poniedziałek, 28 listopada 2016

Ostatni pocałunek

Dobry wieczór/dzień, w zależności, o której to czytacie :D ;P

 Dziś mam dla was dość długą (jak na miniaturkę ;P) miniaturkę AoKaga xD No kto by się spodziewał... ;P
Jest smutna, ale taką miałam wenę, więc ją wykorzystałam ^^ Przynajmniej coś pchnęłam do przodu, by nie stało w miejscu... xD Wreszcie! *brawo ja! :D *
Za wszelkie błędy przepraszam, nie chciało mi się już sprawdzać... tak, wiem, leń ze mnie ;P Po kimś to jednak mam... xD

 Nie będę dużo gadać, bo nie ma o czym, tylko zostawiam wam tego krótkiego cośka i idę spać ;)
Bajoooo ;*

_________________________________________________________________________________



   Kagami czuł, że coś było nie tak.
 Widział to po zachowaniu Aomine - ostatnio był jakiś spięty i bardziej czuły wobec niego. Nawet ich wczorajszy seks był inny niż do tej pory. Daiki bardziej starał się o przyjemność dla Taigi, a gra wstępna była o wiele dłuższa i przyjemniejsza niż zwykle. Ciemnoskóry okazywał swojemu ukochanemu więcej uczuć, czasem nawet w miejscach publicznych, nie biorąc pod uwagę faktu, że niektórzy rzucali im dziwne spojrzenia. Kagamiego to jednak nie obchodziło – martwiło go to, co działo się z jego chłopakiem. Nie zachowywał się jak na co dzień, zjadł znacznie mniejszą porcję śniadania, ciągle chodził przygnębiony i smutno się uśmiechał.
 W końcu Taiga nie wytrzymał. Zaciągnął Aomine do pustego pokoju, po czym przekręcił zamek w drzwiach i skrzyżował ramiona na klatce piersiowej.
 - Słucham. – Podszedł bliżej, starając się złapać z Daikim kontakt wzrokowy. – Co ci, do cholery jasnej, odbija?! Ostatnio dziwnie się zachowujesz i mało jesz!
 Przez chwilą w pomieszczeniu panowała cisza, przerywana tylko sapnięciami czerwonowłosego. Nagle Aomine podniósł swoją dłoń i pogładził nią policzek Kagamiego.
 - Jestem starszy stopniem, nie powinieneś się tak do mnie odzywać. – Na jego twarzy pojawił się smutny uśmiech. Znowu.
 - W dupie to mam! – Taiga chwycił jego nadgarstki i docisnął je do swojej klaty. – Chcę, żebyś mi to wszystko wyjaśnił! – Pochylił się nad nim. – Ahomine! Martwię się, więc mi to, kurwa, wytłumacz!
 Daiki wyrwał jedną rękę z jego uścisku, po czym objął go za szyję i pocałował. Taidze rozszerzyły się oczy, czując, że ten pocałunek był inny – jeszcze czulszy od tych wczorajszych, a także bardziej namiętny. Nie spodziewał się po nim. Ten gest jeszcze bardziej utwierdził go w przekonaniu, że coś się wkrótce wydarzy.
 - Aomine – szepnął, gdy ciemnoskóry na chwilę się oderwał od jego warg. – O co chodzi?
 - Pozwól mi się całować – odszepnął Daiki i ponownie musnął swoimi ustami usta Kagamiego.
 Całowali się tak przez kilka długich minut. A może kilkanaście? Stracili poczucie czasu. Wycałowywali każde miejsce na swoich wargach, policzkach, brodzie, czole oraz nosie. Aomine cały czas przytulał swojego chłopaka, który usadowił mu się na kolanach i objął rękoma jego szyję. W pewnej chwili Daiki ugryzł lekko Taigę w nos.
 - Ej! – Czerwonowłosy odsunął głowę od twarzy Daikiego, po czym potarł obolałe miejsce. – Mówiłem ci kiedyś, byś tak nie robił! – Burknął, czerwieniejąc na twarzy.
 - Wybacz. – Aomine musnął wargami czubek jego nosa. – To był już ostatni raz – szepnął, po czym dodał: - Tygrysie.
 Wstał, zmuszając tym samym Kagamiego do zejścia ze swoich kolan, a następnie udał się do drzwi. Na chwilę się przy nich zatrzymał, zaciskając dłoń na klamce.
 - Ao? – Czerwonowłosy położył mu rękę na ramieniu. – Powiedz mi, proszę…
 - To nic, Taiga. – Daiki uśmiechnął się, zdając sobie sprawę z tego, że Kagami wiedział, iż ten uśmiech był wymuszony. – Nic. – Powtórzył i otworzył drzwi. – Do zobaczenia.
  Wyszedł z pomieszczenia, zostawiając w nim wciąż zmartwionego i zdziwionego chłopaka. Po policzku spłynęła mu pojedyncza łza, którą natychmiast starł. Kto jak kto, ale generał nie może sobie pozwolić na płacz.
 Nawet jeśli chodzi o miłość.

                                                                   ***

  Minął tydzień od ich ostatniego pocałunku. Kagami dowiedział się, że Aomine został gdzieś przewieziony, ale nikt nie chciał mu powiedzieć w jakim celu. Kapitan Akashi wyjawił mu tylko, że chodzi o jakąś ważną misję, której tylko Daiki mógł podołać. Zapewnił go jednak, iż niedawno przyszła od niego wiadomość, że dobrze sobie radzi i wkrótce wróci, niosąc ze sobą plany najnowszej bazy wroga.
 Kagami kopnął najbliższy kosz na śmieci, wywołując tym spory hałas na korytarzu. Nie przejął się tym, że kilku żołnierzy spojrzało na niego nie tylko z niezrozumieniem, ale też ze strachem. Taigi jednak w ogóle to nie obchodziło. Był wściekły na Aomine i miał ochotę mu przywalić. Zastanawiał się nad tym, czemu własny chłopak nie chciał mu powiedzieć o czymś tak ważnym. Bo przecież misja specjalna to nie byle co! I jeszcze dostał ją od samego kapitana…
 - Kagami-kun, przestań wyżywać się na tym śmietniku.
 Taiga aż podskoczył, słysząc obok siebie znajomy głos.
 - Kuroko! – Spojrzał z wyrzutem na młodszego o rok przyjaciela. – Nie strasz mnie tak!
 - Jesteś jak na razie jedyną osobą na tym korytarzu, która kogoś straszy. – Odpowiedź Tetsuyi jak zawsze była zgodna z prawdą. – Nie martw się, Aomine-san na pewno wróci. Zawsze wraca. W końcu jest najlepszy.
 Kuroko od razu trafił w sedno. Doskonale wiedział, czemu Kagami od kilku dni chodził nabuzowany jak kobieta tuż przed okresem. Wprawdzie Daiki zawsze dawał sobie radę, jednak… czy i tym razem sobie poradzi? Dostał naprawdę trudną misję, w dodatku na terenie wroga.
 - Nic mi nie powiedział – mruknął Kagami, przecierając dłońmi policzki. – Nawet słowa.
 - Zapewne nie chciał cię martwić. – Kuroko podał mu chusteczkę, którą Taiga od razu przetarł czoło. – Pewnie nie chciał, byś dodatkowo się zamartwił. To, że Himuro-san jest w szpitalu, i tak jest dla ciebie wystarczającym bólem.
 - Nie musiałeś tego mówić – mruknął czerwonowłosy. Prawdą jest, że jego brat trafił prawie miesiąc temu do ośrodka medycznego i nadal nie wybudził się ze śpiączki. Lekarze nie wiedzą, kiedy znów otworzy oczy, jednak nadal jest nadzieja na to, że będzie on normalnie funkcjonował.
 - Przepraszam, Kagami-kun. Po prostu myślę, że Aomine-san nie chciał ci sprawiać kłopotów.
 - Jakoś mu to nie wyszło – burknął Taiga, po czym westchnął ciężko, miętosząc w ręku łańcuszek, który dostał kiedyś od Himuro. – Tęsknię za nim – dodał szeptem, jednak Kuroko to usłyszał.
 - Będzie dobrze. – Tetsuya poklepał go delikatnie po ramieniu. – Z tego, co słyszałem, ma wrócić za niecałe dwa tygodnie.
 Na twarzy Kagamiego pojawił się lekki uśmiech pełen nadziei.

                                                                    ***
   
  Kilka dni później grupa, która wyruszyła na misję specjalną, wróciła. Nie sprawiło to jednak ogromnej radości, ponieważ niecała ćwiartka pozostała przy życiu. Reszta… Odeszła.
 Kagami jakoś dopchnął się na początek tłumu, obserwując uważnie otoczenie i wypatrując Aomine. Znalazł go, jednak na jego twarzy nie pojawił się uśmiech, a ogromny niepokój – Daiki był bowiem niesiony na noszach, a na jego brzuchu oraz udzie widniały nasiąknięte krwią bandaże. Żołnierze, którzy go nieśli, krzyczeli, by zrobić miejsce, jednak Taiga był w takim szoku, że nie dał rady się ruszyć. Gdyby Kuroko nie pociągnął go za ramię, pewnie nadal sterczałby w jednym miejscu gapiąc się na rannego Aomine.
 Czuł w sercu ogromny ból. Wydawało mu się, że ktoś mu wbił w klatkę piersiową nóż nasiąknięty sokiem z cytryny. Robiło mu się niedobrze, miał ochotę zwrócić niewielką porcję obiadu. Przed oczami zaczęły pojawiać mu się kolorowe plamy, a zawroty głowy coraz bardziej się nasilały. Oparł się o ścianę, a przez jego ciało przeszły niekontrolowane dreszcze. Było mu zimno i gorąco jednocześnie. Jeszcze nigdy nie czuł się tak fatalnie – nawet gdy Himuro wylądował w szpitalu. Wydawało mu się, że tamto uczucie było najgorszym z możliwych, jednak wiedział, że się mylił – to jest zdecydowanie gorsze. Świadomość, że ukochana osoba właśnie walczy o życie, jest przytłaczająca i naprawdę bolesna.
 - Kagami-kun? – Kuroko dotknął ramienia przyjaciela, jednak ten nawet na niego nie spojrzał.
 - On… - szepnął Kagami, po czym ponownie się zatrząsł. – On…
 - Powinieneś pójść do szpitala.
 - On… - Powtórzył Kagami, nawet nie kryjąc łez.
 - Aomine-san może cię potrzebować. Idź.
  Taiga przetarł oczy, a następnie wydmuchał nos. Chciał się doprowadzić do porządku, choć wiedział, że i tak nie ukryje śladów po łzach. Zwłaszcza że za chwilę znów może zacząć płakać.
 Kiedy doszedł na miejsce, zacisnął dłoń w pięść. Wiedział, że nie powinno go tu być, ale i tak nie miał zamiaru dać się wygonić. Wierzył, że Aomine z tego wyjdzie, dlatego chciał być jak najbliżej niego. Wystarczy tylko trochę poczekać. Trzeba dać czas lekarzom, oni go wyleczą…
 Taiga zajrzał do sali operacyjnej przez jedną z szybek. Nie widział twarzy Aomine, bo zasłonił ją jeden z lekarzy, jednak zauważył masę chusteczek zabarwionych na czerwony kolor. Wiedział, do kogo ta krew należała. Znów zrobiło mu się niedobrze. Gdyby nie przytrzymał się ściany, prawdopodobnie upadłby na podłogę.
 - Kagami? – Usłyszał obok siebie znajomy głos. – Tu nie wolno wchodzić!
 Midorima dotknął jego ramienia i obrócił go w swoją stronę.
 - On… - Szepnął Taiga i wbił w niego błagalne spojrzenie. – On tam umiera! Ratuj go, proszę!
 - Kagami… - Midorima poprawił swoje okulary. – Robimy wszystko, na co nas stać, ale obrażenia Aomine są naprawdę ciężkie. Odejdź stąd i daj nam w spokoju pracować.
 - Błagam, ratuj go… - Z oczu Kagamiego poleciały kolejne łzy.
 - Robię, co w mojej mocy. – Shintarou zdobył się na nieludzki wręcz gest ze swojej strony i poklepał go po ramieniu. – Mogę ci obiecać, że…
 Drzwi o sali operacyjnej otworzyły się i stanął w nich Takao. W oczach miał prawdziwe przerażenie, co było u niego tak rzadkie, jak okazywanie jakichkolwiek uczuć przez Midorimę.
 I właśnie to utwierdziło Kagamiego w przekonaniu, że jest naprawdę źle.
 - Tracimy go! – Krzyknął Kazunari, ciągnąc do pomieszczenia Midorimę. – Tętno gwałtownie spada, a…
 Nie dokończył, gdyż wszyscy usłyszeli głośne pikanie. Taiga spojrzał ze strachem na nieruchome ciało Aomine, a wzrok zatrzymał najdłużej na lekko rozchylonych wargach swojego chłopaka.
 - Kagami, wyjdź! – Midorima siłą wypchnął go z sali, po czym zatrzasnął drzwi.
 Czerwonowłosy był w takim szoku, że nawet nie wiedział, co się wokół niego działo. Doskonale znał ten dźwięk – kiedyś siedział przy szpitalnym łóżku jednego ze swoich kompanów, a urządzenie trzymające go przy życiu zaczęło nagle piszczeć.
 Następnego dnia był pogrzeb tego chłopaka.
  W momencie, kiedy Midorima wypchnął go z pomieszczenia operacyjnego, Kagami wiedział już, że więcej nie zobaczy Aomine. Czuł, że dusza ciemnoskórego opuściła ten świat.
 Kolejne łzy spłynęły po jego policzkach. Już nawet nie próbował ukryć płaczu. Oparł łokcie o kolana, a dłońmi przeczesał włosy. Nigdy nie płakał tak obficie jak tamtego nieszczęsnego dnia. Odruchowo dotknął palcami swoich warg, a wspomnienie ostatnich chwil spędzonych z Daikim uderzyło w jego serce ze zdwojoną siłą.
 Wiedział, że tamten pocałunek był ich ostatnim.

_________________________________________________________________________________


  






czwartek, 24 listopada 2016

Przeciwieństwo Idealne - Rozdział 2




Heeeeeej :D

Planowałam wstawić trochę wcześniej, ale nie wyszło ^^". Mam nadzieję, że ten rozdział też wam się spodoba :3
Możliwe, że za jakiś czas pojawi się tu AoKaga, która ostatnio całkiem nieźle mi idzie ;P Niczego jednak nie obiecuję, bo to ,,za jakiś czas" może się okazać końcówką grudnia xD
Zostawiam wam kolejną część i idę zaraz do szkoły ;) Dziś już wreszcie piątek :D
Miłego dnia ;*

PS. NA DOLE POTRZEBUJĘ WASZEJ POMOCY! ;P ;)





_________________________________________________________________________________




  Kiedy spakowałam drugie śniadanie, wyszłam z domu i skierowałam się w stronę szkoły. W uszach miałam słuchawki, w których leciała piosenka lubianego przeze mnie zespołu. Odruchowo chciałam włożyć ręce do kieszeni bluzy, ale przypomniałam sobie, że mundurek szkolny ich nie posiada. To jedna z rzeczy, które mnie w nim wnerwiały. Jest niepraktyczny, spódniczki są ociupinę za krótkie, wygląda się w nim zbyt elegancko, nie ma kieszeni, a na dodatek te długie skarpetki… Nie żebym miała coś do podkolanówek, ale w gorące dni są zdecydowanie niepotrzebne. W Ameryce tak nie było – tam można było chodzić dowolnie ubranym, choć trzeba było przestrzegać też pewnych zasad. No i dziewczyny nie wyglądały tak samo. Szczerze mówiąc, nie lubię, gdy tak dużo ludzi ma na sobie podobne ubrania. Dla mnie to trochę irytujące. Jak innym dziewczynom to nie przeszkadza? No cóż, one chodzą do japońskich szkół od lat, a ja się od tego odzwyczaiłam. Czasem już sama nie wiem, gdzie mi się lepiej mieszka.
 Poczułam, jak ktoś wiesza mi się na szyi. Nie zdziwiłam się zbytnio, wiedząc, że to Eguchi. Robi tak od dawna, odkąd tylko zostałyśmy przyjaciółkami.
 - Hej! – Uśmiechnęła się, a ja jej odpowiedziałam, wyjmując przy tym słuchawki z uszu. – Byłam wczoraj wieczorem na facebooku. – Spojrzała na mnie czujnie. Oho, już wiem, co się szykuje. – Kise i Aomine zaprosili cię do znajomych?! Jak? Dlaczego? – Potrząsnęła mnie za ramiona, cały czas patrząc mi w oczy.
 - Z Aomine wczoraj rozmawiałam – mruknęłam. – Przyszedł chwilę po tym, jak ty poszłaś do szatni.
 - Kurde… - jęknęła. – A mogłam zostać trochę dłużej!
 - Kise natomiast… Nie mam bladego pojęcia, czemu mnie zaprosił. – Wzruszyłam ramionami.
 - Farciara!
 Nie odpowiedziałam. Sama nie wiem, czy to, że mam tę dwójkę w znajomych, jest szczęściem. A może przez to ich fanki mnie znienawidzą? Albo będą planowały przejęcie mojego konta? Albo moją śmierć? W dodatku Aomine jest strasznie wkurzający. Już wczoraj do mnie pisał, a co będzie za kilka dni bądź tygodni? Coś czuję, że akceptowanie tych zaproszeń mogło być błędem.
 Weszłyśmy do szkoły i poszłyśmy pod właściwą klasę. Kątem oka zauważyłam patrzącego na mnie Aomine, ale kompletnie go zignorowałam. Szłam dalej korytarzem, słuchając monologu Eguchi, aż w końcu zajęłam w sali swoje miejsce, wcześniej żegnając się z Katsumi. Rany, jak ta dziewczyna potrafi się czasem rozgadać. Wyjęłam książki od biologii i podparłam dłonią brodę. Miałam dziwne przeczucie, że coś się dziś wydarzy…
 Kiedy nauczycielka mówiła o tym, jak ludzkie oko odbiera obraz zewnętrzny, drzwi do klasy otworzyły się i stanął w nich jakiś chłopak w zielonych włosach. Kojarzyłam go – jest świetnym strzelcem Pokolenia Cudów. Na dodatek mamy razem kilka lekcji. Rany, czego on tu chce? Może pomylił sale?
 - Przepraszam, że przeszkadzam. – Poprawił na nosie swoje okulary. – Trener Nagama prosi do siebie Kagami Akinę.
  Cała klasa spojrzała na mnie, a ja cicho westchnęłam i wstałam ze swojego miejsca. Wyszłam z pomieszczenia za Midorimą, co jakiś czas na niego zerkając. Przez kilka minut szliśmy w kompletnej ciszy, aż w końcu zadałam mu nurtujące mnie pytanie.
 - Po co trener lekkoatletyki mnie wzywał?
 - Podobno to, co chce nam powiedzieć, związane jest z najbliższym dniem sportu. – Po raz kolejny poprawił swoje okulary, nawet na mnie przy tym nie patrząc. Czy on uważa mnie za jakąś gorszą?! Co za ważniak!
 - ,,Nam”? – Spytałam, równając z nim kroku.
 - Zaraz zobaczysz.
 Weszliśmy na salę gimnastyczną, a gdy zobaczyłam, kto jest z jedną ze stojących tam osób, miałam ochotę zawrócić. Aomine puścił mi oczko, a ja cudem powstrzymałam się od tego, by publicznie nie pokazać mu środkowego palca. Naprawdę miałam ochotę mu przywalić. Najlepiej w krocze, to może przestałby być taki zboczony.
 Stanęłam jak najdalej od niego i nie zwracałam uwagi na jego wkurzającą osobę, ale czułam, że się do mnie zbliża. Zatrzymał się za mną i pociągnął mnie lekko za włosy.
 - Tak podrywają dzieciaki w podstawówce – prychnęłam. – Daruj sobie.
 Nie wiem skąd, ale wiedziałam, że się uśmiechnął.
 - Mówiłem, że nie odpuszczam.
 - Tak? – Łaskawie na niego spojrzałam. – Ja też nie.
 - O, udajesz niedostępną! – Nachylił się nade mną. – Podoba mi się to.
 - Spierdalaj na drugi koniec sali – warknęłam. – Mało masz tu miejsca? Musisz sterczeć akurat przy mnie?
 - Czyżbyś się znowu wkurzyła? – Stanął tuż obok mnie, ,,przypadkowo” ocierając swoją dłoń o moją.
 Odsunęłam się od niego, ale on znów zrobił krok w moją stronę.
 - Jesteś żałosny. – Skwitowałam, krzyżując ramiona na klatce piersiowej.
 Mam go serdecznie dość. Nie może wypisać się z tej szkoły? Albo nie może go trafić jakiś spadający meteor? Ludzie, bycie takim debilem powinno być karane! Tacy ludzie powinni trafiać do specjalnego zakładu karnego. A jeszcze ja się muszę z nim użerać… Przyczepił się do mnie jak rzep do psiego ogona.
 Spojrzałam w lewo, gdzie stało kilka dziewczyn, kilku chłopaków, w tym Midorima, a po chwili na sali pojawił się też trener Nagama. Lubię go, choć czasem potrafi być ostry. Moja klasa miała z nim w tym roku zastępstwo na W-Fie i muszę przyznać, że go polubiłam. Bardzo podobała mu się moja gra i powiedział, że mam świetną kondycję.
 Coś czuję, że chce to teraz jakoś wykorzystać.
 - Witajcie. – Odłożył na ławkę swój notes, z którym się praktycznie nigdy nie rozstaje, po czym spojrzał na nas uważnie. – Jak wiecie, niedługo będzie Dzień Sportu. Wtedy też będziemy rywalizować z trzema sąsiadującymi szkołami o zwycięstwo w różnych konkurencjach. I właśnie po to was tu zaprosiłem. – Wyciągnął z kieszeni dresów jakąś karteczkę. – Sprawdzę, czy wszyscy są. – Zaczął czytać nazwiska osób znajdujących się na sali, a ja starałam się zapamiętać ich jak najwięcej. – Kagami Akina.
 - Obecna. – Spojrzał na mnie i lekko się uśmiechnął.
 - Bardzo dobrze, bardzo dobrze… - Wyczytał kolejną osobę, a ja nie do końca wiedziałam, o co mu chodzi.
 Kiedy skończył, schował karteczkę z powrotem do kieszeni, za to wziął do ręki swój ukochany notes. Przekartkował kilka stron, aż w końcu zaznaczył tę właściwą. Wyjął długopis, włączył go, po czym spojrzał na nas uważnie.
 - W każdej konkurencji muszą wystartować co najmniej dwie osoby – zaczął. – W biegach na dłuższe dystanse wystartujecie parami, natomiast w indywidualnych wasze wyniki będą zależały tylko i wyłącznie od was. – Zerknął na kartkę. – Najpierw mini-koszykówka. Aomine i Midorima. – Wskazał na członków Pokolenia Cudów. – Zostaliście wyznaczeni przez Akashiego, więc to oczywiste, że będziecie reprezentować naszą szkołę. – Chłopcy zgodnie przytaknęli, a reszta patrzyła na nich z lekkim podziwem. Co w nich jest takiego niezwykłego? Po prostu dobrze grają w kosza! A poza tym czemu to ich kapitan zdecydował o tym, kto będzie grał w mini-koszykówkę? Nauczyciele powinni wybrać te osoby, a nie uczeń. – Piłka nożna. – Spojrzał na jakiegoś blondyna. – Liczę na twoją drużynę, Harada. – Piłkarz przytaknął, po czym zaczął w głowie coś analizować. Na twarzy miał ogromne skupienie. – Bieg na osiemset metrów. Ten bieg będzie się odbywał w parach. – Chwila ciszy. – Każda osoba przebiegnie po czterysta metrów. W tej konkurencji musi wystartować jeden chłopak i jedna dziewczyna. – Spojrzał na mnie. Oho, już wiem, kto będzie tą dziewczyną. – Kagami, pobiegniesz z Aomine.
 No gorzej to już nie mogło być! Jeszcze mam z nim uczestniczyć w jednych zawodach?! Co odbiło trenerowi, że podjął taką decyzję?! Jakby stało przed nim mało dziewczyn! Wprawdzie było ich mniej niż chłopaków, jednak mógł wziąć każdą inną! Dlaczego więc padło na mnie!? Przecież ja go prędzej zatłukę na śmierć, niż będę z nim współpracować!
 - Wygramy to. – Daiki położył mi rękę na ramieniu, a ja natychmiast ją strzepnęłam.
 - Macie dziś swój pierwszy trening po lekcjach. – Trener wskazał na naszą dwójkę, a ja czułam, że się w środku cała gotuję ze złości. – Liczę na was, dzieciaki.
 Aomine kiwnął lekko głową, a ja zacisnęłam tylko pięści i robiłam wszystko, by na niego nie patrzeć – wbiłam wzrok w swoje buty albo patrzyłam na przeciwległą ścianę. Trener wyczytywał resztę konkurencji, reszta zawodników uważnie słuchała, a Aomine złapał w palce mój kosmyk włosów, który natychmiast mu wyrwałam.
 - Do zobaczenia, partnerko. – Mrugnął do mnie, gdy wychodziłam z sali, a ja szepnęłam za nim ciche ,,Pierdol się”.
 Wróciłam do swojej klasy, a gdy siadałam w ławce, czułam na sobie wzrok wszystkich, nawet nauczycielki. W ogóle nie mogłam się skupić na temacie zajęć. Moje myśli krążyły wokół zbliżającego się Dnia Sportu i konkurencji, w której mam wystartować. To będzie chyba najgorszy wyścig w moim życiu. Wróć, to będzie chyba najgorszy partner w moim życiu. Jeszcze z nim nie biegałam, ale wiem, że dużo bardziej wolę trenować z Taigą. Naprawdę mam ,,szczęście”…
 Kiedy zadzwonił dzwonek, spakowałam książki i wyszłam z sali. Nie musiałam długo czekać na czyjeś towarzystwo.
 - I co trener chciał? – Eguchi od razu do mnie podeszła i wlepiła we mnie swoje spojrzenie.
 Westchnęłam cicho, nie chcąc kontynuować tego tematu, ale z nią nie było innego wyjścia – jak się uprze, to się ode mnie nie odczepi, dopóki nie powiem jej, o co chodzi.
 - Wystartuję w biegu na osiemset metrów – mruknęłam.
 - W parach? – Dopytała.
 - Tia… Z Aomine Daikim.
 - Farciara! – Poklepała mnie po ramieniu. – Większość dziewczyn chciałaby z nim wystartować!
 - Chętnie się zamienię – burknęłam. – Ten głąb jest wkurzającym idiotą. Ciągnął mnie dziś za włosy!
 - Chyba mu wpadłaś w oko. – Mrugnęła do mnie.
 - Wiesz, jaką on ma opinię. – Skręciłyśmy w boczny korytarz. – Ciągle ma nową dziewczynę, która i tak będzie na dwa, góra trzy spotkania.
 - Fakt… - Westchnęła. – Nikt nie jest idealny. Nawet Pokolenie Cudów.
  Dalej szłyśmy w cichy. Poprawiłam swoją torbę na ramieniu, po czym lekko się skrzywiłam.  A czułam, że powinnam wziąć dziś na W-F dłuższe spodnie. Znów będzie mi się na tyłek gapił. Gdyby chociaż trafił mi się Midorima… Wyglądał na rozsądnego i przede wszystkim nie zboczonego. Ale nie. Ja mam tego ,,farta” i musiałam trafić na wkurzającego zboczeńca.
 Westchnęłam cicho i otworzyłam drzwi do sali fizycznej. Eguchi je za nami zamknęła, po czym obie zajęłyśmy swoje miejsca. Wyjęłam podręcznik i zeszyt, położyłam je na ławce i spojrzałam w okno. Drużyna piłkarska grała w nogę, woźny wynosił śmieci, a Aomine wraz z Kise biegali po bieżni. Zaraz, co?! Spojrzałam w okno jeszcze raz, by sprawdzić, czy się nie pomyliłam, ale dwaj członkowie Pokolenia Cudów naprawdę urządzili sobie wyścig. Z tego, co zauważyłam, wygrywał Daiki. Krzyczał coś do blondyna, a ten zrobił sfochowaną minę. Kto wygrał? Oczywiście Aomine. Bardzo szybko biega. Mimo okropnego charakteru, może być naprawdę dobrym partnerem do biegania. W końcu znany jest ze swojej szybkości i zwinności, więc mamy dużą szansę na wygraną.
 Gapiłam się na nich jeszcze przez kilka minut, ale w końcu skupiłam się na temacie lekcji. Notowałam to, co podał nauczyciel, czytałam fragmenty podręcznika i wymieniałam się z Katsumi porozumiewawczymi spojrzeniami. Po skończonej lekcji wyszłyśmy na korytarz i stanęłyśmy przy jednym z wolnych parapetów. Wyjęłyśmy z plecaków drugie śniadanie, życzyłyśmy sobie smacznego i zaczęłyśmy jeść. Nagle czyjaś ręka zwinęła mi z pojemnika jednego ogórka.
 - Ej! – Odwróciłam się i zobaczyłam Aomine. – Co ty sobie wyobrażasz?! To moje jedzenie!
 - Smaczne. – Oblizał palce i spojrzał pożądliwie na ryż i fasolkę.
 - Łapy precz – warknęłam.
 - Aomine-kun, to niegrzeczne podjadać komuś bento. – Koło nas jak spod ziemi wyrósł Kuroko. Wszyscy podskoczyliśmy, przeżywając chwilowy zawał.
 Przez chwilę staliśmy tak w kompletnej ciszy i mierzyliśmy się spojrzeniami. Nagle jasnowłosy ukłonił się lekko w stronę Katsumi.
 - Kuroko Tetsuya, miło mi cię poznać. – Przedstawił się.
 - E… - Eguchi na chwilę oniemiała, po czym potrząsnęła głową i szeroko się uśmiechnęła. Przedstawiła się, wyraźnie zadowolona z tego, że poznała tajemniczego Szóstego Gracza Widmo.
 - Aomine-kun, powinniśmy już iść – oznajmił nagle Kuroko, wbijając w granatowowłosego czujne spojrzenie.
 - Do zobaczenia na treningu! – Aomine mrugnął do mnie i podszedł do Tetsu, chowając przy tym ręce do kieszeni.
 - Zabiję go – mruknęłam.
 - Całkiem mili. – Skwitowała Eguchi. Uśmiechnęła się do mnie i poklepała mnie po ramieniu. – Nie sądziłam, że tak łatwo można z nimi pogadać.
 - A ja sądziłam, że Aomine padnie dziś martwy u moich stóp.
 - Dzień się jeszcze nie skończył. Idziecie razem na trening. – Puściła mi oczko. – Jednak postaraj się go nie udusić, bo razem macie naprawdę dużą szansę na wygraną.
 - Spróbuję, ale niczego nie obiecuję. – Uśmiechnęłam się.
 To będzie ciekawy trening…

                                                                        ***

  Weszłam do szatni, związałam włosy i szybko przebrałam się w strój sportowy. Torbę i mundurek włożyłam do swojej szafki, po czym zamknęłam ją na klucz. Wyszłam z przebieralni, poprawiając kitkę, i skierowałam się w stronę boiska. Zauważyłam tam kilka osób, które były rano w sali treningowej. Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu, nie było wśród nich Aomine. Czyżby zrezygnował?
 Stanęłam obok jakieś czarnowłosej dziewczyny i spojrzałam na trenera. On obrzucił nas czujnym spojrzeniem, aż nagle swój wzrok przeniósł na mnie.
 - Gdzie są Aomine i Midorima?
 - Nie wiem – odparłam.
 - Ech, zaczynamy rozgrzewkę bez nich. – Położył swój notatnik na ławce i klasnął w dłonie. – Dobrze, na początek dwa kółeczka truchtem wokół boiska.
 Kiedy weszliśmy na bieżnię, usłyszeliśmy czyjeś głosy. Spojrzeliśmy w stronę drzwi prowadzących do szkoły i zobaczyliśmy dwóch członków Pokolenia Cudów. A jednak tylko się spóźnili… Już myślałam, że chociaż Aomine zrezygnował.
 - Dołączcie do rozgrzewki – nakazał trener i zanotował coś w swoim notesie.
 - Tęskniłaś? – Aomine jak na złość biegł koło mnie i nie miał zamiaru zmieniać tempa biegu.
 - Szalenie – burknęłam.
 - Znowu włączył ci się tryb oschłości? Jakoś dla swojej przyjaciółki taka nie jesteś.
 - Bo jest moją przyjaciółką, baranie. Jesteśmy dla siebie chamskie po przyjacielsku.
 Zaczęliśmy robić drugie okrążenie, a Aomine nadal nie chciał się ode mnie odczepić.
 - A! – Spojrzał na mnie. – Czyli skoro mnie przezywasz, to traktujesz mnie jak przyjaciela? – Poruszył zabawnie brwiami.
 - Skoro cię przezywam, to znaczy, że cię nie lubię i jesteś wkurzający – warknęłam.
 - Nie lubisz? Mnie? – Zdziwił się. – Każdy mnie lubi.
 - A ja lubię wyjątki i sama do nich należę.
 Wyprzedziłam go o kilka metrów, ale ponownie się ze mną zrównał, na co westchnęłam ciężko. Osioł. Uparty osioł o małym rozumie, za to dużym ego. Po cholerę się przyczepił akurat do mnie? Mało mu w szkole ładnych dziewczyn ze sporym biustem?
 Zatrzymaliśmy się na bieżni i spojrzeliśmy na trenera z wyczekiwaniem. Zapisywał coś w swoim notatniku i wyglądało to tak, jakby na chwilę stracił kontakt z rzeczywistością. Westchnęłam cicho, ale wiedziałam, że on z tego słynie. Mimo wszystko jest przez uczniów bardzo lubiany i dziwię się tym, którzy za nim nie przepadają.
 Poczułam, jak Aomine bawi się końcówkami moich włosów, lecz nie poruszyłam się ani o milimetr. Nie mam zamiaru dać mu satysfakcji z wkurzania mnie. Jestem silna, cierpliwa i nie dam się takiemu idiocie!
 Stałam w bezruchu przez kilka sekund, aż w końcu nie wytrzymałam.
 - Odwal się ode mnie i od moich włosów! – Syknęłam, a stojący wokół nas inni zawodnicy spojrzeli w naszą stronę z zaciekawieniem.
 - Ale są czerwone.
 - I co z tego? Pierwszy raz takie widzisz?
 - Są naturalne? – Cały czas się na mnie gapił. – A może farbowałaś?
 - Mam tak od dziecka. – Odwróciłam się do niego tyłem i skrzyżowałam ramiona na klatce piersiowej.
 - Czemu się obraziłaś? – Przysunął się lekko, a ja zaczęłam gotować się z wściekłości. Czy ten kretyn wie, co to jest przestrzeń osobista?!
 - Nie obraziłam, tylko wkurzyłam – warknęłam przez zaciśnięte zęby.
 - I znów będziesz przeklinać?
 Ciebie będę wyklinać aż po grób.
 - Nie przeklinam w publicznych miejscach.
 - Nie, w ogóle. – Uśmiechnął się, a ja poczułam w brzuchu coś dziwnego. Uświadomiłam sobie rzecz, której nie widziałam wcześniej – Aomine na piękny uśmiech. Gdyby trener nie zamknął swojego notesu, prawdopodobnie patrzyłabym na Daikiego jeszcze przez kilkanaście długich sekund.
 - Teraz każdy pójdzie poćwiczyć konkurencję, w której startuje. – Wskazał boisko. – Harada, masz zacząć trening, jak tylko pojawi się twoja drużyna. – Blondyn kiwnął głową, po czym skierował się na murawę, wcześniej lekko się do mnie uśmiechając. Przystojny, nie powiem. – Kagami, Aomine, bieżnia jest wasza. – Spojrzał na nas, a my patrzyliśmy na niego. – Na początek trochę pobiegajcie, a później przećwiczcie szybki bieg na czterysta metrów. Jutro wyjaśnię wam, jak odbywa się zmiana i poćwiczymy ze stoperem.
 Kiwnęliśmy głowami i oddaliliśmy się od pozostałej części grupy. Starałam się ignorować Aomine, co mi się udawało. Nie odzywał się do mnie dopóki nie weszliśmy na bieżnię. Kiedy zajęliśmy odpowiednie miejsca, powiedział:
 - Powodzenia, śliczna. – Mrugnął do mnie, a ja zamachnęłam się, by go uderzyć. Zrobił zgrabny unik, po czym chwycił mnie za nadgarstek.
 - Nie ma tak łatwo. – Uśmiechnął się zadziorrnie. – Wolisz zacząć od szybkiego biegu czy długiego truchtu?
 - Obojętne, bylebyś biegł kilometr za mną – warknęłam, chcąc się od niego odsunąć. Zamiast mnie puścić, przyciągnął mnie do siebie jeszcze bliżej.
 - Ja za tobą? – Schylił się lekko, prawie stykając się ze mną swoim czołem. – Chyba ty za mną. Nie dogonisz mnie.
 - Nie bądź taki pewny siebie, idioto – syknęłam, wbijając mu ostrzegawczo paznokcie w przedramię. Jak dobrze, że ostatnio zaczęłam zapuszczać!
 - To może mały zakładzik, co? Jeśli wygram, pójdziesz ze mną na lody.
 - Nie ma mowy!
 - To pójdziesz na trening mojej drużyny.
 Zacisnęłam usta w wąską linię i starałam się myśleć o czymś przyjemnym, by nie wybuchnąć ze złości i irytacji. Zaciskałam i rozluźniałam pięści, ale w końcu się zgodziłam. Czułam, że przegram, ale lubię rywalizację, zwłaszcza z silniejszymi od siebie, więc może być ciekawie. Dam z siebie wszystko i pobiegnę najszybciej jak się da.
 - Zgoda. A jeśli ja wygram?
 - Nie ma takiej opcji.
 - A jeśli? – Warknęłam. – Dasz mi spokój przez miesiąc.
 - Tydzień.
 - Miesiąc.
 - Tydzień.
 Mierzyliśmy się przez chwilę spojrzeniami, po czym skinęłam głową. Tydzień bez niego to i tak dużo. Puścił mnie, zwycięsko się przy tym uśmiechając, a następnie stanął na bieżni i zaczął się dokładnie rozgrzewać. Niech nie będzie taki pewny wygranej, bo tak go urządzę, że się zapadnie pod ziemię ze wstydu. Żaden arogancki dupek nie będzie mi rozkazywał i siłą umawiał się ze mną na lody.
 Oddaliłam się od niego trochę i zaczęłam rozciągać. W międzyczasie zerkałam na niego i muszę przyznać, że mięśnie to on ma naprawdę niezłe. Tak jak kaloryfer na brzuchu, który był widoczny, gdy podwinęła mu się bluzka. A jednak się nie obija i ćwiczy, skoro ma takie ciało.
 - Tylko się nie obśliń. – Usłyszałam nagle.
 - He? – Zdziwiłam się.
 - Gapisz się na mnie. – Odwrócił się w moją stronę z zadziornym uśmiechem.
 - Może mam jeszcze dostać krwotoku z nosa na twój widok?! – Warknęłam.
 - Wolałabym nie teraz, bo nie chce mi się iść z tobą do pielęgniarki. – Puścił mi oczko.
 Prychnęłam, tracąc powoli do niego siły, po czym zaczęłam wykonywać skipy A i C. Porobiłam trochę skłonów, przysiadów, rozgrzałam stawy skokowe, a na koniec poczułam, jak ktoś, wiadomo kto, klepnął mnie w tyłek.
 - Ej! – Krzyknęłam, natychmiast się odsuwając.
 - Niezły. – Spojrzał na moje nogi i pośladki. – Jędrny.
 - Odwal się ode mnie, od mojego tyłka i od moich piersi!
 - Ja jakoś nie protestowałem, gdy gapiłaś mi się na brzuch.
 - Nie gapiła…!
 - Gapiłaś. – Uciął mi w połowie zdania. – Spoko, każda to robi.
 - Przestań myśleć, że jesteś niewiadomo jak wspaniały. – Stuknęłam go kilka razy palcem w klatkę piersiową. Boże, jakie mięśnie! – Założę się, że w tej szkole jest masa lepszych od ciebie!
 - Tak? – Złapał mnie za nadgarstek. – A kto jeszcze jest asem Pokolenia Cudów? Kto jest najszybszym uczniem w szkole? Kto ma…?
 - Nie chodzi mi o osiągnięcia sportowe, imbecylu! – Wyrwałam mu się. – W ogóle nie używasz mózgu. Miałam na myśli to, że jest wielu lepszych od ciebie, jeśli chodzi o spryt czy wiedzę.
 - Nie doceniasz mnie. – Podrapał się po głowie. – Jestem…
 - Tu jesteś, mój sportowcu! – Usłyszeliśmy nagle czyjś głos. – Tęskniłem za tobą, pysiu!
 Zauważyłem, że żyłka na czole Aomine zaczęła niebezpiecznie pulsować. Oho, wkurzył się. Chłopak, który przy nas stanął, chyba lubi go wkurzać. W ogóle nie przejął się jego dzikim i rozzłoszczonym spojrzeniem, a zamiast tego oblizał swój kciuk, co wyglądało naprawdę ohydnie.
 - O, nowa dziewczyna na ruchanie? – Spojrzał na mnie, a mi zebrało się na wymioty. – Pożycz mi ją na trochę! – Chciał mnie objąć ramieniem, ale zgrabnie go wyminęłam, po czym kopnęłam w łydkę. Syknął cicho, rzucił mi wściekłe i trochę zdziwione spojrzenie, a następnie zagwizdał. – Niezła laska! Podoba mi się.
 - Odwal się od nas! – Aomine odepchnął go, ale przybysz nie zwrócił na to uwagi.
 - Chcesz ją mieć tylko dla siebie? – Udał zawiedzionego. – Nie wiesz, że ludzie powinni się dzielić?
 - I kto to mówi – warknął Daiki, wyraźnie tracąc do niego cierpliwość.
 - Chodź już. – Popchnęłam go, jednocześnie wymijając dupka, który przeszkodził nam w treningu. – Olej go.
 - Naprawdę jesteś niezła. – Ponownie gwizdnął. – I fajne masz spodenki.
 Czy ja ciągle muszę trafiać na zboczonych idiotów?! Najpierw Aomine, teraz ten kretyn… Zaraz, jak on się nazywał? Znany w całej szkole z agresywnego zachowania, szarowłosy podrywacz… Katsumi ostatnio mi o nim mówiła. Cóż, takie osoby często wylatują z mojej pamięci, więc nie mogłam sobie przypomnieć jego nazwiska.
 - Kto to? – Spytałam, gdy przybysz zaczął iść w stronę szkoły.
 - Haizaki Shogou – warknął Aomine, mierząc jego plecy wzrokiem. – Najbardziej wkurzający typ, jakiego znam.
 Bomba… Właśnie poznałam kolejnego zboczonego idiotę.



_________________________________________________________________________________







KTÓRA Z TYCH DZIEWCZYN POWINNA BYĆ AKINĄ W TYM OPKU??
1. 
2.





czwartek, 17 listopada 2016

Przeciwieństwo idealne - Rozdział 1

Yo! :D
Obiecałam nowe opko? Obiecałam, więc słowa dotrzymam :D
Przed państwem pierwszy rozdział ,,Przeciwieństwa idealnego"! :D
Jestem bardzo ciekawa waszych opinii xD
;*

_________________________________________________________________________________



    
 Szłam po szkolnym boisku, kierując się w stonę sali treningowej. Niedługo moja drużyna będzie rywalizowała na zawodach międzyszkolnych, więc mam coraz mnie czasu, by wyćwiczyć idealną ścinę. To musi być uderzenie, które zszokuje rywalki i zapewni nam zwycięstwo. Takie, które będzie nie do zatrzymania.
  Kiedy spojrzałam na zegarek, przeklęłam cicho i przyspieszyłam kroku. Zostało mi pięć minut do treningu, a jeszcze muszę się przebrać. Niepotrzebnie tak długo rozmawiałam z bratem. Zagadał mnie, a ja straciłam poczucie czasu. Zawsze, kiedy mówi o koszykówce i ostatnich meczach, mija co najmniej kwadrans. A potem jeszcze mnie wypytuje o szkołę, relacje z innymi i moje treningi. Właściwie prawie każda nasza rozmowa trwa około pół godziny.
 Zaczęłam biec, chcąc jak najszybciej dotrzeć do szatni. Akurat skręcałam, gdy poczułam, jak na kogoś wpadam. Gdyby ten ktoś mnie nie podtrzymał, wylądowałabym na tyłku. Żeby na niego spojrzeć, musiałam wysoko zadrzeć głowę. Rany, co za gigant. No ale czego innego miałam się spodziewać po najwyższym zawodniku naszej szkolnej drużyny koszykarskiej?
 - Uwaa. – Postawił mnie w pozycji pionowej, po czym patrzył na mnie z obojętnością w oczach. Czułam się przy nim wyjątkowo malutka. Mam sto sześćdziesiąt siedem centymetrów wzrostu, a on ma ponad dwa metry. No normalnie jakbym stała przy wielkoludzie. Aż mi się przypomniał Eren w formie tytana. – W porządku?
 - Ta, dzięki – burknęłam, po czym szybko go wyminęłam i wznowiłam swój bieg.
 Teraz jeszcze bardziej spóźnię się na trening! Dlaczego zawsze jest tak, że im bardziej się spieszę, tym częściej mnie coś zatrzymuje?! To jest naprawdę niesprawiedliwe.
 Wbiegłam do szatni, przebrałam się w błyskawicznym tempie, a w drodze na salę związałam sobie włosy w kitkę. Nawet nie dbałam o to, jak wyszła. Kiedy weszłam na salę, drużyna rozpoczęła trening. Przy ławce wypatrzyłam swoją przyjaciółkę – Eguchi Katsumi. Chodzimy razem do klubu siatkarskiego i świetnie się dogadujemy. To właśnie ona była pierwszą osobą, która odezwała się do mnie, gdy przyszłam na pierwsze zajęcia. Siatkówkę trenowałam już w Ameryce, a kiedy przyleciałam do Japonii, postanowiłam to kontynuować. Kocham tę grę. Kiedy odbijam piłkę, uspokajam się. Adrenalinę czuję dopiero podczas meczu, szczególnie wtedy, gdy nie jestem pewna wyniku. Zawsze daję z siebie wszystko, tak samo jak reszta drużyny. Właśnie to jest kluczem do zwycięstwa – współpraca. Nauczył mnie tego mój brat. A potem trenerka w Ameryce przypominała mi o tym praktycznie na każdym treningu. To głównie dzięki nim nauczyłam się polegać na innych.
 - Akina, spóźnienie. – Usłyszałam obok siebie głos trenera.
 - Przepraszam, coś mi wypadło. – Podrapałam się po głowie, patrząc mu przy tym w oczy.
 - Rozumiem. – Kiwnął głową. – To musiało być coś ważnego, skoro się spóźniłaś. Ale proszę, postaraj się być punktualnie następnym razem.
 - Dobrze.
 Wzięłam piłkę do ręki i uśmiechnęłam się do Katsumi. Od razu zrozumiała. Poszłyśmy na środek sali, by poodbijać między sobą. Trenowałam z nią w parze od początku. Dobrałyśmy się idealnie – ona świetnie wystawia, ja atakuję. Nasza współpraca jest na naprawdę wysokim poziomie, co widać gołym okiem.
 - To czemu się spóźniłaś? – Spytała, podbijając piłkę dołem.
 - Zderzyłam się z Murasakibarą – odpowiedziałam, w ogóle tego nie przeżywając.
 - Gadałaś z nim? – Katsumi wyraźnie zaczęła się tym ekscytować. Mało kto rozmawia z członkami Pokolenia Cudów. Wyjątkiem jest Kise Ryouta – szkolny przystojniak, model, do którego zarywa znaczna część szkoły. Ja i Katsumi to nieliczne wyjątki, które nie zwracamy na niego uwagi.
 - Nie.
 Nigdy jakoś specjalnie nie przepadałam za koszykówką. Dopiero kiedy mój brat zaczął w nią grać, bardziej ją polubiłam. Czasem nawet trenowałam z nim na boisku, pomagając mu udoskonalać nowe ruchy. Mimo wszystko nigdy nie byłam w to dobra. Wprawdzie znam zasady, jednak mimo to moje serce należy do siatkówki. W koszykówkę gram tylko z bratem. I robię to głównie dla niego, nie dla siebie.
 - A nie chciałabyś…?
 - Nie – odpowiedziałam szybko, przeczuwając, o co chce zapytać.
 Przez kolejne półtorej godziny cała nasza drużyna zawzięcie trenowała. Zagrałyśmy nawet szybki mecz między sobą, doskonaląc przy tym przekazywanie sobie dyskretnych znaków. Trener mówił, że zrobiłyśmy ogromny postęp, dzięki czemu wygrywamy ostatnio każdy mecz. I oby tak pozostało. Nie chcę przegrać. Skoro drużyna koszykarska potrafi osiągać za każdym razem zwycięstwo, to my nie będziemy gorsze.
 Postanowiłam jeszcze chwilę poodbijać piłkę z Katsumi. Często zostawałyśmy po treningach, by dodatkowo ćwiczyć. To była nasza tradycja.
 - Już niedługo mecz eliminacyjny – zaczęła Eguchi.
 - Tia – odparłam, odbijając piłkę sposobem górnym. – Musimy wygrać.
 - Na pewno wygramy! – Uśmiechnęła się.
 Minęło piętnaście minut, a my nadal grałyśmy. Naliczyłam już ponad dwieście odbić, a to i tak nie był nasz rekord.
 - Muszę już iść – powiedziała nagle. – Miałam jeszcze zajrzeć na chwilę do babci. Sprzątniesz piłkę?
 - Jasne, pa. – Przytuliłyśmy się, po czym Katsumi wybiegła z sali, kierując się w stronę szatni.
 Wzięłam piłkę do ręki i już chciałam ją odłożyć do magazynku, ale coś mnie podkusiło i spojrzałam na kosz.  Wahałam się tylko przez chwilę. I tak nikt mnie nie zobaczy, więc…
 Rzuciłam w stronę obręczy, a piłka wpadła prosto do kosza. Sama siebie tym zadziwiłam, bo ogólnie rzadko trafiam. A jednak pamiętam coś z treningów z bratem. Ponownie wzięłam piłkę do ręki, a po chwili zdobyłam kolejne dwa punkty. Lekko się do siebie uśmiechnęłam i spróbowałam jeszcze raz.
 Spudłowałam.
 Usłyszałam klaskanie, więc błyskawicznie obróciłam się w stronę wejścia na salę. W drzwiach stał as drużyny koszykarskiej – Aomine Daiki. No to się ośmieszyłam…
 - Dwa na trzy trafione. – Zaczął iść w moją stronę. – Nieźle jak na kogoś z drużyny siatkarskiej.
 - Co tu robisz? – Wzięłam piłkę do ręki i skierowałam się w stronę magazynku.
 - Ostatnio trenuję tu po treningu z drużyną. – Czułam na sobie jego spojrzenie. – Często z przyjacielem, ale jeszcze nie przyszedł.
 - Stoję obok ciebie od kilku minut, Aomine-kun.
 -Jezus Maria, Tetsu! Nie pojawiaj się tak nagle!
 Obróciłam się w ich stronę i zamarłam. Obok Aomine stał błekitnowłosy chłopak mniej więcej mojego wzrostu. Nie zauważyłam go wcześniej. Kiedy on tu wszedł?
 - Ty… - Wskazałam na niego palcem. – Jak…?
 - Tetsu już tak ma. – Daiki położył rękę na jego głowie.
 Patrzyłam na nich jeszcze przez chwilę, po czym poszłam do magazynku, by odłożyć piłkę. Kiedy z niego wyszłam, zauważyłam, że Aomine zrobił idealny wsad. Jak mój brat. Nawet posturą i wzrostem jest do niego podobny.
 - Ej, jak masz w ogóle na imię? – Spytał, patrząc na mnie.
 - Kagami Akina – odpowiedziałam.
 - Aomine Daiki, ale pewnie to już wiesz. – Mrugnął do mnie.
 - Nie myśl sobie, że jak jesteś asem najlepszej drużyny gimnazjalnej w Tokio, to muszę znać twoje imię! – Warknęłam, kładąc ręce na biodrach. Przez chwilę mierzyłam się z nim spojrzeniami, po czym podeszłam do błękitnowłosego chłopaka. – A ty jak się nazywasz?
 - Kuroko Tetsuya, miło mi.
 Uśmiechnęłam się do niego lekko, a po chwili skierowałam się w stronę drzwi.
 - Nie zostajesz? – Usłyszałam pytanie Aomine.
 - A na co niby miałabym patrzeć? – Nawet się nie odwróciłam. – Na zapatrzonego w siebie murzyna?
 Już prawie doszłam do drzwi, ale poczułam, jak czyjaś ręka oplata mnie w pasie. Nie sądziłam, że zrobi coś takiego.
 - Puszczaj mnie! – Warknęłam, próbując się wyswobodzić.
 - Aomine-kun, to nie jest dobry sposób na podryw. – Usłyszeliśmy głos Kuroko.
Jeszcze czego! Miałabym się dać mu poderwać?! Dobry żart. Już prędzej pustynia zamarznie, niż umówię się z takim samolubnym idiotą.
 - Nie podrywam jej! – Daiki postawił moją osobę przy sobie, ciągle trzymając mnie w pasie. – Po prostu chcę jej pokazać nasz nowy ruch. – Spojrzał na mnie. – Minuta cię chyba nie zbawi, nie? – Patrzyłam na niego w milczeniu, mając ochotę wbić mu paznokcie w przedramię. – Więc zostań tu chwilę i popatrz.
 Prychnęłam tylko, niczym rozjuszony kot, po czym skrzyżowałam ramiona pod biustem. W sumie byłam ciekawa ich nowego ruchu, jednak miałam nadzieję, że okaże się godny mojej uwagi.
 - Podaj piłkę do Tetsu i patrz uważnie! – Krzyknął Aomine, a ja wykonałam jego prośbę. Nie traktowałam tego jako rozkaz. Niechby tylko spróbował mi rozkazywać, a marny jego los!
 Wszystko stało się naprawdę szybko. Ledwo co rzuciłam piłkę w stronę Kuroko, a ta znalazła się w dłoniach Aomine, który zrobił kolejny perfekcyjny wsad. Patrzyłam na to kompletnie oniemiała. Wiedziałam, że Pokolenie cudów ma w składzie tak zwanego zawodnika widmo, jednak nie sądziłam, że jest nim Kuroko. To, co przed chwilą zobaczyłam, a raczej czego nie zdołałam dostrzec, było niesamowite. Jeszcze nie widziałam czegoś takiego.
 - Łał… - szepnęłam tylko.
 - Nieźle, co? – Aomine zakręcił piłką na palcu. – To nasze specjalne podanie. Nikt nie zdoła go przejąć, a mnie nikt nie powstrzyma, więc to atak idealny.
 - Chwalipięta – burknęłam. – Akurat w tym momencie bardziej bym podziwiała Kuroko, nie ciebie.
 - Ej!
 - No co? – Pokazałam mu język. – To dzięki niemu możesz wykonać swój wsad, więc ciesz się, że chce współpracować z takim samolubem. Na razie!
 Skierowałam się w stronę drzwi, ignorując prychnięcie Aomine. Chyba żadna jeszcze tak go nie olewała. No cóż, ktoś musi być pierwszy.
 - Fajne spodenki! – Krzyknął za mną. – Grzeczniej patrzeć na nie, czy na część twojego pośladka?
 Totalnie go zignorowałam. Zacisnęłam tylko pięści i szybko wyszłam z sali, kierując się w stronę szatni. No co za baran! Jak można tak mówić do dziewczyny?! Jakim zboczeńcem trzeba być, by powiedzieć to na głos?! Aomine wprawdzie znany jest z tego, że lubi flirtować z dziewczynami, jednak nie sądziłam, że będzie zdolny do czegoś takiego.
 Weszłam szybko do szatni, trzaskając za sobą drzwiami, po czym podeszłam do swojej szafki. Przetarłam swoje ciało ręcznikiem, a następnie przebrałam się i schowałam sportowy strój do torby. Rozpuściłam włosy, rozczesałam je, a następnie przejrzałam się w lusterku. Miałam jeszcze lekko czerwone policzki, ale sama nie wiedziałam, czy to z wysiłku, czy ze zdenerwowania na Aomine. Podejrzewam, że i jedno, i drugie.
 Zarzuciłam swoją torbę na ramię, a następnie udałam się w stronę szkolnej bramy. Wyjęłam z kieszeni spodni telefon oraz słuchawki, po czym włączyłam muzykę. Ona zawsze pomagała mi się uspokoić i zrelaksować. Poprawiała mi humor i sprawiała, że lepiej się czułam.
 Zaczęłam nucić refren jednej z piosenek, skręcając przy tym w kolejną ulicę. Ominęłam pustą puszkę po coli, włożyłam ręce do kieszeni spodni i westchnęłam cicho. Podanie Kuroko i wsad Aomine nie mogły mi wylecieć z głowy. Chciałam o tym zapomnieć, a szczególnie o tym zboczonym dupku, ale ich gra zrobiła na mnie ogromne wrażenie. W Ameryce nigdy nie widziałam czegoś takiego. Nawet wsady mojego brata nie dorównywały wsadom Aomine. Chyba jednak mało wiem o koszykówce…
 Weszłam do domu i powiesiłam bluzę na wieszaku. Zdjęłam buty, po czym poszłam do łazienki umyć ręce. Skierowałam się do kuchni, gdzie zobaczyłam leżącą na stole karteczkę. Rodzice napisali, że muszą wyjechać na kilka dni, ale zostawili mi pieniądze w szafce. Jak zwykle. Oni często podróżują i zostawiają mnie samą. Już się do tego przyzwyczaiłam. Wzięłam z lodówki jogurt, szybko go zjadłam, po czym poszłam do swojego pokoju. Włączyłam laptopa, usiadłam z nim na łóżku i weszłam na facebooka. Ostatnio rzadko na niego wchodzę. A jeśli Taiga napisał?
 Zobaczyłam, że trzy osoby wysłały mi zaproszenia do znajomych. Pierwszą z nich była dziewczyna, której nie znałam, drugą Kise Ryouta, w co trudno mi było uwierzyć, a trzecią… Aomine Daiki. Kilka minut zastanawiałam się, czy go nie odrzucić, ale niech pozna moją łaskawość – zaakceptowałam go.
 Kilka osób z Ameryki do mnie napisało, więc szybko im odpisałam, po czym wyświetliłam  wszystkie powiadomienia, które do mnie przyszły. Ech, nie ma to jak mieć spore zaległości. Nagle usłyszałam dźwięk nowej wiadomości. Myślałam, że to Taiga mi odpisał, ale pomyliłam się.
 Czego ten zboczeniec jeszcze chce?!

 Aomine Daiki: Yo.
 Akina Kagami: Znowu ty… -.-
 Aomine Daiki: Też się cieszę, że z tobą piszę ;P
 Akina Kagami: Chcesz czegoś?
 Aomine Daiki: A to już popisać z tobą nie można?
 Akina Kagami: Nie mamy o czym pisać.
 Aomine Daiki: Dla wszystkich jesteś taka oschła?
 Akina Kagami: Jesteś jednym z wyjątków ;)
 Aomine Daiki: Czuj się zaszczycona, że postanowiłem być tak wspaniałomyślny i zaprosiłem cię do grona znajomych ;)
 Akina Kagami: To raczej TY czuj się zaszczycony, że to zaproszenie przyjęłam! A już je miałam odrzucić…
 Aomine Daiki: Ale moja zajebistość ci na to nie pozwoliła ;)
 Akina Kagami: Pierdol się.
 Aomine Daiki: Z tobą bardzo chętnie ;)
 Akina Kagami: -.-
 Akina Kagami: Zawsze jesteś taki zboczony?
 Aomine Daiki: Tylko wobec tych, które mają spore cycki ;) Zaliczasz się do tej kategorii :D
 Aomine Daiki: Rozmiar D, racja?
 Akina Kagami: ODPIERDOL SIĘ OD MOICH CYCKÓW, CHOLERNY ZBOCZEŃCU!!
 Aomine Daiki: Uhuhu, ktoś tu się chyba wkurzył ;P
 Akina Kagami: Jutro ci wpierdolę, zobaczysz.
 Aomine Daiki: Czemu tak przeklinasz?
 Akina Kagami: Bo jak się wkurzę, to często przeklinam.
 Aomine Daiki: To u dziewczyny nie wypada.
 Akina Kagami: I kto to mówi? Słyszę czasem twoje rozmowy na korytarzu.
 Aomine Daiki: Szpiegujesz mnie? :D
 Akina Kagami: Wiele razy przechodzę obok ciebie na korytarzu -.-  Nie miej o sobie tak wysokiego mniemania.
 Aomine Daiki: Każda na mnie poleci ;)
 Akina Kagami: Kise chodzi do tej samej szkoły. Naprawdę myślisz, że jego fanki wybiorą ciebie?
 Jakim trzeba być zarozumiałym i zapatrzonym w siebie głupkiem, by myśleć, że można poderwać każdą dziewczynę? Która byłaby na tyle głupia, by się z nim umówić?
 Aomine Daiki: Z tego, co widzę, ty do nich nie należysz.
 Akina Kagami: I co w związku z tym?
 Aomine Daiki: Masz ochotę się gdzieś przejść po szkole?
 Akina Kagami: Z tobą? Możesz sobie pomarzyć! Nie jesteś godny mojego towarzystwa!
 Aomine Daiki: I kto tu ma o sobie wysokie mniemanie? ;P
 Akina Kagami: Mówię, jak jest. Nie umawiam się ze zboczeńcami.
 Aomine Daiki: Twoja strata. Ale ja tak łatwo nie odpuszczam ;)
 Akina Kagami: Ze mną nie wygrasz. Pa.
 Aomine Daiki: Jeszcze zobaczymy, zarozumialcu ;)

 Wylogowałam się z facebooka, po czym odłożyłam laptop na biurko. Westchnęłam cicho i przeczesałam ręką swoje czerwone włosy. Przypomniałam sobie o pracy domowej z angielskiego, ale była  banalna, więc skończyłam ją po pięciu minutach. Spakowałam do szkoły potrzebne rzeczy, a następnie poszłam do łazienki wziąć ciepły prysznic. Nałożyłam na swoje ciało mleczko do kąpieli o zapachu wiśniowym, po czym zaczęłam myć głowę. Kiedy spłukałam z siebie całą pianę, owinęłam się ręcznikiem i stanęłam przed lustrem, zmywając z siebie makijaż. Policzki i czoło posmarowałam kremem przeciwtrądzikowym, a uszy przeczyściłam małym patyczkiem. Założyłam piżamę i zabrałam się za suszenie włosów. Czasem zastanawiam się, czy ich nie podciąć, bo sięgają mi do połowy pleców, ale zawsze odrzucam tę myśl. Co jakiś czas przycinam końcówki, lecz na zmianę fryzury się nie zdecydowałam. Nie żałuję, bo bardzo je lubię. Są miękki w dotyku i ładnie pachną po myciu.
 Stałam przed lustrem i zaczęłam rozczesywać swoje włosy. W jednym ręku trzymałam szczotkę, w drugim suszarkę. Wyszłam z łazienki po jakiś dwudziestu minutach. Stanęłam na dywanie i zrobiłam kilka skłonów, po czym chwilę pokręciłam biodrami. Zawsze rozgrzewam się przed snem i tuż po wstaniu. Dzięki temu nie mam w ciągu dnia zakwasów, a w nocy lepiej mi się śpi.
 Położyłam się na łóżku i wzięłam do ręki telefon. Znalazłam numer swojego brata, po czym do niego zadzwoniłam. Odebrał po trzech sygnałach. Rozmawiamy ze sobą prawie codziennie. Opowiada mi o tym, co się dzieje w Ameryce, a potem ja mówię mu, co ostatnio robiłam. Dowiedziałam się, że jego drużyna wygrała kolejny mecz, a James, nasz przyjaciel, świetnie spisał się w obronie.
 Uwielbiam rozmowy z Taigą. Wiem, że mogę mu o wszystkim powiedzieć i powierzyć mu swoje sekrety. Wprawdzie nie wszystko rozumie, ale mimo to stara się mi pomóc. Włożyłam rękę pod głowę i słuchałam tego, co ma do powiedzenia. Mówił głównie o koszykówce, ale lubiłam o tym słuchać. Miał wtedy w głosie prawdziwą pasję i słychać było, że kocha ten sport. Uśmiechnęłam się, a gdy zaczął mówić o nowym podaniu, jakie wymyślili z Tatsuyą, przypomniałam sobie o Aomine i Kuroko. Ciekawe, czy zagrywka moich przyjaciół może się równać z zagraniem członków Pokolenia Cudów… Wątpię w to, ale mimo wszystko chciałabym ją zobaczyć.
 Przyjemnie jest patrzeć na grę kogoś, kto kocha sport, który uprawia. Takimi przykładami są Taiga i Aomine. Obaj uwielbiają grać w kosza, a patrząc na nich można dojrzeć ich pasję i zamiłowanie do koszykówki. Ja z kolei miłuję siatkówkę. Uwielbiam odbijać piłkę, ćwiczyć ze swoją drużyną i czuć ten dreszczyk emocji podczas meczu. To niezapomniane chwile i nie wyobrażam sobie, bym niedługo miała z tego zrezygnować.
 Skończyłam rozmowę ze swoim bratem i położyłam telefon na szafce stojącej przy moim łóżku. Przykryłam się kołdrą i wtuliłam twarz w poduszkę. Przed snem myślałam jeszcze chwilę o Ameryce, siatkówce i nowym zagraniu Aomine i Kuroko. Nie wiem czemu, ale ich współpraca nie może wylecieć mi z głowy. Sama już nie wiem, co mnie bardziej zaskoczyło – nikła osobowość Kuroko i jego podanie, czy szybkość i świetna gra Aomine? A może obie te rzeczy?


 _________________________________________________________________________________