niedziela, 31 lipca 2016

Zemsta (cz.5)

Dobry wieczór! :D

Tak, wreszcie skończyłam kolejną część ,,Zemsty" :D Trochę z tym zwlekałam, ale wreszcie jest!! :D Jestem z siebie dumna ^^ Mam nadzieję, że wam się ten rozdzialik spodoba ;) Nie jest za długi, ale postanowiłam, że ten będzie na 4 strony :D 
Miłego czytania życzę ;* 

_________________________________________________________________________________



 Wracałem ze sklepu, niosąc reklamówkę pełną przeróżnych produktów spożywczych i dziwnych kremów dla Kise. Uparł się, że musi sobie czymś nawilżyć twarz, a ostatni krem nawilżający skończył mu się dwa dni temu. To i tak cud, że ten czas wytrzymał bez tego mazidła. Jak w ogóle można ciągle się czymś takim smarować? Nie mówię, że nie dbam o swoją skórę, ale bez przesady. Nie stosuję codziennie dziesięciu kremów!
 Ech… Nie jestem modelem, więc nie wiem dokładnie, na czym polega na branża, jednak do takiej pracy trzeba mieć zadbaną skórę. Tylko ile pieniędzy on wydaje na takie rzeczy?! Kieszonkowe lepiej wydać na pornosy czy… pornosy. To zawsze jest pocieszenie, a i można sobie przy nich zwalić. O tak! Te duże cycki! Raj dla duszy.
 A gdyby tak Kise miał piersi? Jak duże by one były? C? D? A może nawet E? W sumie gdyby mu dorobić dłuższe włosy i cycki, to byłaby z niego naprawdę ładna dziewczyna. Jest przystojny jako chłopak, więc…
 Wróć.
 Czy ja powiedziałem, że ta ciota jest przystojna? Dobry żart! Ja jestem o wiele przystojniejszy od niego! I bardziej męski, umięśniony… Penisa też mam większego. No co? Po treningach wielokrotnie braliśmy razem prysznic. I w Teiko chodziliśmy do gorących źródeł. Wiele razy widziałem go nago, jak on mnie, ale nigdy nie myślałem, że jest… przystojny. No ale na serio byłby ładną dziewczyną! Nawet charakter ma kobiecy i czasem zachowuje się tak, jakby miał okres. Tylko mu cycków brakuje. A, i trzeba by coś było zrobić z jego narządami płciowymi… Chociaż to akurat by mi aż tak nie przeszkadzało. Zawsze można wejść w…
 O Boże! Co ja wygaduję?! Lekarza! Potrzebuję psychiatry!
 Pokręciłem pospiesznie głową, a na karku poczułem pot. Zrobiło mi się dziwnie ciepło na twarzy i w okolicach podbrzusza. Bogowie… Co się ze mną dzieje?! Jeszcze trochę a mi stanie na sam jego widok! Nie przeżyłbym tego. Skoczyłbym z mostu pod pędzącą ciężarówkę i… Zaraz! Przecież jeszcze tyle cycków do obmacania i dziewczyn do wyruchania! Nie mogę tak po prostu umrzeć!  Co one beze mnie zrobią?
 No i Kise… Obiecałem przecież, że go nie zostawię. Można mi zarzucać wiele, w tym to, że jestem samolubem bądź chamem, ale umiem dotrzymywać danego słowa. Tylko ile jeszcze będę musiał tak z nim siedzieć? I kiedy policja wreszcie złapie tego skurwiela? No ile można ganiać za jednym dupkiem, który zgwałcił Kise?! Jego odór jest tak wielki, że można by go wytropić po zapachu.
 Dlaczego posunął się do gwałtu? Ja też raz przegrałem, ale jakoś nie zgwałciłem Kagamiego. Albo Tetsu. A podczas meczu było widać znaczą różnicę między Kise a Haizakim, więc ten skurwiel powinien to zaakceptować. W ogóle kto to słyszał gwałcić przeciwników za takie coś?! Gdyby to było legalne, to cały tłum czekałby na okazję do dobrania się do mojej zacnej dupy. I tak bym jej nikomu nie dał, co to to nie! Jednak Kise nie jest aż tak silny, a w dodatku ta gnida wzięła go z zaskoczenia. Miał niewielkie szanse na ucieczkę, a gdy Haizaki go związał, nie mógł uciec.
Ryouta wygrał uczciwie. Dał z siebie ponad sto procent, należała mu się wygrana. Tylko problem polega na tym, że Haizaki tych porażek nie potrafi zaakceptować. W gimnazjum zawsze z nim wygrywał, więc był pewien, że teraz też da radę. Przeliczył się. I przegrał. A w gniewie wyżył się na swoim przeciwniku.
 Gdybym ja zachował się tak jak on, to Kagami prawdopodobnie padłby z wycieńczenia lub ilości siniaków, jaką bym mu zadał. Haizaki naprawdę nie panuje nad emocjami i myśli, że wszystko mu wolno. Dupek jeden. Jak go spotkam, to wszystkie flaki z niego powypruwam. Najchętniej to przerobiłbym go na kotleta, którego później wywaliłbym do śmieci – i tak nie nadawałby się do zjedzenia. Po pierwsze byłby nieświeży i zepsuty, a po drugie jego smak byłby nie do zniesienia. Obrzydlistwo.
 Kiedy przechodziłem przez furtkę, coś przykuło moją uwagę – w skrzynce na listy znajdowała się koperta. Zaraz, przecież listonosz powinien chodzić dopiero jutro! Pospiesznie wszedłem do domu, burcząc pod nosem ciche ,,Dzień dobry” do policjanta, po czym zdjąłem buty i pobiegłem do pokoju Kise, zostawiając zakupy w holu. Wbiegłem do jego sypialni, nawet nie kłopocząc się z pukaniem.
 - Aj! – Pisnął i zakrył się koszulką. Widocznie się przebierał. – Aominecchi! Puka się! Przecież…!
 - Cały jesteś? – Głupie pytanie. Stoi przede mną, a ja się go pytam o takie coś.
 - Em? Tak? – Spojrzał na mnie zdziwionym wzrokiem. – O co chodzi?
 - Ubierz się i zejdź na dół. – Powstrzymywałem się, by nie spojrzeć na jego długie nogi i część torsu.
 Wyszedłem szybko z pokoju, czując na twarzy dziwne ciepło. Ludzie, już nie raz widziałem go nago, więc czemu tak reaguję?! To tylko Kise! Przyjaciel, z którym chodziłem do szkoły! To tylko blond ciota, która boi się każdego napotkanego robaka!  To tylko… idiota, któremu trzeba pomóc i go ochraniać.
 Ech, za miękki jestem.

  Usiadłem na kanapie w salonie i otworzyłem kopertę z listem. Znając Kise, będzie się teraz przebierał przez najbliższe pół godziny, chcąc idealnie dopasować spodnie do bluzki. Modele… Znam jednego i to w zupełności mi wystarczy. Gdybym tak musiał czekać na dziesięciu, to bym się chyba nie doczekał. Prędzej bym się zestarzał i zostałyby ze mnie same kości. Seksowne kości. Bo u mnie wszystko jest seksowne, nawet najmniejszy włos czy paznokieć.
 Z koperty wyleciało jakieś zdjęcie. Kiedy je odwróciłem, zamarłem. Był na nim związany, zakneblowany i zapłakany Kise, leżący na podłodze z łazience, w której Haizaki go zgwałcił. Coś się we mnie zagotowało. Gdybym nie był w mieszkaniu, prawdopodobnie rozwaliłbym coś, co znajdowałoby się w moim zasięgu. Jakby mnie ktoś narysował jako postać z jakiejś mangi, to prawdopodobnie z uszy leciałaby mi para, a na twarzy byłbym cały czerwony ze złości.
 Wstałem z kanapy i poszedłem po policjanta pilnującego mieszkania. Gdy obok niego przechodziłem wchodząc do domu, nie zauważyłem, że jest inny niż ten, który był przed moim wyjściem. No tak, zmiana. Ale czemu, do cholery jasnej, żaden nie zorientował się, że coś jest nie tak z listonoszem?!
 Podałem mu do ręki kopertę, a on wyjął ze środka kartkę z napisem: ,,Kise ma się zjawić w szopie w pobliskim lesie za dwa dni. Jeśli tego nie zrobi, jego ,,piękne” zdjęcie trafi do Internetu. A tego chyba nie chcecie, prawda? Ma przyjść sam. Jeżeli ktokolwiek za nim pójdzie, zabiję go. Przekażcie temu pięknisiowi, żeby założył seksowną bieliznę ;*”
 Zabić. Zabić tego skurwiela. Nie podaruję mu, słowo daję! Tak go zajebię, że się dupek nie pozbiera!
 Staliśmy tak w holu gapiąc się w kartę, że nie usłyszeliśmy schodzącego Kise.
 - Coś się stało?
 Dopiero gdy powtórzył pytanie, zorientowaliśmy się, że przy nas stoi.
 - Przejdźmy do salonu. – Policjant wskazał kanapę, na której usiadłem ja wraz z Ryoutą. Nasz strażnik wręczył kopertę modelowi, po czym pokazał mu jego zdjęcie.
 Kise zbladł. Dostał dreszczy, a w jego oczach zaczęły się zbierać łzy. Karta papieru wyleciała z jego rąk i upadła na dywan, a on próbował się uspokoić, co mu kompletnie nie wychodziło. Łzy leciały mu po policzkach, co jakiś czas się mocno wzdrygał, co świadczyło o tym, że zaczyna panikować. Złapałem go za ramiona i uważnie wpatrywałem się w jego twarz. Jeszcze nigdy nie widziałem u nikogo takiego przerażenia. Lęk zawładnął całym jego ciałem. Zaczął dygotać, a na czole pojawiły mu się kropelki potu. Policjant szybko pobiegł po szklankę wody, a ja chciałem spróbować go jakoś uspokoić. Tylko co miałem mu powiedzieć? Że będzie dobrze? Że nic się nie stanie? Że nie oddamy go Haizakiemu? Chcę, by tak było, ale sytuacja jest naprawdę poważna.
 - Proszę. – Policjant podał mu szklankę wody, ale Kise nie dał rady jej wziąć. Ręce tak mu się trzęsły, że na pewno by ją upuścił.
 Wziąłem szklankę w swoje ręce, po czym ostrożnie podsunąłem mu ją pod nos. Upił łyka, ale po chwili zaczął kaszleć. Poklepałem go po plecach, a on mruknął tylko jedno krótkie zdanie:
 - Niedobrze mi…
 Zaprowadziłem go do łazienki, uważając, by nie potknął się o żaden próg, co było wtedy bardzo prawdopodobne. Ledwie doszliśmy do łazienki, a kucnął nad sedesem i zwymiotował co, to ostatnio jadł. Jest aż tak przerażony?
 Położyłem rękę na jego ramieniu i stałem tak przez kilka minut. W międzyczasie Kise zwymiotował jeszcze raz, a łzy coraz obficiej spływały mu po twarzy. Przemył twarz wodą, umył zęby, a potem wróciliśmy do salonu, gdzie zebrało się już kilku policjantów powiadomionych o wszystkim przez naszego strażnika.
 - Ja… Nie chcę… - Kise miał problem z wysłowieniem się. – Nie chcę znów…
 - Nie pozwolimy na to. – Jakiś sierżant starał się go uspokoić. – Nie dopuścimy do tego, by to się powtórzyło.
 Posadziłem Ryoutę na kanapie, a sam usiadłem obok niego. Model przytulił się do mnie i zaczął szlochać, by w ten sposób dać upust swoim emocjom. Nie wiem, jak, ale moja ręka nagle znalazła się na jego plecach.
 - Nie becz. – Wyjąłem ze swojej buzi jego włosy. – Ten skurwiel już nic ci nie zrobi.
 Kise tylko pociągnął nosem, po czym oparł się wygodniej na moim ramieniu.
 - Co zamierzacie zrobić? – Spojrzałem na policjantów, którzy zajęli prawie cały salon.
 - Wymyślimy coś – odpowiedział jakiś z gęstymi wąsami. – Mamy czas.

 ,,Nie spieprzcie mu bardziej życia!”

Chciałem to powiedzieć, ale wolałem ich nie obrażać. Milczałem więc i słuchałem, jak wymieniają między sobą zdania. Jak to rozegrają? Nie mogą puścić Kise samego, bo to go jeszcze bardziej pogrąży psychicznie, ale coś muszą zrobić, bo Haizaki wyśle do Internetu to cholerne zdjęcie. A wtedy cały świat się dowie, jak wygląda seksowny tyłek modela. Znaczy… no po prostu tyłek modela! Ryouta by się po tym załamał psychicznie. Gdyby zobaczył coś takiego w necie, pewnie coś by sobie zrobił. Musiałby pójść na jakąś poważną terapię, a pewnie i tak nigdy by nie wrócił do normalności. I tak będzie to trudne po tym, co się stało, ale Haizaki nie może drugi raz się do niego dobrać. Jeśli zbliży się do niego na odległość dwóch kilometrów, zabiję go. Przysięgam, że coś mu zrobię, jeśli jeszcze raz go tknie. To moja… Znaczy się… Mój przyjaciel i nie pozwolę nikomu go krzywdzić.
 - Kise, na razie spróbuj… - Jakiś policjant przerwał w połowie zdania i wpatrywał się w modela z uwagą.
 Obrzuciłem Ryoutę czujnym spojrzeniem i dopiero po chwili zorientowałem się, co się stało – Kise zasnął, opierając się na moim ramieniu.
 Bosko. Właśnie o tym marzyłem.
 Mimowolnie lekko się uśmiechnąłem. Miałem ochotę pogłaskać go po policzku, ale powstrzymywała mnie przed tym obecność policjantów. Cóż, może innym razem się uda…




_________________________________________________________________________________





sobota, 30 lipca 2016

Sto lat, Kimie! ;*

 Ohayo :D
Chciałam was poinformować, że dziś jedna z moich wiernych czytelniczek, Kimie, ma urodziny! :D

Chłopaki, wstawać, śpiewamy ,,Sto lat"! :D

*Pokolenie Cudów, Kagami, Himuro, Takao i cała reszta wstają*

Sto lat, sto lat, niech żyje,żyje nam!
Sto lat, sto lat, niech żyje, żyje nam!
Jeszcze raz, jeszcze raz, niech żyje, żyje nam, niech żyje nam!:

Kto?

*wszyscy* KIMIE!!!


Moja najdroższa i jedyna bratowo...!
Ao: *szeptem* Całe szczęście, że jedyna...
Ja: Nie przerywaj mi w takiej chwili!
Wracając do tego, co chciałam powiedzieć...
Kimie, kochana, życzę ci:

*masy weny
*czasu na pisanie
*szczęścia (i w życiu, i z Akashim ;*)
*cierpliwości do Daikiego
Ao: Ej!
Ja: *daję mu sójkę w bok*
*spełnienia marzeń
*założenia szczęśliwej i kochającej się rodziny
Akashi: *Dumnie się uśmiecha*
Ao: *podejrzliwe spojrzenie skierowane w stronę Akashiego*
*jak najwięcej zwariowanych i cudownych pomysłów na opowiadania! :D
*żebyś nigdy nie traciła chęci na pisanie :D (jak wydasz książkę, to na pewno kupię! :D)
*szczęścia w życiu realnym xD :D
*jak najwięcej prawdziwych przyjaciół ;*
*i dopisz to, czego sobie zapragniesz! :D <3

Przepraszam, że dziś nie pojawi się żaden shot, ale zwyczajnie nie miałam czasu go napisać... :C Wybaczysz, mam nadzieję? ^^" Postaram się to w najbliższym czasie nadrobić, obiecuję! Jeszcze dziś mój brat ma urodziny, więc goście zaraz przyjdą...
Gomene, Kimie!
Postaram się, by wyszedł naprawdę dobrze :D

JESZCZE RAZ STO LAT, BRATOWO!!! <3 ;*














                    No przepraszam, musiałam xD ;*





niedziela, 24 lipca 2016

Powrót!

Ohayo, moi mili! :D
Wczoraj wieczorem wróciłam z gór, ale nie miałam już siły, by dodać tego posta xD A dziś z koleżanką poszłam nad zalew w swoim mieście na spotkanie młodzieży z ŚDM, więc tam też się sporo zeszło ;P Ale za to było superaśnie! :D Poznałam kilku miłych (i przystojnych *.*) Włochów, pogadałam z nimi, a kilka razy tańczyliśmy różne tańce i było super! :D O dziwo angielski mi wychodził XD A i ludzie mili, to było sympatycznie ^^

A teraz wreszcie wstawiam tego posta informacyjnego :D
To niestety nie jest żaden rozdział, bo nic nie jest skończone, ale wkrótce się coś pojawi ;)
Najpierw chcę skończyć kolejną część ,,Zemsty", ,,Kryminalistki" bądź ,,Wygranej", by później wstawić jedną z rzeczy, na które wpadłam na wyjeździe. Nawet tam nie mogłam wyrzucić z głowy pomysłów na opowiadania xD

Macie tu kilka opcji do wyboru, a to, co najbardziej wam się spodoba z opisu, będzie pierwsze wstawione ;)

1. MIDOTAKA
 Jest coś takiego jak miłość od pierwszego wejrzenia? Do tej pory żaden z nich w to nie wierzył, ale kiedy spotkali się na studiach, zmienili swoje zdanie. Przypadkowe spotkanie w akademickiej kawiarence odmieni ich życie.

2. LEVI X EREN
Eren jest pod dowództwem Levi'ego, więc musi wykonać każdy jego rozkaz. Każdy. Jak zareaguje, gdy kapral zacznie mieć ochotę na ,,małe eksperymenty"? Cóż, niewykonanie rozkazu grozi surową karą...

3. AOKAGA (kto by się spodziewał ;P)
Każdy dostaje czasem prezent od ukochanej osoby i zwykle się z tego cieszy. Kagami jednak ma ogromną ochotę zamordować swojego chłopaka za podarunek, jaki ten mu sprawił. Bo kto normalny kupuje ukochanej osobie fartuch z nagim kobiecym ciałem?!

4. KAGAKISE
Kagami uczy Kise gotować. Robią skomplikowane ciasto czekoladowe, ale czy pobyt w kuchni skończy się tylko na wypieku? 

5. TAKAO X KUROKO (nowość! tego jeszcze tu nie było ;P)
Kuroko spotyka w barze Takao. okazuje się, że obaj przyszli tu po to, by się upić bo zakończonych związkach. Kagami zdradził Kuroko z Aomine, a Midorima Takao z Akashim. Mężczyźni umawiają się na jednorazowy seks, by zaspokoić swoje potrzeby. Jednak pragnienie drugiej osoby i jej bliskości rośnie i staje się coraz trudniejsze do okiełznania...

6. AOKISE (częściowe)
Kise przychodzi do Kagamiego, ale nie spodziewa się takiego widoku - Taiga ma całe podrapane ręce, a jego bluzki uczepił się mały chłopiec z kocimi uszami, zębami i ogonem. Ma na szyi obrożę z jednym słowem: Aomine. Człowiekozwierz polubił Kise, więc ten, za zgodą Taigi, przygarnia go do siebie. Wszystko zapowiada się dobrze, do momentu, gdy Kise w swoim łóżku zamiast małego stworzenia, spotyka wyższego od siebie i bardziej umięśnionego chłopaka, który wygląda jak starsza wersja jego ,,kociątka". A gdy stworzenie jest głodne, bierze to, co ma pod ręką...

7. WARIATKOWO!
Niespodzianka xD Ale na pewno, jak to w każdej części, będzie masa rozrywki i wariactwa ;P Jeszcze jedno - to opowiadanie planuję zrobić z czytelnikami, więc jeśli ktoś chce w nim wystąpić, proszę to napisać w komentarzu! Należy też podać ulubioną postać z KnB; musi to być ktoś z PC bądź Seirin. Ewentualnie Himuro lub Takao, jeszcze nie zdecydowała, czy tu wystąpią ;P



To by było na tyle z mojej strony ;) Mam nadzieję, że te cośki, co wpadły mi do głowy, przypadną wam do gustu ;) Albo przynajmniej część z nich xD
A teraz życzę miłego wieczoru i udanego poniedziałku! :D <3

_________________________________________________________________________________


sobota, 16 lipca 2016

UWAGA!!! INFO!!

Ohayo wszystkim :D

Jutro rano wyjeżdżam w Bieszczady i wracam w sobotę, więc przez ten czas nie będę niczego dodawała. Na razie żadne opka nie są skończone, więc po przyjeździe którąś część skończę i dopiero wstawię ;) Nie wiem dokładnie, kiedy to będzie, ale pomysły już mam spisane, więc powinno w miarę szybko się pojawić po moim powrocie ;)
Wiem też, że czekacie na ,,Zemstę" i... Przepraszam, że znów mam w niej taki zastój :C Pomysł mam, ale jakoś nie mogę się zabrać za pisanie :/ Nadrobię to, gdy tylko wrócę, obiecuję!
,,Kryminalistka" jest już gotowa mniej więcej w połowie, więc kolejny rozdział pojawi się również po powrocie xD
Ogólnie wszystko pojawi się po powrocie ;P

Może w górach wpadnę na jeszcze inny pomysł? Może tam mnie nawiedzi jeszcze większa ilość weny? ;P Chociaż na razie to, co mam, wystarczy xD I tak nie wyrabiam z pisaniem...

A teraz żegnam się z Wami na tydzień ;)

PS. Przez ten czas może być różnie z komentowaniem, więc... Jak coś to skomentuję wasze dzieła po powrocie ;)

Bajooo <3




środa, 13 lipca 2016

Wygrana - Rozdział 6

Ohayo moi mili :D
Udało mi się skończyć szósty już rozdział ,,Wygranej" :D Mam nadzieję, że będziecie z niego zadowoleni ^^ Tak tylko powiem, że zachowanie Ao jest tu zmienne jak humorki kobiety podczas okresu ;P
Korzystam z okazji, że na razie słońce wyszło, i idę z psem na spacer ;)
A wam zostawiam ,,Wygraną" i życzę miłego czytania! ;*

________________________________________________________________________________



    Weszłam za nim do holu modląc się, by jego znajomi byli normalniejsi od niego. Jeśli tak nie będzie, to chyba oszaleję. Jeden zboczeniec mi w zupełności wystarczy. Nie mam zamiaru użerać się z całą taką zgrają. Oby tak był ktoś normalny… Choć jedna osoba.
 Zdjęłam buty, a bluzę powiesiłam na wieszaku. Zakupy położyłam przy szafce, po czym weszłam za Aomine do salonu. Zobaczyłam tam przystojnego blondyna, który siedział na kanapie i oglądał jakiś film. Widząc nas, wyłączył telewizor i szeroko się uśmiechnął.
 - Aominecchi! – Zawołał. – Długo cię nie było. – Spojrzał na mnie. – A kto to?
 - Kagami Akina – powiedziałam, a gdy zobaczyłam jego białe zęby, prawie powalił mnie ich blask. Boże, jaki przystojny…
 - Kise Ryouta, miło mi. – Podał mi dłoń, którą uścisnęłam.
 Muszę zapamiętać. Facet wydaje się być kobiecym ideałem – wysoki, umięśniony, miły, ma piękny uśmiech… Ja chcę takiego chłopaka!
 - O, mamy gościa! – Usłyszałam czyjś głos, a po chwili poczułam jak jakiś chłopak obejmuje mnie ramieniem. – Śliczna! Nazywam się Takao Kazunari, a ty?
 Przez chwilę patrzyłam na niego w milczeniu. Nie był tak wysoki jak Aomine czy Kise, ale do osób niskich nie należał. Miał dłuższe czarne włosy, szare oczy i umięśnioną sylwetkę. Wprawdzie jego mięśnie nie były tak duże i widoczne jak u tego zboczeńca czy przystojniaka, jednak wyraźnie zaznaczały się pod podkoszulką.
 - Kagami Akina.
 - Jesteś siostrą Taigi? – Spytał, a ja przytaknęłam. – Podobni jesteście. Oboje macie czerwone włosy. Chociaż tobie z nimi ładniej. – Mrugnął do mnie.
 Zarumieniłam się lekko, a po chwili poczułam, jak Aomine go ode mnie odsuwa. Spojrzałam na niego pytająco, a on tylko prychnął i wzruszył ramionami. Cały on… Może mnie o wszystko wypytywać i mam mu odpowiedzieć, ale jak ja chcę go o coś zapytać, to milczy. Cham. Cham i prosiak.
 - Oi, Satsu, chodź! I weź Tetsu! – Zawołał nagle.
  Kolejni przyjaciele? Ilu ich tu mieszka?! W sumie dom jest duży, ale bez przesady. Jeszcze trochę, a zamieni się to w jakiś dom wypoczynkowy.
 Po chwili usłyszeliśmy kroki na schodach. W salonie pojawiła się śliczna dziewczyna o długich, różowych włosach, oczach tego samego koloru i… wielkim biuście. Boże, ale ona ma duże piersi! Ma takie naturalne, czy wcisnęła tam silikon?
 - Momocchi, to Akinacchi, siostra Kagamicchiego – powiedział Kise, a ja byłam pewna, że się przesłyszałam.
 - Akinacchi? – Powtórzyłam, patrząc na niego ze zdziwieniem. – Kagamicchi?
 - Aaa… - podrapał się po głowie. – Dodaję końcówkę ,,cchi” to imion i nazwisk osób, które lubię bądź szanuję. Taki nawyk.
 W życiu bym się nie spodziewała, że ktoś kiedykolwiek powie do mnie ,,Akinacchi”. Miałam już kilka przezwisk, ale nikt mnie tak jeszcze nie nazwał.
 - Jestem Momoi Satsuki. – Dziewczyna uśmiechnęła się miło i mnie przytuliła. Odwzajemniłam uścisk, czując przy okazji woń jej owocowych perfum.
 - A ja nazywam się Kuroko Tetsuya.
 Rozejrzałam się wokół, ale nikogo nie zauważyłam. Spojrzałam pytająco na Aomine, a ten tylko wskazał mi miejsce przede mną. Spojrzałam tam, a po chwili krzyknęłam, odruchowo odskakując od niewiele wyższego ode mnie chłopaka, który stał tuż obok mnie i patrzył mi w oczy swoimi niebieskimi tęczówkami. Jezu Chryste, właśnie miałam zawał. Duch. Istny człowiek-duch. Jak można tak ludzi straszyć?!
 - Od… Od kiedy ty tu stoisz? – Szepnęłam, ciągle trzymając się za serce.
 - Od kiedy Momoi-san pojawiła się w salonie. Miło mi cię poznać. – Ukłonił się lekko, co mnie zszokowało. Teraz mało kto tak robi. Prawdziwy dżentelmen.
 - Kurokocchi już tak ma – odezwał się Kise. – Jest dosyć niski i chudy, więc… Ała! – Jęknął, gdy Kuroko podszedł do niego i dał mu porządną sójkę w bok. – Kurokocchi, to bolało!
 - Nie mów tak więcej, Kise-kun.
 Po pięciu minutach bycia w jednym pomieszczeniu z tą hałastrą, stwierdziłam, że nikt tu nie jest normalny. Dlaczego zawsze muszę trafić na zwariowane towarzystwo? Moje przyjaciółki mają zbyt bujną wyobraźnię i są prawdziwymi wariatkami, Taiga to istny żarłok, Aomine jest zboczeńcem, Kise ma jakąś manię z tym dodawaniem dziwnych końcówek, Takao jest jakiś żwawy i narwany, Tetsu to duch, a Momoi… Ona ma ogromne piersi. Nie mówię, że to coś złego, ale nie widziałam jeszcze dziewczyny w moim wieku, dla której natura byłaby taka obfita. Pewnie ją później plecy bolą… I tak wolę swój biust. Jest idealny.
 Usiedliśmy na kanapie, a Momoi poszła po szklanki i colę. Siedziałam między Aomine i Kise i sama nie wiedziałam, czy mam się śmiać, czy płakać. Ciągle sobie dokazywali, a ich docinki raz były zabawne, raz chamskie i wredne. Ich przyjaźń jest naprawdę skomplikowana – kłócą się o byle co i potrafią fochać się o tak długo, dopóki ktoś nie zareaguje i nie każe im się przeprosić. Chociaż z tego, co zauważyłam, to tym przepraszającym jest przeważnie Kise. Pewnie, wielki pan Aomine nie zdobędzie się na tak szlachetny czyn, jakim jest powiedzenie jednego słowa ,,przepraszam”. Kto go tak wychował?
 - Akinacchi, masz chłopaka? – Spytał nagle Kise, a wszyscy jak na zawołanie spojrzeli na mnie.
 Nie gapcie się tak! Ludzie, nienawidzę takich krępujących sytuacji…
 - Jeszcze nie – mruknęłam, a blondyn lekko się uśmiechnął.
 - A ta sukienka, którą kupiłaś? – Spojrzałam na Momoi ze zdziwieniem.
 - Skąd…?
 - Widziałam, jak szłam po colę. – Uśmiechnęła się.
 - Idę na bal studencki z przyjacielem.
 Kątek oka zauważyłam, jak Aomine pulsuje żyłka na czole, a kolei Kise wyglądał na nieco zawiedzionego. O co im chodzi? Rozumiem, że Daiki nie przepada za Makoto, ale Ryouta? Chyba że… Nie, nie mogłam mu wpaść w oko. Znamy się dopiero od kilkunastu minut i… Chociaż może? Jest przystojny, miły i wygląda na mądrego, aczkolwiek jego zachowanie mówi zupełnie co innego. I w jego towarzystwie nie czuję tego ,,czegoś”. Ale gdybym poczuła, to bym się ucieszyła. Zawsze marzyłam o takim umięśnionym przystojniaku. Wprawdzie drugi taki siedzi obok mnie, ale jest za bardzo zboczony i narwany. To typ, który lubi się zabawić, a w stałych związkach nie jest chyba zbyt mocny. Taka osoba nigdy nie zostanie moją drugą połówką. Ja chcę kogoś wiernego, komu zaufam w stu procentach i nie będę się martwić o to, że mnie zdradza z jakąś inną dziewczyną. Aomine do takich osób nie należy. W dodatku jest strasznie wkurzający i ciągle mnie gdzieś ciągnie, jakbym nie miała własnego życia prywatnego. Idiota.
 Kise i ten zboczeniec znów się o coś pokłócili. A najgorsze z tego wszystkiego było to, że gdy ostro wymieniali ze sobą zdania, strasznie na mnie napierali. Kiedy nie pomogły prośby, krzyki ani szturchania, wstałam z kanapy i usiadłam na drugiej kanapie, gdzie Momoi zrobiła mi miejsce. Daiki warknął coś pod nosem, a Ryouta mnie przeprosił. Przynajmniej jeden z nich wie, jak się trzeba zachować.
 Wzięłam do buzi ciasteczko i popiłam je colą. Często śmiałam się z żartów czy opowieści Takao, a ten powiedział, że mam ładny śmiech. W międzyczasie trzy razy dostałam zawału, gdy siedzący obok mnie Tetsu się nagle odzywał. To było straszne. Byłam pewna, że serce wyskoczy mi z piersi. Oj, Taiga musiałby mi wyprawić ładny pogrzeb. A rodzice… Boże, oni to by się chyba załamali. Nie mogę zawieść ani ich, ani brata, więc jedynym rozwiązaniem jest przyzwyczaić się do nikłej obecności Kuroko.
 Spojrzałam na zegarek i zobaczyłam, że było po dwudziestej. Dopiłam swoją puszkę, po czym odezwałam się do Aomine:
 - Musisz mnie już odwieźć.
 - Ha? – Spojrzał na mnie. – Ja nic nie muszę. Ewentualnie mogę.
 - To rusz łaskawie swoje cztery litery i zawieź mnie do domu.
 - Nie.
 - Bo? – Zaczynałam się wkurzać. Jezu, jaki ten facet jest irytujący. Jak reszta z nim wytrzymuje?
 - Nie chcę.
 Zaliczyłam chwilowy zgon, a na mojej twarzy pojawił się face plam. Jak to ,,nie chcę”?! A co on jest, osioł?!
 - Ale ja chcę iść do domu! – Warknęłam, co nie za bardzo mu się spodobało.
 Wstał ze swojego miejsca i podszedł do mnie, zgrabnie wymijając Kise, który próbował go zatrzymać. Nie chciałam mu pokazać, że się boję bądź jestem słaba, więc stanęłam na dywanie i skrzyżowałam ramiona na klatce piersiowej. Przez chwilę mierzyliśmy się spojrzeniami, a w salonie panowała taka cisza, że można było usłyszeć wstrzymywanie oddechu Takao i nerwowe przełykanie śliny blondyna.
 - Nie wiem, czy jesteś odważna, czy głupia, ale takie wykłócanie się ze mną może się dla ciebie źle skończyć – syknął, bardziej się nade mną pochylając.
 Mimowolnie odchyliłam się do tyłu, na co zwycięsko się uśmiechnął. Niech nie myśli, że wygrał! Nie powiedziałam jeszcze ostatniego słowa.
 - Czy ty nie wiesz, jak się traktuje kobiety? – Sarknęłam, ponownie się prostując.
 - Kobiet nie biję – odpowiedział. – Ale wobec ciebie mogę zrobić co innego.
 Założę się, że pomyślał o gwałcie. Na stówę zaniósłby mnie do łóżka.
 - Mamusia cię nie nauczyła, że dziewczyny traktuje się z szacunkiem?
 Nagle w salonie zapadła cisza. Była jeszcze większa niż ta, która trwała kilkanaście sekund temu. Kise, Takao, Momoi, a nawet Kuroko patrzyli na mnie z przerażeniem, a ja nie wiedziałam, o co im chodzi. Kiedy spojrzałam na Aomine, przeszedł mnie dreszcz. Jeszcze nie widziałam go aż tak wściekłego. W jego oczach była czysta furia, złość i chęć przywalenia mi w twarz. Co ja takiego powiedziałam? Czym go obraziłam? Zadrżałam, gdy zacisnął pięści i kopnął stolik stojący obok mnie. Chciałam wyjść. Chciałam od niego uciekać. Chciałam znaleźć się jak najdalej od Aomine. Bałam się. Nie wiedziałam, co zrobi i byłam przerażona. Gdy spróbowałam się odsunąć, złapał mnie mocno za ramię. Syknęłam z bólu, ale w ogóle go to nie obchodziło.
 - Aominecchi, wystarczy! – Krzyknął Kise, a ja miałam nadzieję, że Daiki posłucha.
 Jakże się pomyliłam! Przyciągnął mnie do siebie, po czym spojrzał na Ryoutę.
 - Odwal się, nie twoja sprawa! – Warknął, a mnie znów przeszły ciarki.
 - Dai-chan, ona o tym nie wie! – Momoi wstała, ale widząc jego dzikie spojrzenie, zatrzymała się w połowie drogi do nas.
 O czym powinnam wiedzieć? Bo to, że powinnam czasem trzymać język za zębami, wiem. Co takiego palnęłam? Boże, dopomóż mi, ponieważ mogę już nie wrócić żywa do domu. Gdyby Taiga się o tym dowiedział… Pozabijali by się z Aomine.
 - Puść ją, nic nie zrobiła! – Takao stanął w mojej obronie, ale nawet on nie odważył się zbliżyć do wściekłego Daikiego.
 - Co ja takiego powiedziałam? – Spytałam, a granatowowłosy szarpnął mnie za ramię i pociągnął za górę.
 Zgwałci mnie! Nie tak wyobrażałam sobie swój pierwszy raz. Boże, tym razem naprawdę potrzebuję pomocy!
 - Puść! – Pisnęłam, próbując się czegoś złapać po drodze, ale tylko go tym bardziej wkurzyłam.
 Przerzucił mnie sobie przez ramię jak szmacianą lalkę bądź worek ziemniaków i wszedł do jakiegoś pomieszczenia. Sądząc po sporym łóżku, szafie i kilku innych meblach oraz męskich wystroju, była to jego sypialnia. Wpadłam prosto w paszczę lwa… Kiedy usłyszałam dźwięk przekręcanego zamka w drzwiach, wiedziałam, że nie zdołałam uciec. Mogę się tylko zdać na jego łaskę bądź niełaskę.
 Aomine zignorował krzyki swoich przyjaciół, a mnie rzucił na łóżko. Chciałam szybko wstać, ale mi na to nie pozwolił – zawisł nade mną dosłownie sekundę po tym, jak znalazłam się na materacu. Złapał mnie za nadgarstki i przycisnął je do pościeli, a ja zdrętwiałam. Będzie bolało…? Patrzyłam w jego niebieskie oczy i dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że drżę. Zbierało mi się na płacz, chciałam uciekać. Nie wiedziałam, czemu się tak wkurzył. Naprawdę byłam przerażona. Nawet nie umiałam krzyczeć. Po prosto leżałam pod nim jak jakaś kłoda i czekałam na to, co miało nastąpić. Zamknęłam oczy, ale po kilku sekundach poczułam, jak Aomine wstaje z łóżka. Uchyliłam powieki i zobaczyłam, jak przeczesuje ręką włosy i chodzi nerwowo po pokoju. Odsunęłam się na drugi koniec łóżka i podkuliłam nogi, a on, widząc moją reakcję, westchnął cicho.
 - Przepraszam – szepnął.
 Przesłyszałam się? Wielki pan Aomine przeprosił? Cud prawdziwy! Najpierw chciał mnie zgwałcić, a teraz przeprasza? Może on naprawdę ma jakieś rozdwojenie osobowości? Albo wyjątkowe problemy z agresją.
 - Co ja takiego powiedziałam?
  Daiki usiadł na łóżku, a ja mimowolnie się wzdrygnęłam. Zauważył to, pochylił lekko głowę i zapewnił mnie, że nic mi nie zrobi bez mojego pozwolenia. Zobaczymy, czy dotrzyma słowa.
 - Miałem trzynaście lat, gdy moi rodzice zginęli w wypadku – zaczął. A ja wspomniałam o jego mamie… Gdybym wiedziała, nigdy bym się tak nie odezwała. – Trafiłem do sierocińca. To wcale nie jest takie fajne i miłe miejsce jak się może niektórym wydawać. Po pierwsze nie ma tam rodziców, a opiekunki nigdy ich nie zastąpią. – Oparł się rękoma o materac i uniósł głowę. – Dzieci nie zawsze są tak sympatyczne, jak wszędzie zresztą. Przez dość długi okres czasu byłem załamany i nie mogłem się pogodzić ze śmiercią rodziców. Starsi czasem się ze mnie śmiali, mówili, że jestem beznadziejny i nie będzie ze mnie żadnego pożytku. To właśnie wtedy zacząłem mieć te problemy z agresją, wszczynałem bójki, przez co często miałem problemy. – Zrobił chwilową pauzę, a ja usiadłam obok niego, nawet nie wiedząc kiedy pozbyłam się całego strachu. – Kiedy skończyłem osiemnaście lat mogłem wreszcie opuścić tamto miejsce i zacząć normalnie żyć. Byłem wolny. – Lekko się uśmiechnął. – Jakiś czas przed wyjściem z sierocińca spotkałem Takao. Był w podobnej sytuacji co ja, ale że jest rok starszy, to wcześniej zaczął prowadzić własne życie. Zaproponował mi wspólne mieszkanie, to się zgodziłem. No a później ujawniła się moja pasja do motorów. Zacząłem brać udział w wyścigach, zarabiałem, wygrywałem i w końcu stałem się mistrzem. – Spojrzał na mnie, a ja słuchałam jak zaczarowana. – Poznaliśmy Kise, Tetsu, potem pojawiła się Momoi, i tak się złożyło, że mieszkamy razem w moim domu.
 Kiedy skończył opowiadać, nie mogłam wypowiedzieć żadnego słowa. Nie spodziewałam się po nim takiej historii. Właściwie to myślę, że w głębi dusz jest wrażliwy. Po prostu tego nie okazuje, ale jak widać potrafi się na kogoś otworzyć. Kto by pomyślał, że osobiście usłyszę od niego taką opowieść… Wzruszającą, ale na szczęście dobrze się skończyła.
 - Nie mów o tym nikomu – powiedział, a ja przytaknęłam.
 Nie przypuszczałabym, że da się z nim tak normalnie rozmawiać. Jak widać nie zawsze jest takim zboczeńcem i chamem. Ma też swoje dobre strony, które częściej bym chciała widywać. I coś, co mnie najbardziej zaskoczyło – lekki, ale szczery uśmiech. Wyglądał z nim tak pięknie… Nawet ładniej od Kise, czego bym się nie spodziewała. Może jednak warto go lepiej poznać?
 - Masz niebieskie majtki? – Spytał nagle, a ja zdębiałam.
 Spojrzałam na swoje nogi i zobaczyłam, że spódniczka mi się za bardzo z boku podwinęła, przez co widać było skrawek mojej bielizny. Momentalnie ją zakryłam, rumieniąc się przy tym jak dojrzały pomidor.
 - Zboczeniec!
  Odwróciłam głowę, chcąc ukryć swoje czerwone policzki, a wtedy poczułam, jak łapie mnie delikatnie za brodę i obraca w swoją stronę.
 - Z rumieńcem też ci do twarzy – szepnął, a moje serce nagle przyspieszyło.
 Czym on właśnie powiedział, że… ładnie wyglądam?
 Pora umierać.


_________________________________________________________________________________


   








piątek, 8 lipca 2016

Rozdział 44

Obiecałam, że się pojawi? Wprawdzie miał być trochę wcześniej, ale nie wyrobiłam się w pisaniem... ;_; Gomene! Przepraszam za dłuższe niedodawanie, ale ostatnio jakoś mniej czasu miałam - a to wyjście z koleżankami, a to rowery, a to film... Ale dziś wstawiam 44 rozdział! :D Planuję też niedługo wstawić jedną miniaturkę, mam nawet pomysł na drugą, ale co będzie - zobaczymy xD :D

Na razie nie będę przedłużać, bo już wystarczająco ociągałam się z dodaniem rozdziału, i zapraszam do czytania! :D

_________________________________________________________________________________


  
 I pięknie. Tetsu wcisnął mi swojego psa do opieki. Jakbym wcale nie miał na głowie treningu z dzieciakami. Czy ten wredziol, który kiedyś uważał mnie za światło, w ogóle myśli o moim życiu prywatnym?!  Nie dość, że muszę uczyć chłopców, to jeszcze mam na oku Dwójkę. Co jeszcze? Ktoś każe mi się zaopiekować swoją babcią? A może małym bobasem?
 Pokręciłem głową i spojrzałem na Dwójkę. Szedł przy mojej nodze, nie szczekał na mijanych ludzi, a co jakiś czas rzucał mi tylko szybkie spojrzenia i szczekał radośnie. Do tego Akina zaczęła go wręcz ubóstwiać i całą drogę na boisko mówiła tylko o jego słodkich oczach i miłej sierści. Oszaleć można. Czemu dziewczyny zawsze zachwycają się takimi rzeczami? Jak nie małymi dziećmi, to psami.
 Dotarliśmy na boisko, gdzie Isao, Mito i Shosuke ćwiczyli rzuty. Gołym okiem widać, że koszykówka sprawia im radość. Tak jak kiedyś mi. Też biegałem po boisku z uśmiechem na ustach, a każde podanie starałem się jak najlepiej wykorzystać. Kolegom z drużyny przybijałem piątki, Tetsu żółwiki, a teraz? W ogóle się nie uśmiecham, a przeciwników traktuję jak pachołki na treningu. Nie potrafię ich docenić, nawet jeśli się starają. Może to też przez to, że po kilkunastu minutach gry kompletnie się poddają?
 Jestem potworem, wiem to. Nawet jeśli ludzie nie mówią tego na głos w mojej obecności, to na pewno tak myślą. Bestia nie do zatrzymania. Nadludzko silny potwór. Inni nawet nie chcą ze mną walczyć, boją się. A ja ciągle rosnę w siłę, mimo tego, że omijam treningi. Co mam jeszcze zrobić, by znaleźć godnego rywala, z którym mógłbym powalczyć na poważnie?! Ile jeszcze muszę na takiego kogoś czekać?!
  Pierwszy zauważył nas Mito.
 - Aomine nii-san! Akina one-chan! – Pomachał do nas radośnie, a reszta poszła w jego ślady.
 Uśmiechnąłem się do nich lekko, a Akina im odmachała. Dwójka szczeknął radośnie, a dzieci wpatrzyły się w niego jak w obrazek święty. Pies do nich podbiegł, a one zaczęły go głaskać po grzbiecie i za uszami. Przyznam, że całkiem ładny widok.
 - Gotowi? – Spytałem.
 - Tak! – odkrzyknęli chórem, a Isao pobiegł po piłkę.
 Muszę przyznać, że chłopcy zrobili ogromny postęp. Znacznie częściej trafiali do kosza, ale ich dwutakty nie były idealne. Czasem mylili nogi, innym razem kroki, lecz i tak jest dużo lepiej niż na początku. Będę też musiał popracować z nimi nad podaniami. Isao podawał za wysoko, przez co wyżsi przeciwnicy z łatwością mogliby zabrać mu piłkę, Mito za długo ociągał się z wypuszczeniem piłki, a Shosuke… On był dziś jakoś dziwnie wolny. I miał lekko zaczerwienione policzki. Akina też musiała to zauważyć, bo cały czas bacznie go obserwowała.
 - Shosuke, dobrze się czujesz? – Zawołała, a ja wraz z chłopcami spojrzeliśmy w jej stronę.
 Anzai kiwnął lekko głową, po czym potarł ręką czoło. Coś jest nie tak. Zwykle się tak nie zachowuje. Już chciałem go o coś zapytać, gdy nagle nogi mu się poplątały i wylądowałby na ziemi, gdybym go w porę nie złapał.
 - Ej, co się stało? – Spytałem, naprawdę się o niego martwiąc. Oświadczam wszem i wobec, że poziom mojej empatii gwałtownie wzrósł.
 Akina znalazła się przy nas w ciągu dwóch sekund i dotknęła dłonią czoła Shosuke.
 - On ma gorączkę! – Wykrzyknęła, a w jej oczach pojawił się lęk, ale jednocześnie duża troska. – Musimy iść szybko do domu. Koniec treningu.
 Podeszła do ławki i wzięła nasze torby, po czym przywołała do siebie Isao i Mito.
 - Chłopcy, niedługo się spotkamy i wtedy Daiki z wami dłużej potrenuje, ok? – Przytaknęli, a Akina pogłaskała ich po głowach. – To do zobaczenia.
 - Pa! – Pomachali nam na pożegnanie i uśmiechnęli się szeroko.
 Wszystko fajnie, ale czemu następnym razem mam z nimi dłużej ćwiczyć?! Wprawdzie ten trening skończył się po pół godzinie, a zwykle trwa godzinę, ale… A zresztą nieważne. Lubię te dzieci, więc czas i tak szybko zleci. Zagwizdałem na Dwójkę, a po chwili pies szedł przy mojej nodze i patrzył na mnie z… Kurde, jakbym widział Tetsu! W jego spojrzeniu też nie mogę często odczytać intencji, ale żebym miał ten sam problem z jego psem? Ta dwójka naprawdę się dobrała. Jaki właściciel, taki kundel. A ten szczeniak strasznie się do mnie przyczepił. Myślę, że mnie lubi. Ja też go lubię, ale bez przesady. Najpierw przyczepili się do mnie Isao i Mito, potem Shosuke, a teraz Dwójka. Kto jeszcze?
 Poprawiłem sobie chłopca, którego trzymałem na rękach i spojrzałem na Akinę. Moja dziewczyna właśnie pisała do kogoś SMS’s. W życiu nie widziałem, by kiedykolwiek tak szybko wysłała wiadomość.
 - Chodź, trzeba mu dać coś przeciwgorączkowego.
 Poszedłem za nią, cały czas ją bacznie obserwując. Na jej twarzy było skupienie, ale też lekki strach. Nie dziwię się. Gdyby Shosuke gorzej się poczuł, możemy nie być w stanie mu pomóc.
 - Wiesz, co zrobić? – Spytałem.
 - W Ameryce zajmowałam się kiedyś dzieckiem sąsiadki i miałam podobną sytuację – odpowiedziała.
 - A gdzie my w ogóle idziemy?
 - Taiga mieszka kilka ulic dalej, do niego jest najbliżej.
 - Do tej czterobrwiowej małpy? – Skrzywiłem się, a Akina zignorowała moje ostatnie zdanie.
 Przyspieszyła, wcześniej dotykając ręką czoła Shosuke.
 - Pewnie ma ponad trzydzieści osiem – mruknęła.
 Spojrzałem na głowę chłopca i usłyszałem jak kaszle. Biedak… Naprawdę się przeziębił. Oby tylko szybko wyzdrowiał. I mnie nie zaraził. Nie mam zamiaru leżeć w łóżku z wysoką temperaturą. Chociaż gdyby Akina pobawiła się w pielęgniarkę i się mną zajęła, to może nie byłoby tak źle?
 Skręciliśmy w kolejną uliczkę, a ja poprawiłem sobie chłopca na rękach. Normalnie to by ze mną rozmawiał lub ciągnął mnie za ramię, a teraz… Opierał się o mój bark i nie miał na nic siły. Czułem się… dziwnie. Wiedziałem, że muszę się nim zająć, ale nawet gdybym spotkał go przypadkowo na ulicy jako nieznajome dziecko, to i tak zabrałbym go do lekarza. Czemu poczułem coś takiego? Poziom empatii naprawdę u mnie wzrósł. A może tak czuje się ojciec, którego syn jest zagrożony bądź chory? Czy to znaczy, że obudził się we mnie instynkt ojcowski? Mam w ogóle coś takiego? Zaskoczyłem sam siebie.
 Doszliśmy pod blok Kagamiego i weszliśmy do właściwej klatki. Kilkadziesiąt sekund później pukaliśmy do jego mieszkania.
 - Hej, Akina, co się… - Zaniemówił, gdy mnie zobaczył. – Co on tu robi?!
 - Masz leki przeciwgorączkowe? – Zapytała, wchodząc do jego mieszkania.
 - Ha? – Zdziwił się, ale widząc chłopca, którego trzymałem, przepuścił nas. – Mam, ale nie dla dzieci. Chodźcie do salonu.
 Akina weszła do właściwego pomieszczenia, a kiedy ja się tam pojawiłem, cała drużyna Seirin nagle zamilkła. Jeszcze ich tu brakowało… Moja dziewczyna poprosiła dwóch chłopaków, by zeszli z kanapy, a mi dała znać ręką, bym położył na niej Shosuke. Zdjąłem z niego buty i bluzę, a Akina dotknęła ręką jego czoła.
 - Chyba gorączka mu wzrosła – mruknęła i poszła do kuchni. – Taiga, dasz jakiś koc?
 Kagami dał mi nakrycie dla niego, a kiedy przykryłem nim Shosuke, ten otworzył oczy i spojrzał na mnie nieprzytomnym wzrokiem.
 - Nii-san… - zaczął. – Nie trafiłem ostatniego… rzutu.
 Sam nie wiem, czemu to zrobiłem, ale nagle moja ręka znalazła się na jego głowie i pogłaskała go po włosach.
 - Następnym razem trafisz trzy. – Uśmiechnąłem się lekko. – Pokażę ci nowy trik.
Usiadłem przy nim, a wtedy Akina wróciła z kuchni, niosąc ze sobą szklankę wody i namoczoną ścierkę. Położyła mu mokry materiał na czole, a potem lekko go podniosła i podała mu kubek z cieczą.
 - Musisz się napić – powiedziała.
 Shosuke wziął trzy łyki, po czym skrzywił się i oznajmił, że więcej nie chce. Akina ostrożnie ułożyła go na kanapie i poszła zadzwonić do jego mamy. Ja w tym czasie siedziałem przy nim i starałem się ignorować ciekawskie spojrzenia zawodników Seirin.
 - Co mu się w ogóle stało? – Spytał Kagami.
 - Dostał gorączki na treningu – wyjaśniłem, łaskawie na niego patrząc. – Prawie upadł, ale zdążyłem go złapać.
 - Aomine-kun, naprawdę go lubisz – odezwał się Kuroko, a ja mimowolnie zadrżałem. Wiedziałem, że on tu jest, ale przez chorobę chłopca zupełnie o nim zapomniałem.
 - A co w tym dziwnego? – prawie że warknąłem.
 - Kiedy Isao i Mito przyszli do ciebie, gdy byliśmy na obozie w gimnazjum, nie wyglądałeś na zachwyconego. – Na jego twarzy był typowy poker face. – A teraz trenujesz całą trójkę.
 - Zdziwiłem się, bo nikt wcześniej nie prosił mnie o lekcje. – Mruknąłem. – A te dzieciaki są naprawdę fajne. I szybko się uczą.
 - A myślałem, że jesteś zarozumiałym i aroganckim dupkiem, który nie zwraca uwagi na innych – burknął Kagami, a we aż się zagotowało. Wiem, że wiele osób tak o mnie myśli, ale nie pozwolę się bezkarnie obrażać tej zmutowanej małpie!
 - Gdyby tu nie było chorego dziecka, już bym cię walnął – warknąłem.
 Jakiś chłopak z drużyny Seirin odsunął się ode mnie, widząc moje dzikie spojrzenie. Boją się mnie nawet wtedy, gdy nie gramy na boisku? Jestem aż takim potworem w życiu codziennym?
 Zgrzytnąłem zębami z niezadowoleniem i spojrzałem na chłopca. Jego oddech był równomierny, ale widać było, że męczy się z katarem i bólem głowy. Kiedy Akina weszła z powrotem do salonu, posłałem jej pytające spojrzenie.
 - Pani Anzai powiedziała, że będzie za jakieś dwie godziny – powiedziała i pogłaskała Shosuke po włosach. – Najwcześniej za półtorej. Taiga, masz coś przeciwgorączkowego? – Spojrzała na ,,brata” z nadzieją.
 - Mówiłem, że nie dla dzieci – mruknął. – Ale sąsiadka ma dwóch synów mniej więcej w jego wieku – wskazał chłopaka – więc powinna coś mieć.
 - Chodź ze mną. – Wstała i poszła do holu. – Daiki, posiedź przy nim.
 Podparłem dłonią brodę i westchnąłem cicho.
 - Więc jesteś asem Touou? – Usłyszałem nagle.
 Na podłodze obok kanapy usiadł wysoki brunet. Szeroko się uśmiechał i patrzył raz na mnie, raz na Shosuke.
 - Ta – burknąłem.
 - Jestem Kiyoshi Teppei – przedstawił się. Zaraz, zaraz… Skądś kojarzę to nazwisko. Tylko skąd? – W ostatnim meczu z wami nie grałem.
 - Zauważyłem. – Zaszczyciłem go swoim spojrzeniem. – Po co mi to mówisz?
 - Oglądałem nagranie z wtedy. – Zignorował moje pytanie. – Twoja gra jest naprawdę niesamowita. – Jakby tego nie wiedział! Ale czasem mam jej dość. – Wiedz jednak, że następnym razem to nasza drużyna wygra.
 - Słyszę tak od każdego, z kim mam grać – mruknąłem. – Zmiażdżę was.
 - Nie jest ci łatwo, prawda? – Spytał nagle, a ja zdębiałem. O co mu chodzi? Wygląda na głąba, ale jest w nim coś dziwnego. Uśmiechnął się, co jeszcze bardziej zbiło mnie z tropu.
 - O czym ty mówisz? – warknąłem.
 - O twoich umiejętnościach. Kuroko mówił nam jak kiedyś grałeś w kosza. Jednak nie możesz nienawidzić koszykówki, skoro nadal w nią grasz.
 - Nawet nie wiesz, co czuję, więc się zamknij – syknąłem. – Za kogo ty się uważasz, co?!
 - Aomine-kun, tu leży dziecko z gorączką – odezwał się nagle Tetsu.
 Zacisnąłem zęby i powstrzymałem się od solidnego opieprzenia tego kretyńskiego idioty. Tylko że on ma rację. Aż tak to widać? A może wie to przez opowieść Kuroko? Rzeczywiście nie czuję się dobrze, z taką łatwością ogrywając rywali, ale to przecież nie moja wina. To inni są za słabi? A gdybym w dzieciństwie mniej ćwiczył? Może gdybym nie zostawał tak długo na dodatkowych treningach, to teraz przynajmniej gra w kosza sprawiałaby mi przyjemność? I tak nie ma co się nad tym zastanawiać. Przeszłości nie zmienię, a poza tym prędze czy później miałbym ten sam problem, jaki mam teraz. Brak rywala.
 - Nii-san – odezwał się Shosuke, a ja modliłem się w duchu, by nie słyszał mojej rozmowy z Kiyoshim. – Gorąco.
 - Ale jak się odkryjesz, będzie ci zimno. – Dotknąłem ręką jego czoła. Nadal ma wysoką gorączkę. – Na razie musisz się napić. – Wziąłem ze stolika szklankę z wodą i podsunąłem mu ją pod nos, jednak chłopiec odsunął głowę. – Ej, co to ma być?
 - Nie chcę – mruknął.
 - Musisz pić, inaczej będzie gorzej. – Nie podziałało. – Chcesz, bym cię dalej trenował? – Kiwnął lekko głową. – To wypijesz teraz pół tej szklanki. Inaczej nie wrócisz do zdrowia i nie będziesz miał siły na trening.
 Poskutkowało. Po kilku sekundach naczynie było prawie puste. Shosuke otarł usta wierzchem dłoni i patrzył na mnie nieprzytomnym wzrokiem. Co zrobić, by mu się polepszyło?
 - Jesteś głodny?
 Zaprzeczył. No tak… Gdy ma się gorączkę, to apetyt się zmniejsza. Jednak jeśli nie będzie jadł, to nie odzyska sił, a z jego zdrowiem będzie tylko gorzej. Ech, ale mi się trafiło… Chory chłopiec, którym muszę się zająć. Pięknie. Dobrze, że cała trójka nie dostała gorączki. Nawet nie miałby jak ich wtedy zanieść do domu.
 Usłyszeliśmy dźwięk otwieranych drzwi, a po chwili Akina weszła do salonu. W ręku trzymała butelkę z jakimś lekarstwem, więc obrzuciła Shosuke czujnym spojrzeniem, po czym poszła do kuchni. Kagami stanął przy krześle, na którym siedział kapitan jego drużyny, i patrzył raz na mnie, raz na chłopca. Słowo daję, że jeśli zaraz nie przestanie, to ode mnie oberwie. Jak to możliwe, że ta małpa tak szybko mnie irytuje? Normalnie jest jak Wakamatsu – wkurza mnie w ciągu kilku sekund. W dodatku samą obecnością. Co  będzie, jak coś powie? Chyba wyjdę z siebie.
 Akina wróciła do salonu i podeszła do kanapy. Podała mi butelkę z lekarstwem i dotknęła czoła Shosuke.
 - Hej, wstawaj. – Chłopiec leniwie otworzył oczy. – Musisz wziąć lekarstwo.
 Pomogła mu się podnieść, a na łyżkę wylała odpowiednią ilość gęstej cieczy o zapachu malinowym. Shosuke wszystko połknął, oblizał usta, po czym znów się położył.
 - Teraz temperatura powinna trochę spaść – powiedziała Akina i odłożyła buteleczkę na najbliższy stolik.
 - Chcecie coś zjeść? – Spytał nagle Kagami.
 - Pewnie. – Hyuga uśmiechnęła się lekko.
 - A to nie jest trujące? – mruknąłem.
 - Kagami świetnie gotuje – odezwał się Kuroko.
 - Mówiłam ci kiedyś o tym. – Akina podeszła do okna. – Taiga nauczył mnie przygotowywać wiele smacznych dań.
 - Pewnie dodaje do nich truciznę.
 - Tobie specjalnie dodam – warknął czerwonowłosy szympans.
 - Jakiś ty miły dla gości – prychnąłem z wyczuwalną ironią w głosie.
 Kilka minut później Kagami położył na stole dwa talerze z pysznie pachnącymi spaghetti. Usiadłem obok Akiny, a Taiga zajął miejsce na przeciwko nas. Muszę przyznać, że ta małpa rzeczywiście dobrze gotuje. Nie przyznam się do tego na głos! Dopiero kiedy zacząłem jeść, poczułem, że jestem bardzo głodny. Moja dziewczyna też musiała odczuwać głód, bo jej porcja zniknęła w niecałe pięć minut. Uśmiechnęła się lekko do ,,brata” , po czym wzięła nasze talerze i zaniosła je do kuchni.
 - Ej, nie musisz zmywać! – Zaprotestował Kagami, ale Akina odkręciła już kran.
 - Pozwoliłeś nam wejść do swojego mieszkania z chorym dzieckiem, pomogłeś załatwić dla niego lekarstwo, a teraz dałeś nam obiad. – Spojrzała na niego. – Naprawdę jestem ci wdzięczna, a zmywanie mnie przecież nie zabije.
 Taiga westchnął cicho i pokręcił głową. Na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech.
 - Jak ty się uprzesz, to nic nie wpłynie na zmianę twojego zdania.
 Podparłem ręką głowę i rozejrzałem się po mieszkaniu Kagamiego. Podobno mieszka sam, ale przestrzeni ma zaskakująco dużo. Cóż, taki orangutan raczej nie zmieściłby się w małym mieszkanku.
 - Nii-san – odezwał się nagle Shosuke.
 Odwróciłem się do niego i zobaczyłem, że siedzi na kanapie i patrzy w moją stronę. Wstałem od stołu i podszedłem do niego. Usiadłem na kanapie, a po chwili to samo zrobiła Akina.
 - Wolałeś grę ze swoją dawną drużyną czy obecną? – spytał, a ja nie wiedziałem, co odpowiedzieć.
 Nie tylko on wpatrywał się we mnie z ciekawością – całe Seirin gapiło się na mnie w milczeniu.
 - To dwie różne drużyny, ciężko porównać – odpowiedziałem, mając nadzieję, że zmieni temat.
 - Ale wolisz kolegów z obecnej drużyny czy z Teiko? – Nie ustępował. Kurde. Za dużo czasu spędza z Akiną.
 - Już chyba z gimnazjum – mruknąłem. Kątem oka zauważyłem jak Tetsu lekko się uśmiecha. Cud prawdziwy – Kuroko okazał trochę uczuć!
 - Ja też dołączę w szkole do klubu koszykarskiego. – Shosuke uśmiechnął się lekko, a po chwili ziewnął.
 - Najpierw to musisz wyzdrowieć. – Poczochrałem go po włosach.
 Chłopiec zrobił coś, czego się nie spodziewałem – położył głowę na moim kolanach i otulił się szczelniej kocem. Zaważyłem, że Akina patrzy na to z uśmiechem, Kagami z niedowierzaniem, a reszta Seirin z ogromnym szokiem. No, oprócz Tetsu, bo temu jak zwykle powrócił poker face.
  Jakoś nie umiałem wstać i przełożyć jego głowę na poduszkę. Wyglądał tak… niewinnie i słodko. Boże, co ja gadam?! Mam słabość do dzieciaka… Nie wierzę, że to powiedziałem. Chyba naprawdę uruchomił mi się instynkt ojcowski.
 Akina podkuliła nogi i wtuliła się w mój tors, a ja objąłem ją lewym ramieniem. Drugą ręką pogłaskałem chłopca po włosach. To było całkiem przyjemne uczucie. Czułem się prawie tak, jakbym był ojcem, miał zdolnego syna oraz wspaniałą żonę. Mam nadzieję, że taka przyszłość mnie czeka.
 - Aomine-kun, nie wyglądasz tak, jak na meczu – odezwał się nagle Tetsu, a część zawodników Seirin przeżyła chwilowy zawał.
 - To znaczy? – Spojrzałem na niego.
 - Nie wyglądasz na takiego aroganckiego gnojka – wtrącił Kagami, a ja znów miałem ochotę mu przywalić. Nie dość, że z nim wygrałem, to jeszcze śmie tak bezczelnie obrażać! Skandal! Jakim cudem Akina zaczęła go traktować jak brata?!
 - Przysięgam, że jeszcze ode mnie oberwiesz – warknąłem.
 - Nii-san nie jest arogancki. – Usłyszeliśmy głos Shosuke. – Jest najlepszy i kochany.
 Momentalnie w salonie zapanowała cisza. Wszyscy patrzyliśmy na chłopca, który tylko podrapał się po uchu i ponownie zamknął oczy, niczym się nie przejmując. Nadal nie mogłem uwierzyć w to, co przed chwilą powiedział. Wiem, że jestem zajebisty, ale nie przypuszczałem, że on powie kiedykolwiek coś takiego.
 - Jak widzisz nie każdy ma o tobie złe zdanie. – Akina uśmiechnęła się i pocałowała mnie w policzek.
 Ułożyła się wygodnie i położyła głowę na moim torsie, a ja ją do siebie przytuliłem. Świetnie. Z jednej strony ona, z drugiej Shosuke. Muszę jednak przyznać, że mi to nie przeszkadzało. Naprawdę czułem się tak, jakbym był z rodziną. To chyba dobrze, nie? Wprawdzie na to jeszcze za wcześnie, ale może kiedyś…?

 Godzinę później przyjechała mama Shosuke. Bardzo nam dziękowała za opiekę nad swoim synem i obiecała, że się jakoś odwdzięczy. Akina kilka razy zapewniała ją, że nie trzeba, ale ona w ogóle nie słuchała. W końcu moja dziewczyna się poddała. Cud prawdziwy. Pani Anzai jest niesamowita. Uciszyła Akinę.
 Byliśmy zmęczeni, więc szybko pożegnaliśmy się z Kagamim (Akina go przytuliła, ja nazwałem ,,orangutanem”)i wyszliśmy z jego mieszkania. Złapałem swoją dziewczynę za rękę, na co szeroko się uśmiechnęła.
 - Wiesz… - zaczęła, lekko się rumieniąc. Słodko. – Sayaka poszła dziś na noc do koleżanki, więc…
 Czyżby ta koleżanka nazywała się Kise Ryouta? I była wysokim, jasnowłosym modelem?
 Wiedziałem, co Akina ma na myśli, więc szybko przytaknąłem.
 - Pewnie. – Objąłem ją ramieniem. – Pójdę tylko po ubrania na zmianę.
 To był męczący dzień, ale przynajmniej dobrze się skończył. I Akina sama zaproponowała mi wspólne spanie. Ciekawe, kiedy zgodzi się na kolejny krok? Przynajmniej będę mógł ją w nocy przytulić. A to jedna z rzeczy, które uwielbiam najbardziej.

_________________________________________________________________________________