po chwili spróbowałam się wyszarpnąć. Nic. Ponowiłam
próby wydostania się z jego uścisku, lecz w niczym mi to nie pomogło.
- Cholera, puść.
- Nie. – Zniżył swoją
twarz na wysokość mojego czoła i objął mnie drugim ramieniem w talii.
- Zabieraj łapska! –
Podniosłam głos.
Nic sobie nie robił z moich warknięć. Szarpnęłam
go za rękaw bluzy, ale na to też nie zareagował. No co za osioł! I dlaczego
musi mieć taki żelazny uchwyt?! Gdzie tu sprawiedliwość na tym świecie? Gdzie,
ja się pytam? Składam reklamację do istot w krainie niebieskiej o nierówność
między płcią męską a żeńską, i proszę o natychmiastowe dodanie siły, bym mogła
się odczepić od tego zboczeńca.
- Mówiłem, że mam
wobec ciebie plany, więc czemu uciekasz? – Nie przejmował się moimi
prychnięciami.
- Co z ciebie za
idiota? – Spojrzałam mu w oczy, w których momentalnie pojawiła się złość. – A
może ja wcale nie chcę spędzać z tobą czasu?
- Mówiłem już, że mi
się nie odmawia. – Syknął. – Jak czegoś chcę, to to dostaję.
- Ale ja nie jestem
żadną rzeczą czy nagrodą do zdobycia! – Przeginam. Zdecydowanie przeginam, co
widziałam w jego wściekłych tęczówkach. Boże, ratuj, bo chyba zaraz przybędę do
twej niebiańskiej krainy. Jeszcze trochę a zmięknę.
- A czy ja
powiedziałem, że traktuję cię jak rzecz? – Warknął. – Jeśli tak to rozumiesz,
to proszę bardzo, mogę zacząć cię tak traktować! – Złapał mnie za końcówki włosów
i lekko za nie pociągnął. Syknęłam, a on przybliżył swoją twarz do mojej. –
Wczoraj ci się podobało, więc czemu nie pojedziesz ze mną kolejny raz? – Jego
głos był nieco spokojniejszy, więc stwierdziłam, że się uspokaja.
Puścił moje włosy i
rozluźnił uścisk na moim przedramieniu. Spojrzał mi w oczy, a ja miałam
wrażenie, że zaraz zapadnę się pod ziemię. Dawno nie czułam się taka… malutka.
Mam sto siedemdziesiąt centymetrów wzrostu, on ma ponad sto dziewięćdziesiąt, a
więc różnica między nami była spora. Na moją niekorzyść.
- Bo cię praktycznie
nie znam. – Spuściłam wzrok. – I ciągle mnie do czegoś zmuszasz. Wczoraj
właściwie też nie dałeś mi wyboru. Po prostu po mnie podjeżdżasz i oznajmiasz
mi, że mnie gdzieś zabierasz. Mam swoje życie prywatne, przyjaciół, a przez
ciebie to wszystko zaniedbuję. W dodatku wczoraj przerwałeś mi randkę. I co
miały znaczyć te wiadomości? – Pokazałam mu swoją komórkę.
Chwilę się w nią
wpatrywał, po czym na jego twarzy pojawił się łobuzerski uśmieszek.
- No, no, jak mnie ładnie
zapisałaś. – Skrzyżował ramiona na klatce piersiowej. – Zbok. Naprawdę się
wysiliłaś.
Momentalnie schowałam
komórkę do torebki, po czym odwróciłam wzrok.
- Tu nie chodzi o to,
jak cię zapisałam! Masz mi wyjaśnić tę treść!
- A co tu jest do
wyjaśniania? – Spojrzał mi po raz kolejny w oczy, a ja byłam pewna, że jak
zaraz nie przestanie, to mu ulegnę i znów gdzieś z nim pojadę. – Chcę cię
zabrać w kilka miejsc, to wszystko.
- Po co?
- Sama powiedziałaś,
że prawie mnie nie znasz. – Pociągnął mnie w stronę swojego motoru. – Chcesz to
zmienić? Możemy przecież pogadać.
- Czemu tak ci na tym
zależy?
- A nie mogę poznać
siostry rywala?
Wzruszyłam ramionami i
obrzuciłam spojrzeniem jego pojazd. Wsiąść czy sobie pójść?
- Gdzie mielibyśmy
jechać? – Burknęłam, odwracając głowę.
- Niespodzianka. –
Uśmiechnął się zwycięsko, podając mi kask. – Wsiadaj i się trzymaj.
Nie minęła minuta, a
my już byliśmy w drodze. Jestem zbyt uległa. A przynajmniej jemu. Dlaczego nie
potrafiłam odejść i zostawić go z tą wściekłością na twarzy? Czemu jego oczy
działają na mnie w taki dziwny sposób, że nie umiem mu się oprzeć? Co ja znów
robię na jego motorze? Jakim cudem znów go obejmuję i czuję jego wyrzeźbione
mięśnie?
Tak się zamyśliłam, że
nawet nie zauważyłam, iż przytuliłam się do jego pleców. Kiedy zorientowałam
się, co robię, zmroziło mnie. Słyszałam jednak jakiś wewnętrzny głosik, który
kazał mi zostać w tej pozycji. Sama nie wiem czemu, ale posłuchałam się go.
Dzięki temu wiatr nie podwiewał mi bluzki, przez co było mi cieplej.
Dlaczego ten cholerny
zboczeniec musi być taki seksowny? I czemu ma takie wspaniałe mięśnie?
Westchnęłam cicho i
zaczęłam dawać sobie w myślach niezły opieprz za to, że się zgodziłam na tę
przejażdżkę. Co mam robić, by go unikać? Ma mój numer, wie, gdzie mieszkam,
gdzie się uczę, a na dodatek jest przestępcą. Chryste Panie, wdepnęłam w niezłe
bagno i coraz bardziej się w nim zatapiam. Prześladuje mnie przystojny i
wkurzający zboczeniec, który myśli, że wszystko mu wolno. A może powinnam to zgłosić
na policję jako porwanie? Tylko co ja im powiem? Że uprowadził mnie Aomine
Daiki, ale po tym, jak mnie zabrał w przyjemne miejsce, to uciekłam? Policjanci
w życiu mi nie uwierzą, ba!, mogą mnie nawet wyśmiać.
Ale czy ja w ogóle
chcę iść na policję?
Nawet gdybym chciała,
to nie mogę. Wtedy mundurowi o wszystkim by się dowiedzieli i mogliby
aresztować Taigę. Dodatkowo pozostaje jeszcze kwestia tego faceta, który siłą
wciągnął w to wszystko mojego brata. Naszła mnie nagła ochota przywalenia temu
komuś. Może kiedyś mi się to uda. Jedno jest pewne – nie podaruję mu tego.
Tak się zamyśliłam, że nawet nie zauważyłam,
gdy się zatrzymaliśmy. Dopiero pytanie Aomine wybudziło mnie z transu.
- Ej, śliczna, nie za
wygodnie ci? – Zaśmiał się krótko i zdjął swój kask.
Momentalnie się od
niego oderwałam i odeszłam kilka kroków od motoru, udając, że nic się nie
stało. Daiki schował nasze kaski i bagażnika motoru, po czym podszedł do mnie i
obrócił mnie przodem do miejsca, w którym się znajdowaliśmy.
Zaniemówiłam. Skąd on
bierze na to kasę? Na wyścigach aż tak dużo się zarabia?
- To jest… - Zaczęłam.
- Prywatna siłownia
mojego znajomego. – Dokończył. – Da nam zniżkę, więc nie martw się o pieniądze.
I nawet nie waż się mówić o żadnym zwrocie kasy!
Spojrzałam na niego
zaskoczona, a po chwili oskarżycielsko wskazałam na niego palcem prawej dłoni.
- Sugerujesz, że
jestem gruba?
- Ha? – Zdziwił się.
Zaraz jednak pokręcił głową, jakby wszystko zrozumiał, po czym westchnął
ciężko. – Rany, baby. Same z wami problemy. Czy ja coś takiego powiedziałem?
- N-Nie, ale zabrałeś
mnie na siłownię… - Zdębiałam.
- Raz widziałem, jak
biegasz z bratem w parku. – Odłożył kaski na swoje miejsce. – Poza tym niedawno
słyszałem, jak Kagami mówił mojemu przyjacielowi, że lubisz sport. A ciało masz
zapewne piękne. – Puścił mi oczko, a ja się zarumieniłam. Kretyn.
Weszłam za nim na
teren siłowni i od razu zaczęłam się dyskretnie rozglądać wokół. Wystrój
nowoczesny, duże szklane okna i szatnie. Ciekawe, jak wygląda sala do ćwiczeń. W
życiu nie byłam w takim miejscu, więc byłam bardzo zainteresowana jego
wystrojem. Aomine podszedł do kasy, gdzie siedziała jakaś młoda dziewczyna. Na
widok ciemnoskórego zarumieniła się lekko.
- Dzień dobry. – Jezu,
jaki ona miała przesłodzony głos. Aż mi się zrobiło niedobrze.
- Tak, dobry. –
Odpowiedział Aomine i oparł się łokciem o ladę. – Jest szef?
- T-tak, już wołam. –
Kobieta wcisnęła jakiś przycisk i założyła włosy za ucho. – Szefie, ktoś do
pana.
Uśmiechnęła się
zalotnie do Aomine, ale ten zachowywał się tak, jakby ją zupełnie ignorował. Zerknął
tylko na mnie, a ja przypatrywałam mu się z zaciekawieniem. W sumie można się
było spodziewać, że Aomine ma takie znajomości. Po kilku sekundach zza drzwi z
tabliczką ,,Dyrektor” wyszedł wysoko, muskularny blondyn o krótkich włosach i
ostrym spojrzeniu.
- No proszę! –
Wykrzyknął, podchodząc do Daikiego. – Któż to zawitał w me skromne progi! Sam
Aomine Daiki! – Poklepał go po ramieniu. – Zdecydowałeś się wrócić do mnie na
siłownię? – Dopiero wtedy mnie zauważył. Gwizdnął cicho i zrobił kilka kroków w
moją stronę. – A kim jest ta śliczna osóbka?
- Akina Kagami. –
Podałam mu rękę, którą chwycił i lekko nią potrząsnął.
- Wakamatsu Kousuke. –
Uśmiechnął się i objął mnie nagle ramieniem, przez co cała się spięłam. – Masz
już jakieś sportowe doświadczenie?
Zerknęłam na Aomine,
któremu wyraźnie nie podobało się zachowanie blondyna. Zmrużył oczy, bacznie go
obserwując, i zaczął stukać palcami o blat.
- Dość często biegam,
tak to nie.
- Na pewno coś się tu
dla ciebie znajdzie! Na razie wypożycz sobie strój sportowy. Dam wam zniżkę.
- Daj jej te ciuchy i
podaj łączną cenę. – Warknął Aomine i przyciągnął mnie do siebie.
- Spokojnie, co się
tak wkurzasz? – Zaśmiał się Wakamatsu i puścił mi oczko. – Kou z tobą pójdzie i
wybierze ci odpowiedni rozmiar.
Kobieta zza kasy
wstała i obrzuciła mnie czujnym spojrzeniem. Mam wrażenie, że mnie nie
polubiła. Podejrzewam, że była o mnie zazdrosna, bo Aomine nie zwracał na nią
uwagi. W sumie to mnie trochę zdziwiło, bo miała ładną figurę, spory biust i
była całkiem ładna, więc Daiki mógłby się nią zainteresować. Nie zrobił tego,
więc poczułam… ulgę? Tak, mogę to tak nazwać. Ludzie, koniec świata nadciąga.
- M? – Spytała nagle
Kou.
- Proszę? – Nie
zrozumiałam.
- Nosisz rozmiar M? –
Powtórzyła, patrząc na mnie jak na idiotkę.
- Tak.
Podała mi do ręki
jakąś sportową bluzkę, która prawdopodobnie będzie mi sięgać do połowy brzucha,
a potem podeszła do półki ze spodenkami.
- Trzydzieści osiem
czy czterdzieści?
- Trzydzieści osiem. –
Wzięłam spodenki i poszłam do szatni.
Strój był cały czarny
z białymi paskami po bokach. Górna część sięgała ciut za biust, natomiast
spodenki kończyły się na równi z pośladkami. O Boże… Chyba poproszę o zmianę
ubrania, bo jak mnie Aomine zobaczy, to zapadnę się ze wstydu pod ziemię. Nie
żebym wstydziła się własnego ciała, bo nic do niego nie mam, ale jakoś nie chcę
pokazywać się do połowy rozebrana przed takim zboczeńcem. Włosy spięłam w kitkę
na czubku głowy i zawiązałam swoje buty.
Westchnęłam cicho i
wyszłam z szatni, kierując się na siłownię. Czułam się zażenowana. Nigdy nie
ćwiczyłam w takim stroju.
- Hej, mała! –
Usłyszałam głos Wakamatsu. – Masz! - Podał mi butelkę wody i puścił mi oczko. –
Nie musisz oddawać kasy. Wystarczy, że częściej będziesz przychodzić.
Odwrócił się i
odszedł, głośno przy tym pogwizdując.
Ja nie mogę… Co oni
wszyscy mają z tą ,,małą” bądź ,,śliczną”? Nie mogą mówić zwyczajnie po
imieniu?
Pokręciłam głową i
weszłam na salę treningową, gdzie zobaczyłam Aomine. W sportowym stroju
opinającym jego tors wyglądał mega seksownie. O Boże, przyznałam się do tego?
Kurwa. Ten facet jest zdecydowanie zbyt przystojny. I ma zbyt boskie mięśnie.
Skąd on się w ogóle wziął?
- Yo, śliczna! –
Położył swój ręcznik na parapecie, tuż obok butelki z wodą. – Wyglądasz
zajebiście.
- Dzięki… - mruknęłam.
Odłożyłam picie tuż
koło jego wody, po czym podeszłam do bieżni. Uruchomiłam ją i starałam się
ignorować natarczywe spojrzenie Aomine, które szczególnie skupiało się na moich
pośladkach. Zaczęłam biegać, co jakiś czas patrząc na tego zboczeńca.
Zauważyłam, że podchodzi do sztangi i podnosi całe piętnaście kilo. Nieźle. Nie
widziałam, by się jakoś specjalnie zmęczył, więc podejrzewam, że unosi cięższe
rzeczy. Ciekawe, czy Taiga by z nim wygrał?
Powróciłam do
biegania, starając się nie zwracać na niego uwagi. Co jakiś czas poprawiałam
spodenki, bo się podwijały i właziły mi w tyłek. Słowo daję, że więcej takich
nie założę! Nie dość, że wyglądają prawie jak majtki, to jeszcze widać mi w
nich pół pośladków! Aomine to jednak nie przeszkadzało, bo co jakiś czas zerkał
na mój tył.
Skończyłam biegać i
otarłam pot z czoła. Po chwili zastanowienia podeszłam do rowerka i zaczęłam
pedałować. Po kilkunastu sekundach doszłam jednako wniosku, że to był zły
pomysł, bo tym razem siedziałam przodem do Aomine, przez co widział część
mojego biustu. Jezu… Tak źle i tak źle. Jak nie tyłek to cycki. Udałam, że tego
nie widzę i ćwiczyłam dalej, co jakiś czas dyskretnie na niego patrząc. Kiedy
skończył podnoszenie ciężarów, przeniósł się na jakieś dziwne urządzenie, które
chyba miało na celu rzeźbienie mięśni brzucha. Przez chwilę mu się
przyglądałam, ale gdy zorientowałam się, że się na mnie gapi, natychmiast
odwróciłam wzrok.
Zeszłam z rowerku i
podeszłam do parapetu, by napić się wody. Oj, dawno tak solidnie nie ćwiczyłam.
Chyba muszę bardziej popracować nad kondycją. Nie żeby była zła, ale nie chcę
się tak bardzo męczyć.
- Dobrze sobie
radzisz. – Daiki stanął obok mnie i otarł ręcznikiem pot z czoła. – I świetnie
przy tym wyglądasz.
Czułam, że zapadnę się
pod ziemię ze wstydu. Po jaką cholerę on to komentuje? Chce mnie jeszcze
bardziej zawstydzić?
- Tia… - Odwróciłam
wzrok. – Często tu przychodzisz?
- Różnie. Zależy od
nastroju. Czasem codziennie, innym razem raz na tydzień lub raz na miesiąc.
- I zawsze masz
zniżkę?
- Nie, teraz dostałem.
Jak ten dureń dowiedział się, że przyjdę z dziewczyną, sam tę zniżkę
zaproponował.
- Nie lubisz Wakamatsu?
- Jest spoko, ale
często mnie irytuje. Poza tym i tak nie widujemy się zbyt często. – Wzruszył ramionami
i napił się swojej wody. – Dasz jeszcze radę ćwiczyć, czy wracamy?
- Oczywiście, że dam!
Aomine uśmiechnął się
zadziornie, po czym odstawił butelkę na parapet.
- Twarda jesteś. –
Nachylił się nade mną. – Lubię takie.
Odszedł, zostawiając
mnie w totalnym osłupieniu. Skoro lubi takie ostre, to może stać się cichą i
nieśmiałą dziewczynką, którą zostawiłby w spokoju? Zawsze jakiś pomysł. Może
kiedyś wcielę go w życie.
Drzwi do sali
otworzyły się i stanęli w nich dwaj wysocy i całkiem umięśnieni mężczyźni.
Rozejrzeli się wokół, a gdy mnie zobaczyli, zagwizdali cicho, co nie spodobało
się Aomine.
- Ohoho! – Zawołał jeden.
Był łysy, a na przedramieniu miał duży tatuaż. – Jaka ślicznotka! Dawno tu
takiej nie było. Jak ci na imię, laska?
Milczałam. Kompletnie
ich zignorowałam. Podeszłam do jakiegoś urządzenia, które spala tłuszcz z nóg i
udawałam, że ich nie widzę.
- Ej, lasia! – Zawołał
drugi. Ten był nieco niższy i miał krótkie, czarne włosy. – Chodź się zabawić!
Nienawidzę takich
typów. Typowi dresiarze, którym tylko jedno w głowie. Obrzydliwi.
Usłyszałam kroki, więc
domyśliłam się, że te dwa obleśne typy zbliżają się w moją stronę.
- Lasia, będzie…
- Odpierdol się od
niej, gnoju! – Usłyszałam warknięcie Aomine.
Chłopak stanął przede
mną i gestem ręki kazał mi się cofnąć. Wykonałam jego polecenie i patrzyłam na rozgrywającą
się sytuację ze zdziwieniem.
- Nie do ciebie mówię,
więc się odsuń! – Podniósł głos ten niższy.
- Dwóch na jednego? –
Aomine zacisnął pięści. – No, może będzie ciekawie.
Na jego twarzy pojawił
się pewny siebie uśmieszek. Ruszył na nich z pięściami, a ja stałam z boku i na
to wszystko patrzyłam. Ruchy Aomine były niewyobrażalnie szybkie – obracał się
w błyskawicznym tempie i trafiał pięściami w ich twarze. Mimo że miał dwóch
przeciwników, ci nie mieli z nim szans. Może gdyby go wzięli z zaskoczenia, to
by im się udało, ale w takiej sytuacji skończyli z krwawiącymi nosami i
rozciętymi wargami. Klękli na podłodze i złapali się za brzuchu, siarczyście
przy tym klnąc.
- Idziemy. – Aomine pociągnął
mnie za ramię i podszedł do parapetu, by zabrać nasze rzeczy.
- Ej, ej. – Odezwał się
łysy. – Nas bijesz, a sam chcesz się z nią zabawić? – Wycharczał, ocierając
rękawem krew lecącą z nosa.
Daiki ponownie
zacisnął pięści i ruszył w jego stronę.
,,On go zabije!”
Jeszcze nie widziałam
go tak wkurzonego. Żyłka na jego czole niebezpiecznie pulsowała, więc nie byłam
pewna, czy miałby jakiekolwiek granice w okładaniu ich pięściami. Właściwie to
byłam przekonana, że nic by go nie powstrzymało. Coś kazało mi go zatrzymać,
nim będzie za późno.
- Czekaj! – Stanęłam przed
nim, ignorując jego wściekłe spojrzenie. – Już wystarczy, wygrałeś. Chodźmy
stąd.
Obrzucił ich
pogardliwym i pełnym wyższości spojrzeniem, po czym wyszarpnął mi ręcznik z ręki
i przetarł nim spoconą twarz. Warknął pod nosem kilka przekleństw, a następnie
przeczesał dłonią włosy. Wziął kilka głębszych oddechów i spojrzał na mnie.
- Uspokoiłeś się już? –
Podałam mu wodę, którą od razu wypił.
- Tia… - Mruknął, rzucając
pustą butelkę do kosza. – Nienawidzę jak takie typy zaczepiają dziewczyny z
którymi przebywam.
Nagle coś sobie
uświadomiłam.
- Więc… – Odwróciłam wzrok.
– Często tak przebywasz w towarzystwie innych dziewczyn? – Udawałam, że mnie to
nie obchodzi.
- A co, zazdrosna? –
Puścił mi oczko. Poczułam, że się lekko zaczerwieniłam.
- Nie. – Wzruszyłam
ramionami. – Po prostu zastanawiałam się, czy to właśnie przez to, że ratujesz
dziewczyny z takich opresji, one same wskakują ci do łóżka w ramach podzięki.
Aomine zaśmiał się
krótko, po czym objął mnie ramieniem, nachylając się nad moim uchem.
- Nie miałbym nic
przeciwko, gdybyś chciała mi w ten sposób podziękować.
Momentalnie się od niego
odsunęłam i zaczęłam iść w kierunku szatni.
- Zboczeniec!
W odpowiedzi
usłyszałam cichy śmiech.
Aomine jest naprawdę
dziwny.
Ale na swój sposób
niesamowity. I zboczony.
Ciekawe, jak dużo ma
twarzy? Uda mi się je wszystkie poznać?
_________________________________________________________________________________