wtorek, 29 marca 2016

Cel Izayi

Ohayo! ^^

Gomene! *ukłon* Miałam wstawić w niedzielę, ale się nie wyrobiłam :C Chciałam, by było wstawione w święta, ale... No.. Jak widać nie zdążyłam ^^"
 Także ten... Moje pierwsze (aczkolwiek spóźnione) Shizaya :D
Bardzo jestem ciekawa, czy wam się spodoba ;P Osobiście uwielbiam Shizuo, za Izayą średnio przepadam, ale paring bardzo lubię ^^ Mam nadzieję, że ta wersja przypadnie wam do gustu ;)

Ze specjalną dedykacją dla Kimie :* Obiecałam ci, prawda? Gomene, że tak późno, ale przynajmniej jest ;)
_________________________________________________________________________________


- IZAAYAAAAAA!
 Kiedy Orihara Izaya usłyszał ten dobrze znany mu krzyk, odwrócił się lekko do jego właściciela i posłał mu jeden ze swoich kpiących uśmiechów. Uwielbiał go wkurzać. Uwielbiał patrzeć na jego irytację. Uwielbiał jego przepełniony nienawiścią wrzask. Uwielbiał jego siłę, choć czasem go przerażała. Uwielbiał jego oczy, które zawsze gniewnie na niego patrzyły. Uwielbiał ten strój barmana. Uwielbiał… Shizuo.
 Bywały momenty, że zazdrościł mu trochę tej siły. Nadal nie mógł pojąć, jak ktoś może być tak silny. Ale przecież Heiwajima Shizuo nie jest zwyczajnym człowiekiem. Wielu ludzi uważa go za potwora. Boją się go, nie chcą z nim zadzierać. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta – nie chcą od niego oberwać. Ciągle zdarzają się przypadki, że ktoś przez niego ląduje w szpitalu z połamaną ręką, nogą, lub porządnym krwotokiem z nosa. Izaya często go wkurza, ale zawsze udaje mu się zwiać. No… W znacznej większości przypadków. Kiedyś dostał od niego śmietnikiem, innym razem znakiem drogowym, nawet rowerem! Za każdym razem udało mu się przeżyć. Miał w życiu wiele celów. Jednym z nich było wkurzanie Potworka – tak nazywał Shizuo – i doprowadzanie go na granice wytrzymałości. Był informatorem, więc musiał zbierać dużo informacji. O Shizuo wiedział wiele rzeczy – nawet to, jaka jest jego ulubiona kafejka. A chciał dowiedzieć się więcej. Jaki ma rozmiar ubrania? Dlaczego właśnie strój barmana? Jak zbudowany jest jego tors? Czy włosy tego blondyna są miękkie? Czy ta bestia umie być delikatna na randce? Tyle pytań, a tak mało odpowiedzi. Heiwajima nigdy nie miał dziewczyny, więc pewnie nawet nie wiedział, jak należy się zachowywać na spotkaniach z nią. Cóż, Izaya nie miał zamiaru oddawać komukolwiek swojego potworka. Dlaczego? Ten Potworek jest zbyt interesujący.
 - O, Shizuś. – Uśmiechnął się wrednie, bo wiedział, że Shizuo nie znosi tego przezwiska. – Co za niespodzianka!
 - Nie zgrywaj idioty! – Warknął blondyn, ściągając swoje okulary.

,,Ach, te piwne oczy..” – Przemknęło Izayi przez myśl. Zaraz się jednak opanował i wyjął z kieszeni swój scyzoryk.

- Oj, Shizuś, nie przeżywaj – mruknął, bawiąc się całą tą sytuacją. Tylko idiota zadzierałby z Shizuo, wiedząc, kim on jest. Czy to znaczy, że Izaya do idiotów należy? Nie, on po prostu szuka dobrej zabawy. A wkurzanie Heiwajimy jest bardzo ciekawą, aczkolwiek niebezpieczną, rozrywką.
 - Ile razy już ci mówiłem, że masz się nie pokazywać w Ikebukuro? – Blondyn ścisnął najbliższy znak drogowy. ,,Oho, zaraz się zacznie!”. – Wypierdalaj do swojego zakichanego grobu!
 - Shizuś, ja nie mam grobu.
 - Zaraz będziesz miał – warknął, wyrywając z chodnika metalowy słup.
 Zamachnął się i zamierzał uderzyć Izayę, ale ten zrobił zgrabny unik i zaczął uciekać.
 - Do zobaczenia, Shizuś! – Krzyknął tylko i zniknął za rogiem.
 - Wracaj tu, dupku! – Warknął Shizuo i pobiegł za nim.
 W ręku cały czas trzymał znak drogowy. Nie zwracał uwagi na przypadkowych przechodniów, samochody czy słupy. Biegł cały czas za Izayą, starając się go nie stracić z oczu. Postanowił go wpędzić do grobu i nie cofnie tej decyzji. Pchła była zbyt wkurzająca, by móc ją dalej tolerować. Wprawdzie jest w niej coś interesującego, co powoduje, że przyciąga uwagę, ale jednak nadal jest Pchłą, która wszystkich wkurza. Najwyższy czas się jej pozbyć.
 Tuż przed nosem Shizuo przejechała duża ciężarówka. Blondyn na chwilę się zatrzymał, by na nią nie wpaść, a gdy ponownie zaczął biec, Izayi już nie było widać. Heiwajima zatrzymał się przy najbliższej ławce i rzucił znakiem drogowym o ziemię.
 - Pieprzona Pchła – warknął pod nosem, zwracając na siebie uwagę kilku przechodniów.
 Zapalił papierosa, założył na nos swoje okulary przeciwsłoneczne, a następnie schował ręce do kieszeni i ruszył w stronę baru z sushi. Miał ochotę czymś rzucić, ale zdołał się powstrzymać. Pewnie i tak narobił już w mieście wystarczających szkód, kiedy gonił Izayę.
 Izaya Orihara… Najbardziej wkurzający facet na świecie musi mieszkać akurat w Tokio. Jakby nie mógł sobie Antarktydy wybrać! Albo chociaż Afryki. Nie, on musi żyć w okolicy Ikebukuro i ciągle wkurzać Shizuo. Przecież to zakłóca przestrzeń osobistą Heiwajimy! Ta Pchła nie ma prawa zbliżać się do niego na odległość kilometra, a ostatnio tę granicę coraz częściej przekracza. I to w dodatku z tym swoim głupim uśmieszkiem.

,,On coś kombinuje.” – Pomyślał Shizuo.

 Zgrzytnął zębami ze złości i wyrzucił swojego papierosa. Ta Pchła.. Ta Pchła jest chyba najbardziej irytującym robalem na świecie. Wszędzie się przypałęta, nie jest lubiana, a na dodatek strasznie potrafi wkurzyć samą obecnością. Shizuo miał wielką ochotę ją zgnieść. Albo połamać jej wszystkie kości, niech cierpi.
 Ta dwójka od zawsze darła ze sobą koty. Odkąd Shinra ich ze sobą poznał, skakali sobie do gardeł. Izaya wrobił Shizuo kilka razy w jakieś przestępstwa, drażnił się z nim i wkurzał go na każdym kroku. Gdy wpadają na siebie na ulicy, pewne jest to, że najbliższe znaki drogowe lub automaty wylecą w powietrze. Wielu ludzi myśli, że Heiwajima jest potworem – w końcu żaden normalny człowiek nie umie podnieść ciężarówki z taką łatwością jak on. I żaden normalny człowiek nie przeżyłby zderzenia z tirem ani postrzelenia kilkoma kulami w brzuch.
 Mimo tego Shizuo ma dobre strony – wkurza się tylko wtedy, gdy nie rozumie sytuacji. Kiedy jednak spotka Izayę, wszystkie jego pohamowania znikają i liczy się tylko zabicie tej Pchły. Nieważne, czy wokół są ludzie, zwierzęta lub budynki. Najważniejsze jest dokopania Izayi.
 Shizuo staje też w obronie słabszych – wyjątkiem jest Izaya, którego ktoś atakuje – szczególnie kobiet. Nienawidzi przemocy, choć wiele osób uważa, że sam w sobie jest agresją. Agresją, nad którą nie można zapanować, a która panuje nad nim. Może to i częściowo prawda, ale Shizuo ma tę siłę od zawsze. Już jako dziecko potrafił podnieść lodówkę czy kanapę. Jego siła była powodem tego, że nie miał wielu przyjaciół.
 Kopnął puszkę leżącą na ziemi i wbił wzrok w plecy osoby idącej przed nim. Nagle wpadł na niego jakiś blond włosy chłopak, który wybiegł z pobliskiej uliczki.
 - Aj! – Obił się o jego tors i wylądował na ziemi.
 - K-Kida! – Krzyknął kolejny chłopiec, brunet, wybiegając tuż za nim. – Zwolnij! – Kiedy zobaczył, że jego przyjaciel na kogoś wpadł, natychmiastowo się zatrzymał i spojrzał na Shizuo.
 - Oj.. – szepnął Kida, gapiąc się na Heiwajimę.
 - Uważaj, jak chodzisz, mały. – Shizuo złapał go z kaptur bluzy, po czym najzwyczajniej w świecie uniósł do góry, jakby był szmacianą lalką, i postawił na ziemi.
 - P-Przepraszam! – Ukłonił się i pociągnął za przedramię swojego przyjaciela.
 - Dzieci… - mruknął blondyn, odprowadzając wzrokiem dwójkę nastolatków.
 Po chwili wzruszył ramionami i ruszył przed siebie, chowając wcześniej ręce do kieszeni.
                         
                                                                    ***
 Izaya Orihara siedział w swoim biurze i patrzył w ekran laptopa. Ciągle klikał w klawiaturę i szukał czegoś ciekawego. Lubił wiedzieć, co się dzieje na świecie. Musiał być o wszystkim poinformowany. Na tym też polega jego praca – na zbieraniu informacji. W końcu co to za informator, który się w niczym nie orientuje?
 I nagle coś przykuło jego uwagę.
 - O, Shizuś rozwalił kolejny automat! – Krzyknął, bardziej pochylając się nad komputerem.
 Informacje o Shizuo lubił zbierać najbardziej. Chciał wiedzieć wszystko o tym Potworku. Z Internetu nie dowie się wielu rzeczy, więc pozostaje mu jedno wyjście – zapytać go.

 ,,Oj, to się Shizuś zdziwi.”

 Zaśmiał się pod nosem i zaczął się kręcić na swoim fotelu. Uniósł ręce i wyobrażał sobie, że Heiwajima siedzi skrępowany na jego kanapie i próbuje się rozwiązać z tony lin zaplątanych wokół jego ciała. Ach, to byłby taki piękny widok! I te wściekłe oczy wywiercające dziurę w jego głowie…! Chociaż znając Shizuo, to by się z tych więzów wcześniej czy później wyplątał. A wtedy Izaya miałby przerąbane.
 Orihara ponownie zerknął na ekran laptopa i zaczął czytać o ostatnich rozróbach Shizuo. Trzeba przyznać, że sporo osób obserwuje go na ulicy. A to jacyś reporterzy, a co ciekawscy przechodnie, a to ludzie, z którymi miał już styczność… Można powiedzieć, że Heiwajima jest traktowany jako pewnego rodzaju atrakcja turystyczna. Właściwie to Orihara mógłby przysiąc, że nigdzie nie znajdzie silniejszego człowieka.
 To właśnie ta siła czyni Shizuo wyjątkowym i interesującym. Blondyn od zawsze go interesował. Odkąd się poznali, Izaya wiedział, że będzie miał z nim masę zabawy. Ktoś tak niesamowity nie rodzi się przecież codziennie, prawda? Trzeba więc korzystać z okazji. Orihara musiał o nim wiedzieć wszystko – począwszy od rozmiaru buta, a skończywszy na ilości jego piegów. To trudne zadanie, ale przecież dla chcącego nic trudnego.
 Izaya sięgnął po swój telefon i wybrał numer, z którego dawno nie korzystał. Odczekał kilka sekund, a potem lekko się uśmiechnął.
 - Tu Izaya Orihara – powiedział. – Mam dla was zadanie.

                                                                         ***
  Shizuo szedł do domu. Skręcił w jedną z węższych i pustych ulic, a następnie uniósł głowę.
 - Będzie padać – mruknął, i nieco przyspieszył.
 Wsadził ręce do kieszeni i omiótł wzrokiem okolicę. Przechodził tędy setki razy, ale coś przykuło jego uwagę. Na końcu uliczki znajdował się spory samochód, który nigdy wcześniej tu nie parkował. Wzruszył lekko ramionami z zamiarem ominięcia pojazdu.
 - Stój! – Usłyszał za plecami krzyk.
 Odwrócił się i zobaczył jakiegoś rudego bandziora z nożem w ręku. Mężczyzna lekko drżał, ale twardo stał w miejscu.
 - Ha?! – Shizuo podniósł głos. – Słuchaj no, nie mam teraz ochoty na żadne bójki, więc spadaj, póki nie zmieniłem zdania!
 - P-Pójdziesz p-po dobroci, czy m-mamy użyć s-siły? – Wystękał rudy, cofając się lekko o dwa kroczki.
 - Coś ty powiedział?! – Heiwajima się zdenerwował. Już był gotów podnieść najbliżej stojący kosz na śmieci i nim rzucić, aż nagle dotarł do niego sens słów mężczyzny. – My…? – Spytał sam siebie, ale nawet nie zdążył się odwrócić, a poczuł, jak coś wbija mu się w brzuch. Usłyszał huk. Chwilę później następny wystrzał. Jego ręce były całe we krwi. Przekrzywił lekko głowę, by móc spojrzeć na drugiego faceta, który w niego strzelił. Zamachowiec lekko drżał, ale zrobił krok w stronę Shizuo, cały czas mierząc do niego z pistoletu. – Dranie! – Krzyknął były barman, po czym spojrzał na nich z chęcią mordu w oczach. Nie minęło pięć sekund, a usłyszał kolejne dwa wystrzały, po czym osunął się na ziemię. Wokół niego tworzyła się spora plama krwi.
 - Ty… - szepnął jeden z mężczyzn. – Uśpij go szybko, bo jak wstanie, to połamie nam wszystkie kości.
 - Ty bierzesz strzykawkę, ja chloroform.
 Shizuo spróbował się podnieść, ale poczuł ogromny ból w brzuchu.

 ,,Cztery kule to nie tak mało… Niedługo i tak dojdę do siebie.”

 Nim zdążył pomyśleć o czymkolwiek innym, jeden z zamachowców wbił mu kilka igieł w ramię, a drugi przyłożył do jego ust grubą szmatkę, która prawdopodobnie została namoczona chloroformem.
 Ostatkiem sił i świadomości uderzył sprawców w ich nosy. Zakręciło mu się w głowie, a kiedy spróbował usiąść, padł ponownie na ziemię.

,,Kurwa… Shinra… Potrzebuję Shinry.”

  Po chwili usłyszał kolejny wystrzał, i poczuł, jak kolejna warstwa ciepłej krwi spływa mu na dłoń. Zamknął oczy, a ostatnią rzeczą, jaką pamiętał, były zdziwione spojrzenia zamachowców i ich krzyki.

                                                                     ***
 Izaya siedział na fotelu i patrzył na nieruchomą twarz swojego odwiecznego rywala. Jego wizja się spełniła – Shizuo leżał na jego kanapie, skrępowany… Brakowało tylko tych pięknych oczu, wpatrujących się w twarz Orihary. Środki usypiające i tak niedługo przestaną działać, więc wkrótce Potworek ujrzy swojego porywacza. Normalny człowiek umarłby po takiej dawce chloroformu i pięciu kulach w brzuchu, ale Shizuo miał się całkiem dobrze. Dochodził do siebie, rany już się zaczęły goić, a sen powoli mijał.
 - Ale zabawa! – Krzyknął radośnie Izaya, kręcąc się na swoim fotelu.
 Po chwili podszedł do związanego blondyna i pochylił się nad nim. Dotknął jego brody, policzków, a następnie zatopił swoją dłoń w czuprynie jasnych włosów.
 - Miękkie – szepnął do siebie. – I przyjemne w dotyku.
 Przeniósł swój wzrok na lekko uchylone usta Shizuo, i nagle naszła go dziwna chęć posmakowania jego warg. Delikatnie się nad nim pochylił, po czym zaczął głaskać go po policzku. Wpatrywał się w każdy kawałek jego twarzy, nie pomijając nawet żadnego piega czy krostki. Chciał zapamiętać wszystkie blizny na jego ciele. Musiał poczuć na sobie dłonie Shizuo. Wiedział jednak, że jeśli uwolni Heiwajimę, to on go zabije.
 Kiedy miał złączyć ich wargi w pocałunku, Shizuo nagle otworzył oczy. Izaya spojrzał w jego zdziwione, ale jednocześnie wściekłe tęczówki, po czym uśmiechnął się wrednie.
 - Witaj w moich skromnych progach, Shizu-chan – powiedział.
 - Izaya! – Warknął Heiwajima, szarpiąc się dziko. Dopiero wtedy poczuł, że jest skrępowany. – Rozwiąż mnie w tej chwili! Mam ochotę ci przypierdolić.
 - I właśnie dlatego cię nie rozwiążę. – Orihara usiadł na fotelu naprzeciwko Shizuo, po czym podparł swój podbródek dłonią. – Jak ci się u mnie podoba?
 - Jakbym był na jakimś wysypisku – burknął Shizuo, podejmując kolejne próby wyswobodzenia się. – Idealne miejsce dla takiej Pchły.
 - Shizuś, łamiesz mi serce! – Izaya złapał się teatralnie za klatkę piersiową.
 - Szkoda, że nie kark.
 Orihara zaśmiał się pod nosem, po czym usiadł obok Heiwajimy. Poklepał go po ramieniu i zbliżył swoją twarz do jego policzka. Lewą dłoń położył mu na kolanie, a prawą zatopił w jego włosach.
 - Ne, Shizu-chan, jak myślisz, w co się pobawimy? – Spytał, dotykając jego policzka swoim nosem. Shizuo lekko drgnął i się od niego odsunął.
 - W zabicie ciebie – warknął.
 - A nie miałbyś może ochoty na coś przyjemniejszego? – Szepnął Izaya, liżąc go w ucho.
 - Co ty odpierdzielasz?! – Krzyknął Shizuo i walnął go czołem w nos.
 - Aj, to bolało – mruknął Orihara i złapał się za bolące miejsce. Po chwili na podłogę spadła kropla krwi, a za nią trzy kolejne. – Zaraz wracam, Shizuś.
  Kiedy Izaya opuścił pokój, Heiwajima zaczął się szarpać, próbując rozerwać liny. Wiedział, że nie ma dużo czasu. Izayi odbiło, nie zachowuje się normalnie.
 Czy ktoś normalny liże swojego wroga w ucho?!
 Nie. Jednym słowem Orihara oszalał. Shizuo miał ogromną ochotę skręcić mu kark, ale nagle przypomniał sobie jego dotyk. Miał miłe, delikatne ręce i nos, a język był taki ciepły… W sumie, to było to… przyjemne.
 Blondyn potrząsnął szybko głową, nie wierząc, że pomyślał o czymś takim. Szarpnął się dziko i napiął wszystkie mięśnie, by rozerwać liny. Sznur boleśnie wbijał mu się w ramiona, ale on nie zwracał na to uwagi. Był dużo bardziej odporny na takie bodźce niż inni ludzie. Udało mu się zębami złapać kawałek nici, a następnie ją przegryźć. Minutę później był już wolny. Wprawdzie miał poprzecieraną skórę w okolicach ramion, ale w ogóle się tym nie przejął.
 - Izaya – warknął, biorąc do ręki biurko bruneta.
 - Shizuś, masz może… - W pokoju pojawił się Orihara, a gdy zobaczył rozwiązanego Shizuo, zamarł. – Myślałem, że uwolnisz się później.
 - Zabiję cię, draniu! – Heiwajima rzucił w jego stronę meblem trzymanym w dłoni, a następnie spojrzał na niego z chęcią mordu w oczach.
 - Pudło, Shizu-chan. - Izaya cmoknął ustami, przesyłając Shizuo niewidzialnego buziaka. – Do zobaczenia!
 Informator zaczął uciekać, bo wiedział, że jeśli tego nie zrobi, Heiwajima naprawdę go zabije. Wybiegł szybko z domu i zaczął zbiegać po schodach. Winda byłaby tu głupim pomysłem, bo blondyn już czekałby na niego na dole.
 - Wracaj tu! – Usłyszał ze swojego mieszkania, ale nawet się nie odwrócił.
 Skręcił w jakąś boczną uliczkę, cały czas biegnąc tym samym tempem. Przeklinał się w myślach za to, że nie związał Shizuo dodatkowymi linami. No ale kto mógł przewidzieć, że on się z tego tak szybko wyplącze? A Izaya miał zaplanowany przyjemny wieczór, i co? Nici z tego.

,,Shizuś jak zwykle wszystko popsuł!”

 Izaya wszedł szybko do jakiegoś sklepu, a chwilę później zobaczył przebiegającego za szybą Shizuo. Blondyn zatrzymał się na środku ulicy i walną ręką najbliższą ścianę, dając upór swojej frustracji.
 - IZAAAYAA! – Usłyszał jego wrzask, a następnie, dla własnego bezpieczeństwa, poszedł w głąb sklepu.
- Było blisko – szepnął do siebie.
 Stanął przy półce ze słodyczami i postanowił kupić cukierki czekoladowe. Izaya uwielbia słodycze. Może tego tak nie okazywał, ale w czasie wolnym często jada coś słodkiego – a to budyń, a to ciasto, innym razem lody. Ale ostatnio ma smaka na coś zupełnie innego. Chce przekonać się, jak smakuje Potworek. Czy czas spędzony z nim może być słodki? Albo czy Shizuo potrafi być delikatny podczas seksu? Skoro rozwala wszystko wokół, to może kochanie się z nim nie jest najlepszym pomysłem… Ale w życiu trzeba mieć jakieś przyjemności, więc warto zaryzykować!
 Tylko jak znów go złapać? Shizuo nie nabierze się na tę samą sztuczkę dwa razy. Poza tym teraz może być ostrożniejszy.
 A chęć na niego rośnie z każdą minutą.

 ,,Cholera, Shizuś, ostatnio sprawiasz mi jeszcze więcej problemów niż zazwyczaj.”

 Izaya wyszedł ze sklepu, niosąc w ręku reklamówkę ze słodyczami.

,,Najwyższy czas na coś słodkiego.”

                                                                     ***
 Shizuo kopnął kolejną puszkę, trafiając nią przez przypadek w czyjś samochód. Na włączony alarm nie zwrócił żadnej uwagi – szedł dalej przed siebie, nawet się nie oglądając. Wciąż myślał o tym, co zrobił, a raczej chciał zrobić, Izaya.
 On naprawdę chciał… z nim… to…?
 Nie, niemożliwe. To pewnie kolejny z jego chorych pomysłów na zabicie Shizuo. Ale co chciał przez to osiągnąć?
 Shizuo nienawidził żyć w niepewności, a w szczególności tej, która dotyczyła planów cholernej Pchły. Miał ogromną ochotę połamać mu wszystkie kości, by nie mógł się ruszyć, a następnie wrzucić pod pędzący samochód, aby na sam koniec wpakować go do grobu.
 To chyba nie aż tak dużo, nie?
 Nagle przypomniał sobie o jego dotyku. Gdy pomyślał o nosie Izayi, dotykającym jego policzka, przeszły go dreszcze… podniecenia? W sumie można to tak…
 Nie! To pewnie ze złości. Innego wytłumaczenia nie ma. Że niby on, arcywróg Izayi, miałby się podniecić przez tę Pchłę? Wolne żarty.
 Shizuo dotknął ucha, które polizał Orihara. A gdyby tak zrobił to raz jeszcze? Albo on jemu. Czy to podchodziłoby pod gwałt? Ale przecież Izaya sam tego chciał, więc w czym problem? Wprawdzie mogliby zrobić t o w jakiś bardziej odpowiednim miejscu, lecz…
 Shizuo momentalnie zatrzymał się na środku chodnika, nie mogąc uwierzyć w to, że naprawdę o t y m pomyślał.  

 ,,Co jest ze mną nie tak?”

  Blondyn wsadził ręce do kieszeni i poszedł do domu, starając się nie myśleć o tej przeklętej Pchle.

                                                                          ***
 - Jeśli naprawdę się tym martwisz, to powinieneś zdecydować, to którego gangu chcesz należeć – powiedział Izaya, rozmawiając przez telefon. – Radzę ci wysłać kilku ludzi na przeszpiegi. Przynajmniej dowiesz się, co planują Dolary.
  Po kilku minutach rozłączył się i wsadził telefon do kieszeni.
 - Ech, te dzieciaki – mruknął, po czym podrapał się w głowę. – Jeden jest założycielem Dolarów, drugi to szef Żółtych Szalików… Ciekawe, co z tego wyniknie. Zapowiada się coś interesującego! – Skręcił w węższą uliczkę, a następnie schował ręce do kieszeni kurtki.
 Szedł przed siebie, myśląc o ostatnim wydarzeniu z Shizuo. Dlaczego zawiódł? Co zrobił nie tak? Przecież miał już Potworka w garści! W dodatku związanego, siedzącego w kanapie w jego domu! Gdyby go wtedy mocniej związał…
 No ale kto mógł przewidzieć, że on tak szybko się stamtąd wyplącze? Jednak ostrożności nigdy za wiele.
 Izaya był na siebie wściekły. Dawno nie popełnił tak głupiego błędu. Doskonale wiedział, że Shizuo dysponuje ogromną siłą, więc mógł się zabezpieczyć przed jego ewentualnym wybuchem złości. Poza tym teraz wyszedł pewnie na jakiegoś zboczeńca. Ale to się nie liczy. Od początku wiedział, że zostanie nim okrzyknięty.
 Sam nie wiedział czemu, ale zaczął się interesować Potworkiem – jego wyglądem, dotykiem, skórą, ulubionymi daniami, nawet rozmiarami ubrań. Czuł coś do niego i z każdym dniem bał się przed sobą przyznać, że to nie jest zwykły pociąg seksualny. Nie chciał się z nim tylko zabawić – pragnął czegoś więcej. Pożądał jego bliskości na co dzień, począwszy od zwykłych czynności domowych, a kończąc na przyjemnych chwilach w łóżku. Naprawdę łaknął jego dotyku i nie mógł się tego pozbyć. Próbował wszystkiego – posunął się nawet do oglądania stron ze skąpo ubranymi kobietami, ale żadna nie wywołała u niego tego, co myślenie o Shizuo.

,,Czyżbym był gejem?”

 Faktem jest, że Izaya nigdy nie miał dziewczyny. Nie interesował się tym, bo nie było mu to potrzebne. Ale to nie znaczy, że od razu musi być pedałem! Mimo wszystkich jego prób odrzucenia od siebie tej myśli, Shizuo nie dawał mu spokoju. Ciągle pojawiał się w jego głowie, raz z rumieńcem na twarzy, innym razem byli w sypialni i się…
 Izaya pokręcił głową i spojrzał w niebo.

 ,,Naprawdę się zakochałem…”

  Był tak zamyślony, że nie usłyszał szybkich kroków, które z każdą sekundą stawały się coraz głośniejsze. Gdy zorientował się, że ktoś za nim stoi, było za późno. Mężczyzna uderzył go w tył głowy, a jedyne, co zapamiętał Izaya, to słowa porywacza:
 - Słodkich snów, Izaya.
                                                                
                                              
                                                                         ***
  Izaya powoli otworzył oczy i spojrzał w biały sufit. Czuł, że nadgarstki mu zdrętwiały, więc spróbował podnieść się do pozycji siedzącej. Bardzo się zdziwił, gdy mu się to nie udało. Zerknął na swoje dłonie – były przywiązane do ramy sporego, wygodnego łóżka.

 ,,Gdzie ja, do cholery, jestem?!”

 Informator uważnie rozejrzał się po pomieszczeniu – oprócz łóżka znajdowały się w nim dwie szafki, półki oraz fotel z poduszką. Drzwi były zamknięte, ale słyszał za nimi jakiś hałas. Kolor ścian był biały, nigdzie nie było żadnej, nawet malutkiej, ciemnej plamki.
 Izaya spostrzegł, że nie ma na sobie kurtki ani butów.
 ,,Chyba się domyślam, gdzie jestem…”
 Drzwi do pokoju otworzyły się i stanął w nich Shizuo.
 - Widzę, że się już obudziłeś. – Uśmiechnął się wrednie, po czym podszedł do łóżka. – A już myślałem, że za mocno ci przyłożyłem, Pchło.
 - Hehe. – Izaya zaśmiał się, lekko zaniepokojony. – Shizuś, ty to jak zwykle taki troskliwy.
 - Wytłumacz mi, o co chodziło z tym porwaniem mnie. – Heiwajima usiadł obok leżącego informatora i spojrzał mu w oczy, wcześniej zdejmując okulary.
 - To było dla zabawy – skłamał Izaya. – Chciałem zobaczyć twoją minę i…
 - Liżąc mnie przy tym w ucho?! – Shizuo się wkurzył. – Słuchaj no, dupku. Masz mi wszystko natychmiast wyśpiewać! – Warknął, potrząsając Oriharą za kołnierz jego koszuli.
 Izaya milczał. Cały czas wpatrywał się w oczy swojego porywacza i wiedział, że nie da rady uciec. Węzły były mocno zawiązane, więc nie było szansy na ucieczkę. W dodatku to było mieszkanie Potworka, on miał w nim przewagę.

,,No to wpadłem.”

  Orihara nie wiedział, co ma robić. Zaczął lekko panikować, ale nie dał tego po sobie poznać. Popełnił drugi błąd pod rząd i nie mógł w to uwierzyć. On, tak wspaniały informator, dał plamę drugi raz z rzędu? Coś tu jest zdecydowanie nie tak. A to wszystko wina Shizuo! Tak, to na pewno to. Blondyn po prostu go rozprasza, dlatego on nie może się skupić.
 - Mów! – Warknął Heiwajima, coraz bardziej się nad nim pochylając.
 - Shizuś, to było dla zabawy! – Izaya wiedział, że ma przerąbane. – Serio mówię, po prostu…
 - A może za bardzo się do mnie przywiązałeś, co? – Ex barman szarpnął go za włosy i podwinął mu koszulkę. – Może właśnie t e g o chciałeś?
 - Ej, Shizuś, no co ty… - Brunet zaśmiał się nerwowo, ale gdy Heiwajima dotknął jego brzucha, przeszły go dreszcze. – Shizuś…
 - Co tak naprawdę do mnie czujesz? – Blondyn nie przerywał macania go.
 - Ej, co to za…! Aj! – Krzyknął, gdy Shizuo odpiął pasek jego spodni. – Shizuś, co ty..?! – Nie dokończył, bo blondyn zamknął mu usta gwałtownym pocałunkiem.
 - Nie przestanę, dopóki nie odpowiesz – szepnął i zsunął mu spodnie z bioder.
 - To nie tak miało być… -szepnął Izaya, a na jego policzkach pojawił się rumieniec.
 - Ha? – Shizuo spojrzał mu w oczy. – Wiedziałem! Czyli to ja miałem być na twoim miejscu! W takim razie musiałeś mieć powód, by chcieć to zrobić. Jaki?
 - Mogę cię zapytać dokładnie o to samo. – Izaya uśmiechnął się kpiąco, co w połączeniu z jego rumieńcem wyglądało całkiem słodko.
 - Ja byłem pierwszy.
 Izaya milczał, co doprowadzało ex barmana na skraje wytrzymałości. Całkowicie zdjął spodnie bruneta, po czym rzucił je niedbale na podłogę. Usiadł mu na udach i posłał mu zwycięski uśmiech.
 - Jeśli mi teraz nie odpowiesz, to wiesz, co będzie, prawda? – Spytał, robiąc mu malinkę na szyi.

,,Więc niech tak będzie.”

  Izaya spojrzał na niego łobuzerskim wzrokiem i starał się ukryć chęć uprawiania z nim seksu. Niestety zdradzało go jego rosnące podniecenie. W dodatku pozycja, w jakiej się znajdował, dodawała ostrości i wzmagała ciekawość informatora.

 ,,Dawaj, Shizu-chan! Nie każ mi tyle czekać!”

 - Sam tego chciałeś – odezwał się Shizuo, po czym zerwał z Izayi jego koszulę, oraz zdjął mu majtki.

 ,,A żebyś wiedział, że tak.”

  Ten wieczór był dla Izayi najlepszym wieczorem, jaki przeżył do tej pory. To, co Shizuo z nim robił, przechodziło jego oczekiwania. Nie spodziewał się, że to będzie takie przyjemne. Zdążył dojść kilka razy, ciągle powtarzał imię swojego Shizusia, a nagością przestał się przejmować jak tylko blondyn wszedł w niego pierwszy raz. Podobało mu się nawet robienie ex barmanowi loda. A szczególnie spodobał mu się wyraz jego twarzy, gdy dochodził. Bezcenny widok.
 Shizuo też był z tego seksu zadowolony. Kto by pomyślał, że z taką Pchłą można robić coś tak intymnego i jednocześnie się z tego cieszyć?
 - Odpowiesz mi w końcu? – Sapnął blondyn, pochylając się nad brunetem.
 Izaya przez chwilę wpatrywał się w jego piękne oczy, po czym uśmiechnął się lekko i poruszył zdrętwiałymi nadgarstkami.
 - Kocham cię, Shizuś – szepnął, a chwilę później już spał.
 Heiwajima wpatrywał się niego w milczeniu, a następnie go rozwiązał.
 - Nie zasypia się w takiej chwili, Pchło – mruknął, po czym położył się obok niego i objął go w pasie. Nakrył ich ciała kołdrą i pocałował Izayę w czubek głowy. – Też cię kocham – szepnął mu do ucha.

 Na twarzy bruneta pojawił się lekki uśmiech. W końcu dopiął swego. 
_________________________________________________________________________________








niedziela, 20 marca 2016

Info

Yo!

Witajcie ludzie, którzy to przeczytacie! :D
Mam kilka drobnych wiadomości.

1. Jak już pisałam wcześniej, posty będą pojawiać się rzadziej, albowiem mam za miesiąc egzaminy. Ubolewam nad tym, że nie mam teraz tak czasu na pisanie, ale cóż.. komputer nie ucieknie, czas już tak.. Tak więc z góry przepraszam za długie późniejsze przerwy *ukłon* Mam nadzieję, że rozumiecie...

2. Bylibyście chętni do czytania takiej serii Postać x Czytelnik? Jeśli tak, to planowałabym to pisać w taki sposób: ,,Podszedł do ciebie i szeroko się uśmiechnął." lub: ,,Podeszłam do niego, a on się szeroko uśmiechnął". Która wersja wam bardziej pasuje?
 Jednak jak byście chcieli w takiej części co jakiś czas wystąpić, to piszcie, a ja postaram się wam jakoś sprostać ;)
Jak chcecie, to za jakiś czas zacznę to pisać ;)  Macie do wyboru 3 postacie na początek (później będą proponowane postacie też z innych anime, ale najpierw tylko z KnB ^^)

* Kuroko
* Takao
* Akashi

Wasza decyzja, ja postaram się coś ,,skomponować" XD

3. Na razie mam też w planach napisanie:

* Shizayi (specjalnie dla Kimie :*)
* Amnezji ,,AoKaga" (Kimie, wybacz, że taki tytuł, ale to już było planowane wcześniej i żaden inny nie pasuje -_-.. Gomene..)
* Levi x Petra
*Dżin (nie powiem, o czym będzie, ale znając mnie, będzie idiotyczne XD Przekonacie się o tym, kiedy to napiszę ;P)
* rozdział 43
* ,,Zemsta"
* + niespodzianka! :D
* no i seria Czytelnik x Postać

Od razu mówię, że nie mam pojęcia, kiedy co się pojawi, więc nie oczekujcie ode mnie za dużo ;_: Naprawdę przepraszam, ale ostatnio się nie wyrabiam, tyle mam na głowie... W święta wielkanocne coś napiszę, obiecuję! Trochę na siebie nałożyłam, wiem... Ale mam nadzieję, że mimo wszytko uda mi się sprostać waszym oczekiwaniom, i się na mnie nie zawiedziecie ;)

A teraz chciałabym wam życzyć miłego popołudnia :D Swoje powiedziałam, niech się dzieje wola nieba, z nią się zawsze zgadzać trzeba!
_________________________________________________________________________________


 A tu macie jeszcze obrazki, żeby post nie był taki nudny ^^





wtorek, 15 marca 2016

Zemsta (cz.2)

 Witajcie wszyscy, którzy tu zaglądacie!! :D

Otóż mam dziś dla was kolejną część ,,Zemsty" :D Tak, wreszcie! Mam nadzieję, że znajdzie się choć jedna osoba, która za tym opkiem choć trochę tęskniła... ^^"

Pomijając moje nadzieje..
AoKisy zawsze i wszędzie, więc czemu nie dziś, i czemu nie teraz? :D :D
W ten piękny, aczkolwiek nieco zimny, wtorkowy wieczór, wstawiłam tego zacnego posta, ażeby ociupinkę was rozgrzać (jeśli komuś jest gorąco, niech pominie to zdanie) i ... Nie wiem, sprawić, że jeszcze bardziej pokochacie AoKise? XDDD

 Jako iż niedługo mam egzaminy (za miesiąc), posty do tego czasu będą pojawiały się nieco rzadziej, gdyż muszę się uczyć... :C Nauka ważna rzecz, więc tak tylko chciałam poinformować ^^" 

Nie będę wam dłużej zajmować czasu..

Miłego czytania!!! :D :D
_________________________________________________________________________________


 Kise leżał w salonie na kanapie i oglądał telewizję. A raczej patrzył w ekran telewizora, bo filmem nie był kompletnie zainteresowany. Nadal narzekał na ból tyłka, mimo tego, że maści, którymi smarował sobie odbyt, dawałby powoli ulgę. Aomine siedział w jego domu cały czas, wyszedł jedynie po zakupy. Kise cały czas myślał o gwałcie i nadal był tym faktem zażenowany. Swojemu kapitanowi napisał, że od rana boli go głowa, dlatego nie przyszedł do szkoły. Co ma zrobić? Jutro mecz z Seirin, a jego boli tyłek. Nie da rady grać w tym stanie. Nawet gdyby bardzo chciał, nie poradzi sobie z bieganiem po boisku. Odbyt go piecze nawet po krótkim pójściu do łazienki, więc nie wyobrażał sobie gry.
 - Yo, Kise, chcesz się napić? – Spytał Aomine, pojawiając się w salonie z puszką coli.
 - Nie chcę – burknął Kise, wciskając twarz w poduszkę.
 Po chwili wahania Aomine usiadł koło niego, odstawiając swój napój na stół.
 - I czego beczysz?
 - Nie beczę. Po prostu głupio mi z tym, że jutro nie zagram. I z… No sam wiesz… - Tym razem jego głos był bliski płaczu. – Aominecchi, czemu ja? – Załkał, a z oczu poleciały mu pierwsze łzy. – Przecież on też jest chłopakiem… To było żenujące! Aominecchi!
 - Kise, dobrze wiesz, że ten skurwiel ma nierówno pod sufitem – odezwał się Daiki, klepiąc go delikatnie w ramię. – Zapłaci za to. Jak ci trochę przejdzie ból dupy, to pójdziesz na policję i wszystko opowiesz.
 - Ale.. – Kise spojrzał na niego błagalnie. - … nie chcę iść sam! – krzyknął. – Aominecchi, pójdź ze mną!
 - Chyba i tak nie miałbym wyjścia. – Daiki podrapał się po brodzie. – Pewnie i tak wezwaliby mnie jako świadka. W końcu pierwszy znalazłem cię w toalecie.
 Kise pociągnął nosem, lecz nieco się uspokoił, ratując tym samym Aomine przed znoszeniem jego płaczu. Kto jak kto, ale płaczący Ryouta to duży problem. Blondyn przytulił do siebie poduszkę i spojrzał na swojego przyjaciela. Tak wiele dla niego zrobił. Pomógł mu dojść do domu. Zaopiekował się nim. Siedzi w jego mieszkaniu i pomaga mu. Pójdzie z nim na komisariat. Wspiera go.
 Kise poczuł dziwne ukłucie w sercu, a chwilę później zrobiło mu się gorąco. Ścisnęło go w brzuchu, a jego oddech lekko przyspieszył. Mocniej ścisnął poduszkę i ukrył w niej swoją lekko zarumienioną twarz. Nie mógł teraz spojrzeć na Aomine. Chciał tego, ale nie miał zamiaru pokazywać mu swoich purpurowych policzków. Pragnął zerknąć na podkoszulkę Daikiego, opinającą jego umięśniony tors. Pragnął się w niego wtulić i wypłakać wszystko, co go gnębiło. Chciał po prostu być blisko niego.
 Blondyn westchnął cicho, co nie umknęło uwadze Aomine.
 - Nadal cię boli? – Spytał, obrzucając go czujnym spojrzeniem.
 ,,Aominecchi, troszczysz się o mnie?”, chciał spytać, ale w ostatniej chwili zamknął usta i przytaknął tylko głową. Ponownie wcisnął twarz w poduszkę i miał ochotę zapaść się pod ziemię. Nagle poczuł na plecach rękę Aomine.
 - Idź ty weź kąpiel, podobno pomaga. – Daiki dopił swoją colę i wstał z kanapy. Spojrzał na Kise, który nawet nie raczył się ruszyć. – Mam cię zanieść? – Blondyn nadal leżał, czując, jak jego policzki lekko zaczynają go piec. W pewnej chwili poczuł, jak silne ramiona unoszą go do góry. Pisnął przerażony i odruchowo uczepił się szyi Aomine. Spojrzał na niego zdziwiony, ale zaraz przypomniał sobie o swoich rumieńcach i opuścił głowę. – Sam tego chciałeś. – Odezwał się Daiki, wchodząc z nim do toalety. – Rozbierać cię nie będę, kaleką nie jesteś. Marsz do wanny, a później znów się połóż.
 Kiedy Aomine zamknął za sobą drzwi, Kise stał w miejscu przez kilkanaście sekund i przetrawiał w mózgu to, co przed chwilą się zdarzyło. Aominecchi wziął go na ręce. Aominecchi zaniósł go do łazienki. Aominecchi go niósł. Aominecchi się o niego.. troszczy? Tak, on się na pewno o niego troszczy!
 Ryouta dotknął delikatnie miejsc, na których Aomine miał swoje dłonie. Blondyn z niepokojem, ale też lekkim podnieceniem, czuł, że tam właśnie piecze go skóra. Wprawdzie Daiki dotknął go przez bluzkę, ale… ten dotyk był przyjemny. I delikatny. Tak bardzo różnił się od mocnych uchwytów Haizakiego.. To było kompletne przeciwieństwo. Shogou był natarczywy, w ogóle nie zwracał uwagi na ból, jaki mu zadaje, po prostu czerpał z tego gwałtu przyjemność. A Kise czuł poniżenie.  Stan fizyczny jego tyłka to nic w porównaniu ze stanem psychicznym jego mózgu. Model wiedział, że ta rana prędko się nie zagoi. Będzie miał traumę do końca życia.
 Po raz kolejny tego dnia westchnął i napuścił wodę do wanny. Usiadł na jej brzegu i zapatrzył się na gumową kaczuszkę znajdującą przy szamponie przeciwłupieżowym. Chciał… Chciał, by Aomine został z nim jak najdłużej. To naprawdę wspaniały przyjaciel. Ale czy przy przyjacielu czuje się takie gorąco?
 Kise zdjął z siebie ubrania i wszedł do wody, by po chwili zanurzyć się w niej po czubek nosa. Odetchnął głęboko i przeczesał mokrą ręką swoje złote włosy. Aomine miał rację – gorąca woda naprawdę pomagała. Ryouta czuł dziwne uczucie w klatce piersiowej. A dokładniej w okolicach serca. Cieszył się, że Daiki spędza z nim tyle czasu. W końcu siedzi u niego w domu już drugo dzień, nigdy tak nie było. Chociaż nie… Raz u niego nocował, ale potem i tak rano wrócił do siebie. A teraz nadal z nim jest. W jego domu. Są sami. A Aominecchi…
 STOP!
 Kise potrząsnął głową i wstał, by się namydlić. Ku swojemu wielkiemu przerażeniu zobaczył, że ma erekcję.

 ,,Bogowie, to przez myślenie o Aominecchim?!”

   Natychmiast zanurzył się w wodzie i zaczął szybciej oddychać. Dlaczego tak zareagował na Aomine? Sam tego nie wiedział, ale na pewien czas wolał o nim nie myśleć. Dla własnego dobra.
 Zaczął lekko panikować. Nie żeby nigdy nie miał erekcji, ale.. Ale żeby mieć ją przez myślenie o najlepszym przyjacielu?! Przesada. Ogromnie duża przesada, która sprawiła, że Kise jeszcze bardziej pobladł i miał ochotę utopić się w tej wannie. I może by to zrobił, gdyby nie fakt, że…
 - Kise, sól jest w tym porcelanowym czymś z jedną dziurką, czy w tym z trzema? – Do łazienki wpadł Aomine, trzymając w dłoniach dwa porcelanowe słoiczki.
 - Aominecchi!! – Krzyknął Ryouta, odruchowo podkulając pod siebie nogi. – Nie wchodzi się do łazienki, gdy ktoś się w niej kąpie!!
 - Nie przesadzaj, i tak cię już widziałem nago. – Daiki wzruszył ramionami. – Poza tym nie masz się czego wstydzić, obaj jesteśmy facetami. To jak, które to sól?
 - Z trzema dziurkami… - mruknął Kise, czerwieniąc się jak burak. A jeśli Aomine zobaczy jego wzwód? Będzie się z niego śmiał do końca życia.. A tego blondyn wolał uniknąć. – Po co ci sól?
 - Mówiłeś, że tej swojej sałatki z pomidorów nie tkniesz bez soli, więc.. – Aomine odwrócił lekko głowę. – Kurwa, nieważne! Wyłaź szybko z tej wanny i przywlecz swą dupę do kuchni!
 Kiedy drzwi za Aomine zamknęły się z głośnym trzaskiem, Kise odetchnął z ulgą. Zastanawiał się też nad zachowaniem Aomine. Czyżby robił sałatkę specjalnie dla niego? On jest taki kochany… Wróć! E… Zajebisty! O, to właściwe słowo. I bardziej.. męskie w stosunku do mężczyzny. Znaczy… Nie żeby facet nie mógł być kochany. Po prostu Kise nie chciał wyjść na geja.
 Model ponownie spojrzał na swoją erekcję i z ulgą stwierdził, że się zmniejszyła. Owszem, Aomine już nie raz widział go nago. W końcu w gimnazjum chodzili czasem do gorących źródeł. Jednak to, to zupełnie co innego. Wcześniej Kise tak nie reagował, a teraz… Wprawdzie model nigdy nie miał dziewczyny (ta jedna, co z nią chodził przez tydzień się nie liczy), ale to nie znaczy, że od razu stał się pedałem, nie?
 Przynajmniej miał taką nadzieję.
 Szybko się umył, założył świeżą koszulkę, spodnie dresowe i skarpetki, po czym spuścił wodę w wannie. Przeczesał swoje włosy, a następnie wyszedł z łazienki. Gdy wszedł do kuchni, jego spojrzenie padło na dwa talerze: pierwszy był  kilkoma kanapkami z szynką, a drugi z sałatką z pomidorami.

 ,,Więc Aominecchi naprawdę ją dla mnie zrobił…”

  Kise poczuł się… szczęśliwy. Niby taka drobna rzecz, ale naprawdę go uszczęśliwiła.
 Ledwo zrobił dwa kroki, a dostał ścierką po głowie.
 - Ała! – Jęknął, łapiąc się za bolące miejsce.
 - Ty kretynie! – Krzyknął Daiki, pchając go w stronę łazienki. – Najpierw boli cię dupa, a zaraz będziesz miał zapalenie płuc! Idiota z ciebie! Żeby w taką pogodę nie wysuszyć włosów.. Nie wychodź stąd, dopóki nie skończysz suszenia.
 Zamknął za nim drzwi, wcześniej wciskając mu w ręce suszarkę. Kise stał tak na środku łazienki dobrych kilka minut, i pewnie stałby tak dalej, gdyby nie ponaglenie Daikiego. Model włączył urządzenie i stanął przed lustrem.
 ,,Aominecchi się o mnie troszczy?”
  Mimowolnie się uśmiechnął, gdy przypomniał sobie i zakłopotaniu na twarzy Aomine, gdy ten wszedł do łazienki z porcelanowymi słoiczkami. Wyglądał naprawdę słodko. Tak niewinnie i uroczo.. Wróć! Aomine pewnie nie chciałby tego usłyszeć. Woli być męski i silny. Niech tak zostanie.
 Wyłączył suszarkę i przeczesał swoje włosy najnowszą szczoteczką w odcieniu szarości. Z uśmiechem na ustach wyszedł z łazienki i udał się do kuchni, gdzie czekał na niego Aomine. I Przy okazji posiłek, ale mniejsza z tym. Chociaż nie. Pomidory są potrzebne, by mieć gładką cerę, więc są ważne. Pomińmy ten temat. Ta rozmowa na prawdziwą debatę, na którą nie ma czasu.
 Kise wziął ze sobą poduszkę z salonu i położył ją na krześle, po czym na tym usiadł. Syknął lekko z bólu, gdy poczuł pieczenie w odbycie.
 - Bardzo cię boli? – Spytał Aomine, przerywając gapienie się w telefon. Blondyn przytaknął. – Może powinieneś iść z tym do lekarza?
 - I co niby miałbym mu powiedzieć? – Burknął Ryouta, biorąc do ręki widelec. – Że zgwałcił mnie mój arcywróg?
 - Gwałty się zdarzają. – Mruknął Daiki, chowając komórkę do kieszeni. – Założę się, że gdzieś na świecie właśnie jest gwałcona jakaś dziewczyna.
 - Nie pocieszasz, Aominecchi. To było naprawdę żenujące…
 - Fakt. Zwłaszcza, że gwałci się przeważnie baby. – Kise spiorunował go spojrzeniem. – Spoko, nie wkurzaj się, bo się jeszcze przedwcześnie pomarszczysz. Nie umiem się postawić na twoim miejscu, ale wiem, że jest ci ciężko. Zapewniam cię jednak o jednym – jeśli wpadniesz w depresję, zrezygnuj z kosza, modelingu, znalezienia sobie dziewczyny i wszystkich swoich kremów. Nie mam zamiaru niańczyć cię do końca życia, więc radzę ci szybko wracać do zdrowia. – Aomine wstał, podszedł do Kise i poklepał go po ramieniu. – A wizytą na komisariacie się nie martw. Policja na pewno aresztuje tego zjeba.
 Daiki wyszedł z kuchni, a Ryouta lekko się uśmiechnął. Cały Aomine. Zawsze mówi to, co ma na myśli. Nie ma żadnych pohamowań. Czasem to wkurzające, ale zdarzają się wypadki, kiedy ten jego cięty język naprawdę się przydaje. Niby ciemnoskóry powtarza, że nie nadaje się do pocieszania innych, ale dzięki jego słowom Kise poczuł się naprawdę lepiej. Z uśmiechem na ustach zjadł kolację, a następnie udał się do salonu. Towarzyszył mu przy tym ból tyłka, co nie było dla niego przyjemne. Z ulgą położył się na kanapie, lecz natknął się wtedy na pewien problem – Aomine zajmował jej część, przez co Ryouta nie mógł wygodnie rozłożyć swoich nóg. Leżał na brzuchu z łydkami znajdującymi się w powietrzu, i kątem oka obserwował Daikiego oglądającego pornosa.

,,A cóż innego on mógłby oglądać?”

   Kise uśmiechnął się lekko, ale po kilkunastu sekundach dostał skurczu nóg. Musiał je więc na czymś oprzeć, a najbliżej znajdowały się uda Aomine.
 - Co ty odpierdzielasz?! – Wykrzyknął oburzony Daiki, gdy poczuł, jak Ryouta uwala na nim swoje dolne części ciała.
 - Aominecchi, mam skurcz, a na dodatek mnie tyłek boli – jęknął model, robiąc minę skruszonego pieska.
 - A co ja jestem, poduszka jakaś?! – Ciemnoskóry oderwał się na chwilę od swojego pornola.
 - Aominecchi no…! Chociaż na chwilę. Tak ładnie proooszęęęę.
 Przez chwilę wpatrywali się w siebie w ciszy, a następnie Daiki westchnął głęboko i wzniósł oczy ku niemu, pewnie błagając znanych mu bogów o cierpliwość do modela. Po chwili powrócił do swojej lektury.
 - Tylko się nie wierć – burknął, nie zaszczycając Kise nawet jednym spojrzeniem.
 Model uśmiechnął się lekko i położył ręce pod głową. Nagle zrobiło mu się gorąco. Położył nogi na udach osoby, która.. która jest… która jest jego wybawicielem i najlepszym przyjacielem. I przy okazji kimś, kto nieświadomie sprawia, że w brzuchu blondyna latają granatowe motylki. Czy to oznacza, że Kise się zakochał? Nie, niemożliwe. To pewnie przez świadomość, że został zgwałcony, a Aomine go uratował. Tak, to na pewno to.
 Kise westchnął cicho i zamknął oczy. Wydawało mu się, że był śpiący, ale wiedział, że nie zaśnie będąc tak blisko Daikiego. Wprawdzie byli na obozach wiele razy i najczęściej spali obok siebie w jednym pokoju, ale to nie to samo. Wtedy nie czuł przy nim takiego gorąca i tak się przy nim nie wstydził. A teraz Ryouta czuł się inaczej. Wiedział, że Aomine jest jego przyjacielem i nie chciał tej przyjaźni przerywać, ale był przekonany, że coś się zmieniło. W końcu kto normalny ma erekcję na myśl o najbliższym kumplu?
 Kise mimowolnie się zarumienił na wspomnienie swojego wzwodu. Nadal się nad tym zastanawiał i nie mógł dojść do niczego oprócz tego, że… że Aomine jest dla niego kimś więcej niż tylko przyjacielem. A to z kolei znaczy, iż blondyn jest gejem. Kto by pomyślał? Tak popularny model, wokół którego kręci się zawsze tyle dziewczyn, okazał się być pedałem zakochanym w sowim przyjacielu. Ale czy Kise naprawdę jest zakochany? Wiele razy słyszał o objawach tej ,,choroby”, a u niego wszystko się zgadza. Odczuwa przyjemne gorąco? Odczuwa. Chce przebywać z tą osobą? Chce. Ciągle o niej myśli? Tak. Znaczy.. Nie aż tak często, ale…
 Ta koszulka, którą Daiki miał wczoraj na sobie, wyglądała naprawdę seksownie…
 Dobra, jednak ciągle o nim myśli. Nawet jeśli tego nie chce, Aomine wdziera się do jego głowy i robi tam prawdziwe zamieszanie. Najpierw pojawia się tam w stroju kąpielowym, innym razem w podkoszulce opinającej jego tors, a zdarza się, że leży w samych bokserkach na środku wielkiego, białego łóżka.
 Czy Kise ma obsesję?
 To prawdopodobne. Jest przecież zakochany, czyli dostał bzika na punkcie Aomine. Jednak nie chciał mu o tym powiedzieć, bo bał się, że Daiki go znienawidzi i zakończy ich przyjaźń. A na dodatek wyśmieje. To by było dla Kise stanowczo za dużo.
 - Ej, Kise, śpisz? – Odezwał się nagle ciemnoskóry, odkładając na bok swojego pornosa.
 - E-e. – Zaprzeczył Ryouta, leniwie otwierając oczy.
 - Powinieneś się położyć w sowim łóżku.

 ,,A pójdziesz tam ze mną?”

 - Aominecchi… - zaczął Kise, powoli wstając z kanapy. Syknął przy tym z bólu, odruchowo łapiąc się za pośladki. – Aj…
 - Przed snem posmaruj to maścią. – Aomine pomógł mu wstać. – Rany, Kise, same z tobą problemy… - Poczochrał go przyjacielsko po włosach, po czym wziął go na ręce i zaniósł do jego sypialni. Model nawet nie miał siły mu się sprzeciwiać. – Branoc.
 - Dobranoc – szepnął Kise, starając się ukryć swoje rumieńce.
 Dlaczego tak reagował na jego dotyk i bliskość? Czy na tym właśnie polega zakochanie? Że chce się tego częściej doświadczać?
 Jeśli tak, to Kise wdepnął w głębokie bagno i coraz bardziej w nim tonie. Potrzebuje pomocy, ale najbliższą osobą, która  może mu pomóc, jest Aomine. Jednak jeśli Daiki wyciągnie do niego rękę, sam zacznie tonąć.
 Jak to pogodzić? Dlaczego miłość do drugiej osoby jest tak skomplikowana i trudna?
 Kise westchnął cicho i położył się na łóżku. Nakrył się niedbale kołdrą i spojrzał na zdjęcie, na którym stał wraz z Aomine. Obaj byli uśmiechnięci, obejmowali się przyjacielsko ramionami, a między nimi leżała piłka do kosza. Gimnazjum. Ryouta bardzo miło wspominał ten czas. To właśnie wtedy poznał całe Pokolenie Cudów, zobaczył grę Aomine, jego niezwykły talent… I zapragnął grać w kosza. A potem to pokochał. Zawsze chciał dogonić Daikiego, dorównać mu, a teraz wie, że nie musi tego robić. Na swój sposób jest niesamowity. Ale w duchu i tak twierdzi, że Aomine zawsze będzie go ociupinę przewyższał.
 Jest wspaniały. Seksowny. Przystojny. Geniusz. Silny. Wysportowany. Wysoki.
Kise pokręcił lekko głową, odganiając od siebie myśli o Daikim. Na niewiele mu się to przydało, bo po chwili ciemnoskóry znów pojawił się w jego mózgu. Tym razem z szerokim uśmiechem na twarzy i piłką do kosza w dłoni.

 Ten uśmiech…


,,Tak wiele bym dał, by znów go zobaczyć… I znów móc z nim zagrać.”
_________________________________________________________________________________