wtorek, 20 września 2016

Światło i cień

Ohayo! :D
Wiem, że czekacie na coś innego, ale w ostatnim czasie nie ruszyłam ani ,,Kryminalistki" , ani ,,Wygranej" :/ Brak czasu, szkoła itd...
Ale za to napisałam tę oto miniaturkę ^^ Właściwie to nie jest nawet AoKuro, ale jak ktoś chce, to może to tak potraktować ;P Po prostu napisałam coś z perspektywy Ao, a wyszło jak wyszło xD :D
Dawno nie było tu żadnej miniaturki, więc wstawiam tę :3

Pisałam tu kiedyś o nowej serii ,,Głośna miłość"... Jednak na razie nie będę jej jeszcze wstawiać. Na razie pracuję nad shotem ,,Gra" i Wariatkowem :D Chociaż sądząc po moim tempie pisania, pierwsza pojawi się ,,Gra" xD :D uprzedzam, że Akashi będzie tam niezłym psycholem xD

A teraz zapraszam na tego poniższego cośka :D ;*

_________________________________________________________________________________


Od pewnego czasu zastanawiam się, kto tu był dla kogo cieniem. Wprawdzie to ja dałem ci wiarę i sprawiłem, że w siebie uwierzyłeś, ale potem ty uratowałeś mnie. Gdyby nie tamten mecz, prawdopodobnie rzuciłbym kosza. Wygrałeś. Pokazałeś mi swoją siłę. Udowodniłeś, że w prawdziwą koszykówkę gra się z przyjaciółmi, nie samemu. Popełniłem tak wielki błąd… Wystawiłem cię. Przeze mnie cierpiałeś. Przeze mnie znów chciałeś odejść z drużyny. Przeze mnie myślałeś o rzuceniu kosza. To wszystko moja wina. Zawiodłem.
 Jednak mimo tego ty wyciągnąłeś do mnie rękę i ponownie chciałeś przybić ze mną żółwika. Powiedziałeś, że nadal jestem twoim światłem. Pierwszym światłem. Nawet nie wiesz, jaką poczułem wtedy ulgę! Pomimo że cię odrzuciłem i wyśmiewałem się z twojej drużyny, ty nie chciałeś o mnie zapomnieć. Walczyłeś o to, bym nie zrezygnował z kosza. I wygrałeś. Dopiąłeś swego. Dzięki tobie znów biegam po boisku z pasją i znacznie częściej się uśmiecham. A co najważniejsze – gram ze swoją drużyną.
 Teraz jestem pewien, że kocham koszykówkę.
 Zjednoczyłeś naszą dawną drużynę z gimnazjum. Znów się spotykamy, gramy mecze, a między nami nie ma tego napięcia, co kiedyś. Rozmawiamy na luzie, nie kłócimy się… Nawet Akashiego udało ci się przywrócić do normalności! Naprawdę jesteś niezwykły. Pogodziłeś nas.
 To wszystko twoja zasługa. Niby jesteś taki drobny i słaby fizycznie, ale twoją siłą nie są mięśnie, tylko rozum i miłość do koszykówki. Jako jedyny miałeś rację. Czy to właśnie ty nie byłeś przez ten czas najsilniejszy? Nie poddawałeś się, nie wywyższałeś… Szedłeś dalej przed siebie, aż w końcu osiągnąłeś cel.
 Chyba nigdy nie przestaniesz mnie zaskakiwać.

 Przepraszam, Tetsu. Tak mi głupio, że cię zostawiłem. Żałuję, że nie jestem już jedyną osobą, która może być twoim światłem. Obiecuję jednak, że zawsze nim będę – możesz na mnie liczyć, nie zawiodę. Proszę cię tylko o jedno – bądź moim cieniem.

_________________________________________________________________________________






niedziela, 11 września 2016

Zemsta (cz.6)

Yo! :D
Postanowiłam się sprężyć i skończyć w ten weekend kolejną część ,,Zemsty"! :D Cieszycie się? Ja tak ^^
Wiem, że sporo z was czeka na dalszy ciąg, ale myślę, że teraz ogólnie będę wstawiać opowiadania rzadziej :/
Jak już mówiłam - szkoła. Też mi się ta wizja  nie za bardzo podoba, ale mówi się trudno i płynie się dalej, płynie się dalej! :D
Na razie daję wam tu dawkę AoKisów i życzę przy okazji miłych snów ;)
Dobraaaanoooc! :D ;*

_________________________________________________________________________________


     Kiedy wszedłem do jego sypialni, byłem przekonany, że śpi. W końcu o ósmej rano w sobotę większość osób śpi. Ale on siedział na swoim łóżku i patrzył w okno, a na twarzy miał jeszcze mokre ślady po łzach.
 Płakał.
 Znowu.
 Odwrócił się w moją stronę, a gdy mnie zobaczył, przetarł szybko oczy ręką i odwrócił wzrok, jakby zawstydzony tym, że znalazłem go w takim stanie.
 - Nie masz się czego wstydzić. – Usiadłem obok niego. – Nie dziwię ci się.
 - Aominecchi… - zaczął i spojrzał na mnie z prawdziwym, głębokim bólem w oczach. Poczułem, jak coś mnie ściska w klatce piersiowej. Kurwa! Co jest ze mną ostatnio nie tak?! Nie dość, że moja empatia w jakiś sposób gwałtownie wzrosła, to jeszcze to… Nie gap się tak na mnie, bo oszaleję! – Został mi tylko jeden dzień… - szepnął, a w jego oczach zaczęły się zbierać łzy. Znowu będzie płakał?! Co ja jestem, pocieszycielka jakaś, żeby go ciągle poklepywać po ramieniu i mówić, że będzie dobrze?!  - Jeśli policjanci czegoś nie wymyślą…
 - Jeśli się zaraz nie zamkniesz, to ja cię zgwałcę! – Spojrzałem na niego twardo, a on posłał mi zdziwione, nieco przestraszone spojrzenie. – Jak będziesz ciągle narzekał na swój los i bał się tego zjeba, to nigdy się od tego nie uwolnisz! Jesteś chłop czy baba? – To pytanie pozostawmy bez odpowiedzi, bo co do jego płci są wątpliwości. Niby ma penisa, ale zachowaniem przypomina dziewczynę. A może to obojnak? – Weź się wreszcie w garść i przestań się nad sobą użalać, bo całe życie będziesz żył w strachu, że ten skurwiel powróci i znów ci się dobierze do tyłka. Zaufaj też innym, w końcu masz przyjaciół, nie? I nie becz więcej. – Poczochrałem go po włosach i wyszedłem z jego pokoju, sam nie wierząc w to, co powiedziałem.
 Co się ze mną stało? Gdzie moja arogancja? Gdzie gburowatość i ignorancja? Oj, źle ze mną. Lekarza! Długo tak nie pożyję. Jakoś nigdy nie mówiłem o tym, że jest moim  przyjacielem – to było oczywiste, choćby ze względu na fakt, że często razem graliśmy, śmialiśmy się, czy po prostu rozmawialiśmy. A teraz powiedziałem to na głos… Ta ciota źle na mnie działa. Przez nią staję się bardziej empatyczny i mniej męski. Jeszcze trochę, a zacznę oglądać jakieś chore romansidła! Aż mi się niedobrze zrobiło…
 Poszedłem do kuchni, by przygotować nam jakieś śniadanie. Zdecydowałem się na jajecznicę z parówką. Akurat kiedy skończyłem ją przygotowywać, Kise zszedł na dół, już ubrany. A myślałem, że będę czekał na niego co najmniej pół godziny. Zaskoczył mnie.
 - O, jajecznica! – Uśmiechnął się lekko i usiadł przy stole, biorąc do ręki pałeczki. – Nie wiedziałem, że potrafisz ją robić.
 - Nie wiesz o mnie jeszcze wielu rzeczy – odparłem, nakładając nam porcje. Moja była dwa razy większa od jego.
 Kiedy skończyliśmy jeść, chciałem wziąć nasze talerze, ale uprzedził mnie.
 - Ja zmyję – powiedział tylko, po czym podszedł do zlewu.
 - W porządku? – spytałem, bacznie go obserwując.
 - Przez ten czas naprawdę wiele dla mnie zrobiłeś. – Ryouta wylał na naczynia odrobinę płynu. – Prawdopodobnie i tak nigdy ci się za to nie odwdzięczę, więc przynajmniej będę ci pomagał w obowiązkach domowych.
 - A jak twój tyłek?
- Już praktycznie nie boli. – Uśmiechnął się lekko. – Tylko czasem, gdy zbyt gwałtownie się ruszę.
 Skinąłem głową, po czym podszedłem do szafki, by wyjąć sobie kubek.
 - Wody? – Zaproponowałem, a Kise potwierdził.
 Nalałem nam cieczy do szklanek, a potem mu jedną z nich podałem. Przez kilka minut siedzieliśmy w kompletnej ciszy. Żaden z nas się nie odzywał. Za każdym razem, gdy wyczuwałem, że Kise się na mnie patrzy, podnosiłem głowę, ale on wtedy odwracał wzrok i zagryzał lekko wargi. Chce coś powiedzieć. Coś ważnego.
 - Kise – zacząłem. Widziałem, że się trochę spiął, ale zaraz zaczął udawać, że wszystko jest w porządku. Sztucznie się do mnie uśmiechnął, a w jego oczach nie było takiego radosnego błysku co zazwyczaj. W ogóle po tym ostatnim zdarzeniu prawie w ogóle się nie uśmiecha. Nie dziwię mu się, bo nikomu nie byłoby do śmiechu. – Nie udawaj.
 - He? – Chyba się lekko zdziwił, ale po chwili westchnął cicho i zakrył dłońmi oczy. – Jestem beznadziejny. Nawet nie umiałem mu przyłożyć.
 - Bo cię wziął z zaskoczenia.
 - Ale zanim mnie związał, mogłem coś zrobić… Mogłem chociaż zacząć krzyczeć. – Jego głos był cichszy. – A ja nic nie zrobiłem. Pozwoliłem, by potraktował mnie jak jakąś…
 Nie dokończył, gdy poczuł moją rękę na swoich włosach. Spojrzał na mnie zdziwiony, ale dzięki temu się uspokoił.
 - Mówiłem, że masz nie beczeć. – Cały czas patrzyłem mu w oczy. – To nie była twoja wina.
Chciałem zabrać swoją rękę, ale nagle przytrzymał mnie za nadgarstek. Mocno zdziwiłem się jego zachowaniem, a mój szok sięgnął maksimum, gdy zobaczyłem na twarzy Kise prawdziwy, lekki uśmiech.
 - Dziękuję, Aominecchi – szepnął, po czym zabrał swoją dłoń.
 Czułem, że moje serce gwałtownie przyspiesza. Czas się dla mnie zatrzymał, zapomniałem, jak się oddycha, a na dodatek zaczynałem się pocić. Patrzyłem w oczy Kise i nie mogłem oderwać od niego wzroku. Nawet nie zabrałem swojej ręki. Siedziałem naprzeciwko niego i gapiłem się w jego piękne tęczówki. Kurwa, wymsknęło mi się! Miało być… No piękne są. Nigdy nie widziałem piękniejszych oczu (wyjątkiem są moje!), a te długie rzęsy tylko dają doskonały, mocno pedalski efekt. Na dodatek te wąskie, kobieco wyglądające usta i gładka skóra… Nic, tylko się zako… Znaczy chronić go. Tak. Dokładnie. Chronić przed Haizakim.
 Nie wiem, po ilu sekundach bądź minutach zabrałem swoją rękę, ale gdy to już zrobiłem, czułem się zażenowany. Miałem też wrażenie, że Kise w duchu się ze mnie śmieje. A może do mnie? Sam już nie wiem. Wszystko mi się miesza! Przy robieniu śniadania pomyliłem cukier z solą, przez co musiałem smażyć jajka jeszcze raz, rano chciałem umyć włosy dezodorantem, a jeszcze wcześniej prawie umyłem zęby mydłem. A to wszystko przez tego pięknisia, który gapi się na mnie od kilku minut, a ja nie umiem przerwać otaczającej nas ciszy! Co jest ze mną bądź z nim nie tak?! Który z nas jest większym wariatem?!
 Westchnąłem cicho i podrapałem się po włosach.
 - Nie musisz mi dziękować – burknąłem.
 - Owszem, muszę! – Ożywił się nagle. – I tak nie wiem, jak ci się odwdzięczę, ale nie wybaczyłbym sobie, gdybym nie powiedział chociaż zwykłego ,,Dziękuję”.
 - Rany… - Zawstydza mnie! Robi to specjalnie, bo wie, że robię się wtedy onieśmielony! – Podziękujesz mi jak już będzie po wszystkim. Na razie wszystko się może jeszcze wydarzyć.
 - Ale gdyby nie ty, to byłoby ze mną gorzej. – Po raz kolejny tego dnia posłał mi lekki, ale za to szczery uśmiech.
 Odwróciłem głowę, chcąc uniknąć jego intensywnego spojrzenia, ale i tak czułem na sobie przeszywający wzrok jego tęczówek. Nie dość, że ma dziwny kolor oczu, to jeszcze mnie nim prześladuje! Skandal! Jak już Haizaki wyląduje w pierdlu bądź jakimś zakładzie dla psychicznie obłąkanych, to pozwę Kise do sądu i oskarżę go o molestowanie wzrokowe. Jeśli nie ma czegoś takiego, to właśnie zostałem twórcą nowego przestępstwa. Dziękujcie, narody, Aomine Daiki znów okazał swą zajebistość!
 - Aominecchi… - zaczął model. – Jak myślisz, o której policjanci przyjdą?
 - Pewnie niedługo. – Westchnąłem, po czym się przeciągnąłem. Bycie takim ciągłym ochroniarzem jest naprawdę męczące. W dodatku boję się zostawiać Kise samego, bo jeśli Haizaki włamałby się do domu, ogłuszając wcześniej policjanta, to mógłbym nie zdążyć na czas. A na dodatek ta blond piękność… znaczy ciota, nie pozbierałaby się psychicznie po drugim gwałcie. Pewnie by go wywieźli do jakiegoś psychiatryka, na co nigdy nie pozwolę! Kise zostanie w swoim domu i nikt go stąd nie wyniesie! No chyba że ja, ale to inna sprawa.
 Siedzieliśmy w ciszy, od czasu do czasu popijając wodę. Nagle usłyszeliśmy dźwięk dzwonka do drzwi. Oboje wstaliśmy od stołu i poszliśmy do holu, by wpuścić przybyszów. Policjanci kulturalnie się przywitali, zdjęli czapki z głów, a następnie weszli za nami do salonu. Zaproponowałem ich herbaty, ale odmówili. Obrzuciłem ich dyskretnie wzrokiem. Pierwszym z nich był ten sam starszy glina, który był u nas za pierwszym razem. Rudego też już widzieliśmy, za to pierwszy raz zobaczyłem z nimi czarnowłosą policjantkę. O matko! Takie zgrabne ciało, krągłości tam gdzie trzeba i…
 - Mamy pomysł, jak uniknąć kompromitacji ciebie – odezwał się staruszek i poprawił poduszkę za swoimi plecami. Kise pochylił się lekko do przodu, by niczego nie przegapić, a ja zacząłem dyskretnie obserwować każdy ruch młodej policjantki. Gdyby taka dziewczyna była u mnie w szkole, to już dawno bym się nią w odpowiedni sposób zajął. Jednak na moje nieszczęście jest policjantką, w dodatku starszą ode mnie, więc raczej nie wypada jej zapytać o szybki numerek. Poza tym Kise raczej by się to nie spodobało.
 Tfu! Co mnie obchodzi jego zdanie?! Nie powinienem się tym interesować, tak samo jak on nie ma prawa ingerować w moje życie seksualne. Jak jest tego ciekawy, to niech mi sam do łóżka… A może lepiej nie. Jeszcze bym miał po tym depresję. Ludzie, zrobiłbym z siebie geja! Co by wtedy było z tymi wszystkimi cyckami? Albo z piękną policjantką, która zapewne potrzebuje odrobiny rozluźnienia po pracy?
 - …necchi. – Wydawało mi się, że coś usłyszałem. - …minecchi! Aominecchi! – Kise praktycznie krzyknął mi do ucha, a mnie aż głowa zabolała.
 - Kretynie! – Złapałem się za potylicę. – Po cholerę się tak wydzierasz?!
 - Bo nie słuchasz, a policjanci chcą omówić z nami swój pomysł. – Kise zrobił nadąsaną minę, a ja dopiero wtedy uświadomiłem sobie, że jest strasznie blisko mnie. Za blisko. Za blisko!
 Nie, wcale nie. A może jednak? Odsuń się! Nie… Chodź bliżej!
 Miałem totalny mętlik w głowie. Z jednej strony chciałem go przytulić, z drugiej odepchnąć na drugi koniec kanapy. I weź tu się, kurwa, skup na przybyłych policjantach!
 - Już, już. – Usadowiłem się wygodniej, a cichym chrząknięciem chciałem ukryć swoje podenerwowanie.
 Czym się denerwujesz, idioto? To tylko Kise!
 No właśnie… Czy aby na pewno ,,tylko Kise”? Bo jeśli…
 Wróć! O niczym nie myślałem, nic nie mówiłem.
 - A więc… - Policjant wyjął z teczki jakieś papiery. Nie zaczyna się zdania od ,,a więc”, idioto! Nawet ja to wiem. Co za wykształcenie…  - Nasz informatyk wrzuci do sieci przerobione zdjęcie związanego Kise. – Zdębiałem. Przecież właśnie tego staramy się uniknąć!
 - Zaraz, zaraz! – Chciałem zaprotestować, ale uciszył mnie gestem ręki.
 - Spokojnie, już wyjaśniam. – Zerknąłem na lekko pobladłego Kise. Model mimo to dobrze się trzymał i nie wyglądało na to, by miał zemdleć lub zwymiotować mi na spodnie. – Dodamy inne tło, by nie wyglądało na to z łazienki, a dodatkowo zmienimy lekko kolor ubrania. Pewnie i tak jest masa podobnych zdjęć w Internecie, więc nikt się nie zorientuje, że to jest prawdziwe. Gdy Haizaki będzie chciał wstawić swoje, to nie będzie żadna nowość. Każdy pomyśli, że to przeróbka tego pierwszego.
 Genialne. Czemu sam na to nie wpadłem?
 Bo zamartwiałeś się o Kise.
 Nie. Wcale nie. Nie zamartwiałem się. Jedynie myślałem o ty, co by się stało, gdyby…
 Czyli się zamartwiałeś.
 Pięknie. Kłóciłem się ze swoim sumieniem, które jak na złość mówiło to, czego nie chciałem usłyszeć. A może po prostu się tego bałem? Może nie chciałem tego słuchać, bo bałem się, że to prawda? I że naprawdę boję się o tę blond ciotę? Owszem, zawsze był delikatny i potrafił piszczeć na widok zwykłej dżdżownicy, ale obecna sytuacja to zupełnie co innego. Teraz wiem, że on naprawdę potrzebuje wsparcia w postaci osoby, która po prostu przy nim będzie siedzieć, rozmawiać z nim i samą obecnością sprawiać, że będzie się czuł bezpiecznie. Tylko czemu padło akurat na mnie? Ma kolegów z drużyny, a jego Kasamatsu wydaje się naprawdę rozważny. Ostry, ale mimo to godny zaufania. Tetsu też mógłby przy nim posiedzieć – Kise zawsze go podziwiał i wszędzie za nim łaził.
 No ok… Nie zawsze.
 Już od jakiegoś czasu wolał spędzać czas ze mną, wyzywał mnie znacznie częściej na one-on-one i czasem przygryzał wargę, zupełnie jakby chciał coś powiedzieć, ale się wstydził. A może on naprawdę odczuwał potrzebę wyżalenia się komuś z czegoś? Tylko dlaczego znów wybrał mnie? Jest masa osób, które potrafią słuchać i doradzać lepiej ode mnie. To jedna z rzeczy, w których jestem naprawdę słaby. Tak, przyznałem się do tego. Możecie sobie ten dzień zapisać w kalendarzu. Pozwalam.
 W sumie gdy tak teraz o tym wszystkim myślę, to Kise ostatnio spędzał ze mną naprawdę dużo czasu. Gadał ciągle o sesjach, w których musiał uczestniczyć, a ja tylko szedłem obok niego i udawałem, że słucham. Myślę, że i tak domyślał się, że go ignorowałem, ale mimo to nie przestawał paplać. Zupełnie jakby po prostu chciał ze mną łazić po mieście. Nie przejmował się moją obojętnością lub rosnącą irytacją. Od czasu do czasu się z czegoś śmiał, ale nawet nie zwracałem na to uwagi. Mam wrażenie, że czasem był przez to nieco zawiedziony, jednak nikt przecież nie kazał mu za mną iść.
 Spojrzałem dyskretnie na Kise i zadawałem sobie w myślach jedno pytanie: ,,Dlaczego ja?”
 - Zgadzam się – odezwał się nagle model, a ja dopiero po chwili przypomniałem sobie o pomyśle policjantów. Coś się ze mną dzieje niedobrego… Żeby stracić kontakt z rzeczywistością przez myślenie o Kise? Dobry żart. Szkoda tylko, że zaczyna się to dziać na poważnie…
 - Dobrze. – Starszy policjant poprawił swoją czapkę. – Zdjęcie pojawi się w ciągu dwóch godzin na kilku stronach internetowych. Na każdej będziesz miał inny kolor ubrania, tło też będzie się różnić od poprzedniego. – Skierował się w stronę wyjścia. – A! – Odwrócił się w naszą stronę. – Gdyby Haizaki dał o sobie jakikolwiek znak, natychmiast do nas zadzwońcie. I nie odbierajcie telefonów od niego.
 Wyszedł, a wraz z nim zniknęli jego wspólnicy. Kise odetchnął cicho i spojrzał na mnie z nadzieją.
 - Myślisz, że teraz będzie już dobrze?
 - Nie wiem. – Oparłem się o kanapę. – Miejmy nadzieję, że tak.
 Włożyłem ręce pod głowę i zamknąłem oczy. Wiedziałem, że Kise nadal siedzi obok mnie. Słyszałem jego ciche prośby nawiązania rozmowy, ale nie odzywałem się. Nawet nie wiedziałem, co miałbym mu powiedzieć. Znów miałbym go ignorować i udawać, że słucham tego, co do mnie mówi? Nie mam pojęcia czemu, ale teraz czuję, że gdybym się tak teraz wobec niego zachowywał, żałowałbym tego. Już żałuję, że wcześniej z nim nie gadałem.
 Poczułem obok siebie ruch, więc domyśliłem się, że wstał z kanapy. Usłyszałem kroki, więc otworzyłem oczy. Kise kierował się w stronę schodów. Sam nie wiem kiedy, ale z moich ust wydobyło się jedno pytanie:
 - Dlaczego akurat ja?
 Kise odwrócił się, zaskoczony odzewem z mojej strony, ale po chwili lekko się uśmiechnął.
 - Bo to właśnie ty – odpowiedział i zniknął za ścianą.
 To żeś mi pomógł, Kise…


PS. PROSZĘ NIE MIEĆ ŻADNYCH SKOJARZEŃ Z PROGRAMEM ,,DLACZEGO JA"! xD Nawet tego nie oglądam ;P

_________________________________________________________________________________








wtorek, 6 września 2016

Rozdział 45

Yo!
Zaczął się rok szkolny, więc teraz rzadziej będę tu coś wstawiała, a czasem te przerwy mogą być dłuższe :/
Chcę dobrze zacząć, by później nie mieć zaległości ;)

Zaczęłam też nową serię ,,Głośna miłość", jak się można domyślić, z Aomine xD <3 Jeśli chcecie przeczytać pierwszy rozdział, to w weekend mogę go wstawić ;) Ogólnie fabuła jest o ty, że główna bohaterka jest w klubie siatkarskim i poznała przypadkowo zboczonego członka PC ;P Będą tu na pewno śmieszne odzywki i dialogi ;) Mam dopiero napisany 2 rozdziały, więc.. xD

A teraz zapraszam na 45 rozdział ,,Życie czasem płata figle" ;P :D

A, i życzę udanego roku szkolnego i studenckiego!! ;* :D

Przypomnę tylko, że w ostatniej części Akina i Ao zajmowali się chorym Shosuke ^^ A później poszli spać ;P

________________________________________________________________________________



    ~Akina~

   Kiedy usłyszałam budzik, otworzyłam leniwie oczy i ziewnęłam cicho. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał szóstą czterdzieści. Czas zbierać się do szkoły. Niedługo będą egzaminy, na które trzeba się przygotować. Ciekawe, jak Aomine je zda…
 Spróbowałam zrzucić jego rękę ze swojej talii, ale efekt był tego taki, że mruknął coś przez sen, po czym mocniej mnie do siebie przytulił. Rany… Czy każda pobudka u jego boku musi tak wyglądać? Lubię być tak blisko niego, ale w takich wypadkach trzeba wstać i szykować się do wyjścia, a nie marnować czas na leżenie! W dodatku on może się wyszykować w ciągu dziesięciu minut, a ja potrzebuję na to co najmniej pół godziny. Ktoś w końcu musi zrobić śniadanie. I poranną toaletę. Makijaż w końcu sam się na nałoży.
 - Wstawaj. – Szturchnęłam go w ramię, ale to w niczym nie pomogło. Złapałam go za nos i potrząsnęłam jego głową, przez co otworzył oczy. – Czas do szko… Ej! – Krzyknęłam, gdy nagle się przekręcił, a ja wylądowałam pod nim. Zarzucił jedną nogę na moje uda, rękę na ramię, po czym wtulił się w zagłębienie mojej szyi. – Co ty wyrabiasz?!
 - Śpię – mruknął.
 - Spóźnimy się do szkoły!
 - No i? Pierwsza i tak jest historia. – Czułam jego oddech na swojej skórze. Przyjemne uczucie… Bardzo przyjemne. – Ten stary dziadek nawet nie zauważy naszej nieobecności.
 - Niedługo są egzaminy. – Spróbowałam go z siebie zrzucić, ale nie dałam rady. Ile ten kloc waży?! – Opuszczanie teraz lekcji to nie najlepszy pomysł.
 - I tak zdam. Ty zresztą też.
  Chciałam się jakoś wyślizgnąć z jego uścisku, ale nie udało mi się. Wolną ręką odepchnęłam jego głowę, po czym spróbowałam uwolnić jedną ze swoich nóg. Gdy tylko trochę ją przesunęłam, Daiki lekko się podniósł i położył na mnie całym ciałem. Powietrza! Ludzie, duszę się!
 - Złaź – wysapałam, czując na sobie jego ciężar.
 - Wygodnie mi – mruknął i jeszcze bardziej się we mnie wtulił.
 - Ale mi nie! – Podniosłam głos. – Za ciężki jesteś!
 - Skoro tak…
 Już myślałam, że pozwoli mi wstać, ale zrobił coś, czego się w sumie mogłam spodziewać – obrócił się na plecy, a mnie pociągnął za sobą, w wyniku czego wylądowałam na jego torsie.
 - Teraz lepiej? – Spytał, zalotnie się do mnie uśmiechając.
 - Nie – warknęłam, chcąc zejść, ale mi na to nie pozwolił.
 - Ach… Czyli wolisz być pode mną. Zapamiętam. – Mrugnął do mnie, a ja dopiero po chwili skapnęłam się, o co mu chodzi.
 Czułam, że się cała czerwienię, więc odwróciłam wzrok, chcąc ukryć swojego rumieńca, co niestety nie za bardzo mi się udało.
 - Zboczeniec – burknęłam tylko.
 - Wyglądasz słodko. – Poczułam, jak mnie mocniej obejmuje, a jedną rękę kładzie na moim pośladku.
  - Ej! – Zaprotestowałam. – Nie pozwalaj sobie!
  - Sorry, sorry. – Zabrał dłoń z mojego tyłka, cały czas patrząc mi przy tym w oczy.
 Jakie on ma piękne tęczówki… Jeszcze nigdy nie wiedziałam takich oczu. Przeważnie były albo błękitne, albo szare, a on ma granatowe. I właśnie dlatego, że są takie wyjątkowe, zakochałam się w nich. Mogłabym tak w nie patrzeć bez końca, gdyby nie trzeba było zbierać się do szkoły.
 - Wstawaj. – Zarządziłam, ale niewiele sobie z tego zrobił. Uśmiechnął się lekko, a ja głośno westchnęłam. – Jesteś niemożliwy.
 - Raczej niemożliwie zajebisty.
 - Narcyz.
 Spróbowałam się podnieść, ale mocniej mnie przytrzymał. Efekt tego był taki, że dekolt mojej bluzki trochę się obniżył, przez co widać było część mojego biustu. Momentalnie się zarumieniłam, po czym położyłam się z powrotem na torsie Daikiego, by zakryć swoje piersi.
 - Zapewne są piękne, nie musisz ich ukrywać – szepnął.
 - Za wcześnie – mruknęłam.
 Zaczęłam gładzić go po włosach, a gdy to sobie uświadomiłam, walnęłam go w ramię i zażądałam, by mnie puścił. Zaśmiał się cicho, ale po kilku ostrych zdaniach z mojej strony puścił mnie i usiadł na łóżku. Podeszłam do szafy, by wyjąć z niej świeży mundurek oraz czystą bieliznę, po czym chciałam wyjść z pokoju, lecz zatrzymał mnie czyjś uścisk na ramieniu.
 - Rany, puść. – Westchnęłam, powoli tracąc cierpliwość.
 - Ale ja tak lubię mieć cię przy sobie… - Musnął nosem moją szyję, a ja aż wstrzymałam powietrze. Jezu, jakie to miłe… Lekko łaskocze, ale jest przyjemne.
 - To poprzytulasz mnie po szkole. – Spróbowałam odejść, ale gwałtownie mnie przekręcił i złączył nasze usta w pocałunku.
 Wiedziałam, że powinnam zacząć się wyrywać i jakoś protestować, ale zwyczajnie nie potrafiłam. On tak dobrze całuje… Dlaczego tek kretyn musi być taki seksowny?!
 Kiedy w końcu udało mi się przekonać go do puszczenia mnie i wyszykowania się do szkoły, wbiegłam do łazienki i zamknęłam drzwi na zamek, w międzyczasie próbując uspokoić rozszalałe serce. Co ten matoł ze mną wyrabia…

                                                                      ***

  Dziś prawie każdy nauczyciel przypominał o zbliżających się egzaminach semestralnych. Znów będę musiała pomagać Aomine w przygotowaniach. Westchnęłam w duchu i poszłam na salę treningową, gdzie nasza koszykarska drużyna miała trening. Oczywiście brakowało jednego osobnika. Kogo? Można się łatwo domyślić.
 Podeszłam do Imayoshiego i wręczyłam mu statystki z ostatniego meczu towarzyskiego, na którym Aomine nie grał. Ba, nie przyszedł nawet popatrzeć! Mógłby się chociaż zainteresować swoją drużyną, a nie zachowywać się jak jakiś król. Ciekawie co powie, gdy ktoś go pokona.
 - Imayoshi-kun, widziałeś może Aomine? – spytałam, przyglądając się rzutom Wakamatsu.
 - Nie. – Spojrzał na otrzymane przed chwilą papiery. – Jak zwykle nas olał.
 Pokręciłam głową, po czym głośno westchnęłam.
 - Widział ktoś z was Aomine? – Zwróciłam się do drużyny, która na chwilę przerwała trening.
 - Pewnie jest tam, gdzie zwykle – odparł Wakamatsu, zaciskając pięści. – Gnojek mógłby się nauczyć szacunku do starszych!
 - Aomine-san jest… - zaczął Sakurai, a gdy się na niego spojrzałam, zaczął przepraszać Bóg jeden wie za co. – Widziałem go ostatnio przy automatach. Przepraszam, że go nie zawołałem! Przepraszam!
 - Spokojnie, nic się nie stało. – Zapewniłam go. – Dziękuję!
 Pobiegłam do wyjścia, gdzie zderzyłam się z wchodzącym na salę Daikim. Cała drużyna zaniemówiła, widząc go stojącego w drzwiach.
 - Świat się wali, czyżby ten kretyn łaskawie przyszedł na trening!? – Krzyknął Wakamatsu.
 - Zamknij się, nie przyszedłem trenować. – Aomine podrapał się po uchu.
 I cała magia prysła. A już myślałam, że raz zrobi wyjątek i łaskawie potrenuje z resztą drużyny. Przeliczyłam się.
 - Ciebie szukałem. – Spojrzał na mnie.
 - Musimy pogadać o egzaminach semestralnych. – Wypchnęłam go na zewnątrz i zamknęłam za nami drzwi.
 - Zaczyna się… - westchnął, po czym złączył nasze dłonie.


 ~Aomine~

  No jak mam to, kurwa, niby zrozumieć, jak to są jakieś egipskie hieroglify?! Te cyferki i małe literki wyglądają jak pismo starożytnych Egipcjan! Do tego dochodzą przeklęte ułamki, linie, kreski, kółka, kwadraty, liczby, które się chyba z kosmosu urwały, i wiele innych dziwactw. Toż to czarna magia! Jak w ogóle można obliczyć coś takiego? Mój mózg się przegrzewa! Oj, czuję już, jak wskaźniki pokazują niebezpieczne, czerwone pole, które sygnalizuje, że zbliża się wybuch. W tym wypadku rozsadzi mi łepetynę. No nie da się tego zrozumieć! To po prostu niemożliwe. Nie rozumiem ludzi, którzy rozwiązują takie popierdolone zadania.
 Jeśli ktoś się jeszcze nie domyślił, o co chodzi, to podpowiem. Mówię o matematyce. Akina próbuje mi ją tłumaczyć od godziny, ale to nijak nie chce wleźć mi do głowy! Zbliżają się egzaminy semestralne, a ja tego kompletnie nie ogarniam. Jak obleję, Imayoshi mnie zabije. I nie zagram na Winter Cup. Albo moja dziewczyna prędzej mnie opieprzy na śmierć. Tak źle, i tak źle. Oba przypadki skończą się moim odejściem z tego świata.
 - Słuchasz mnie, kretynie?! – Jej krzyk przerwał mój wewnętrzny monolog.
 - Hę? – Spojrzałem na nią.
 Głośno westchnęła i przyłożyła rękę do głowy. Czyżby nie tylko mnie miał wybuchnąć mózg?
 - Jesteś wyjątkowo tępy – powiedziała po chwili. No jak ona śmie mnie obrażać?! – Przez te korepetycje musiałam odwołać spotkania z Taigą.
 - Nad tym akurat nie rozpaczam – mruknąłem cicho.
 - Mówiłeś coś? – Posłała mi mordercze spojrzenie.
 - Nie, kotku, wydawało ci się.
 - Ty mnie kotkiem nie nazywaj, tylko weź się wreszcie do nauki! Jak tak dalej pójdziesz, to zawalisz egzaminy!
 - Nie zawalę. – Uśmiechnąłem się pewnie. Ale może za to zwalę…
 - Rozwiąż to zadanie.
 Podała mi książkę, kartkę i długopis. Miałem wrażenie, że się zapadam. Matematyka wygląda dla mnie mniej więcej tak: Brunetka ma dwa psy, ruda jedną czwartą znaczków blondynki, czarna wydała 40% swoich oszczędności na książki, a brat brunetki ma dwa razy więcej lat niż ona. Jaka jest odległość między Słońcem a Ziemią?
 Kosmos. Czysty kosmos. Zadanie, które dała mi to rozwiązania, dotyczyło wieku dwóch sióstr. Bardziej by mnie interesował ich rozmiar stanika. Ale mam dziewczynę, więc na cycki innych dziewczyn nie zwracam już uwagi.
 - I? – spytała, gdy przez pięć minut gapiłem się na tę samą linijkę tekstu.
 - Nijak – odpowiedziałem, a ona po raz kolejny westchnęła.
 - To przecież nie jest aż tak trudne! – wykrzyknęła. – Z angielskim też sobie nie radzisz!
 - Nie moja wina, że ,,dog” kojarzy mi się ze ,,zbok”. Podobnie się wymawia.
 - Nie o to mi chodzi, kretynie! W ogóle się nie skupiasz!
 Akina złapała się za głowę i oparła o brzeg łóżka.
 - Nie wytrzymam z tobą – jęknęła. Po chwili usiadła obok mnie i zaczęła czytać kolejne zadania. – Musimy je jeszcze raz przerobić. – Wzięła do ręki swój zeszyt, gdzie miała zapisane wszystkie rozwiązania.
 - Zdam – zapewniłem ją, chcąc jak najszybciej odłożyć na bok wszystkie podręczniki.
 - W gimnazjum też tak mówiłeś. – Prychnęła. – I co z tego miałam? Musiałam ślęczeć z tobą nad książkami.
 - Ale poprawkę zdałem.
 - Wielkie mi osiągnięcie – mruknęła. - Przez chwilę kartkowała zeszyt, a następnie wskazała mi palcem na jedno zadanie. – Rozumiesz to rozwiązanie?
 Przejrzałem wszystkie działania, jakie były tam zapisane, po czym kiwnąłem potwierdzająco głową.
 - Najpierw dzielisz przez ilość, a potem mnożysz przez czas.
 - Więc czemu sam nie potrafiłeś tego napisać? – Jęknęła, podtykając mi pod nos podręcznik do matmy. – To jest rozwiązanie zadania, którego przed chwilą nie dałeś rady zrobić.
 - Bo jak widzę rozwiązanie, to rozumiem treść zadania. – Podrapałem się po uchu. – A tak to jest czysty kosmos.
 Akina głośno westchnęła i zakryła książką twarz.
 - Jesteś niemożliwy – szepnęła.
 - A jak zdam za pierwszym razem, to dostanę nagrodę? – Przybliżyłem się do niej i musnąłem nosem jej policzek.
 - Nie rozkwaszę ci nosa – burknęła.
 Przytuliłem ją do siebie, ignorując jej cichy okrzyk zdziwienia.
 - Musimy się uczyć dalej! – Chciała ode mnie odejść, ale jej nie pozwoliłem.
 - To mi nie wchodzi. – Zacząłem się bawić jej włosami.
Przez chwilę między nami panowała cisza. Akina objęła mnie jedną ręką i wygodniej usadowiła się między moimi nogami. Plecami dotykała mojego brzucha, a głowę oparła o mój tors.
 - Mam pewien pomysł – odezwała się nagle. – Czy jeśli będziesz miał dobrą motywację, szybciej się nauczysz?
 - Możliwe, a co?
 Podniosła głowę do góry i spojrzała na mnie, a ja pocałowałem ją w czoło.
 - Za każdą poprawną odpowiedź pocałuję cię w dowolne miejsce…
 - W dowolne? – Ożywiłem się, a w mojej głowie już zaczęły się pojawiać zboczone myśli.
 - … powyżej pasa – dokończyła Akina. A już myślałem, że będziemy się mogli w coś ,,pobawić”. – Albo ty pocałujesz mnie.
 - Też powyżej pasa? – Zerknąłem szybko na jej biust.
 - Tak. Oprócz cycków – warknęła. – Więc jak?
 - Jeśli to zadziała, to będę mógł się z tobą dużo częściej uczyć! – Szeroko się uśmiechnąłem i cmoknąłem ją w policzek.
 - Zaczynamy od matmy. – Podała mi kartkę, książkę i długopis.
 Odsunęła się ode mnie i usiadła na łóżku, a ja zabrałem się za czytanie treści zadania. Myśl, Daiki, myśl! Czeka cię skóra twojej dziewczyny, która aż prosi się o poczucie twych ust! Muszę dać radę. Napiszę to najlepiej jak się da. Jestem bardzo ciekawy, jak to będzie poczuć jej wargi na swoim torsie. Albo na obojczyku czy szyi. Oj, jeszcze chwila a mi stanie od tych fantazji.
 Pochyliłem się nad książką i starałem się przypomnieć sobie wszystkie wskazówki Akiny dotyczące takiego rodzaju zadań. Nagle mnie oświeciło. Muszę podzielić przez ilość, a następnie pomnożyć przez czas! A na koniec dodać do wyniku pięć ósmych. Jeszcze tylko odpowiedź i…
 - Gotowe! – Wykrzyknąłem, już chcąc ją gdzieś pocałować.
 - Tak szybko? – Zdziwiła się, ale wzięła do ręki moją kartkę i porównała znajdujące się na niej rozwiązanie z odpowiedzią w swoim zeszycie. Jej oczy na chwilę się rozszerzyły, po czym skinęła lekko głową. – Dobrze.
 Odłożyła wszystko na podłogę, po czym spojrzała na mnie niepewnie, a na jej policzkach pojawiły się lekkie rumieńce.
 - To… - Przygryzła wargę. – Kto zaczyna?
 - Ja. – Szeroko się uśmiechnąłem.
 Podszedłem do niej na kolanach i kazałem jej odchylić głowę. Na pierwszy ogień poszła delikatna i wrażliwa skóra na szyi Akiny. Zassałem się na niej lekko, a w tym czasie ona wydała z siebie krótki jęk. O tak!
 - Ty kretynie! – Dotknęła ręką miejsca, w które ją pocałowałem. – Miał być całus, nie malinka!
 - Malinka to też pewien rodzaj całusa. – Mrugnąłem do niej, a ona jeszcze bardziej się zarumieniła. Boże… Akina jest taka seksowna!
 - Teraz to. – Pokazała mi, które zadanie mam robić, po czym oparła się o łóżko i wbiła we mnie czuje spojrzenie.
 To ćwiczenie było nieco trudniejsze, ale gdy tylko pomyślałem o przyjemności, jaka mnie czeka, zrobiłem je z dużo mniejszym problemem niż na początku.
 - To naprawdę działa… - mruknęła Akina.
 - Chodź tu. – Gestem ręki nakazałem jej się zbliżyć. Podeszła do mnie pewnym krokiem i kucnęła tuż przed moją twarzą. – Pocałuj mnie w obojczyk.
 Nachyliła się nade mną, a po chwili poczułem jej wargi na swojej skórze. Jezu, jak dobrze! Jakie ona ma wspaniałe usta! Takie delikatne, ale jednak potrafią być stanowcze! O, właśnie tak!
 Nie byłem zbytnio zadowolony, gdy odsunęła ode mnie swoją twarz. Chciałem ją do siebie przyciągnąć, ale zgrabnie mi się wymknęła, pokazując przy tym język. A gdyby tak tym językiem dotknęła mnie w pewnych miejscach? Kurwa, byłoby wspaniale…

                                                                         ***
  Po skończonej nauce miałem wycałowaną całą szyję i ramiona. Akina natomiast miała ślady na obojczykach, brzuchu i karku. Gdy całowałem ją w brzuch, miałem ogromną ochotę zdjąć z niej bluzkę, ale wiedziałem, że sama musi być na to gotowa. Problem polega na tym, że ogromnie jej pragnę i coraz trudniej mi się powstrzymywać. A jak mnie całowała…
 Kurwa. Mam dziwne wrażenie, że coraz bardziej się w niej zakochuję.


 _________________________________________________________________________________


  

            -----> <------
A ten obrazek to ja, jak widzę Ao xD *.*