Dobry wieczór/dzień, w zależności, o której to czytacie :D ;P
Dziś mam dla was dość długą (jak na miniaturkę ;P) miniaturkę AoKaga xD No kto by się spodziewał... ;P
Jest smutna, ale taką miałam wenę, więc ją wykorzystałam ^^ Przynajmniej coś pchnęłam do przodu, by nie stało w miejscu... xD Wreszcie! *brawo ja! :D *
Za wszelkie błędy przepraszam, nie chciało mi się już sprawdzać... tak, wiem, leń ze mnie ;P Po kimś to jednak mam... xD
Nie będę dużo gadać, bo nie ma o czym, tylko zostawiam wam tego krótkiego cośka i idę spać ;)
Bajoooo ;*
_________________________________________________________________________________
Kagami czuł, że coś było nie tak.
Dziś mam dla was dość długą (jak na miniaturkę ;P) miniaturkę AoKaga xD No kto by się spodziewał... ;P
Jest smutna, ale taką miałam wenę, więc ją wykorzystałam ^^ Przynajmniej coś pchnęłam do przodu, by nie stało w miejscu... xD Wreszcie! *brawo ja! :D *
Za wszelkie błędy przepraszam, nie chciało mi się już sprawdzać... tak, wiem, leń ze mnie ;P Po kimś to jednak mam... xD
Nie będę dużo gadać, bo nie ma o czym, tylko zostawiam wam tego krótkiego cośka i idę spać ;)
Bajoooo ;*
_________________________________________________________________________________
Kagami czuł, że coś było nie tak.
Widział to po zachowaniu
Aomine - ostatnio był jakiś spięty i bardziej czuły wobec niego. Nawet ich wczorajszy
seks był inny niż do tej pory. Daiki bardziej starał się o przyjemność dla
Taigi, a gra wstępna była o wiele dłuższa i przyjemniejsza niż zwykle.
Ciemnoskóry okazywał swojemu ukochanemu więcej uczuć, czasem nawet w miejscach
publicznych, nie biorąc pod uwagę faktu, że niektórzy rzucali im dziwne
spojrzenia. Kagamiego to jednak nie obchodziło – martwiło go to, co działo się
z jego chłopakiem. Nie zachowywał się jak na co dzień, zjadł znacznie mniejszą
porcję śniadania, ciągle chodził przygnębiony i smutno się uśmiechał.
W końcu Taiga nie
wytrzymał. Zaciągnął Aomine do pustego pokoju, po czym przekręcił zamek w
drzwiach i skrzyżował ramiona na klatce piersiowej.
- Słucham. – Podszedł
bliżej, starając się złapać z Daikim kontakt wzrokowy. – Co ci, do cholery
jasnej, odbija?! Ostatnio dziwnie się zachowujesz i mało jesz!
Przez chwilą w
pomieszczeniu panowała cisza, przerywana tylko sapnięciami czerwonowłosego. Nagle
Aomine podniósł swoją dłoń i pogładził nią policzek Kagamiego.
- Jestem starszy
stopniem, nie powinieneś się tak do mnie odzywać. – Na jego twarzy pojawił się
smutny uśmiech. Znowu.
- W dupie to mam! –
Taiga chwycił jego nadgarstki i docisnął je do swojej klaty. – Chcę, żebyś mi
to wszystko wyjaśnił! – Pochylił się nad nim. – Ahomine! Martwię się, więc mi
to, kurwa, wytłumacz!
Daiki wyrwał jedną
rękę z jego uścisku, po czym objął go za szyję i pocałował. Taidze rozszerzyły
się oczy, czując, że ten pocałunek był inny – jeszcze czulszy od tych
wczorajszych, a także bardziej namiętny. Nie spodziewał się po nim. Ten gest
jeszcze bardziej utwierdził go w przekonaniu, że coś się wkrótce wydarzy.
- Aomine – szepnął,
gdy ciemnoskóry na chwilę się oderwał od jego warg. – O co chodzi?
- Pozwól mi się całować
– odszepnął Daiki i ponownie musnął swoimi ustami usta Kagamiego.
Całowali się tak przez
kilka długich minut. A może kilkanaście? Stracili poczucie czasu. Wycałowywali
każde miejsce na swoich wargach, policzkach, brodzie, czole oraz nosie. Aomine
cały czas przytulał swojego chłopaka, który usadowił mu się na kolanach i objął
rękoma jego szyję. W pewnej chwili Daiki ugryzł lekko Taigę w nos.
- Ej! – Czerwonowłosy
odsunął głowę od twarzy Daikiego, po czym potarł obolałe miejsce. – Mówiłem ci
kiedyś, byś tak nie robił! – Burknął, czerwieniejąc na twarzy.
- Wybacz. – Aomine
musnął wargami czubek jego nosa. – To był już ostatni raz – szepnął, po czym
dodał: - Tygrysie.
Wstał, zmuszając tym
samym Kagamiego do zejścia ze swoich kolan, a następnie udał się do drzwi. Na
chwilę się przy nich zatrzymał, zaciskając dłoń na klamce.
- Ao? – Czerwonowłosy
położył mu rękę na ramieniu. – Powiedz mi, proszę…
- To nic, Taiga. –
Daiki uśmiechnął się, zdając sobie sprawę z tego, że Kagami wiedział, iż ten
uśmiech był wymuszony. – Nic. – Powtórzył i otworzył drzwi. – Do zobaczenia.
Wyszedł z
pomieszczenia, zostawiając w nim wciąż zmartwionego i zdziwionego chłopaka. Po
policzku spłynęła mu pojedyncza łza, którą natychmiast starł. Kto jak kto, ale generał
nie może sobie pozwolić na płacz.
Nawet jeśli chodzi o
miłość.
***
Minął tydzień od ich
ostatniego pocałunku. Kagami dowiedział się, że Aomine został gdzieś
przewieziony, ale nikt nie chciał mu powiedzieć w jakim celu. Kapitan Akashi
wyjawił mu tylko, że chodzi o jakąś ważną misję, której tylko Daiki mógł
podołać. Zapewnił go jednak, iż niedawno przyszła od niego wiadomość, że dobrze
sobie radzi i wkrótce wróci, niosąc ze sobą plany najnowszej bazy wroga.
Kagami kopnął
najbliższy kosz na śmieci, wywołując tym spory hałas na korytarzu. Nie przejął
się tym, że kilku żołnierzy spojrzało na niego nie tylko z niezrozumieniem, ale
też ze strachem. Taigi jednak w ogóle to nie obchodziło. Był wściekły na Aomine
i miał ochotę mu przywalić. Zastanawiał się nad tym, czemu własny chłopak nie
chciał mu powiedzieć o czymś tak ważnym. Bo przecież misja specjalna to nie
byle co! I jeszcze dostał ją od samego kapitana…
- Kagami-kun, przestań
wyżywać się na tym śmietniku.
Taiga aż podskoczył,
słysząc obok siebie znajomy głos.
- Kuroko! – Spojrzał z
wyrzutem na młodszego o rok przyjaciela. – Nie strasz mnie tak!
- Jesteś jak na razie
jedyną osobą na tym korytarzu, która kogoś straszy. – Odpowiedź Tetsuyi jak
zawsze była zgodna z prawdą. – Nie martw się, Aomine-san na pewno wróci. Zawsze
wraca. W końcu jest najlepszy.
Kuroko od razu trafił
w sedno. Doskonale wiedział, czemu Kagami od kilku dni chodził nabuzowany jak
kobieta tuż przed okresem. Wprawdzie Daiki zawsze dawał sobie radę, jednak… czy
i tym razem sobie poradzi? Dostał naprawdę trudną misję, w dodatku na terenie
wroga.
- Nic mi nie
powiedział – mruknął Kagami, przecierając dłońmi policzki. – Nawet słowa.
- Zapewne nie chciał
cię martwić. – Kuroko podał mu chusteczkę, którą Taiga od razu przetarł czoło.
– Pewnie nie chciał, byś dodatkowo się zamartwił. To, że Himuro-san jest w
szpitalu, i tak jest dla ciebie wystarczającym bólem.
- Nie musiałeś tego
mówić – mruknął czerwonowłosy. Prawdą jest, że jego brat trafił prawie miesiąc
temu do ośrodka medycznego i nadal nie wybudził się ze śpiączki. Lekarze nie
wiedzą, kiedy znów otworzy oczy, jednak nadal jest nadzieja na to, że będzie on
normalnie funkcjonował.
- Przepraszam,
Kagami-kun. Po prostu myślę, że Aomine-san nie chciał ci sprawiać kłopotów.
- Jakoś mu to nie
wyszło – burknął Taiga, po czym westchnął ciężko, miętosząc w ręku łańcuszek,
który dostał kiedyś od Himuro. – Tęsknię za nim – dodał szeptem, jednak Kuroko
to usłyszał.
- Będzie dobrze. –
Tetsuya poklepał go delikatnie po ramieniu. – Z tego, co słyszałem, ma wrócić
za niecałe dwa tygodnie.
Na twarzy Kagamiego
pojawił się lekki uśmiech pełen nadziei.
***
Kilka dni później grupa, która wyruszyła na
misję specjalną, wróciła. Nie sprawiło to jednak ogromnej radości, ponieważ
niecała ćwiartka pozostała przy życiu. Reszta… Odeszła.
Kagami jakoś dopchnął
się na początek tłumu, obserwując uważnie otoczenie i wypatrując Aomine.
Znalazł go, jednak na jego twarzy nie pojawił się uśmiech, a ogromny niepokój –
Daiki był bowiem niesiony na noszach, a na jego brzuchu oraz udzie widniały
nasiąknięte krwią bandaże. Żołnierze, którzy go nieśli, krzyczeli, by zrobić
miejsce, jednak Taiga był w takim szoku, że nie dał rady się ruszyć. Gdyby
Kuroko nie pociągnął go za ramię, pewnie nadal sterczałby w jednym miejscu
gapiąc się na rannego Aomine.
Czuł w sercu ogromny
ból. Wydawało mu się, że ktoś mu wbił w klatkę piersiową nóż nasiąknięty sokiem
z cytryny. Robiło mu się niedobrze, miał ochotę zwrócić niewielką porcję
obiadu. Przed oczami zaczęły pojawiać mu się kolorowe plamy, a zawroty głowy coraz
bardziej się nasilały. Oparł się o ścianę, a przez jego ciało przeszły
niekontrolowane dreszcze. Było mu zimno i gorąco jednocześnie. Jeszcze nigdy
nie czuł się tak fatalnie – nawet gdy Himuro wylądował w szpitalu. Wydawało mu
się, że tamto uczucie było najgorszym z możliwych, jednak wiedział, że się
mylił – to jest zdecydowanie gorsze. Świadomość, że ukochana osoba właśnie
walczy o życie, jest przytłaczająca i naprawdę bolesna.
- Kagami-kun? – Kuroko
dotknął ramienia przyjaciela, jednak ten nawet na niego nie spojrzał.
- On… - szepnął
Kagami, po czym ponownie się zatrząsł. – On…
- Powinieneś pójść do
szpitala.
- On… - Powtórzył
Kagami, nawet nie kryjąc łez.
- Aomine-san może cię
potrzebować. Idź.
Taiga przetarł oczy,
a następnie wydmuchał nos. Chciał się doprowadzić do porządku, choć wiedział,
że i tak nie ukryje śladów po łzach. Zwłaszcza że za chwilę znów może zacząć
płakać.
Kiedy doszedł na
miejsce, zacisnął dłoń w pięść. Wiedział, że nie powinno go tu być, ale i tak
nie miał zamiaru dać się wygonić. Wierzył, że Aomine z tego wyjdzie, dlatego
chciał być jak najbliżej niego. Wystarczy tylko trochę poczekać. Trzeba dać
czas lekarzom, oni go wyleczą…
Taiga zajrzał do sali
operacyjnej przez jedną z szybek. Nie widział twarzy Aomine, bo zasłonił ją
jeden z lekarzy, jednak zauważył masę chusteczek zabarwionych na czerwony
kolor. Wiedział, do kogo ta krew należała. Znów zrobiło mu się niedobrze. Gdyby
nie przytrzymał się ściany, prawdopodobnie upadłby na podłogę.
- Kagami? – Usłyszał
obok siebie znajomy głos. – Tu nie wolno wchodzić!
Midorima dotknął jego
ramienia i obrócił go w swoją stronę.
- On… - Szepnął Taiga
i wbił w niego błagalne spojrzenie. – On tam umiera! Ratuj go, proszę!
- Kagami… - Midorima
poprawił swoje okulary. – Robimy wszystko, na co nas stać, ale obrażenia Aomine
są naprawdę ciężkie. Odejdź stąd i daj nam w spokoju pracować.
- Błagam, ratuj go… -
Z oczu Kagamiego poleciały kolejne łzy.
- Robię, co w mojej
mocy. – Shintarou zdobył się na nieludzki wręcz gest ze swojej strony i
poklepał go po ramieniu. – Mogę ci obiecać, że…
Drzwi o sali operacyjnej
otworzyły się i stanął w nich Takao. W oczach miał prawdziwe przerażenie, co
było u niego tak rzadkie, jak okazywanie jakichkolwiek uczuć przez Midorimę.
I właśnie to
utwierdziło Kagamiego w przekonaniu, że jest naprawdę źle.
- Tracimy go! – Krzyknął
Kazunari, ciągnąc do pomieszczenia Midorimę. – Tętno gwałtownie spada, a…
Nie dokończył, gdyż
wszyscy usłyszeli głośne pikanie. Taiga spojrzał ze strachem na nieruchome
ciało Aomine, a wzrok zatrzymał najdłużej na lekko rozchylonych wargach swojego
chłopaka.
- Kagami, wyjdź! –
Midorima siłą wypchnął go z sali, po czym zatrzasnął drzwi.
Czerwonowłosy był w
takim szoku, że nawet nie wiedział, co się wokół niego działo. Doskonale znał
ten dźwięk – kiedyś siedział przy szpitalnym łóżku jednego ze swoich kompanów,
a urządzenie trzymające go przy życiu zaczęło nagle piszczeć.
Następnego dnia był
pogrzeb tego chłopaka.
W momencie, kiedy Midorima wypchnął go z
pomieszczenia operacyjnego, Kagami wiedział już, że więcej nie zobaczy Aomine.
Czuł, że dusza ciemnoskórego opuściła ten świat.
Kolejne łzy spłynęły
po jego policzkach. Już nawet nie próbował ukryć płaczu. Oparł łokcie o kolana,
a dłońmi przeczesał włosy. Nigdy nie płakał tak obficie jak tamtego
nieszczęsnego dnia. Odruchowo dotknął palcami swoich warg, a wspomnienie
ostatnich chwil spędzonych z Daikim uderzyło w jego serce ze zdwojoną siłą.
Wiedział, że tamten
pocałunek był ich ostatnim.
_________________________________________________________________________________